Jaga na stojąco, zawstydzona Legia i żarty z Lecha – największe sensacje w Pucharze Polski w minionej dekadzie

02.03.2021

Chojniczanka Chojnice przeżywa najpiękniejsze chwile w swojej 83-letniej historii. Już w środę, podopieczni Adama Noconia w walce o półfinał Lotto Pucharu Polski, zmierzą się z Cracovią. A jakie jeszcze zespoły z niższych klas rozgrywkowych, w minionej dekadzie robiły furorę na tym etapie rywalizacji o „puchar tysiąca drużyn”?

Najbardziej pamiętny był sezon 2011/2012, kiedy w czołowej ósemce Pucharu Polski znalazły się II-ligowy Ruch Zdzieszowice oraz III-ligowy Gryf Wejherowo.

Ruch grał, Jaga stała

Piłkarze z powiatu krapkowickiego zmagania w krajowym pucharze rozpoczęli od… wolnego losu w rundzie wstępnej. Do kolejnych faz rozgrywek pięli się już jednak wyłącznie dzięki piłkarskim umiejętnościom. W I rundzie wyeliminowali I-ligowego Kolejarza Stróże, zaś w 1/16 finału samą Jagiellonię Białystok. W wgranej 3:1 nie było choćby grama przypadku, zdzieszowiczanie byli zdecydowanie lepsi, zaś wściekły na swoich piłkarzy za porażkę Czesław Michniewicz, zaraz po powrocie na Podlasie zaordynował im ciężki trening w postaci…stania przez 90 minut na murawie. Tak bowiem, zdaniem „polskiego Mourinho” jego gracze prezentowali się w starciu z II-ligowcem na Opolszczyźnie.

Mając takiego rywala nie wypadało Jagiellonii odpadać z rozgrywek pucharowych już w tak wczesnym stadium. Nie miało prawa mieć miejsca lekceważenie przeciwnika, trzeba wyjść na boisku i zaprezentować pełnię swych umiejętności. Mieliśmy nadzieję, że tak się stanie i nasi piłkarze nie wezmą przykładu z Lechii Gdańsk, która wczoraj skompromitowała się w Limanowej, a jednak postanowili to zrobić!” – tak grę białostoczan, opisał portal „Jagiellonia.net”.

W 1/8 finału Ruch nie trafił na kolejnego przedstawiciela ekstraklasy. Niemniej rywalizacja z II-ligowym MKS Kluczbork nie była pozbawiona emocji, wszak były to derby Opolszczyzny. Gola na wagę sensacyjnego awansu do ¼ finału, Tomasz Kasprzyk zdobył jednak dopiero pięć minut przed końcem spotkania. W ćwierćfinale jednak żarty już się skończył. W dwumeczu piłkarze z Zdzieszowic zmierzyli się ze swoim imiennikiem z Chorzowa, który w tamtym czasie rywalizował z Legią Warszawa i Śląskiem Wrocław o mistrzostwo Polski.

Choć w dwumeczu „Niebiescy” wygrali 6:1, myli się ten, kto uważa, że była to łatwa przeprawa dla podopiecznych Waldemara Fornalika. 14-krotni mistrzowie Polski co prawda wygrali w pierwszym spotkaniu aż 4:1, ale wszystkie cztery gole strzelili dopiero w ostatnim kwadransie! Przy ul. Cichej Wojciech Grzyb i spółka kontrolowali już przebieg wydarzeń i także wygrali, tym razem 2:1.

Pocztówka z Warszawy

Jeszcze bardziej okazała była droga do ¼ finału Gryfa Wejherowo, który na drodze do ćwierćfinału wyeliminował aż dwóch przedstawicieli ekstraklasy – Koronę Kielce 1:0 w 1/16 finału i Górnika Zabrze 1:0 w 1/8 finału. A przecież były to dopiero pierwsze boje wejherowian w ich 90-letniej historii z ekipami z najwyższej klas rozgrywkowej w Polsce. Nie było też jednak tak, że we wcześniejszej fazie rywalizacji, przed żółto-czarnymi rozłożono czerwony dywan. Pokonanie w rundzie wstępnej rewelacyjnego beniaminka I ligi, który wówczas otwierał tabelę na zapleczu ekstraklasy, a więc Zawiszy Bydgoszcz czy w I rundzie Sandecji Nowy Sącz, także ma swoją wymowę.

