Piotr Tworek: Mamy w zespole deficyty i chcemy je uzupełnić

12.12.2020

Piotr Tworek w rozmowie po zakończeniu sezonu przyznał, że Warciarze w ekstraklasie nie będą nieśmiałymi chłopcami. Chociaż na początku rozgrywek zespół miał problemy w ofensywie, z czasem je przezwyciężył i zajmuje 11. miejsce w lidze. Ostatnie mecze kończyły się jednak dla Warty pechowo – traciła punkty po rzutach karnych w końcówkach meczów. Dlaczego Warcie zabrakło koncentracji w tych spotkaniach? Jakie pozycje klub zamierza wzmocnić zimą? Więcej w rozmowie “FutbolNews.pl” ze szkoleniowcem poznańskiej drużyny.

***

Mecz z Jagiellonią był drugim z rzędu, gdy Warta Poznań traciła punkty w 90. minucie. Z czego według pana to wynikało?

Wynikało to z naszego ustawienia w polu karnym. Przeanalizowaliśmy wszystko i wiemy, jak w danych sytuacjach powinniśmy się zachować. Mamy dużo do poprawy szczególnie w asekuracji bocznych stref. Na pewno musimy też popracować nad odpowiedzialnością zawodników za podejmowane decyzje. Myślę, że dużo też wynika z wąskiej kadry w ostatnich meczach. W ostatnim meczu wypadł nam Adrian Laskowski, nie mamy Kupczaka, Kopczyńskiego, dwóch boków pomocy- Rybickiego i Rodrigueza. Przez to możliwości reagowania są ograniczone, szczególnie w końcowej fazie meczów.

Zanim przejdziemy do tematu sytuacji kadrowej Warty, chciałbym na moment wrócić do meczu z Jagiellonią. Według części ekspertów pierwsza połowa tego pojedynku była najlepszą od czasu awansu pana zespołu do ekstraklasy pod względem gry ofensywnej. 

To też wynika z tego, że czas płynie na naszą korzyść. Wszelkie formy trenowania, doskonalenie rozwiązań, symulacje sytuacji podczas treningu, które mogą powtórzyć się w meczu staramy się realizować na boisku w trakcie kolejnych spotkań. Podczas treningów kładziemy ogromny nacisk na wykończenie, jakość ostatnich podań, tempo wykonania ćwiczeń. Jeżeli wtedy to dobrze wygląda, w meczu zawodnicy nabierają coraz większej pewności i nie boją podjąć się ryzyka. W meczu z Jagiellonią przenieśliśmy to wszystko na grę o punkty. Chcemy się dalej doskonalić, a wciąż mamy rezerwy i zależy nam na tym, żeby je wykorzystać.

Ostatni raz rozmawialiśmy po zakończeniu poprzedniego sezonu i przyznał pan, że do realiów ekstraklasy trzeba będzie się przygotować inaczej niż do gry w pierwszej lidze. Co się zmieniło w przygotowaniach i treningach zespołu od tamtego czasu?

Podstawowa rzecz – teraz mamy trenera od przygotowania motorycznego. Planowanie każdego dnia czy tygodnia treningów jest teraz dla nas łatwiejsze i bardziej kompleksowe. Duży ukłon dla Tomka, który u nas odpowiada za tę działkę.

Poza tym, większą uwagę poświęcamy na rozwiązywanie sytuacji w tempie, na większej szybkości. W ekstraklasie te aspekty muszą być na zdecydowanie wyższym poziomie. Musimy szybciej podejmować decyzje, spisywać się lepiej na ograniczonej przestrzeni, grać na dwa-trzy kontakty. Zwracamy też bardziej uwagę na liczbę piłkarzy w polu karnym podczas sytuacji i pracujemy nad wykończeniem akcji i pierwszymi podaniami po odbiorze piłki.

Jako obserwator meczów Warty w ekstraklasie i w pierwszej lidze, najbardziej dostrzegam postęp w tempie gry oraz pierwszych podaniach. Przyznam, że w pierwszych kolejkach było widać w tych aspektach problemy, co miało wpływ na grę ofensywną.

Nieprzypadkowo mówi się, że trening to jest proces – nie dzieje się z dnia na dzień i potrzebuje odpowiedniego czasu, żeby piłkarze byli przygotowani na maksimum swoich możliwości. Staramy się wykorzystać ten czas najlepiej, jak potrafimy i analizujemy nasze działania podczas meczów. Zawsze potem myślimy, gdzie moglibyśmy zachować się lepiej, inaczej podać czy rozwiązać sytuację. Jeżeli wszystko zbierzemy w jedną całość, wyjdzie że wszystkie trafne sugestie wyciągnięte z meczów i przełożone na trening pozwalają zespołowi podnieść poziom.

