„Jeśli Anglia nie zdobędzie mistrzostwa świata w przeciągu ośmiu lat, to będzie ich porażka” [WYWIAD]

08.09.2021

Kilkanaście lat temu Anglia według swoich kibiców jechała na kolejne turnieje po złoto. Wtedy to był przerost formy nad treścią. Teraz jednak kolejne sukcesy drużyny Garetha Southgate’a i całego angielskiego futbolu wydają się być kwestią czasu. Dlaczego? O to zapytaliśmy Emila Kota. Dyrektor skautingu Wisły Płock od kilku lat mieszka w Anglii i z bliska dotyka tamtejszego futbolu, będąc świadkiem szkoleniowej rewolucji.

Dlaczego Anglia ma dzisiaj takie złote pokolenie?

Praktycznie od 15 lat trwa przemiana, której teraz są efekty. Wówczas wprowadzili rewolucje, w której chodziło o zmiany u podstaw – szkolenie trenerów. Głównie mowa o kursach trenerskich, metodyce. Na nich jest wszystko scentralizowane i cały kraj jest szkolony w ten sam sposób. To jest największa różnica. W Anglii idąc na pierwszy kurs trenerski, wszędzie nauczysz się tego samego.

W Polsce UEFA C w Radomiu różni się od tego samego kursu w Warszawie czy innych miastach. Można mówić, że wszyscy idziemy wg Narodowego Modelu Gry. Jednak w kontekście metodyki nauczania, coachingu jest ogromna różnica. Poza tym jest tak, że mało wymagamy. Jeśli chodzisz regularnie, za moment masz papier i nową licencję. W Anglii są pierwsze kursy dla początkujących, podczas których od razu mocno kładą nacisk na to, by wbić im tamtejsze DNA. Mowa o kreatywności, myśleniu, samodzielności, podejmowaniu decyzji, dużej liczbie kontaktów z piłką, dryblingu, przebojowości.

Trener ma inspirować, ale to on zadaje zawodnikom pytania i de facto oni „prowadzą” zajęcia. Uczestnicy wprowadzają się w konkretne sytuacje, trudności i wychodzą z nich. W Polsce nie spotkałem się z tym na porządku dziennym.

W Anglii także próbują zrozumieć zawodnika. Jeśli coś mu nie wychodzi, chcą mu pomóc. Zrozumieć, dlaczego jest tak, a nie inaczej i wyjść z takiej sytuacji. Za każdym razem jest bodźcowanie, otwartość, pozytywy, ale to też kwestia mentalności. Zbudowali sobie to pokolenie właśnie takimi zmianami, ale czekali na to. Kilkanaście lat temu wprowadzili i dzisiaj zbierają plony. Konsekwentne działanie i szkolenie trenerów. Nie chodzi o samo wrzucenie programów rozwoju, ale wyedukowanie odpowiedniej liczby trenerów, którzy mogą wejść w poziom grassroots i od samego początku wdrażać DNA od podstaw.

Anglicy ruszali z innego pułapu ze swoją rewolucją, niż my, jeśli do niej dojdzie…

W Polsce i tak się wiele zrobiło dobrego. Choćby w kontekście infrastruktury. To nie jest tak, że nic nie zrobiliśmy w Polsce. Nadal jednak kuleje szkolenie trenerów. Jeśli tego nie będzie, nigdy nie usprawnimy polskiej piłki. Wymagajmy więcej, róbmy i edukujmy więcej.

W Anglii podział na grassroots i akademie profesjonalne jest zaznaczone bardzo wyraźnie. Czy w tych klubach z poziomu grassroots można powiedzieć o pracy na poziomie profesjonalnych akademii? Nie mówię o kwestiach finansowych czy organizacyjnych. Bardziej o warsztat trenerski.

Pracując w grassroots na początku po przyjeździe od Anglii i miałem styczność z młodzieżową piłką. W dużej mierze tam pracują rodzice, wolontariusze, którzy mają ukończony pierwsze kursy w Anglii – Level1 i Level2. Nie spotkałem się, by ktoś miał UEFA B wśród miejscowych. Ewentualnie mowa o emigracji, osobach z całej Europy. Nadal jednak pracujące tam osoby dają ogromną wolność i swobodę dzieciakom. Nie ma presji na zawodników, nie ma tabel. Jeśli jakiś trener ma manie grania 1×1, trenują tego bardzo dużo. Jeśli komuś coś nie wyszło? Gramy dalej. Nie spotkałem się z presją i stresowaniem dzieci, chociaż wiadomo, że nie jest idealnie i pewnie takie rzeczy też występują.

