Najlepsza „9” dzisiaj vs najlepsza „9” przyszłości? Lewandowski kontra Haaland

07.11.2020

Bundesliga rywalizuje o miano trzeciej ligi w Europie z włoską Serie A, ale jedno trzeba im oddać. Na dzisiaj wydaje się, że dwie najlepsze dziewiątki na świecie biegają właśnie po niemieckich boiskach. Dzieli ich dwanaście lat różnicy, setki strzelonych goli na topowym poziomie, ale obaj po prostu robią gigantyczne wrażenie na wszystkich dookoła. Na statystykach również, bo w nich po prostu brylują.

Gdy Robert Lewandowski strzelał gola w meczu Lech – Górnik Zabrze dokładnie dwa dni wcześniej obchodził 20. urodziny. Ledwie chwilę wcześniej trafił do Poznania z Pruszkowa. W Zniczu został królem strzelców I ligi, więc spróbował swoich sił w topowym polskim klubie. Przeciwko zabrzanom strzelił swojego piątego gola w szóstym meczu dla Kolejorza. Niecały miesiąc później Lewy debiutował przeciwko San Marino w drużynie narodowej. Schodzący w 59. minucie Marek Saganowski pewnie nie podejrzewał, że właśnie – pośrednio – „wpuszcza” do kadry najwybitniejszego polskiego piłkarza w historii.

Gdy Erling Haaland zdobywał dublet przeciwko RB Lipskowi, latem tego roku, pozostawał mu jeszcze miesiąc bycia nastolatkiem. Szkopuł w tym, że oba wydarzenia dzieliło 12 lat bez jednego miesiąca.

Niby Lewandowski jest bliżej końca niż początku, co Haalanda czyni bardziej łakomym kąskiem na rynku transferowym. W końcu Norweg jest młodszy o dwanaście lat i robi takie rzeczy, o których Lewy nawet nie marzył w jego wieku. Nawet jeśli dzisiaj obaj nie siedzą przy jednym stole, to zaraz Norweg zrobi wszystko, by dostawić krzesło i przywitać się z kapitanem naszej reprezentacji.

Obsesja Mullera

Ani nie chodzi o Thomasa, ani o samego Lewandowskiego. Ot cały czas kibice odnoszą osiągi Polaka do słynnego Gerda Mullera. Zresztą Lewandowski ostatni dublet przeciwko Red Bullowi Salzburg zadedykował właśnie Niemcowi, który obchodził 75. urodziny.

Na dzisiaj Lewandowski ma 246 strzelonych goli w Bundeslidze. Potrzebował do tego zaledwie 326 meczów i 26031 minut. Każdy mecz to średnio 0,75 gola, a każde trafienie to średnio 106 minut gry Lewego. Wszystkie te wyniki nie dają mu palmy pierwszeństwa w historii Bundesligi. W liczbach bezwzględnych przed nim jeszcze Klaus Fischer, ale jego może przebić jeszcze w tym sezonie. Do tego potrzebne będą 23 gole. Jednak sprawa znacznie trudniej wygląda, gdyby miał wyprzedzić Mullera. 119 goli do strzelenia by zostać tym najlepszym. Czy to możliwe? Do niedawna wydawało się, że kompletnie nie. Wydawało się…

Teraz jednak zerknijmy sobie na Zlatana Ibrahimovicia. Szwed niby już był na peryferiach poważnej piłki, a tu wrócił do Milanu i jest po prostu królem Serie A. Największą gwiazdą we Włoszech miał być Cristiano Ronaldo, ale Zlatan wziął sprawy w swoje ręce i nogi. Prowadzenie w tabeli strzelców, jego Milan przewodzi w ligowej tabeli i wszystko się zgadza. Mówimy o facecie, który miesiąc temu skończył 39 lat!

