Młodzieżowiec na wagę złota #30: Wypożyczenie i wyjście poza strefę komfortu

20.09.2020

Gdyby Artura Boruca wystawić na środku obrony, gra w tym miejscu byłaby dla niego zapewne ogromnym wyjściem poza strefę komfortu, tak samo jak dla Roberta Lewandowskiego lewa obrona czy bramka dla Piotra Zielińskiego. To jednak przypadki ekstremalne, bo związane stricte z wykonywaniem obowiązków zawodowych na boisku. My jednak bardziej o sprawach przyziemnych – wypożyczeniach. Za czy przeciw? Sprawdzamy!

Wielu coachów i trenerów rozwoju osobistego patrząc na ten tytuł może zacierać ręce. Dlaczego? W końcu wyjście poza strefę komfortu kojarzy się właśnie z tymi dziedzinami. Ale to przecież aspekt naszego życia codziennego. Ale miało być o krótkoterminowych przejściach do innych klubów. Czy to w ogóle ma sens? Jak na każde pytanie odpowiedzieć może być w stylu „to zależy”.

Przede wszystkim bardzo dobra dla młodych piłkarzy. Niemal równo pół roku temu napisałem o Jakubie Moderze w ramach naszego cyklu. Wróćmy do wspomnianego tekstu:

Dla wielu jest trudnym momentem. Dlaczego? Tutaj pojawia się ulubione stwierdzenie wielu coachów, gdyż wiąże się z “wyjściem poza strefę komfortu”. W końcu trzeba wyjechać z domu do innego miasta, do obcego środowiska, którego ani ty nie znasz, ani ono nie zna ciebie. Po prostu trzeba już udowodnić swoją wartość sportową, bo nikt nie będzie patrzył na ciebie perspektywicznie. Przychodzisz na wypożyczenie i masz dać jakość “tu i teraz”. (…) Jeśli ktoś potrafi ten czas potraktować jako szansę i zachętę do ciężkiej pracy, może wiele zyskać. Tym bardziej, że Moder trafił do Odry Opole pod skrzydła Mariusza Rumaka. Być może w oczach kibiców ten trener nie ma najlepszej prasy ostatnimi czasy, ale dla poznańskiej młodzieży zrobił naprawdę wiele i wydaje się, że był idealnym opiekunem dla środkowego pomocnika na wypożyczeniu. – Czuję się dużo dojrzalszym piłkarzem niż przed wypożyczeniem. Gdy zaczynałem swoją przygodę z pierwszą drużyną, miałem 18 lat i wiedziałem, że jeszcze nie jestem gotowy na ekstraklasę. Wypożyczenie do Opola dało mi dużo. Teraz mogę występować na tym poziomie – mówił Moder dla Głosu Wielkopolski w ubiegłym roku.

Życie w nowym miejscu

Zacznijmy od początku tego długiego cytatu. Wypożyczenie zawsze ma dwa aspekty – życiowy oraz piłkarski. Często ten pierwszy ma większe znaczenie od drugiego. Dlaczego? U siebie w domu możesz być gwiazdą w akademii. Każdy widzi w tobie zawodnika, który lada moment wskoczy na obroty w pierwszym zespole i od początku będzie dawał wiele. Tymczasem wyjeżdżasz i masz na dzień dobry kilka rzeczy do ogarnięcia. Mieszkanie i najpotrzebniejsze rzeczy zapewne załatwi za ciebie klub. Ale już resztę życia musisz zrobić sam. Przeprowadzasz się w nowe miejsce, gdzie nie ma taty i mamy czy kolegów poklepujących po plecach oraz tabunów dziewczyn uganiających się za tobą. Zupełnie inna i nowa sytuacja.

Nie sądziłem jednak na początku kariery, że wyląduje w Bielsku, jednak absolutnie tego nie żałuję. To było super pół roku. Dojrzałem, wyprowadziłem się od rodziców. Musiałem jakoś przeżyć na płatkach z mlekiem (śmiech). (…) Nie no, żartuję. Ale to była lekcja dorosłości. Podam przykład. Po meczu miałem ochotę na pizzę. To zamówię. Następnego dnia po treningu też chciałem zamówić coś na wynos. Patrzę: brokuły, kurczak – to na pewno makaron, a tu nagle przychodzi pizza. Teraz już dbam o wszystkie detale – mówił Robert Gumny o wypożyczeniu do Podbeskidzia na oficjalnej stronie Lecha rok temu.

