Drużyna przyszłości w walce o teraźniejszość. Napakowana talentami Norwegia gra o awans na Mistrzostwa Europy [OPINIA EKSPERTA]

08.10.2020

Młodsi fani futbolu nie pamiętają silnej reprezentacji Norwegii. Ostatni udział ekipy ze Skandynawii na dużej imprezie przypadł bowiem na rok 2000. W kraju pojawiło się jednak pokolenie piłkarzy, które już niebawem może odwrócić niekorzystny trend. Haaland, Ödegaard i spółka zdążyli już pokazać, że nie należy ich dłużej traktować jako europejskiego przeciętniaka. Czy nawiązanie do udanych lat 90., kiedy to Norwegia na mundialu potrafiła pokonać Brazylię, jest w najbliższym czasie możliwe?

Ciągle żyją przeszłością

Pierwsze skojarzenie przeciętnego polskiego kibica związane z Norwegią będzie dotyczyło zapewne Marit Bjoergen i Theresy Johaug rywalizujących przez lata z Justyną Kowalczyk czy też słynnej bramki Artura Siódmiaka z mistrzostw świata w piłce ręcznej z 2009 roku. Ciężko się temu dziwić, gdyż reprezentacja Norwegii w piłce nożnej od lat przechodzi spory kryzys. Gdy w 2016 roku pół Europy szykowało się do startu w kontynentalnym czempionacie, Norwegowie turniej ten musieli oglądać w telewizji. To m.in. dla takich reprezentacji powiększenie formatu Euro do 24 drużyn miało być szansą na udział w elitarnej imprezie. Albania, Islandia czy Irlandia Północna z tej szansy skorzystały. Norwegia otrzymała bolesny cios w barażu o awans, dwukrotnie przegrywając z Węgrami. Madziarowie, ciągle żyjący mitem drużyny z 1954 roku, w końcu mogli cieszyć się z aktualnych sukcesów. Norwegom pozostało wspominanie ekipy z 1998 roku, która sprawiła jedną z największych niespodzianek mundialu we Francji.

Prawdziwie wyrównana grupa

Cofnijmy się zatem do początku lat 90. Nadzieje na lepsze czasy dla norweskiego futbolu dał wówczas awans na mistrzostwa świata w 1994 roku. W eliminacjach do turnieju rozgrywanego w Stanach Zjednoczonych, Skandynawowie wyprzedzili w grupie reprezentacje Holandii, Anglii oraz Polski. Kadra dowodzona przez Andrzeja Strejlaua dwukrotnie musiała uznać wyższość Norwegów (0:1, 0:3). Na turnieju głównym Skandynawowie stali się współtwórcami jednej z najbardziej niecodziennych sytuacji w historii mistrzostw świata. W grupie E, w której rywalizowali wraz z Meksykiem, Irlandią oraz Włochami, wszystkie ekipy zgromadziły na swoim koncie cztery punkty i zakończyły zmagania z identyczną różnicą bramek! Na nieszczęście Norwegów, w takiej sytuacji najbardziej liczyły się strzelone gole, a tych mieli zdobytych najmniej i jako jedyni z grupy pożegnali się z turniejem.

Awans po ograniu mistrzów świata

Cztery lata później, na mundialu we Francji wydawało się, że piłkarze Norwegii zafundują swoim kibicom smutną powtórkę ze Stanów Zjednoczonych. Po remisach z Maroko oraz Szkocją, piłkarze dowodzeni z ławki przez Egila Olsena musieli pokonać aktualnych mistrzów świata, aby myśleć o wyjściu z grupy. Brazylijczycy, którzy już po dwóch spotkaniach zapewnili sobie awans z pierwszego miejsca, nie zamierzali wcale odpuszczać ostatniego meczu w grupie. Podopieczni Mario Zagallo wyszli na spotkanie z Norwegią w praktycznie najsilniejszym składzie, z Roberto Carlosem, Cafu, Dungą, Rivaldo czy Ronaldo. Po 78. minutach Skandynawowie mogli zacząć pakować manatki, gdyż prowadzenie ekipie Canarinhos dał Bebeto. Wtedy zdarzył się cud – w ciągu pięciu minut Norwegowie za sprawą Tore Andre Flo oraz Kjetila Rekdala wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do ostatniego gwizdka sędziego. Sensacyjne zwycięstwo dało piłkarskiemu kopciuszkowi awans do fazy pucharowej, z którą Norwegia pożegnała się jednak już po pierwszym starciu, ulegając 0:1 Włochom.