Wracamy do Lewandowskiego i patrzymy w metrykę. Siedem lat mniej od Szweda. Nie, nie przesądzamy, że Lewandowski będzie tak samo wyglądał w jego wieku. Dlaczego? Przez tyle lat może się zmienić mnóstwo rzeczy. Może Lewy będzie wolał kończyć karierę w MLS, jak się głośno mówi. Może już będzie odpoczywał. A może – odpukać – zdrowie nie będzie pozwalało. W końcu kilka, kilkanaście lat gry na takim poziomie może wyniszczyć każdego, mimo że kapitan naszej kadry prowadzi się jak zakonnica. Poza tym Lewandowski nic już nie musi. Był królem strzelców wszystkich rozgrywek, w których brał udział. Wygrał wszystko, co mógł i jak by miał dzisiaj ochotę zakończyć karierę, nikt nie mógłby mu powiedzieć złego słowa.

Rekord do pobicia

Ale tym różnią się wielcy mistrzowie od innych sportowców, że im się zawsze chce. Strzelili w sezonie 30 goli, w następnym celem będzie 31 itd. Skoro więc jest do zdobycia 119 goli, a Lewandowski w każdym sezonie strzela w okolicach trzydziestki, to oznacza jakieś 4-5 sezonów grania. Przyjmijmy, że w tym sezonie dorzuci około 20 goli. Pozostanie więc setka. Patrząc na dyspozycje, która – wydaje się – że rośnie z wiekiem oraz słuchając jego wypowiedzi, Lewandowski jest tylko lepszy i bardziej głodny kolejnych goli. A w przypadku takich graczy jak Messi, Ronaldo czy właśnie Lewandowski to rekordy mogą być paliwem do wytężonej pracy i poprawy swoich osiągów. Może o nich nie będą mówić codziennie, ale jeśli na horyzoncie pojawi się okazja zostać najlepszym strzelcem w historii klubu, kraju czy ligi, każdy z nich będzie dążył do tego i… bardzo dobrze!

Poza tym jest jeszcze rekord pojedynczego sezonu. Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana. Teoretycznie można tego dokonać, co roku, ale Bayern, Hansi Flick i Robert Lewandowski musieliby włączyć priorytet Bundesliga. W tym sezonie Lewy strzelił już 10 goli, ale pewnie mógłby zrobić jeszcze więcej. W końcu przeciwko Hoffenheim wszedł dopiero w 57. minucie, a ostatni weekend miał wolny, gdy Bayern grał w Kolonii. Wówczas Bawarczycy mieli rzut karny, więc można w ciemno zakładać, że strzeliłby jedenastego gola w sezonie.

Będą maratony reprezentacyjne – za chwile – potem gracze wrócą do klubów i znowu w trzy tygodnie będzie trzeba rozegrać trzy mecze w Lidze Mistrzów. Przyjdą mecze Pucharu Niemiec, a w końcu trzeba będzie zagrać jeszcze Klubowe Mistrzostwa Świata. Jest jednak pozytyw. Na dzisiaj Lewandowski ma 10 goli po 6. kolejkach. Średnio 1,66 bramki na mecz. Gdyby utrzymał taką skuteczność, zakończyłby sezon z dorobkiem 56 trafień…

Mr. Champions

O ile trudno sobie wyobrazić Erlinga Haalanda przebywającego tyle czasu w Bundeslidze, o tyle są rekordy, w których Norweg może być groźny nie tylko dla Lewego, ale także dla Messiego i CR7. To oczywiście Liga Mistrzów. Już dzisiaj ma na swoim koncie 14 goli, a przecież ledwie zaliczył pierwszą dziesiątkę spotkań. Potrzebował do zaledwie jedenastu meczów i pod tym względem bije wszystkich na głowę. Drugi w klasyfikacji Harry Kane w 17. meczu to zrobił. Lewandowski? 22 potrzebne spotkania, Messi 28, a Cristiano Ronaldo aż 51!

Co jest jego wyróżnikiem? Coś, co powinien mieć każdy napastnik. Skuteczność! Zacytujmy nasz tekst o raporcie technicznym UEFA za sezon 2019/2020. – Wróćmy jednak do Lewego. Oddał aż 52 strzały, czyli dwa razy więcej niż wspomniany Gnabry i, co ważne, 33 z nich było celnych. Skuteczność wyniosła zatem 28,8% i nijak się ma do wicekróla strzelców, Erlinga Haalanda. Norweg oddał ledwie 21 uderzeń i 10 razy pokonał golkiperów bramkarzy. 47,6% skuteczności to kosmiczny wynik.