Inne granie

Do tego wchodzisz do nowej szatni. Wchodzisz jako młody, który – w domyśle – ma grać. Ale ma grać tu i teraz, a za chwilę zawinąć się do większej piłki. Krótko mówiąc na starcie możesz mieć kłopoty, jeśli chodzi o przyjęcie w szatni, bo nie każdy będzie zadowolony z przyjścia młodego, który może mieć większe szansę na granie.

W prosty, ale dający do myślenia sposób określili to dr Łukasz Panfil i Matylda Olek-Stępień w książce „Sport uczy życia”. – Zastanawialiście się, kiedy ludzie najczęściej tracą pokorę? Gdy zbyt łatwo przychodzą im rezultaty, o które inni muszą się starać. „Nawet bez nauki mam same piątki”, „I tak jestem najlepszy strzelcem w grupie, więc nie boję się o swoją pozycję w drużynie”. Dlatego właśnie najwięcej problemów z pokorą mają tzw. talenty – czytamy.

Komu się przydało?

Zerknijmy na listę najdroższych transferów Ekstraklasy, z naciskiem na tych, którzy odchodzili w ostatnich pięciu latach. Numerem jeden jest Radosław Majecki, który odszedł do AS Monaco za 7 milionów euro. Przyszedł do Legii w młodym wieku i dotarł do rezerw, w których był do końca sezonu 2016/17. To był rok, w którym kończył 18 lat. Wejście w dorosłość to bardzo ważny czas dla każdego człowieka, a tym bardziej kogoś, kto ma łatkę wielkiego talentu, o czym często mówił Grzegorz Szamotulski. Wtedy Majecki trafił do Stali Mielec. Tam rozegrał pełny sezon i wrócił do Warszawy. Na miejscu musiał jeszcze chwilę poczekać na grę w pierwszym zespole, ale paradoks jest taki, że ostatni mecz w drugiej drużynie, przed debiutem w seniorach, „okrasił” czerwoną kartką przeciwko Mazurowi Ełk.

Jego były kolega z drużyny, Jarosław Niezgoda, także wspomógł się wypożyczeniem. Na przełomie 2015 i 2016 roku Niezgoda trafił z II ligowej wówczas Wisły Puławy do Legii jako jeden z większych talentów. Wiadomym jednak było, że od razu szansy nie dostanie i tak też się stało. Pół roku w rezerwach i wybrał Chorzów na miejsce rozwoju. Trafił idealnie, gdyż w sezonie 2016/17 strzelił 10 goli dla Ruchu, które mimo wszystko nie dały utrzymania Niebieskim. Klub z Cichej rozpoczął sportowy regres, a Niezgoda wrócił do Warszawy. Miał perypetie związane z kontuzjami, ale 14 goli strzelone jesienią ubiegłego roku wystarczyło na transfer do MLS.

Kolejny amerykański sen

Patryk Klimala w sezonie 2017/18 trafił do Wigier Suwałki, gdzie strzelił 13 goli, które pozwoliły mu na powrót do Białegostoku. Odpalił od razu? A skądże. W następnych rozgrywkach nieco ponad 1000 minut we wszystkich rozgrywkach i zaledwie 4 gole. Ale przyszła runda jesienna minionego sezonu, po której zgłosił się Celtic.

Na kolejne przykłady musimy zejść znacznie niżej w dół. Adam Buksa jest zawodnikiem, który mimo stosunkowo młodego wieku – 24 lata – ma już dość szerokie CV. W nim młodzieżowe drużyny Wisły Kraków, Novary, a w seniorach Lechia, Zagłębie Lubin czy Pogoń Szczecin, gdzie dopiero odpalił na dobre i wyjechał do MLS. W tym samym miejscu odnalazł się przecież Sebastian Walukiewicz, który co prawda bez wypożyczenia, ale jednak zamienił Legię na Pogoń.

