Szpital polowy w Madrycie – lekarz Zidane i brak rąk do pracy

20.04.2021

Fizycznie jesteśmy wyczerpani. Nie wiem jak dokończymy ten sezon – stwierdził po wygranym „El Clasico”, Zinedine Zidane. I nie było to wcale szukanie tanich usprawiedliwień przed ewentualnymi wpadkami w końcówce sezonu, a faktyczna ocena aktualnej sytuacji kadrowej „Królewskich”.

Real przypomina obecnie jeden wielki szpital polowy, w którym francuski szkoleniowiec jest jednym lekarzem. Brakuje niezbędnego sprzętu i personelu, wokół wybuchają granaty i bomby, a rannych przybywa, zamiast ubywać. A przecież ludzie potrzebni są do wojny, zarówno w La Lidze, jak i w Lidze Mistrzów.

Sparing czy mecz o punkty?

O tym jak poważna jest sytuacja, mogliśmy się przekonać przy okazji starcia 31. kolejki Primera Division z Getafe FC. „Królewscy” przystąpili do tego spotkania w następującym zestawieniu: Courtois – Marcelo, Chust, Militao, Odriozola – Modrić, Isco – Rodrygo, Asensio, Vinicius Junior – Mariano. Dla 21-letniego Chusta był to dopiero drugi występ w karierze w La Lidze i premierowy w wyjściowym składzie. W podstawowej jedenastce po ponad miesiącu ponownie pojawił się również Mariano Diaz. Alvaro Odriozola zaś dostał szansę od pierwszych minut drugi raz z rzędu. Wcześniej był poza kadrą osiem spotkań.

Nie znając sytuacji w jakiej jest Real, można byłoby pomyśleć, że to zestawienie na któryś sparingów, tak aby gracze niedoświadczeni mogli zgrać się z podstawowymi zawodnikami. Tymczasem był to zestaw na jeden z ośmiu bojów o obronę mistrzostwa Hiszpanii. Spotkanie na Coliseum Alfonso Perez zakończyło się bezbramkowym remisem. O ironio, to gospodarze byli bliżsi zwycięstwa. W normalnych okolicznościach w białej części Madrytu pewnie rozpaczano by z powodu głupiej straty punktowej. Patrząc jednak na okoliczności remisu, w ekipie „Los Merengues”, każdy docenia wagę tego punktu. – Jestem dumny z moich podopiecznych – stwierdził bez cienia wątpliwości, Zidane na konferencji prasowej.

Orka w obronie

Najbardziej „przeoraną” zdrowotnie (nie tylko przez koronawirusa) formacją jest defensywa. Zidane z usług podstawowej czwórki obrońców (Daniel Carvajal, Sergio Ramos, Raphael Varane, Ferland Mendy) mógł w sezonie 2020/2021 skorzystać ledwie sześciokrotnie. Los najmniej oszczędzał Ramosa, który non stop wypadał ze składu. W październiku miał problemy z kolanem, w listopadzie naderwał włókna mięśniowe, od stycznia leczył zerwaną łękotkę, zaś w kwietniu przytrafił mu się uraz mięśni. Jakby tego było mało, zdiagnozowano u niego również covid-19. W efekcie legenda „Królewskich” koło nosa przeszły aż 23 mecze, w tym najważniejsze boje w kwietniu, a więc starcia z FC Barceloną i Liverpool FC.

W podobnej sytuacji jest również Dani Carvajal, który przez uraz więzadła wewnętrznego w kolanie, mięśni i uda wystąpił w bieżącym sezonie tylko 12-krotnie (ostatni raz w lutym). Z podstawowego kwartetu defensorów, dłuższych pauz uniknęli tylko Ferland Mendy (sześć spotkań). i Raphael Varane (siedem meczów, w tym cztery przez koronawirusa).