Przede wszystkim dzieci mają mieć radość i zabawę z tego. Mają dryblować, robić sztuczki itd. Chcemy wygrać? Oczywiście, ale to nie jest najważniejsza rzecz.

Czy dobrze się bawiliśmy? Tak
Czy zagraliśmy fajnie w piłkę? Tak
Czy strzeliliście gole? Tak
Czy okiwałeś kilku zawodników? Tak, okiwałem

Przybijają piątkę i idą do domu. Nie ma rozmów o taktyce grupowej. Indywidualna jest, to oczywiste. U nas w Polsce jest ogromny nakład na formację, np. 2-3-1 czy 2-3-2 i chorobliwe szukanie ustawienia dzieciaków. Tutaj nikt na to nie zwraca uwagi. Nieraz mecze wyglądają chaotycznie, ale głównie chodzi o umiejętności indywidualne zawodników.

Inna mentalność.

Fajnym przykładem było to, gdy pojechałem z Davem Jonhsonem do Polski na turniej z drużyną West Hamu U12. Bardzo mocny turniej Profbud Cup. Czołowe polskie akademie, Juventus itd. Wszyscy się dziwili, dlaczego West Ham nie jest topowym zespołem i jest niezorganizowany. Tam po prostu… nikt na to nie zwracał uwagi. Chodziło o to, by każdy wyglądał dobrze indywidualnie.

Trenerzy z West Hamu nieco śmiali się i dopytywali, dlaczego niektóre polskie drużyny są tak napięte na wynik. To dzieci jedenastoletnie, mają przeżyć fajną przygodę i mieć radość z tego. Oni nawet nie wiedzieli z kim grają i ich nie interesowało to. Chcieli wyjść, zagrać jak najlepiej, pokazać fajne granie. Mieli kilka zasad gry i tyle. Trochę później spotkałem tych chłopaków, gdy jechali na turniej do Włoch. Byli starsi, ale nastawienie było dokładnie takie same kropka w kropkę. Żeby było śmieszniej West Ham w tych najmłodszych kategoriach wiekowych na zawodnikach z promienia 80 kilometrów od siedziby klubu. Tak, by każdy mógł w godzinę dotrzeć na trening. Stawiają tam na wolność, swobodę i kreatywność. Trzy rzeczy, których u nas nie ma tak rozpowszechnionych.

Wszyscy chcą u nas wygrywać, tylko niewiele z tego wynika…

Mam teraz coraz większą styczność z polskimi akademiami. Niektórzy znajomi wracają z Anglii i pracują na naszym podwórku. Jak słyszę, że ktoś w roczniku 2012 stracił pracę, bo nie ma wyników, to ręce opadają… Naszym wynikiem powinien być piłkarz wychowany do gry w seniorach. A my skupiamy się na wyniku grając o złote kalesony. To strasznie boli! Mam 30 lat i grając kilkanaście lat temu pamiętam, że miałem trenerów, którzy przede wszystkim chcieli rozwijać nas jako zawodników. Mieliśmy indywidualne zadania przypisane na konkretny mecz. Dużo rzeczy, które wdrażaliśmy w dniu meczowym. Chcieliśmy wygrać, ale każda pozycja to inne zadania. Np. skrzydłowy sześć pojedynków 1×1 w pierwszej połowie. Boczny obrońca – podłączenie się do gry.

To było niedawno temu, ale zastanawiam się, co się stało od mojego wyjazdu do dzisiaj. Jakby się gdzieś zatarło. Oglądałem niedawno mecz CLJ Stali Rzeszów z Wisłą Kraków. Na palcach jednej ręki mogę policzyć zawodników, którym piłka nie przeszkadzała. Był jeden gracz z Wisły, który sprawnie operował piłką obiema nogami, ale poza tym nic specjalnego.

