Intelektualiści z Kosowa. Drita Gnjilane rywalem Legii

24.09.2020

Kosowo je srbija? Chyba najbardziej znane hasło z Kosowem w nazwie. Trudno się dziwić, skoro polityka jest nierozłącznym elementem rozmów o państwie, z którego przyjeżdża rywal Legii w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. Co wiemy o Dricie Gnjilane? Niewiele, ale postaramy się ją poszerzyć przed dzisiejszym meczem.

Rozwijająca się kadra

Przede wszystkim to będzie pierwszy w historii mecz pomiędzy polską a kosowską drużyną. Trudno się dziwić, skoro Kosowianie dopiero od maja 2016 roku są oficjalnymi członkami UEFA i FIFA. W związku z tym reprezentacja brała udział tylko w dwóch turniejach eliminacyjnych. Najpierw do rosyjskiego mundialu, który zakończyła z jednym punktem za remis w Finlandii, a później już dużo lepiej spisała się w turnieju o awans do Euro 2020. Wygrane z Czechami, Czarnogórą i Bułgarią pozwoliły zająć trzecie miejsce. Zresztą ta poprawa reprezentacyjna – już widoczna – powinna być jeszcze większa w przyszłości. W końcu mnóstwo potomków albańskich Kosowian urodziło się w zachodniej Europie i przy wyrobieniu odpowiednich papierów, będzie mogła reprezentować barwy Kosowa. Już dzisiaj mają kilka gwiazd, jak choćby Milot Rashica, Vedat Muriqi czy Valon Berisha.

Puchary dużo trudniejsze

W europejskich pucharach wystartowali od sezonu 2017/18. Rozpoczęły dwie ekipy: Trepca Mitrovica i Prisztina, ale mecze z Farerami z Vikingura i Szwedami z Norkkoping skończyły się na stracie łącznie dwunastu goli. Rok później było lepiej, gdyż udało się im odnieśc pierwsze wygrane. Prisztina ograła Europa FC z Gibraltaru, a Drita w eliminacjach do Ligi Mistrzów przebrnęła rundę preeliminacyjną wygrywając po dogrywce z Santa Colomą i Lincoln Red Imps. Później lepsze okazało się Malmoe, a po „spadku” do LE polegli z Dudelange.

W ubiegłym sezonie znowu kosowska wyprawa w Europe zakończyła się błyskawicznie. Prisztina odpadła z gibraltarskim St Joseph’s, a Feronikeli jako mistrz kraju przebrnął preeliminacje w LM, ale po chwili odprawił go walijski The New Saints, a w LE poprawił Slovan.

W tym roku „zabójczy” okazał się koronawirus. Z tego powodu Drita nie mogła wyjść na mecz z Linfieldem, a Prisztina z Lincoln Red Imps. Z drugiej strony były powody do zadowolenia, w końcu Gjilani, lokalny rywal Drity, dzielnie walczył z APOEL-em Nikozja. Kosowianie przegrali dopiero po dogrywce i mocno napędzili stracha doświadczonym Cypryjczykom. Pozostała Drita, która nieoczekiwanie ograła Sileks Krawoto.

Covidowy cyrk

Drita już była bliska trafienia na Legię w tym sezonie. Gdyby pokonała w 1. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów Linfield z Irlandii Północnej, wtedy przyjechaliby do Warszawy wcześniej. Nikogo jednak nie pokonali, bo do meczu nie doszło. W kosowskiej ekipie wykryto najpierw jednego zakażonego koronawirusem zawodnika, więc go odesłano na kwarantannę. Jednak po chwili znalazł się drugi, który miał większy kontakt z resztą zespołu. Mecz miał zostać rozegrany w Nyonie, gdzie swoją siedzibę ma UEFA. Nie doszedł do skutku, a brak zdolnych zawodników Drity do gry oznaczał walkowera i awans Linfield.

Co ciekawe w innej sytuacji znalazła się Prisztina. Również miała w swoim zespole graczy z koronawirusem, więc przegrali walkowerem. Jednak zanim do tego doszło, UEFA zaproponowała, by… zebrali zdrowych graczy spośród piłkarzy innych kosowskich klubów! Trudno w to uwierzyć, ale niewiele brakowało, a doszłoby do prawdopodobnie jednego z największych absurdów w historii europejskiej piłki.