Końskie zdrowie

W pomocy sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Z fundamentalnych postaci dla gry drugiej linii Casemiro pauzował sześciokrotnie, w tym trzykrotnie za nadmiar kartek, Toni Kroos nie zagrał w czterech grach (lekkie problemy mięśniowe na przełomie września i października), zaś najstarszy z tego grona Luka Modrić, miał końskie zdrowie. Chorwat nie był do dyspozycji Zidane`a jedynie w dwóch meczach. Odporność na kontuzje i choroby (z tego tria tylko Casemiro miał koronawirusa) i „druga młodość” każdego z gracza, sprawia, że pomoc to w tym sezonie zdecydowanie najmocniejsza formacja „Królewskich”. I to na ich barkach oparte są wszelkie marzenia kibiców o odzyskaniu Pucharu Mistrzów, a także obronie mistrzostwa Hiszpanii, po raz pierwszy od 13 lat.

Tyle szczęścia nie miał Fede Vavalerde. Urugwajczyk co prawda wystąpił we wszystkich rozgrywkach w 27 meczach, co porównaniu z Carvajalem czy Ramosem jest znakomitym wynikiem, niemniej on także zmuszony był często pauzować. Goleń i mięśnie – to problemy z tymi częściami ciała powodowały jego liczne pauzy. Na szczęście zwykle do dyspozycji w tego typu sytuacjach był Isco, który gdy nie grał, to głównie z przyczyn sportowych, a nie zdrowotnych.

Benzema miał następców

W ataku co jakiś czas problemy z mięśniami miewał Karim Benzema, z powodu których nie zagrał w sześciu meczach. Między innymi w niezwykle ważnych starciach w Lidze Mistrzów, w fazie grupowej z Interem Mediolan (gdy ważył się los „Królewskich” w tych rozgrywkach oraz w pierwszym spotkaniu 1/8 finału Champions League z Atalantą). W obu potyczkach jednak, „Los Merengues” dali sobie radę bez swojego najskuteczniejszego zawodnika. Z kolei, gdy Francuz cztery razy nie zagrał w La Lidze, Real wygrał ledwie jedno z tych spotkań, zdobywając jedynie cztery bramki.

W razie problemów francuskiego napastnika zawsze do dyspozycji byli jednak Vinicius Junior (nie zagrał jedynie dwukrotnie) czy Marco Asensio (cztery mecze pauzy). Inaczej rzecz się miała z Rodrygo, któremu chroniczne problemy z udami uniemożliwiły występ w 18 grach.

Temat na osobną historię to Eden Hazard, który przez problemy zdrowotne, w dalszym ciągu nie pokazał w białej koszulce choćby ułamka magii, którą przez ostatnich dziewięć lat czarował w Londynie. Belgijski skrzydłowy w sezonie 2020/2021 rozegrał raptem 14 spotkań we wszystkich rozgrywkach i żadnego w pełnym wymiarze czasowym. Do kruchego zdrowia piłkarza, który „Los Blancos” kosztował jednak 150 mln euro, wszyscy w hiszpańskiej stolicy zdążyli się jednak przyzwyczaić. I też gdy tylko pojawiały się informacje o jego kolejnej kontuzji, nikt w Valdebebas nie bił na alarm. Ot nowa, świecka tradycja.

Nikt nie tęskni za kapitanem

Futbol jednak nie znosi próżni. Pech jednego gracza jest szczęściem drugiego. Także i w Madrycie, dramatyczna sytuacja kadrowa, w całym sezonie 2020/2021 kreowała nowych bohaterów. Na pierwszy plan zaczęli wychodzić ludzie, których absolutnie nikt o to nie posądzał. Jednym z nich był bez wątpienia Eder Militao, który, choć miesiąc jeszcze się nie skończył, bez wątpienia zapracował sobie na miano „piłkarza kwietnia” w Realu. „Pewny w pojedynkach powietrznych, szybko odzyskuje piłkę, a także znakomicie ją wyprowadza. To cnoty niezbywalne dla środkowego obrońcy, który chce grać w Madrycie” – tak jego grę w „El Clasico”, a także obu meczach 1/4 finału Ligi Mistrzów z FC Liverpool, oceniła „Marca”. Dodać do tego trzeba również znakomitą współpracę w centrum defensywy z Raphaelem Varane.