Widać było w meczu z Jagiellonią, że zarówno Mateusz Kuzimski, jak i skrzydłowi wyciągnęli wnioski z poprzednich spotkań.

Analizowaliśmy Jagiellonię i zwróciliśmy szczególną uwagę na to, że po stracie piłki zespół trochę wolniej odbudowuje swoje ustawienie. A my chcieliśmy zaatakować po przechwycie jak największą liczbą zawodników. Proszę zauważyć, że przy naszych golach było nas czterech-pięciu w szesnastce Jagiellonii. Nasze rozwiązania, które powtarzaliśmy podczas treningów, znalazły przełożenie w tym meczu.

Cieszy mnie, że zawodnicy przekładają trening na mecz. Myślę, że to jest jeden z naszych głównych pozytywów.

Mimo to, w ostatnich dwóch meczach zabrakło jednak koncentracji.

Zdecydowanie, ale jesteśmy już mądrzejsi o te nasze zachowania w polu karnym i wiemy, co zrobić lepiej. Z Jagiellonią straciliśmy cztery bramki, co wcześniej nam się nie przydarzało. Zdajemy sobie sprawę z popełnionych błędów i już nad nimi pracowaliśmy. Zawsze widzimy rezerwy, zespół też je widzi. Często rozmawiamy w gronie całego zespołu, ale także indywidualnie po to, żeby podnieść jakość piłkarza i naszej gry. Wiemy, że po skorygowaniu błędów nie  dopuścimy do straty   bramki w żadnym meczu.

Wróćmy do sytuacji kadrowej Warty. W meczu z Jagiellonią na ławce przebywało już więcej piłkarzy niż wcześniej, ale wykorzystał pan tylko dwie zmiany. Co z tą ławką?

To dla nas duży pozytyw, że może grać coraz więcej zawodników, co pomaga nam w treningach i reakcji podczas meczu. Wypadło nam ze składu jednak kilka kluczowych osób. Wciąż  czekamy na osoby, które są w fazie rehabilitacji. Mówię tu o Kopczyńskim, Kupczaku, Fiedosewiczu, Rybickim, Rodriguezie. Tydzień temu wrócił do normalnych treningów Gracjan Jaroch, co daje nam większe możliwości na pozycji “dziewiątki”.

Mamy w treningu grupę młodych  zawodników, którzy trenują, pracują, rozwijają się. Do  końca rundy musimy dotrwać, wytrzymać i reagować tym, co mamy. Optymalne rozwiązanie będziemy mogli podejmować dopiero w styczniu, kiedy wszyscy piłkarze wrócą po urazach.

Przewiduje pan, że w styczniu już wszyscy będą gotowi do gry?

Tak, wszyscy zawodnicy w styczniu powinni już być do mojej dyspozycji. W grudniu już nie ma szans na to, żeby któryś z tych piłkarzy zasilił naszą kadrę i przez dwa najbliższe mecze musimy sobie radzić bez nich.

Rozmawiał pan już z dyrektorem sportowym Warty, Robertem Grafem o możliwych wzmocnieniach zespołu przed rundą wiosenną?

Wiemy, gdzie mamy deficyty kadrowe, zresztą o tym wiedzieliśmy już na początku rozgrywek. Z wielu względów nie udało nam się jednak sprowadzić wszystkich piłkarzy, których planowaliśmy pozyskać. Na zimowe okno transferowe mamy już wyznaczone priorytety i cele.

Zdradzi pan, na jakich pozycjach w Warcie dojdzie zimą do wzmocnień?

Na pewno będziemy szukać zawodników, którzy zwiększą nam pole wyboru z przodu, czyli na pozycjach “siedem”, “dziewięć” i “jedenaście”. Tam upatrujemy w naszej kadrze największe deficyty i zależy nam na tym, żeby zimą je uzupełnić. Chcemy, żeby najbliższe okno było dla nas bardziej udane niż poprzednie. Wiemy o tym, że walka o utrzymanie w rundzie wiosennej będzie się toczyła “na noże”. Musimy zrobić wszystko co w naszej mocy by zostać w ekstraklasie.

W planie rozwoju Warty na lata 2020-2023 można przeczytać, że w składzie może być maksymalnie trzech obcokrajowców. Zimą nic się nie zmieni w tej kwestii?