Po awansie do czołowej ósemki przy ul. Wzgórze Wolności 1 nie kalkulowano – jak spadać to z wysokiego konia. W Wejherowie zatem oczekiwano możliwości zmierzenia się z Legią Warszawa. Los wysłuchał próśb piłkarzy, działaczy i kibiców i zesłał im w ćwierćfinale „Wojskowych”. Legia przyjechała zatem 13 marca 2012 do tego 50 tys. miasta i pewnie wygrała 3:0, po dwóch golach Michała Żyry oraz jednym Ismaila Blanco.

Do Warszawy, za swoimi pupilami pojechało blisko pół tysiąca kibiców. I na Pepsi-Arena niemal doszło do sensacji, bo goście, po trafieniu Tomasza Kotwicy, notabene byłego gracza Polonii Warszawa, długo prowadzili 1:1. Dopiero w doliczonym czasie gry wyrównał Michał Żyro.

Wejherowianie grali z ogromnym poświęceniem, zawstydzając słynną Legię. Mina trenera Skorży na pomeczowej konferencji prasowej mówiła sama za siebie” – tak po latach, tamto starcie wspominał portal „Wejherowo.naszemiasto.pl”.

Żarty z Lecha

Największą furorę w minionej dekadzie z kopciuszków w Pucharze Polski zrobili jednak Błękitni Stargard Szczeciński, których od wielkiego finału na PGE Narodowym w Warszawie dzieliło dokładnie…pół godziny. Wystarczyło tylko przetrwać dogrywkę półfinałowego starcia z Lechem Poznań, a w rzutach karnych przecież mogło się już zdarzyć niemal wszystko.

Nim doszło do ekscytującego i dramatycznego starcia z „Kolejorzem”, Błękitni eliminowali kolejno: Chojniczankę Chojnice w 1/32 finału, Gryfa Wejherowo w 1/16 finału i GKS Tychy w 1/8 finału. Przeszkodą nie do przejścia w ćwierćfinale miała być Cracovia, ale okazało się, że w słowniku piłkarzy ze Stargardu Szczecińskiego nie ma takich słów. „Pasy” w dwumeczu przegrały 0:4 i zespół złożony w głównej mierze z amatorów, na co dzień parających się innymi rzeczami, grał dalej.

Walczący o podwójną koronę, Lech Poznań czekał już w półfinale. Choć podopieczni Macieja Skorży przy ul. Ceglanej 1, już w 9. minucie objęli prowadzenie za sprawą Zaura Sadajewa, to jednak do Wielkopolski wracali z bagażem trzech goli! „Błękitni zażartowali z Lecha” – napisał wówczas portal 90minut.pl, jako że potyczka odbywała się 1 kwietnia. W rewanżu, gospodarze wygrali po dogrywce 5:1, ale niech nikogo nie zmyli wysoki wynik, to była naprawdę wyrównana batalia!

Goście wyszli na prowadzenie już w 19. minucie, po trafieniu Piotra Wojtasika. Dziewięć minut później rozpoczął się jednak dramat Błękitnych, po tym jak czerwoną kartkę zobaczył Łukasz Kosakiewicz. III-ligowiec walczył jak lew, zarówno w regulaminowym czasie, jak i w dogrywce, ale brak jednego zawodnika był aż nadto odczuwalny. Co ciekawe, przed meczem doszło do niezwykłego zakładu. Jak ujawnił po latach „Przegląd Sportowy”, właściciel Amiki, Jacek Rutkowski założył się z rywalami, że w przypadku ich awansu, każdy z piłkarzy będzie mógł wziąć za darmo po jednym sprzęcie AGD. Ostatecznie stan magazynu pozostał nienaruszony.