Czas na Ekstraklasę. Bartosz Gleń o transferach i końcowym podium

29.01.2021

Najkrótsza w historii zimowa przerwa ekstraklasy już za nami! W pierwszych piątkowych spotkaniach Zagłębie Lubin zmierzy się z Wisłą Płock, a Raków Częstochowa podejmie Pogoń Szczecin. Przed rozpoczęciem rundy porozmawialiśmy z dziennikarzem i komentatorem Canal+ Sport, Bartoszem Gleniem. O zimowych transferach, oczekiwaniach na rundę wiosenną, a także Timie Hallu, który zaliczył krótką, choć burzliwą, przygodę z Wisłą Kraków.

***

Podczas zimowego okna transferowe w ekstraklasie na razie nie byliśmy świadkami zbyt wielu spektakularnych ruchów, aczkolwiek doszło do kilku ciekawych transakcji. Który z dotychczasowych ruchów uważa pan za najciekawszy?

Nie jestem zaskoczony tym, że nie było wiele ruchów transferowych. Na szczęście widać, że oduczyliśmy się ściągania na siłę obcokrajowców – Słowaków i piłkarzy innych narodowości. To stanowisko zrewidowaliśmy przez pandemię i przepis o młodzieżowcu. Dzięki temu w obiegu jest więcej Polaków. Dowodem na to jest Raków, który pozyskał w ciągu pół roku dwóch młodych piłkarzy z Korony Kielce, a także Lech, który w ostatnich sparingach sprawdził kilku młodzieżowców, którzy pokazali się z dobrej strony.

Co do samych transferów, na pewno Bartosz Salamon będzie kimś kogo będę bacznie obserwować. Ciekawi mnie, czy ten piłkarz uszczelni defensywę Lecha i zapewni jej większą solidność i poprawi ich organizację gry. Spodziewam się, że będzie tworzył duet z Lubomirem Satką, którego zaleta jest dobre wyprowadzenie piłki, ale potrzebuje obok siebie człowieka będącego naturalnym przywódcą. Bartosz Salamon po latach spędzonych we Włoszech powinien być gotowy na różne warianty taktyczne i myślę, że będzie wzmocnieniem Lecha.

Chciałbym też powiedzieć słówko o transferze Rakowa, czyli Iwo Kaczmarskim. 16-latek pokazał się w ekstraklasie już w końcówce poprzedniego sezonu. Niewątpliwie jest to duży talent, a on i Szelągowski to piłkarze, w których Marek Papszun widzi duży potencjał. W tym sezonie nie spodziewam się po Kaczmarskim wielu minut, ale chciałbym go zobaczyć w akcji, choćby w roli jokera, jak Szelągowski w rundzie jesiennej.

Ciekawym ruchem jest także powrót do Rakowa Jarosława Jacha, który po różnych perturbacjach nie ugruntował swojej pozycji w Crystal Palace. W holenderskim Sittard też to różnie wyglądało. A teraz wraca do Rakowa i myślę, że będzie gwarancją solidności. Teraz gra linii obrony może się trochę zmienić pod nieobecność Petraska. Nie wiadomo też, co ze Schwarzem – czy wróci do drugiej linii, czy pozostanie w obronie. Kogoś z lewą nogą Marek Papszun potrzebuje, dlatego myślę, że powinien się przydać.

Poza transferami, dużo się mówiło zimą o tym, że kończąca się przerwa była najkrótszą zimową pauzą w historii ekstraklasy. Przed zakończeniem roku rozmawiałem z trenerami i przyznali, że problemem mogą okazać się warunki treningowe – patrząc choćby na intensywną zimę w tym roku. Można się spodziewać, że przez to początek rundy będzie trochę niemrawy w wykonaniu niektórych zespołów?

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów ekstraklasa wraca w styczniu, a pogoda na razie nie sprzyja piłkarzom ze względu na mrozy i opady śniegu. Spodziewam się jednak, że kluby będą przygotowane – teraz jest obowiązek stadionów z podgrzewaną płytą. Na żadne zaniedbania kluby nie mogą sobie pozwolić. Zresztą są hale pneumatyczne, podgrzewane boczne boiska, na których piłkarze trenowali.

W okresie przygotowawczym część zespołów wybrała się do ciepłych krajów, jak choćby Legia, która udała się do Dubaju, a część zespołów do Turcji. Można było dobrze spędzić ten czas. Piłkarze nie mieli czasu na głupoty i zajmowanie się niepotrzebnymi rzeczami. Dzięki krótszej przerwie plany przygotowań mogły być bardziej szczegółowo zaplanowane i zawodnicy mogli być bardziej skoncentrowani na powrocie do gry.