Zdajemy sobie sprawę z tego, jakim klubem jest Warta Poznań i że ma swoją specyfikę. Odnajduje się tutaj określona grupa ludzi o odpowiedniej charakterystyce mentalnej. A mentalność jest naszą siłą – potrafimy się dostosować do trudnych, wręcz spartańskich warunków. Zależy nam na zawodnikach, dla których najważniejsze będą osiągnięcia na boisku oraz wyzwania, jakie będą przed nimi postawione.

Po boiskowej postawie widać, że takim piłkarzem jest Aleks Ławniczak, który niedawno przedłużył kontrakt z Wartą.

Cieszymy się ogromnie, że Aleks związał się z klubem na najbliższe sezony. To jest właśnie przykład dla młodych piłkarzy, którzy widzą w ten sposób, jak w ciągu roku zawodnik może się rozwinąć, zdając sobie z miejsca, w którym był na początku tej drogi. Myślę, że Aleks powinien być motywacją dla innych. Mamy co do Aleksa plan i widzę, że to dobry materiał do tego, żeby stać się jeszcze lepszym piłkarzem. Jest obdarzony świetnymi parametrami i – co najważniejsze – słucha, jest skupiony na swojej pracy i poukładany.

Przyznam, że przed sezonem ciekawiło mnie właśnie, jak Aleks Ławniczak przystosuje się do ekstraklasowych realiów. Szczególnie u piłkarzy grających w obronie często było widać, że awans jest dla nich duży przeskokiem. Słyszałem od niektórych zawodników, że lepiej grało im się w ekstraklasie, gdyż w pierwszej lidze gra wydawała im się bardziej siermiężna i twarda.

Twarda to może niekoniecznie, bo i w ekstraklasie są zespoły, które grają na pograniczu faulu, więc tu się wiele nie zmienia. W ekstraklasie trzeba jednak szybciej podejmować decyzję i jakość ofensywnych piłkarzy jest nieco wyższa, dlatego też obrońcy muszą szybciej reagować na to, co się dzieje na boisku.

Przed chwilą rozmawialiśmy o 21-letnim Aleksie Ławniczaku, który w ostatnim czasie bardzo się rozwinął. Chciałbym tutaj jednak nawiązać do 28-letniego Michała Jakóbowskiego, który początkowo był na ustach kibiców po perfidnym symulowaniu fauli, a ostatnio widać, że zrobił postępy. To dowód na to, że można się rozwijać niezależnie od wieku?

Bardzo mnie bolały opinie, zresztą całkiem słuszne, o Michale po meczu z Lechią Gdańsk, gdy zachował się nieodpowiedzialnie, za co został odesłany przez sędziego do szatni. Po ostatnim gwizdku tamtego spotkania postawiłem sobie za cel, żeby Michał dał się zapamiętać kibicom oraz dziennikarzom nie jako zawodnik, który symuluje faule, a taki, który potrafi zdobyć przepiękne bramki. Na tego gola czekaliśmy  do dwunastej kolejki i się doczekaliśmy. Michał strzeli jeszcze wiele bramek. Ja wierze w niego bo wiem ile pracy wkłada w treningu. Będziemy  robić  wszystko, żeby moi zawodnicy dawali się poznać jak najlepiej.

Któregoś z podopiecznych chciałby pan jeszcze pochwalić za postępy od początku sezonu?

Trudno jest tak oceniać jeszcze przed końcem rundy, na podsumowania jeszcze przyjdzie czas. Na pewno widzę postęp u wszystkich piłkarzy, których trenujmy. Już dziś w moich oczach zyskali na ogromny szacunek za swoją postawę. Nas trenerów Warty nic tak nie cieszy, jak radość w oczach naszych zawodników z przekonania, że stają się lepszymi piłkarzami. To ważniejsze czasem od wygranego meczu. My nie mamy gwiazd w zespole, zawsze nas cechował kolektyw. Bardzo mi zależy na tym, żeby każdy wiedział, że jego praca  ma  też wpływ na grę jego partnerów z drużyny.

Na koniec – można już wstępnie powiedzieć, kiedy Warta wróci do Poznania?

Trudno nam na razie powiedzieć. Liczyliśmy na to, że trochę inaczej to wszystko będzie wyglądało, ale projekt, który złożyliśmy do Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych został odrzucony. To na pewno ogranicza nasz powrót na Drogę Dębińską, a w tej chwili licencji na to na pewno byśmy nie uzyskali. Do końca sezonu na pewno będziemy grać w Grodzisku.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI