W butach Ricardo Nunesa – znakomity początek wiosny Luisa Maty w Pogoni

09.02.2021

Wejście do Ekstraklasy miał bardzo dyskretne i w trzech jesiennych meczach, w których dane mu było zagrać, nie zaprezentował się zbyt okazale. Pierwsze dwa spotkania Luisa Maty w 2021 roku to już jednak zupełnie inna historia.

Pewny, spokojny, a zarazem nieustępliwy – taki był Portugalczyk w inaugurujących nowy rok dwóch meczach Pogoni Szczecin. Niby nic wielkiego, powiedzielibyśmy. Gdy wspomni się jednak o tym, że lewy obrońca nie grał regularnie od prawie roku, można już pokiwać głową z uznaniem.

Podejrzany transfer

Był 7 marca 2020. Rezerwy FC Porto przegrały z UD Viafranquese 2:3. Później przyszła pandemia i rozgrywki w całej Europie wstrzymano na ponad dwa miesiące. A i tak nie wszędzie. Liga Portugal 2 nie wróciła już do gry i sezon 2020/2021 rozpoczęła dopiero we wrześniu. A wówczas, Luis Maty już nie było w ojczyźnie.

Do Szczecina Mata trafił dzięki protekcji Tomasa Podstawskiego, z którym występował w juniorskich ekipach FC Porto. Mimo to sam transfer był jednak zaskakujący. Mowa bowiem o piłkarzu, który jeszcze w rozgrywkach 2019/2020 w 16 meczach wyprowadzał „Smoki” jako kapitan. Reprezentował również Portugalię w kategoriach od U-15 do U-21. W pierwszym zespole 32-krotnych mistrzów kraju nie było mu jednak dane zadebiutować. Mimo to wydawało się, że ma wystarczające umiejętności, aby trafić do któregoś ze średniaków Primeira Liga. Trafił jednak do Polski, co kibicom nakazywało z podejrzeniem przyglądać się tej transakcji.

Wiecznie pod górę

Tym bardziej, że od samego początku, Mata miał w Pogoni zawieszoną bardzo wysoko poprzeczkę. W Szczecinie na lewym boku obrony miał zastąpić samego Ricardo Nunesa, bez wątpienia jednego z najważniejszych zawodników w najnowszej historii „Portowców”. Maty jednak ta misja zdawała się nie przerażać.  – Zdecydowałem się na Pogoń, bo zainteresował mnie projekt, który jest tu realizowany oraz warunki, jakie są tworzone. Mogłem zostać w Portugalii, ponieważ tam też miałem opcje, z których mogłem skorzystać, ale propozycja ze Szczecina była dla mnie najlepsza – tak na łamach oficjalnej strony internetowej, wyjaśnił swoje przybycie do Pogoni.

Jesień 2020 mógł jednak spisać na straty. Chociaż Szczecin położony jest na Pobrzeżu Szczecińskim, Mata od samego początku pobytu w stolicy województwa zachodniopomorskiego zdawał się mieć pod górkę. Najpierw kontuzja kostki, która sprawiła, że debiut w nowym zespole zaliczył dopiero we wrześniowym meczu z Lechią Gdańsk (1:0). Później, jak większość jego kolegów, musiał zmierzyć się z koronawirusem. W składzie ponownie pojawił się dopiero na przełomie listopada i grudnia, gdy za czerwoną kartkę zmuszony był pauzować Hubert Matynia. Jako że do końca roku już nie pojawił się na boisku, można było przypuszczać, że w pojedynkach z Górnikiem Zabrze i Wisłą Płock, raczej nie zbliżył się do regularnych występów.

Żadnych wymówek

A jednak to on pojawił się w wyjściowym składzie Pogoni, w bojach z Rakowem Częstochowa i Cracovią na otwarcie ligowego roku. I to jak zagrał! Pewny, spokojny, nie tracący głupio piłek, co często zdarzało się suwerenowi na lewej stronie obrony, a więc Matyni. Portugalczyk zimą zawziął się, zakasał rękawy, w sparingach udowadniając, że zasługuje na pierwszy plac.

W wywiadach po rundzie jesiennej także nie szukał wymówek, tylko zapowiadał walkę o wyjściowy skład. – Odkąd przyjechałem do Polski, miałem dwie kontuzje, co sprawiło, że nie miałem tyle czasu na grę, ile chciałem. Teraz jestem skupiony na tym, co zostało z reszty sezonu, pokazaniu swoich umiejętności i pomocy drużynie – mówił w styczniu w wywiadzie dla portalu „krotkapilka.com”.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, zatem za wcześnie ogłaszać, że w Szczecinie nie ma już powodu, aby płakać za Nunesem. Niemniej, dalsze występy Maty kibice będą oglądać z dużą uwagą.