Dwa oblicza Radomiaka. Czy beniaminek włączy się do walki o europejskie puchary?

19.02.2022

Drużynę Radomiaka można uznać za spore zaskoczenie rundy jesiennej. Beniaminek rozpoczął wprawdzie sezon dość niemrawo, ale pod koniec października podopiecznym Dariusza Banasika udało się włączyć wyższy bieg. Okazało się, że potencjał ekipy z Radomia nie musi wcale ograniczać się do walki o utrzymanie. Rok 2021 Radomiak zakończył na czwartym miejscu w PKO BP Ekstraklasie, ze stratą zaledwie dwóch punktów do wicelidera. Czy cele stojące przed piłkarzami Dariusza Banasika uległy zimą zmianie?

Początek sezonu w wykonaniu Radomiaka można uznać jako stosunkowo udany, zwłaszcza jak na drużynę, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej swoje mecze musiała rozgrywać w Jastrzębiu czy Sosnowcu. Na podopiecznych Dariusza Banasika nie czekał w PKO BP Ekstraklasie rozłożony czerwony dywan. Po ustaleniu terminarza okazało się, że piłkarzy z Radomia czekają pod koniec lipca ekstraklasowe otrzęsiny. W dwóch pierwszych meczach po wywalczeniu awansu, Zielonym przyszło bowiem mierzyć się kolejno z Lechem Poznań i Legią Warszawa. Można śmiało powiedzieć, że Radomiak egzaminy wstępne zdał, bowiem we wspomnianych spotkaniach wywalczył aż cztery punkty.

Przełamanie

Kolejne dwa miesiące były jednak dla podopiecznych Dariusza Banasika bolesnym zderzeniem z ligową rzeczywistością. W następnych dziewięciu spotkaniach Radomiak tylko raz zapisał na swoim koncie komplet punktów. Mówienie jakoby Zieloni znaleźli się w ogromnym kryzysie byłoby sporą przesadą. Piłkarze z Radomia po prostu nie wgrywali meczów. Spośród wspomnianych dziewięciu meczów aż siedem zakończyło się bowiem podziałem punktów. Pierwsze ligowe perypetie beniaminka można więc określić mianem przyzwoitych.

22 października 2021 roku nastąpił jednak przełom. Piłkarze Dariusza Banasika rozpoczęli serię sześciu kolejnych zwycięstw oraz dziewięciu kolejnych spotkań bez porażki. Radomiak grał jak z nut i stopniowo piął się w tabeli PKO BP Ekstraklasy. W Radomiu polegli chociażby: Lech Poznań, Górnik Łęczna i Górnik Zabrze. Zieloni dobrze spisywali się jednak również z dala od domu i zapisali na swoim koncie cenne zwycięstwa odniesione w Krakowie, Warszawie czy Lubinie. Radomiaka zaczęto określać mianem sensacji tego sezonu. Bardzo szybko okazało się również, że beniaminek nie będzie miał problemu z wypełnieniem celu, którym od początku kampanii był utrzymanie się w PKO BP Ekstraklasie.

Brazylijski Radomiak?

Pomimo ograniczonego budżetu Radomiak już latem starał się jak najlepiej przygotować do rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywkowej. Drużynę wzmocniło aż jedenaście nowych nabytków. Nie wszystkie transfery okazały się jednak trafione, czego najlepszym przykładem jest Brazylijczyk Rhuan, który w rundzie jesiennej przebywał przez boisku przez zaledwie 79 minut. O wiele lepiej w Radomiu odnalazł się Portugalczyk Luis Machado, który z marszu stał się ważną kartą w talii Dariusza Banasika.

Wszystkie te transfery łączy jedno. Nowe nabytki Radomiaka pochodziły z dość egzotycznych jak na Ekstraklasę regionów. Nie zabrakło Brazylijczyków, Portugalczyków, Kolumbijczyka czy nawet piłkarza z Republiki Południowej Afryki. Zwłaszcza ta pierwsza narodowość może budzić wśród polskich kibiców mieszane odczucia, bowiem od razu przywodzi to na myśl „brazylijską Pogoń” Antoniego Ptaka. Transfery Radomiaka nie opierają się jednak na pozbawionych podstaw mrzonkach czy wymysłach. Radomiak kraje, jak mu materiału staje, a materiału wystarcza w tym przypadku akurat na Brazylijczyków i Portugalczyków bez klubu.

Brazylijsko-portugalski zaciąg zapewni Radomiakowi utrzymanie w ekstraklasie?