Angielska Norwegia

Głównymi postaciami tamtej reprezentacji byli zawodnicy występujący na co dzień w Premier League. Defensywą dowodzili gracze Manchesteru United – Ronny Johnsen oraz dobrze znany kibicom w Polsce Henning Berg. Między słupkami stał natomiast Frode Grodas, który w 1998 roku bronił barw Chelsea oraz Tottenhamu. Gwiazdą linii ataku był inny gracz „The Blues”, strzelec bramki z Brazylią Tore Andre Flo. Rezerwowym podczas mundialu we Francji był natomiast Ole Gunnar Solskjaer, który przywyknął do tej roli w piłce klubowej. Obecny menedżer „Czerwonych Diabłów” rok po mistrzostwach świata sięgnął wraz z Jonhsenem i Bergiem po trofeum Ligi Mistrzów w pamiętnym finale przeciwko Bayernowi Monachium.

Pomimo znanych nazwisk w drużynie narodowej, francuski mundial był łabędzim śpiewem tej reprezentacji. Norwegom udało się jeszcze co prawda zakwalifikować na Euro 2000, lecz od tego momentu nie pojechali już na żadną dużą imprezę.

Kolejne złote pokolenie?

Patrząc na obecną kadrę Norwegii, można śmiało stwierdzić, że tak utalentowanego pokolenia piłkarzy nie było tam od dawien dawna. Wszyscy kibice na świecie znają rzecz jasna takie nazwiska jak Erling Haaland czy Martin Ödegaard. W błędzie jest jednak ten, kto uważa, że są to jedyni piłkarze godni uwagi w szeregach norweskiej kadry.

–  Ciekawych nazwisk jest naprawdę bardzo wiele – tłumaczy Paweł Tanona, sympatyk norweskiej piłki, współprowadzący strony „Futbol Po Skandynawsku”, gość „Magazynu Lig Egzotycznych” poświęconego futbolowi w Norwegii. – Ostatnio bohaterem transferu do Milanu został Jens Petter Hauge. Został on niejako wyciągnięty z kapelusza. Mówiło się o nim, że jest utalentowany, lecz pierwotnie miał trafić do słabszego klubu. Hauge był już dogadany z belgijskim Cercle Brugge. Transfer nie doszedł jednak do skutku ze względu na pandemię i zamknięte granice. 20-latek nie miał możliwości dotarcia na testy medyczne. Finalnie został w Norwegii, zagrał kapitalne kilka miesięcy, co zaowocowało transferem do Milanu. Warto również zwrócić uwagę na Kristoffera Ajera, który jest rówieśnikiem Ödegaarda. To stoper, który rozegrał już ponad 140 meczów w Celticu Glasgow. Zainteresowanie pozyskaniem Ajera przejawiało już Leicester City oraz Milan. Uważam, że zimą bądź latem przyszłego roku odejdzie do dużo lepszego klubu. Ciekawym zawodnikiem jest również Sander Berge. Środkowy pomocnik pół roku temu przeszedł z Genku do Sheffield United za blisko 25 milionów euro. Gra regularnie w pierwszym składzie drużyny Premier League, co jest wyznacznikiem piłkarskiej jakości. Berge ma wszystko, aby być zawodnikiem najwyższej klasy. Po raz pierwszy powołany do dorosłej reprezentacji został stoper Leo Östigard. Jest on zawodnikiem Brighton, który ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w St. Pauli, gdzie zbierał dobre recenzje. Obecnie ogrywa się w Coventry City. Nieco starszy jest Alexander Sörloth. Kariera tego napastnika przypominała roller-coaster. Po nieudanym pobycie w Crystal Palace trafił do Trabzonsporu, gdzie strzelał jak na zawołanie. W ostatnim okienku transferowym został kupiony za 20 milionów euro przez RB Lipsk. W Niemczech musi pokazać, że jego statystyki z Turcji nie były przypadkiem – opisuje norweską kadrę nasz rozmówca.

Co zatem zmieniło się na plus w norweskiej piłce, że nagle w kraju pojawiło się tak wielu utalentowanych piłkarzy?

Po słynnych latach 90., kiedy to Norwegia grała na mistrzostwach świata, dla reprezentacji nadeszły chude lata. W kraju mówi się, że obecne pokolenie może nawiązać do sukcesów sprzed 20 lat, kiedy to drużyna wychodziła z grupy na mundialu. Wynika to w głównej mierze ze zmiany podejścia do szkolenia młodych piłkarzy. W Norwegii nie ma co prawda wielkich środków finansowych, lecz zrozumiano, że niezwykle ważną rolę w piramidzie szkolenia pełnią kluby amatorskie. To przecież tam młodzi piłkarze zaczynają treningi. Z tych zespołów większe kluby biorą uzdolnionych zawodników do swoich akademii. W Norwegii jest również bardzo dużo boisk pod namiotami, ze sztuczną murawą. Stworzono odpowiednie warunki do grania w piłkę na pełnowymiarowych boiskach przez cały rok. Dzięki temu dzieci grają non stop na trawie zamiast na hali. Norweski Związek Piłkarski wprowadził również projekt szkół reprezentacyjnych, gdzie wspiera się najbardziej utalentowanych chłopaków z danego rocznika. Organizowane są dla nich zgrupowania, podczas których przygotowuje się ich do przyszłej kariery również pod kątem mentalnym. Piłkarze z roczników 99 oraz 2000, którzy obecnie zaczynają stanowić o sile kadry, są właśnie owocem wspomnianych zmian. Myślę, że w najbliższym czasie w Norwegii pojawi się jeszcze więcej uzdolnionych zawodników – ocenia Paweł Tanona.