Pogoda nie może być przeszkodą i nie będę akceptować takiego usprawiedliwienia ze strony zespołów na początku rundy jesiennej.

Przejdźmy teraz do tabeli ekstraklasy. Na pierwszym miejscu jest Legia, która na razie nie wykazywała szczególnej aktywności na rynku transferowym i do pierwszego ruchu dopiero ma dojść w najbliższych dniach. Czy taka postawa klubu może mieć wpływ na dalszy rozwój wydarzeń w tym sezonie?

Myślę, że Legia ma wystarczająco dużo dobrych piłkarzy i jakości w składzie, by myśleć o zdobyciu tytułu mistrza Polski. Być może w ujęciu trenera Michniewicza kadra jest zbyt wąska, bo każdy trener chciałby mieć po dwóch piłkarzy na jedną pozycję. Nie zawsze jednak udaje się do tego doprowadzić. Dariusz Mioduski jest na razie wstrzemięźliwy co do nowych ruchów i uważa, że potencjał drużyny na razie jest wystarczający, żeby zdominować ligę.

Legia nie chce brać byle kogo i przeprowadzać ruchów na siłę. Do końca okna transferowego zostało jeszcze trochę czasu. Myślę, że niewykluczone, że zobaczymy nowego środkowego obrońcę oraz napastnik, o nieco innym stylu gry niż Tomas Pekhart.

W Legii ważna jest też dyscyplina taktyczna, o którą trener Michniewicz będzie chciał zadbać. Podobnie jak na dynamiczną grę i to, żeby zespół grał piłkę przyjemną dla oka. Poza tym, trwają rozmowy kontraktowe z niektórymi piłkarzami i każdy kto dołoży cegiełkę, może być spokojny o swoją rolę w zespole.

Bardzo mnie ciekawi powrót Marko Vesovicia. To był dla mnie absolutnie najlepszy piłkarz Legii przed kontuzją – wypełniał całą stronę i był niesamowicie zaangażowany w grę Legii. To na nim i Karbowniku opierał grę Legii trener Vuković. Bardzo trudno wrócić piłkarzowi na ten sam poziom po długiej kontuzji. Dlatego z uwagą będę go obserwować.

Kolejne miejsca w lidze zajmują Raków i Pogoń, które będą mogły się wzajemnie zweryfikować już w tej kolejce. Czego się pan spodziewa po tym spotkaniu i jak pan widzi szanse obu drużyn na puchary?

Coś, co łączy oba kluby to długa i sukcesywna praca trenerów, którzy cieszą się zaufaniem prezesów od kilku lat. Oczywiście Kosta Runjaić od samego początku pracuje w ekstraklasie, a Marek Papszun musiał wprowadzić zespół do najwyższej ligi i mimo różnych trudnych chwil, rozwinął swoich piłkarzy.

Moim zdaniem w przypadku Rakowa zasadne jest myślenie o podium, a nawet nie można mu odbierać szans na mistrzostwo Polski. To nie jest zaskoczenie, że Raków jest wysoko – pracują tam bardzo ambitni ludzie. Spójrzmy na poprzedni sezon – jako beniaminek drużyna wygrała 16 meczów, co nie jest standardem w ekstraklasie czy innych ligach ekstraklasy. Raków ma prawo marzyć i wierzyć, że będzie konkurować z Legią. Spotkanie z Pogonią na pewno będzie ważne dla dalszego układu tabeli.

Dla Pogoni jest to dobry czas do przypieczętowania tych ostatnich lat. W zespole grają tacy piłkarze jak Gorgon, Zech czy Kucharczyk, którzy dużo widzieli i mają na koncie mistrzostwa kraju i mają mentalność, którą mogą zarażać innych. Ciekawie też rozwija się młodzież “Portowców”. Poza tym kadra Pogoni jest dość zgrana, dlatego tej drużyny też można oczekiwać na podium. Poza tym dobrze wygląda rozbudowa budowa stadionu i obiektów sportowych.

A jak można ocenić szanse Lecha Poznań w walce o europejskie puchary – czy przeciętna runda jesienna może się okazać decydująca?