Wydaje mi się, że cofnęliśmy się w rozwoju w wyszkoleniu indywidualnym. Dzisiaj nie ma takich piłkarzy jak Tomasz Wieszczycki kilkanaście lat temu. Wieszczycki potrafił z piłką zrobić wszystko, a teraz nasi pomocnicy nic nie potrafią z nią zrobić. Tłumaczymy to lekcjami wf-u, brakiem podwórek, wychowaniem dzieci itd. Ale jakoś inni na świecie potrafią i mogą robić. Gdzieś jest kłopot, skoro inni mogą, a u nas nie.

Wróćmy jednak do Anglii. Oddzielnie grassroots od piłki profesjonalnej. Kluby muszą spełniać określone warunki, by dostać konkretne kategorie.

Są trzy kategorie. Jest szereg wymogów, które trzeba spełnić, że wejść na poziomie kategorii trzeciej(najniższej). Począwszy od infrastruktury, liczby trenerów i ich wykształcenia, sprzętu i mnóstwo papierów. To samo przy wyższych kategoriach. Niedawno Aston Villa wskoczyła na poziom pierwszy i był artykuł, jak wiele musieli w tym kierunku zrobić. To naprawdę duże wydarzenie dla akademii.

Aplikują do związku, który wszystko ocenia?

Tak jest. Przy czym to nie jest nasza certyfikacja. Przyjeżdża mnóstwo kontroli i weryfikacji stanu posiadania. Akurat byłem w akademii Watfordu, gdy aplikowali o wejście na wyższy poziom. Koordynator kategorii U8 – U12 pokazał mi jakiś kilogram papierów i wymogów, które trzeba wypełnić. Dzięki temu mamy barierę pomiędzy piłką grassroots a profesjonalnymi akademiami. Ci pierwsi nie mają najmniejszych szans na wskoczenie do kategorii trzeciej! Przykładowo będąc na poziomie grassroots i mając drużynę U8 czy U9 masz małe szansę, by nawet zagrać sparing z West Hamem. Wszyscy grają między sobą. WHUFC grają choćby z QPR, Charltonem, Crystal Palace.

Ponadto w Anglii nie ma czegoś takiego jak ekwiwalent za wyszkolenie. W Polsce nie do pomyślenia, że ktoś odchodzi do topowego klubu i nic za to nie dostajesz. Jakiś czas temu był transfer zawodnika z non-league do Arsenalu i nie było żadnej umowy transferowej. W zamian Arsenal wysłał ekipę U23 i pojechali na sparing do nich, by mogli sobie zarobić na biletach. Przyszło ludzi, zarobili i tyle, jeśli chodzi o „transfer”.

Przechodzisz z klubu A do B i nikt nie ma z tym problemu. To też jest dużym plusem, bo nie ma ciśnienia. Wychowaliśmy? Super, pochwalimy się tym na facebooku, twitterze czy instagramie. Zawodnik poszedł tu, poszedł tam i dzięki temu będą mieli kolejnych 50 zawodników w kolejnych naborach.

Z jednej zgadzam się z Tobą, a z drugiej mam w głowie argumenty mniejszych klubów. Włożyli jakąś pracę w wychowanie tego zawodnika, a mowa o klubach z poziomu grassroots czy nie mających seniorów.

Cały czas będę się upierał przy tym, co jest w Anglii. Trochę to kasuje chorobliwą chęć zarobienia Bóg wie jakich pieniędzy na kandydatach na piłkarzy. Sprzedajesz 12-latka do Chelsea? Nikt nie zagwarantuje, że on będzie grał w piłkę profesjonalnie. Nawet oddając chłopaka szesnastolatka, nie masz gwarancji gry w Premier League w przyszłości. A u nas wymaga się za takich 60 tysięcy. Targowanie jak o worek kartofli, a de facto kupujesz kota w worku. Nawet przy twoim ogromnym wkładzie w jego szkolenie, nie jesteś pewny czy zostanie finalnie piłkarzem.

Były zachwyty nad portugalskimi metodami. Było zachłyśnięcie się hiszpańską metodologią. Czy teraz Anglia może wyznaczać, albo już wyznacza, trendy na świecie?

Moim zdaniem już tak jest! Oni przede wszystkim cały czas to rozwijają. Już teraz widzę po kursach trenerskich, kursach uzupełniających. Non stop monitorują, analizują i rozwijają. Teraz dużym problemem jest „mental health” w Wielkiej Brytanii. Głównie chodzi o zawodników, którzy zostali odrzuceni przez wielkie akademie. Ale reagują na to. Specjalne kursy, przedsięwzięcia charytatywne i doszkolenia dla zawodników, którzy przez to przeszli. Anglia pod tym względem nie zatrzymuje się, tylko non stop działa.