Reformują ligę jak my

Obecnie w lidze kosowskiej występuje 10 klubów, a to efekt małej reformy po ubiegłym sezonie, gdy było jeszcze dwanaście ekip. Wtedy każdy z każdym rozgrywał mecze trzykrotnie, więc do wyłonienia mistrza potrzebne były 33. kolejki. W nich najlepsza okazała się Drita. Co ciekawe walka trwała do końca, gdyż ich lokalny rywal Gjilani zebrał tyle samo – 68pkt – a brązowy medalista Ballkani był tylko o punkt gorszy. Drita zgarnęła tytuł, dzięki meczom bezpośrednich, wygrywając dwa z trzech.

Nowego sezonu jeszcze nie rozpoczęli, przekładając dwa pierwsze mecze. To za sprawą choćby tygodniowego zgrupowania w Albanii przed meczem z Legią. Tym razem udało się uniknąć zakażenia koronawirusem, więc w spokoju Drita mogła ruszyć do Warszawy.

Kibice intelektualiści

Mimo że Gnjilane to dopiero szóste, co do populacji, miasto w Kosowie, to kibice Drity są uznawani za najlepszych w kraju. Ciekawie brzmi nazwa ich głównej grupy – Intelektualet, czyli po prostu… Intelektualiści. Bez względu na to czy mecz byłby rozgrywany w Warszawie, czy w Kosowie, w obecnej sytuacji nie było szans na ich obecność. Jednak, gdyby Drita mogła grać mecze u siebie, z pewnością mogliby sporym utrudnieniem dla przyjezdnych. Legioniści mogli się o tym przekonać kilka lat temu, gdy przyszło im pojechać do Albanii, na mecz z Kukesi, gdzie często i gęsto latały… kamienie w trakcie gry!

Wiekowa ekipa

Losy narodowościowe w zasadzie przy każdym nazwisku są ciekawe. Przykładem niech będzie Ardian Nuhiu. Urodził w się w Skopje jeszcze za czasów Jugosławii. Reprezentował barwy Macedonii, ale posiada korzenie albańskie. Niespełna 42-letni trener nie posiada dużego doświadczenia trenerskiego, gdyż przed objęciem Drity prowadził tylko macedoński zespół Shkupi. W zasadzie albański, ale grający w lidze macedońskiej.

Drużyna jest oparta na doświadczonych zawodnikach. Dość powiedzieć, że najmłodszym graczem, który regularnie grał był Hamdi Namani mający już 24 lata. Później rok starszy Ardian Limani. Zresztą limit tysiąca minut przekroczyło szesnastu zawodników, wśród których ośmiu było powyżej 30., a kilku następnych lada moment dojdzie do tego pułapu.

Na kogo warto zwrócić uwagę? Na ofensywnych zawodników. Betim Haxhimusa strzelił 10 goli, a Kastriot Resha o dwa mniej. Przy czym ten drugi rozegrał o wiele mniej spotkań, gdyż do drużyny dołączył zimą, z innego kosowskiego klubu – KF Feronikeli. Zresztą ten drugi miał bardzo dobrą relacje strzelanych goli do rozegranych minut. Średnio na jedną bramkę potrzebował 108 minut.

Z klubu odeszli Bunjamin Shabani, który wybrał grę dla macedońskiej Strugi oraz Liridom Leci do ligowego rywala FC Llapi oraz doświadczony Izair Emini. Każdy z nich złapał się liczonej grupy powyżej 1000 minut, ale żaden z nich nie był piłkarzem grającym od deski do deski. Wśród nowych zawodników nie ma jeszcze nikogo, kto zagrałby coś więcej niż epizod po wejściu z ławki. Najciekawiej wygląda – na papierze – Vladica Brdarovski. Przyszedł z Vardaru Skopje, gdzie był podstawowym piłkarzem, a w przeszłości zebrał na swoim koncie 7 meczów w reprezentacji Macedonii.