Lech ma świadomość, jak daleko jest od Europy po ostatnich występach w ekstraklasie. Na półmetku sezonu zespół traci 12 punktów do lidera i 11 do podium. Drużynie będzie zależeć na odrabianiu strat i serii zwycięskich meczów, ale będzie jej bardzo trudno wskoczyć na podium. Realnym celem na ten moment powinno być czwarte miejsce i zwycięstwo w Pucharze Polski.

Myślę, że Dariusz Żuraw musi trochę na nowo zbudować ten projekt, który śledziliśmy w czwartkowe wieczory w Lidze Europy. Myślę, że bardziej zdecydowane ruchy w zespole zapadną dopiero w letnim oknie transferowym. Lech na pewno obserwuje wiele graczy, ale wiele zależy od tego, gdzie zakończy sezon. Transfery w klubie są jednak zwykle dobrze przemyślane przez panów Klimczaka i Rutkowskiego. Nie ma tutaj szalonych wydatków czy rozwiązań niepodobnych do ludzi z Wielkopolski.

Lechici na pewno są niepocieszeni tym, gdzie wylądowali w rundzie jesiennej. To jednak wciąż dobry zespół, z utalentowaną młodzieżą i chęcią pokazania, że mimo wpadek, udało im się poprawić kilka elementów. Przyszedł Salamon, a także Karlstrom – choć w jego przypadku zależy, jak dobrze będzie dogadywał się z Tibą.

Myślę też, że będzie to decydująca runda dla Filipa Marchwińskiego. Jeśli w najbliższych miesiącach nie pokaże, że potrafi wpływać na wynik meczów, dokładać gole i asysty, jego czas po prostu się skończy. Lech ma w końcu kolejnych młodych piłkarzy, których może wprowadzić do składu.

Poza wspomnianymi zespołami, kto jeszcze, pana zdaniem, może się włączyć do walki o czołowe lokaty?

Górnik Zabrze to zespół, który chciałbym wyróżnić za rundę jesienną, bo nie spodziewałem się, że będzie miał tak mocny początek, wygrywając z Legią w Warszawie. Mówię o tym z dwóch powodów – pierwszym jest zmiana stylu gry, na ustawienie z trójką obrońców. Poza tym Marcin Brosz stracił Igora Angulo, a Jimenez szybko wziął odpowiedzialność za strzelanie goli. Wydaje mi się, że na więcej stać Alexa Sobczyka i Piotra Krawczyka. Ich minusem jest na pewno brak efektywności, ale na pewno nie zaangażowanie czy pokazywanie się do gry. Myślę, że obaj zasługują na szansę i powinni udowodnić, że stać ich na pierwszy skład.

Podoba mi się Górnik też dlatego, że łączy wysiłek z dobrymi decyzjami na połowie przeciwnika – po odbiorze na połowie przeciwnika szybko przechodzi do fazy ataku. Dobrze się tam odnalazł Bartosz Nowak.

W Zabrzu każdy przyczynia się do tego, że Górnik jest drużyną z czołówki ekstraklasy i nie powiedział w tym sezonie ostatniego słowa. Myślę, że da się we znaki faworytom. Wiele o zespole powinien powiedzieć nam już mecz, który odbędzie się w ten weekend, z Lechem Poznań.

Podsumowując, jaką czołówkę wytypowałby pan na koniec sezonu?

Nie będę zdziwiony, jeśli pozostanie tak jak jest – czyli zobaczymy Legię, Raków i Pogoń. Myślę, że nie ma przypadku w tym, gdzie jest każda z drużyn. Legia ma najwyższą jakość, Pogoń ma Runjaicia i przemyślane ruchy natury organizacyjnej i skautingowo-transferowej. Z kolei Raków to konsekwencja, warsztat trenerski Marka Papszuna. Poza tym ten klub od dłuższego czasu się nie myli na rynku transferowym. Znak zapytania stawiam tylko przy Gutkovskisie, który musi być bardziej efektywny, ale może okazać się kluczowym piłkarzem. Tylko musi poprawić wykończenie pod bramką przeciwnika.  Pięć goli jesienią to mało jak na liczbę sytuacji, które wykreował mu zespół. Ciekawi mnie, czy Marek Papszun jeszcze ściągnie kogoś do ataku do 24 lutego, czy znów obdarzy zaufaniem Gutkovskisa. Nie wykluczam też, że na szpicy zagra któryś z ofensywnych pomocników.