Co drugi strzał w bramce rywala robi ogromne wrażenie. Tym bardziej, że Haaland będzie grał – jeśli nic złego się nie wydarzy – albo w BVB, albo w jeszcze lepszych klubach. Takich, które oddają dużo strzałów na bramkę w każdym meczu i mają mnóstwo sytuacji bramkowych. Zachowując taką skuteczność może dobić do rzeczy niebywałych.

W końcu Lewandowski pierwszego gola w Lidze Mistrzów strzelił 19 października 2011 roku. Dwa miesiące po swoich 23. urodzinach. Skoro dzisiaj Haaland ma już 14 goli, to ile będzie miał w okolicach września 2023 roku, gdy będzie w takim samym wieku, gdy Lewy rozpoczynał strzelanie w LM?!

Haaland to absolutny fenomen. Popatrzmy na kilka faktów:

  • Hat-trick w debiucie przeciwko Genk
  • Pierwszych pięć meczów z trafieniem
  • Strzelał każdemu rywalowi
  • Strzelał w 9 z 11 meczów (nie trafił w rewanżu z PSG i Liverpoolem)
  • Osiem meczów dla BVB, w których strzelał więcej niż jednego gola

Zresztą kapitalną statystykę przytoczył profil angielskiej telewizji BT Sports, który wspomniał, że Haaland ma już więcej goli niż dziewięciu innych topowych snajperów i już wyrównał wynik Adriano, Ronaldo, Klose, Villi czy Zidane’a!

Haaland ma jeszcze niecały rok na podbicie swoich statystyk w golach strzelanych przez ukończeniem 21. roku życia. Pod tym względem jest na dzisiaj piąty z 79. trafieniami. Przed nim Sergio Aguero, do którego traci pięć goli. Później będzie trudniej, gdyż Mbappe, Neymar czy Ronaldo mają ponad sto bramek, odpowiednio 116, 140 i 167.

 Teraz Lewandowski, jutro Haaland

Większość ekspertów nie ma wątpliwości. Haaland jeśli dzisiaj nie jest topową dziewiątką, lada moment nią będzie. Trudno porównywać globalne osiągi obu zawodników, skoro Polak od kilku ładnych lat dziurawi obrony w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, a Norweg dopiero od niedawna jest w piłce na najwyższym poziomie. Świat o nim usłyszał w maju 2019, a półtora roku później jest na ustach wszystkich kibiców.

Można jednak zerknąć, jak obaj prezentują się w 2020, skoro grają w tych samych ligach.

Bundesliga: 25 do 18 dla Lewandowskiego
Liga Mistrzów: 7 do 6 dla Lewandowskiego

Obecnie lepsze liczby po stronie Lewego, ale w Lidze Mistrzów jest pewna różnica. Polak zagrał w tym roku osiem meczów, a Norweg zaledwie 5. Nasz zawodnik trafił w pięciu, a 20-latek w czterech grach.

W Bundeslidze z kolei Lewandowski jest bardziej regularny. Haaland strzelał w nieco ponad połowie swoich meczów 11 z 20. Norweg jednak nie lubi pojedynczych wystrzałów. Tylko pięć razy strzelał po golu, tyle samo zrobił dubletów i raz – w debiucie – zakończył mecz z hat-trickiem. Wówczas potrzebował ledwie 34. minut przeciwko Augsburgowi. Lewy w tym roku zagrał 19 ligowych meczów, ale strzelał w szesnastu przypadkach. Jedynie RB Lipski, Borussia i Hoffenheim ustrzegły się straty gola. Dziesięć razy kończyło się to jednym golem, do tego cztery dublety, a niedawno dorzucił hat-tricka i poker, odpowiednio z Eintrachtem i Herthą.