Lech i jego perełki

Jan Bednarek widnieje na drugim miejscu najdrożej sprzedanych piłkarzy z Ekstraklasy. Wchodził do pierwszego zespołu Lecha w sezonie 2013/14. Pierwszy sezon i 91 minut, w drugim 248, aż przyszło wypożyczenie do Górnika Łęczna. Tam bywało różnie. Początek bardzo trudny, gdyż trener Jurij Szatałow nie dawał mu szansy gry. Później jednak był najczęściej podstawowym zawodnikiem. Co ciekawe wcale nie występował najczęściej na środku obrony, a jako defensywny pomocnik. Dużą rolę odegrał w tym przypadku ówczesny kapitan Górnika, a dzisiaj dyrektor sportowy Veljko Nikitović, który często zostawał po treningach z młodszym kolegą. Bednarek wrócił do Poznania, rozegrał jeden pełny sezon i lada moment był już Southampton.

Robert Gumny przed chwilą odszedł do Augsburga, a już mało kto pamięta, że wiosnę 2017 roku spędził w Podbeskidziu, gdzie często miał okazje grać na… lewej obronie. Pozostałe młode gwiazdy Kolejorza – byłe i obecne – także miały swoją szkołę życia na „obczyźnie”. Kamil Jóźwiak pół roku spędził w GKS-ie Katowice, a w jego ślady poszedł Tymoteusz Puchacz, wcześniej zahaczając o Zagłębie Sosnowiec. Wspomniany już Jakub Moder zawędrował do Opola, a Michał Skóraś do Niecieczy i Częstochowy, gdzie posmakował po raz pierwszy Ekstrklasy.

Szczęsny i Krychowiak przetarli szlaki

Nie jest tak, że tylko w Polsce nasi zawodnicy korzystają z wypożyczeń do I czy II ligi. Ci, którzy wyjechali również szukają minut, schodząc do niższych lig, w państwach, do których zawiodła ich piłkarska kariera.

Dzisiaj Grzegorz Krychowiak jest czołowym zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa, wcześniej miał nieudaną przygodę z PSG przed, którą był jedną z gwiazd w Sevilli. Ale zanim tam dotarł wszystko trochę trwało. Trafił w młodym wieku do Girondins Bordeaux. Wówczas to była nieco mocniejsza ekipa niż dzisiaj, więc i o grę było znacznie trudniej dla młodego Polaka. Skorzystał wówczas na wypożyczeniach. Najpierw do Championnat National(trzeciej ligi), później Ligue2 i grę dla Nantes. Aż w końcu wszedł na najwyższy poziom.

Wojciech Szczęsny w listopadzie 2009 roku miał 19 lat i Arsenal zdecydował się go wypożyczyć do Brentford. Kto uważnie słucha i czyta wywiady z naszym golkiperem, ten wie, że z uśmiechem wspomina czas sporego przeskoku z bycia w topowym klubie, do jednej z wielu ekip w League One. Rok później debiutował w Premier League przeciwko Manchesterowi United na Old Trafford.

Można się uprzeć, że Piotr Zieliński też na nim skorzystał. Różnica była taka, że w Udinese nie widzieli w nim aż takiego potencjału, który zobaczyli w Empoli. Tam dostał szansę, tam rozbłysł i ruszył w jeszcze poważniejszą piłkę. Kamil Glik w wieku 23 lat nie był do końca gotowy na Serie A w barwach Palermo. Dlatego szybko zszedł poziom niżej do Bari, gdzie spotkał Gianpiero Venturę. Pomogło? Wrócił do najlepszego calcio, transfer do Torino, a resztę dobrze znacie.

Różne drogi

Przykładów można mnożyć niemal w nieskończoność. Tyle że wypożyczenie wcale nie musi być ideałem. Można trafić w miejsce, gdzie nie jest się wcale wyborem trenera. Oba kluby się dogadują, a ty sobie radź sam. Wtedy może być znacznie gorzej.

Z drugiej strony można być Robertem Lewandowskim, który poradził sobie bez kłopotów. Bardziej przyziemny przykład? Choćby Karol Linetty, który cały czas grał w Lechu, a później z miejsca wszedł do składu Sampdorii. Z kolei Łukasz Fabiański odkąd trafił do Arsenalu również nie potrzebował krótkiego odejścia, by złapać minuty.

Tutaj nie ma jednej drogi. Jednemu się to przyda, inny poradzi sobie bez takiej konieczności. Za przykład niech będzie grupa z Lecha Poznań. Wielu rozwinęło się będąc daleko od Poznania, a Jakub Kamiński wskoczył do składu i nie oddaje miejsca, podobnie jak było w przypadku Dawida Kownackiego.