Lupa na Marchewę. Czy Filip Marchwiński zdał egzamin dojrzałości?

29.10.2020

Co prawda matura dla rocznika 2002 dopiero za kilka miesięcy, ale dzisiaj Filip Marchwiński mógł mieć jej przedsmak. Nie chodziło o język polski czy matematykę, ale o piłkę nożną. Środek pola, środek tygodnia z Ligą Europy, a za przeciwnika Glasgow Rangers ze Stevenem Gerrardem na ławce. Jak sobie poradził jeden z najciekawszych wychowanków Lecha?

Przeciwko Benfice zapadło w pamięć jego elastico, które założył Gilbero w końcówce meczu. W niedzielę z Cracovią „popisał się” żałosnym padolino, za które zgarnął zasłużoną żółtą kartkę. Tym razem wszedł na środek pola i… było różnie.

To nie był występ na miarę Pedro Tiby przeciwko Apollonowi w eliminacjach. Rywal znacznie mocniejszy, a i Marchwiński jeszcze nie ma tego doświadczenia i umiejętności w poruszaniu się pomiędzy rywalami na tej wysokości boiska. Wszyscy przywykli, że gdy oglądają Marchwińskiego, to zdecydowanie wyżej. Zazwyczaj to było skrzydło z zejściami do środka na strzał lub zrobienie miejsca bocznemu obrońcy. Często była to „10” za napastnikiem, a Marchwiński przecież wychodził nawet jako środkowy napastnik. Tak było choćby w jego pierwszym meczu od początku w dorosłym Lechu – 27 kwietnia 2019 przeciwko Pogoni.

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.

Tym razem przyszło mu grać obok Jakuba Modera. Można powiedzieć, że środek pomocy w Lechu był zbudowany na zasadzie drabiny. Najniżej Moder, później Marchwiński, a rozgrywającym – za plecami Ishaka – miał być Dani Ramirez. Od tego ostatniego można było oczekiwać najwięcej, ale Hiszpan zagrał raczej bez błysku i niczym się nie wyróżnił.

Marchwiński od początku zadziwiał agresją w grze. Zawodnik kojarzony z nieskazitelną techniką momentami był bliżej wersji Jacek Góralski niż Piotr Zieliński. To jednak było zrozumiałe przeciwko takiemu przeciwnikowi. Początkowo jednak dość nerwowo wchodził w spotkanie i dopiero po kilkunastu minutach można było chwalić młodego pomocnika za jakiekolwiek zagrania z piłką.

Bardzo często uczestniczył w budowie akcji od bramki. Jakub Moder najczęściej schodził w okolice środkowych obrońców, ale były sytuacje, w których Marchwiński dostawał podanie na linię pola karnego od Filipa Bednarka. Lechici wymieniali dość dużo podań na własnej połowie, szukali też wolnych przestrzeni, ale te niełatwo było znaleźć. Dlatego też porównanie statystyk kontaktów z piłką pomiędzy Moderem a Marchwińskim wypada dwukrotnie lepiej na korzyść tego pierwszego. Był nieco niżej, więc miał większy udział w budowaniu akcji. Marchwiński chyba do końca nie mógł się odnaleźć na boisku. Jak wyglądały jego pozycje na boisku? Zerknijmy na heatmape.

 

Czy to był występ na miarę talentu Filipa Marchwińskiego? Na pewno nie.

Czy to był występ słaby lub bardzo słaby? Na pewno nie.

Przeciętny występ – o czym świadczy nasza nota – którego raczej nikt za kilka dni nie będzie pamiętać. Lech wraca bez punktów, ale dla „Marchewy” to mogła być dobra nauka na tym poziomie, przeciwko takim zawodnikom. Po tym, jak wystrzelił w wieku 16 lat wszyscy oczekiwali cudów po Marchwińskim, który lubi być efektowny. Na ten moment jednak znacznie wyżej stoją akcje jego kolegi z rocznika Jakuba Kamińskiego. On nie gra spektakularnie, ale bardzo skutecznie pod kątem przydatności dla zespołu.

Krótko mówiąc szybko zapominamy, czekamy na następne i liczymy na więcej!

Statystyki indywidualne:

Podania: 28
Celność podań: 82,1%
Faule: 3
Faulowany: 1
Kontakty z piłką: 43