Dzięki temu mają takie pokolenie. Nie wiem czy jest druga reprezentacja mająca obecnie taką głębie składu. Patrząc od seniorów po 18-latków. Na każdej pozycji mają po kilku zawodników. W zasadzie na każdy mecz mogliby wystawić po trzy różne składy i w większości byliby faworytem. Nawet patrząc na U21 i ich skład. To jest kosmos! Wspominałem to już i powtórzę. Jeśli Anglia nie zdobędzie mistrzostwa świata w przeciągu ośmiu lat, to będzie ich osobista porażka. Mają taki skład i takie pokolenie, że im młodszy zawodnik wchodzi… tym lepszy.

***

W całej Anglii głośno było o Ryanie Sessegnonie i dzisiaj jest powszechnie znany. Pojawił się teraz Fabio Carvalho, który wszedł z buta do Championship. Kto wie, czy nie pójdzie tą samą drogą, co Sessegnon. Carvalho to Portugalczyk, więc będzie batalia o niego, w której kadrze ma grać. Przyjechał z rodziną do Londynu w wieku 14 lat i co ciekawe rozpoczynał swoją przygodę z piłką tam w Balham, gdzie obecnie pracuję. Dwa lata szkolenia wystarczyły, by znaleźli go skauci Fulham i tam już reszta poszła w dobrym kierunku.

***

W końcu, gdy jadą na imprezę i mówią o mistrzostwie, to są uzasadnione zapowiedzi. Kiedyś były to obietnice bez pokrycia.

Wtedy to była kwestia ego. Teraz mogę być szczęśliwy, że jestem tutaj. Mogę dotknąć z bliska tego wszystkiego. Obserwować, uczyć się od innych. To jest kompletnie inne podejście do piłki i coachingu. Każdy trener, który tutaj był i pracował to potwierdzi. Bierze się to także z mentalności. Oczywiście my jesteśmy z innego świata. Inaczej wyglądała historia naszego kraju i tego, co się działo z naszymi dziadkami, rodzicami. Wpływ kilku pokoleń ma rację bytu. Widzę po sobie, ile błędów popełniłem w szkoleniu w przeszłości. Mowa o błędach indywidualnych w stosunku do zawodników.

Np. tendencja w stosunku do street boysów. Nie skreśla się ich, tylko o nich walczy. Kalvin Phillips jest najlepszym przykładem. Cały czas ktoś starał się go prostować i ciągnąć za ucho, by został piłkarzem.

Warto o takich zawodników, a przede wszystkim ludzi walczyć!

Przede wszystkim o człowieka. Kiedyś czytałem badania, że około 80% zawodników w reprezentacjach Anglii ma pochodzenie robotnicze i bodajże 70% w U21 podchodzi z południowego Londynu. Tam jest największa bieda, ubóstwo, ogromne skupiska ludzi oraz emigranci z całego świata. Tam jest wylęgarnia piłkarzy, którzy szkolą się na ulicy.

Mówi się o tym, że są dwa powody rozwoju kultury fizycznej. W jednym przypadku o biedzie i chęci wyrwania się ze swojego środowiska, a w drugim wysoki poziom życia i możliwość realizowania się właśnie w sporcie. Wtedy kładzie się nacisk na kulturę fizyczną, która jest formą rozrywki. 

Jak choćby w USA, które za kilka lat może być w podobnym miejscu, co Anglia.

Talentów zza oceanu nie brakuje już teraz. A trzeba przyznać, że Amerykanie jeśli biorą się za coś, zazwyczaj potrafią szybko osiągnąć sukces.

Robią dobrze i mają na to pieniądze.

Pomysł oraz systemy z innych dyscyplin.

Teraz robię właśnie kurs online amerykańskiej federacji. Widzę, że wiele wzorców czerpali od angielskiej federacji. Planuje zrobić kolejne bazując na tym materiale. Widać, że idą w podobnym kierunku – wolność, kreatywność, dzielenie się odpowiedzialnością za wyniki i intensywność niczym w futbolu amerykańskim.