Miłośnik ekologii w szatni

Obecna kadra Norwegii nie jest również wolna od ciekawych postaci nie tylko ze względu na boiskowe umiejętności. Jednym z największych piłkarskich oryginałów jest pomocnik Sampdorii, Morten Thorsby. 24-latek jest niesamowicie zaangażowany w ratowanie naszej planety przed klimatyczną katastrofą. Jak ognia unika podróży samolotem. Gdy tylko może, zamiast lotów wybiera samochód elektryczny lub rower. Przeszedł na dietę wegańską i praktycznie wyeliminował ze swojego życia plastikowe butelki. Co ciekawe, norweskie media opowiedziały tę historię dużo później niż polskie.

W Norwegii nie jest raczej zbyt głośno na ten temat. Postacią Thorsby’ego zdecydowanie szybciej zainteresowali się dziennikarze z Polski. W styczniu Kuba Polkowski napisał spory artykuł dotyczący właśnie pomocnika Sampdorii. Było to osiem miesięcy przed podobnym tekstem, który ukazał się w Norwegii. Czyli tak naprawdę polscy kibice szybciej dowiedzieli się o tym temacie niż Norwegowie – tłumaczy Tanona.

Młodość na boisku, doświadczenie na ławce trenerskiej

Młodych zawodników prowadzi w kadrze piekielnie doświadczony Lars Lagerbaeck. 72-letni Szwed pracował wcześniej w rodzimej reprezentacji oraz stał się jednym z ojców sukcesu Islandii podczas Euro 2016, z którą wyeliminował Anglię i awansował do ćwierćfinału francuskiego czempionatu. Teraz Lagerbaeck spróbuje dostać się z kolejną reprezentacją na wielką imprezę. Jak pracę Szweda z kadrą oceniają norweskie media?

Lars Lagerbaeck wykonuje naprawdę świetną robotę. Przede wszystkim poukładał tę drużynę. Szwed objął kadrę w 2017 roku. Jeszcze na początku jego pracy przydarzyła się porażka 0:6 z Niemcami w eliminacjach do mistrzostw świata w Rosji. Od tamtego czasu reprezentacja zanotowała ogromny postęp. Jedyne delikatne zarzuty dotyczące pracy Lagerbaecka odnoszą się do zbytniego przywiązania do niektórych nazwisk. Stefan Johansen czy Markus Henriksen w klubach grają mało lub w ogóle, co nie przeszkadza selekcjonerowi przy wystawianiu ich w meczach kadry. Norwegowie mówią również sporo o jego niechęci do powoływania piłkarzy z rodzimej ligi. Lagerbaeck nie ma zbyt dobrej opinii o norweskiej ekstraklasie i bardzo niechętnie powołuje zawodników z Eliteserien – wyjaśnia Tanona.

Walka o awans

Norwegowie stoją przed świetną okazją do powrotu na europejskie salony. Od awansu na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy dzielą ich zaledwie dwa kroki. Pierwsze wyzwanie czeka ich w dzisiejszym meczu przeciwko Serbii. Na papierze delikatnym faworytem powinna być ekipa z Bałkanów, która w przeciwieństwie do Norwegii w miarę regularnie uczestniczy w imprezach rangi mistrzowskiej. Atutem graczy ze Skandynawii jest jednak lokalizacja półfinałowego barażu. Spotkanie odbędzie się bowiem w Oslo. Jak tamtejsze media podchodzą do starcia z Serbami?

Nastawienie jest raczej pozytywne, ale nie jest też tak, że ludzie liczą na awans. Norwegowie podchodzą do rywalizacji w barażach na spokojnie. Wszyscy zdają sobie sprawę, że mecz z Serbią będzie trudny. Spotkanie nie ma jakiegoś zdecydowanego faworyta. Biorąc pod uwagę drugą parę półfinałową, w której zmierzą się Izrael oraz Szkocja, kibice w Norwegii wiedzą że to ich reprezentacja lub Serbowie zagrają na przyszłorocznym Euro. Rywale z drugiej pary są bowiem dużo słabsi – podsumowuje ekspert zajmujący się norweskim futbolem.

Fot: Twitter NorgesFotballforbund