Przejdźmy do dolnej części tabeli – trzy ostatnie miejsca zajmują beniaminkowie, z których ostatnie jest Podbeskidzie. Można odnieść wrażenie, że bielszczanie byli najsłabszym zespołem, czego dowodem jest ostatnie miejsce. To właśnie w nich można widzieć głównego kandydata do spadku?

Podbeskidzie to dla mnie w tej chwili tajemnica – nie potrafię powiedzieć, czego się po nich spodziewać. Nie będzie dla mnie zaskoczeniem jeśli się utrzymają, ale spadek też nie będzie sensacją. Czy ma argumenty, żeby myśleć realnie o utrzymaniu? Nie można jednoznacznie powiedzieć, że tak. Robert Kasperczyk po objęciu stanowiska mówił, że dla niego najważniejsza jest mentalność, a niekoniecznie sama jakość – liczy się odpowiedzialność za wynik. W pierwszej rundzie w zespole doszło do wielu kuriozalnych decyzji, stąd tak wiele straconych goli.

Robert Kasperczyk wraca do pracy trenerskiej po długiej przerwie, do innej rzeczywistości. Ostatnio pracował w Cracovii, ale na innym stanowisku, a teraz uznał, że w nim ogień jeszcze się tli i porwał się na tę trudną misję. Podstawowa w grze Podbeskidzia powinna być obrona – zespół musi bronić tak dobrze jak Warta. Drużyna powinna jednak również coś strzelać, dlatego musi zadbać o Kamila Bilińskiego, którego stać na więcej niż pięć goli w rundzie.

Innym problemem Podbeskidzia jest obsada bramki. W rundzie jesiennej przyszedł Pesković, który zaliczył kilka udanych spotkań, ale później pokazał, że nie jest osobą heroicznie ratującą drużynę. Jego postawa zależała jednak wiele od gry linii defensywnej, co jest dowodem na to, że w zespole niewiele zależy od jednostki. Tu każdy musi dołożyć cegiełkę, żeby punktować.

W tym sezonie spadek z ekstraklasy jest wstydem, bo spada tylko jeden zespół. Degradacja będzie się ciągnąć latami za trenerem oraz piłkarzami i będzie naznaczona aurą mroku.

Na koniec chciałbym jeszcze zapytać o niedawną sytuację z udziałem Wisły Kraków, mianowicie mam tutaj na myśli Tima Halla. Można powiedzieć, że ten transfer będzie nauczką dla polskich zespołów, żeby bardziej rozważnie podchodziły do takich niepewnych ruchów?

Widzę to tak – opowieść z Timem Hallem to lekcja poglądowa dla wszystkich, czego nie wolno robić. Ktoś tutaj zapomniał o zasadzie popularnej w Stanach Zjednoczonych, czyli “double check” – pierwsza myśl nie zawsze jest wystarczająca i trzeba decyzję przemyśleć jeszcze raz, żeby pójść dobrą drogą. Dziś nie do końca wiemy, kto tak naprawdę chciał tego piłkarza, nikt nie ponosi za ten transfer odpowiedzialności. Widać, że pewne rzeczy tutaj nie zagrały tak jak powinny, a sam pobyt piłkarza nie wystawia dobrego świadectwa ani jemu samemu, ani Wiśle.

Trener Hyballa być może oczekiwał po Hallu więcej i gdy zobaczył go w akcji, uznał że należy się wycofać z tej decyzji. A zarząd nie do końca tak samo widział tę sytuację, stąd ta groteskowa opowieść.

Na koniec – czego chciałby pan życzyć fanom ekstraklasy w nadchodzącej rundzie?

Kibicom, sympatykom, ale także sobie chciałbym życzyć przede wszystkim jak najszybszego powrotu na stadiony. Żebyśmy po prostu mogli ze znajomymi wybrać się na mecz – kupić bilet, usiąść na trybunie i z innej perspektywy niż telewizora czy monitora obejrzeć piłkarzy w akcji. Uwielbiam klimat stadionu, dlatego zazdroszczę kibicom futbolistów NFL, gdzie kibice w nielicznym gronie mogą przebywać na trybunach. Nie ma większej wartości niż bycie na miejscu wydarzenie. Zarówno w przypadku meczu, jak i koncertu muzycznego, nic tego nie zastąpi. Mam nadzieję, że ten świat się trochę unormalizuje i w tej kwestii pojawi się światełko w tunelu. Tym bardziej, że niektóre kluby, jak na przykład Pogoń Szczecin, wejdą na nowe obiekty.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI