Brazylijsko-portugalski zaciąg zapewni Radomiakowi utrzymanie w ekstraklasie?

18.10.2021

Beniaminek z Radomia wyróżnia się na tle innych klubów PKO BP Ekstraklasy modelem transferowym. Co prawda do Pogoni Szczecin Antoniego Ptaka wciąż sporo brakuje, jednak egzotyczne, jak na najwyższą polską klasę rozgrywkową, transfery zasługują na to, by poświęcić im kilka akapitów. 

Trzy lata temu Radomiak wsiadł w ekspresowy pociąg do PKO BP Ekstraklasy. Co prawda nie była to podróż TGV, tak jak w przypadku Górnika Łęczna, który w 12 miesięcy przebył drogę od drugiej ligi do ekstraklasy, jednak czas w jakim radomianie przebili się z trzeciego na pierwszy poziom rozgrywkowy również zasługuje na uznanie. Tym bardziej, że szanse Radomiaka na pozostanie w PKO BP Ekstraklasie są obecnie o wiele wyższe niż klubu z Łęcznej, który na ekstraklasę nie jest po prostu jeszcze gotowy. Prowadzony przez Dariusza Banasika zespół z Mazowsza już od jakiegoś czasu sygnalizował swoje duże aspiracje. W ich spełnieniu pomóc miał dość specyficzny jak na polskie warunki model transferowy.

Radomska Maracana

Zaczęło się dość niewinnie, bo od brazylijskiego napastnika, który na dodatek ma również polskie obywatelstwo. Leandro stanowił o sile Radomiaka jeszcze za czasów gry w drugiej lidze. Brazylijczyk w Radomiu pozostaje zresztą do dzisiaj i do dzisiaj też niezmiennie znajduje dla siebie miejsce w wyjściowej jedenastce Zielonych. Pomimo że Leandro jest w Radomiaku już prawie od dekady i jest traktowany raczej jak „swój”, to bardzo możliwe, że dzięki niemu ktoś w Radomiu wpadł na pomysł, że w odmętach brazylijskiego futbolu znaleźć można jeszcze wielu piłkarzy, którzy mogą czarować na boiskach I ligi i ekstraklasy. W sezonie 20/21, w którym klub z Mazowsza wywalczył awans do PKO BP Ekstraklasy, Brazylijczyków było już w Radomiu dwóch. Zdecydowano się bowiem na wypożyczenie ze szwajcarskiego FC Sion 29-letniego obrońcy – Raphaela Rossiego.

Do zespołu dołączyło jednak jeszcze kilku piłkarzy, o których można było powiedzieć, że są to egzotyczne transfery. W Radomiaku pojawili się jeszcze wówczas posiadający angolskie i portugalskie obywatelstwo Amancio Fortes, Muhammad Candé (Gwinea Bissau/Portugalia), Felipe Nascimento (Portugalia), Athanasios Scheidt (USA/Grecja). Na tym jednak nie koniec, bo gdy już awans Radomiaka do ekstraklasy stał się faktem, to w klubie pojawili się kolejni zawodnicy o rzadko spotykanych na polskich boiskach narodowościach. Radomianie pozyskali między innymi Portugalczyków Goncalo Silvę i Tiago Matosa, Południowoafrykańczyka Thabo Cele, Brazylijczyka Mauridesa czy Kolumbijczyka Mario Rondona.

Stawiają na doświadczenie

Kiedy trener Dariusz Banasik zapowiadał, że do osiągania zadowalających wyników potrzebuje doświadczonych i ogranych piłkarzy, wielu spodziewało się transferów polskich piłkarzy z ekstraklasową przeszłością, bądź też kilku 30-letnich zawodników z Czech lub Słowacji. W Radomiu zdecydowano się jednak pójść w nieco innym kierunku. CV i doświadczenie kilku z nowych nabytków Radomiaka jest naprawdę imponujące. Czy okażą się jednak wystarczające, by utrzymać się w PKO BP Ekstraklasie? Dobre wejście zaliczyli chociażby Nascimento i Machado, jednak wciąż trudno powiedzieć czy w ich ślad pójdą kolejni zawodnicy. W Radomiu muszą żyć nadzieją, że klub nie nawiąże do perypetii Zawiszy Bydgoszcz sprzed lat, który podążył w bardzo podobnym kierunku jeśli chodzi o transfery.

Mieliśmy w ekstraklasie już brazylijską Pogoń Szczecin, mieliśmy hiszpańską Wisłę, teraz przyszła pora na brazylijsko-portugalskiego Radomiaka. Wydaje się jednak, że założenia stojące za modelem transferowym klubu z Radomia są nieco inne niż te przyświecające włodarzom Wisły Kraków. Pod Wawelem chodziło o ogrywanie piłkarzy z niższych hiszpańskich lig i sprzedaż ich z zyskiem. W Radomiu jakość piłkarska potrzebna jest tu i teraz, a większość pozyskanych piłkarzy raczej nie da się odsprzedać za oszałamiające sumy. Chodzi przede wszystkim o utrzymanie się w ekstraklasie. Jeśli ten eksperyment zakończy się sukcesem to być może w przyszłości klub nadal podążał będzie w tym samym kierunku. Historia uczy nas jednak, że tego typu pomysły, nawet jeśli nie kończyły się totalną klapą, nie były w stanie przetrwać próby czasu.