Czy Jacek Góralski jest potrzebny kadrze?

30.03.2022

Pięć i pół roku minęło od debiutu w kadrze. W tym czasie Jacek Góralski rozegrał tylko 18 meczów. Mimo tego nadal dzieli kibiców. Czy powinien być w reprezentacji, czy jednak powinno się z niego zrezygnować.

Kalendarium dotychczasowych występów „Górala” w kadrze było proste. Dwa najważniejsze były w listopadzie. 14 listopada 2016 roku ze Słowenią, tuż po wygranej nad Rumunią w eliminacjach do rosyjskiego mundialu Jacek Góralski zadebiutował we Wrocławiu. Cztery lata później – 15 listopada 2020 – Jacek Góralski wchodzi na boisko na Mapei Stadium, gdzie na co dzień gra Sassuolo. Miał zagrać 45 minut zmieniając w przerwie Jakuba Modera. Po siedemnastu już zobaczył żółtą kartkę, a po kolejnym kwadransie czerwona. To był – do wczoraj – ostatni mecz zawodnika Kajratu Ałmaty w kadrze. Jerzy Brzęczek nie mógł z niego skorzystać w meczu z Holandią w ramach Ligi Narodów. Później zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i pauzował przez wiele miesięcy. Paulo Sousa nie był zainteresowany jego usługami w jesiennych meczach. Teraz jednak wrócił do łask i… znowu mogło być niewesoło.

Uśmiechnięty Michniewicz

Przeciwko Szkocji nie zasiadł nawet na ławce, a pięć dni później wychodzi w podstawowym składzie. Radykalna zmiana Czesława Michniewicza, który ze śmiechem wspominał jedną z sytuacji z wczorajszego meczu.

Wcale jednak nie musiało być tak wesoło. Wyobraźmy sobie, że Daniele Orsato w 38. minucie pokazuje czerwoną, a nie żółtą kartkę. Wcale włoski arbiter nie musiałby wysilać swojej wyobraźni. Tym bardziej jeśli miałby w pamięci faul Góralskiego na Belottim sprzed 1,5 roku… Czerwona kartka mogłaby zniweczyć cały wysiłek Polaków. Na szczęście skończyło się na żółte, chociaż nawet Paweł Dawidowicz w studiu Meczyków stwierdził, że to już była „pomarańczowa”. Krótko mówiąc Orsato oszczędził naszego pomocnika, a potem Czesław Michniewicz oszczędził nam scenariusza z Grzegorzem Krychowiakiem z Petersburga, paradoksalnie wpuszczając „Krychę”.

Pamiętna Bośnia

Ten tekst nie będzie roastem pomocnika kazachskiego klubu. Jacek Góralski pokazywał przecież w kadrze, że potrafi dać coś innego niż ostra, czasem brutalna, gra i kartki. Kolejny ważny mecz listopadowy „Górala” w kadrze to 19 dzień tego miesiąca w 2019 roku. Wtedy Polska pokonała Słoweńców w Warszawie. Mecz zapamiętany głównie z dwóch powodów. Robert Lewandowski przeprowadził efektowną indywidualną akcję i strzelił gola na 2:1. Wcześniej Łukasz Piszczek zakończył reprezentacyjną karierę. Wszystko w miłej i zwycięskiej atmosferze. Triumfu i trzech punktów by nie było, gdyby nie decydujący gol naszego bohatera.

Ten sam Jacek Góralski rok później – 14 października 2020 – rozegrał najlepszy mecz w swojej reprezentacyjnej karierze. Spotkanie Ligi Narodów we Wrocławiu, rywalem Bośnia i Hercegowina. Nie było tego, co kibice najbardziej zapamiętują – goli i asyst. Wtedy jednak pokazał, że potrafi dać wiele nie tylko w destrukcji, ale przede wszystkim w kreacji i grze do przodu. Z kontrolą emocji, która tutaj jest kluczowym elementem.

Kontrola emocji i będzie dobrze

Jacek Góralski to ten typ zawodnika, który polaryzuje kibiców. Albo się go uwielbia, albo nienawidzi. Jedni będą podkreślać bezkompromisowość, twardość i nieustępliwość w grze. Coś w stylu „piłka może przejść, rywal już nie”. Drudzy będą mówić o nim jako boiskowym bandycie. Faul na Belottim czy wczorajsze wejście to tylko paliwo do takich opinii. Taka łatka do niego przylgnęła i trudno będzie ją odpiąć. Każdy kolejny faul tego typu niestety tylko nasili takie opinie. A mówimy o niespełna 30-latku – skończy we wrześniu – który w całej karierze zobaczył pięć czerwonych kartek. Żadna z nich nie była jednak bezpośrednią. Wszystkie dotyczyły drugich napomnień żółtą kartką.

Po prostu Jacek Góralski musi nauczyć się kontrolować emocje. Zwłaszcza w meczach reprezentacyjnych. Tutaj niestety impulsywne zachowanie może przekreślić cały wysiłek. Przekonał się o tym Grzegorz Krychowiak podczas Euro 2020. Turnieje czy taka forma eliminacji to nie liga, że można w kolejnych wielu tygodniach odkupić winy. Najlepszy przykład minione baraże. Analizy, praca przed zgrupowaniem, potem kilka dni treningów na kadrze, by rozegrać 90 minut, od których zależy cały rok w polskiej piłce reprezentacyjnej. Nie ma miejsca w takich spotkaniach na pomyłki.