W Radomiu podjęto próbę dostosowania modelu transferowego do swoich możliwości. Założono, że w Brazylii i Portugalii natrafić można na wielu ciekawych piłkarzy, którzy na poziomie Ekstraklasy mogą stanowić o sile zespołu, a przy tym cały czas pozostawać w finansowym zasięgu klubu z Radomia. Człowiekiem, który miał zająć się wcieleniem tej wizji w życie został były skaut i dyrektor sportowy rumuńskich klubów Octacian Moraru.

– Ma dobrą sieć kontaktów i znajomości na rynku transferowym. Zwłaszcza jeśli chodzi o Portugalię. Ściągał zagranicznych piłkarzy, o których nikt w Rumunii nie wiedział. Próbował ich wypromować i sprzedać. Część z nich faktycznie błysnęła, wyrobiła sobie nazwisko i zrobiła karierę. Octavian na pewno ma ciekawe spostrzeżenia i dobre oko do piłkarzy. Pracował w czterech rumuńskich klubach i robił solidne transfery. Część z nich wypaliła, część nie, jak to zwykle bywa – powiedział w rozmowie z portalem Weszło Emanuel Rosu, znany rumuński dziennikarz.

Zima przebiegła w Radomiu stosunkowo spokojnie i klub uaktywnił się na rynku transferowym dopiero wówczas, gdy wszyscy główni rywale już dokonali najważniejszych wzmocnień. Do Radomiaka trafiło kolejnych dwóch Brazylijczyków: Luizao oraz Jo Santos, 22-letni Nigeryjczyk Abraham Marcus, który może się okazać jednym z ciekawszych transferów zimowego okienka, a także Polacy: Daniel Łukasik i Dawid Olejarka. Można podejrzewać, że w porównaniu z latem 2021 roku nieco zmieniła się perspektywa włodarzy radomskiego klubu. Pojawiła się bowiem realna szansa, by Radomiak grając w roli beniaminka powalczył nawet o pierwszą trójkę i grę w eliminacjach do europejskich pucharów.

Czy podium jest realne?

Czy na Radomiaka powinniśmy patrzeć bardziej przez pryzmat wyników osiąganych pomiędzy sierpniem i październikiem czy może raczej postrzegać Zielonych jako drużynę, która potrafiła dwukrotnie ograć mistrza Polski, urwać punkty Lechowi Poznań i zanotować serię sześciu kolejnych zwycięstw? Innymi słowy, czy beniaminek z Radomia jest drużyną, która na dłuższa metę może nawiązać walkę z Lechem Poznań, Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa?

– Szanse na podium są niewielkie, choć nie powiedziałbym też, że minimalne. Ogromnym utrudnieniem była przebudowa środka zespołu, jeden brak w drugiej linii dałoby się przykryć, dwa – trudno. To było głównym powodem słabszej gry w pierwszych dwóch meczach, znów też powtórzyły się błędy z początku sezonu w Ekstraklasie: brak czujności w defensywie, nieskuteczność (zwłaszcza z Wisłą Płock). Kluczem może być solidne punktowanie, takie ciułanie punktów jak jesienią. Wiadomo, że część drużyn może mieć krótkie przestoje formy, Radomiak powinien mieć prosty cel: wygrywać u siebie i jak najczęściej przywozić coś z wyjazdów, choćby remis. Wtedy podium jest w zasięgu – ocenia Szymon Janczyk z Weszło.

W drugiej połowie rundy jesiennej zdążyliśmy się przyzwyczaić do widoku Radomiaka w górnej części tabeli, a także do tego, że zespoły przyjeżdżające do Radomia raczej nie mają tam najłatwiejszego życia. O tym, że Radomiak wcale nie jest nietykalny przypomnieliśmy sobie przy okazji meczu z Rakowem. Podopieczni Marka Papszuna triumfowali przy ulicy Struga, a sam szkoleniowiec nie omieszkał podkreślić, że rozgryzienie Radomiaka wcale nie było szczególnie wymagające.

– Radomiak ma przed sobą wiele wyjazdów, obskoczy trzy drużyny walczące o utrzymanie (BBT, Górnik, Warta) na ich stadionach. Bardzo ciężko będzie być nieomylnym i punktować tak regularnie, jak jesienią, zwłaszcza po zmianach w linii pomocy. Wszystko sprowadza się do jednego: Radomiak zimą się osłabił, minie trochę czasu, zanim się zgra, a tego czasu nie ma, bo runda jest krótka – dodaje Janczyk.

Czy podczas zimowej przerwy trenerzy innych klubów rzeczywiście znaleźli patent na radomian? Póki co piłkarzom Banasika nie udało się jeszcze w tym roku wywalczyć kompletu punktów na ligowych boiskach. Szansa na dopisanie do swojego konta trzech oczek pojawi się już w niedzielę, gdy Zieloni zawitają do Grodziska, by zmierzyć się z Wartą Poznań.