A przecież jeszcze zimą Brazylijczyk zdawał się być na wylocie z Santiago Bernabeu. Do grudnia rozegrał tylko trzy spotkania we wszystkich rozgrywkach, poza tym także miewał liczne problemy zdrowotne i zdawało się, że podzieli los Luki Jovicia i Martina Odegaarda. Ostatecznie został przy Concha Espina 1, ale zdawało się, że nie będzie miał wielkich perspektyw na grę. Tym bardziej, że od stycznia znakomicie zaczął grać, inny nieco już zapomniany piłkarz, a mianowicie Nacho Fernandez. Od kiedy 6 lutego pojawił się w wyjściowym składzie i miejsce w nim stracił dopiero w kwietniu przed meczem z Getafe FC, z powodu nadmiaru żółtych kartek, Real nie przegrał meczu, zarówno w lidze hiszpańskiej, jak i w Lidze Mistrzów.

Także on był blisko opuszczenia stolicy Hiszpanii, tyle że latem 2020. – Wówczas bardziej byłem na zewnątrz niż w środku zespołu – przyznał niedawno na antenie rozgłośni „Onda Cero”. Ledwie 10 rozegranych meczów w kampanii 2019/2020 było tego najlepszym dowodem. W rekordowo długim letnim oknie transferowym, władze „Królewskich” skupiały się jednak przede wszystkim na tym, aby zatrzymać wszystkich piłkarzy będących w kadrze, stąd też pozostanie Nacho. Do lutego mogło się wydawać, że 31-latek popełnił błąd, nie naciskając na klubowych włodarzy w sprawie transferu. Od lutego jego sytuacja zmieniła się jednak o 180 stopni. „Nacho przeżywa bez wątpienia swój najlepszy okres w madryckim klubie. To chyba jedyny zawodnik, którego status w zespole wciąż rośnie” -tak o ostatnich miesiącach w jego wykonaniu napisała niedawno „Marca”.

W środowym boju z Cadiz, Nacho będzie już do dyspozycji „Zizou”. I jak tu wybrać duet stoperów, gdy ma się do dyspozycji tak świetnie dysponowanych piłkarzy jak Eder, Varane czy właśnie Nacho?

Wzorowy żołnierz bez umowy

Kto wie jednak, czy największym odkryciem sezonu 2020/202 nie jest jednak Lucas Vazquez. W bieżących rozgrywkach rozegrał rekordowe 31 spotkań (na 41 możliwych). Z kolei jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę minut, częściej na murawie pojawiał się tylko w kampanii 2017/2018 (2780, podczas gdy do 10 kwietnia miał ich na koncie 2817). Wiadomo już, że tego wyniku nie poprawi, gdyż podczas „El Claisco” naderwał więzadła krzyżowe i sezon ma już z głowy. A przecież mowa o najwierniejszym żołnierzu Zidane`a w ostatnich miesiącach. Gdy trzeba było zastąpić na prawej obronie Daniego Carvajala, francuski trener tą misję powierzył właśnie prawoskrzydłowemu z La Corunii, a nie Alvaro Odriozoli. Vazquez na nowej pozycji rozegrał łącznie 20 spotkań, w których zwykle nie zawodził. O tym jak wielką stratą jest jego uraz, udowodnił mecz z Getafe FC. Odriozola, przypomnijmy nominalny prawy obrońca, kompletnie sobie nie radził z atakującymi Jose Bordalasa.

Teraz w gabinetach działaczy trwają negocjacje w sprawie zatrzymania Vazqueza. Jego umowa kończy się 30 czerwca, zaś duże zainteresowanie nim wykazuje Bayern Monachium. „Trzeba przyznać, że Vazquez nigdy nie był żadnym źródłem napięcia w Realu. Podczas swojego pobytu w klubie zawsze był przykładem poświęcenia i determinacji” – napisała „Marca”, ewidentnie sugerując, że nowa umowa mu się po prostu należy.

Najnowszy raport medyczny

A jak wygląda sytuacja przed kolejnym tygodniem walki o mistrzostwo Hiszpanii? W starciu z Cadiz CF w dalszym ciągu nie będą mogli zagrać Carvajal, Mendy, Ramos, Vazquez i Valverde. Po kontuzji kostki lekkie treningi wznowił z kolei Hazard. Zidane może zatem w duchu rzecz: bywało gorzej. W szpitalu w dalszym ciągu pełno jest jednak pacjentów, którzy prędko nie wrócą do gry.