Gruba afera w Hiszpanii. Gerard Pique w komitywie z prezesem federacji

20.04.2022

Real Madryt ma szansę na zapewnienie sobie mistrzostwa Hiszpanii, w weekend finał Pucharu Króla. To jednak nie będzie wydarzenie tygodnia w hiszpańskiej piłce. Numerem jeden jest afera, w której bohaterami są Gerard Pique i Luis Rubiales. W tle duże pieniądze oraz protekcja na linii piłkarz – prezes federacji.

Wszystko to efekt publikacji hiszpańskiego dziennika El Confidencial. Dowiedzieliśmy się z niej, że firma Gerarda Pique – Kosmos – pośredniczyła w umowie pomiędzy RFEF(hiszpański związek) a Arabią Saudyjską na organizacje Superpucharu Hiszpanii na Bliskim Wschodzie. Zgodnie z umową Saudyjczycy mieli przelewać związkowi 40 milionów euro rocznie, a 10% z tej kwoty miało trafiać właśnie do Kosmosu. Spółka obrońcy Barcelony miała być pośrednikiem pomiędzy stronami. Dziennik opublikował także prywatne rozmowy Pique i prezesa federacji Luisa Rubialesa, z których wynika, że relacje obu panów są na koleżeńskiej, a może nawet przyjacielskiej stopie.

W tym wypadku pojawił się pierwszy konflikt interesów. Trochę dziwną rzeczą jest, gdy czynny zawodnik jednego z dwóch największych klubów w Hiszpanii robi interesy ze związkiem. Tym bardziej że dotyczy to rozgrywek, w których on i jego klub bierze udział. Wiadomo, jak spolaryzowanym piłkarsko krajem jest Hiszpania. Mimo tego, że Atletico jest aktualnym mistrzem, jednak cały dyskurs toczy się wokół Realu i Barcelony. Sprawa z Superpucharem to dopiero początek.

Katar z lepszą ofertą?

Jak się okazuje z kolejnych nagrań, podobną ofertę złożył Katar. W liczbach bezwzględnych RFEF miał dostać mniejsze pieniądze. Mowa o 36 milionach euro od Arabii oraz 33 od Katarczyków. Tyle że w umowie z Saudyjczykami jest pewne obostrzenie. Brak Realu lub Barcelony w finałowym turnieju oznacza pięć milionów euro mniejszą wypłatę dla hiszpańskiej federacji. Przy dużym kataklizmie, razem mogłoby to być nawet 10 milionów euro mniej. 25% wartości kontraktu! Oczywiście w ostatnich latach takie przypadki rzadko miały miejsce, by kogoś z tego duetu zabrakło w TOP2 ligi oraz finale Pucharu Króla jednocześnie. Jednak obecny sezon może tak wyglądać na koniec. Wystarczy, że Barcelona zostanie wyprzedzona przez Atletico lub Seville i już ten scenariusz się ziści.

Dodajmy jeszcze fakt, że Katarczycy chcieli umowy, w której nie będzie żadnych pośredników. Dodatkowo po czwartym roku kontraktu, kwota pieniędzy dla związku miała tylko rosnąć. W tym przypadku mówiło się o 3% rocznie. To by oznaczało zbliżenie się do kwoty Saudyjczyków, bez żadnych warunków.

Protekcja na Igrzyska

Jeszcze ciekawszym aspektem miała być protekcja Luisa Rubialesa w załatwieniu Gerardowi Pique wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie do Tokio. Rzecz jasna w roli zawodnika. Przypomnijmy, że na IO jadą wyłącznie piłkarze do lat 23, ale każda kadra może mieć trzech starszych zawodników. Właśnie w tym gronie chciał się znaleźć Gerard Pique.

Sprawa jednak wyglądała mocno podejrzanie. Wg dziennikarzy El Confidencial chodziło o protekcje. Pique zadzwonił do Rubialesa oglądając mecz Hiszpania – Polska U21 podczas Euro w 2019 roku. Zwycięstwem 5:0 Hiszpanie zapewnili sobie awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Pique zażądał spotkania z selekcjonerem Luisem de la Fuente i pomocy prezesa federacji. Mimo że przecież wcześniej zakończył już reprezentacyjną karierę. Ostatecznie na turniej pojechało trzech zawodników z rocznika 1996 – Marco Asensio, Mikel Merino i Dani Ceballos. Ale niesmak pozostał… Warto przy tym dodać, że sprawa miała miejsce na trzy miesiące przed podpisaniem umowy na linii związek – Arabia Saudyjska.

Stream po meczu i głupie tłumaczenia

Obaj zainteresowani już odnieśli się do sprawy. Gerard Pique odpalił streama na Twitchu. Szkopuł w tym, że zrobił to w poniedziałek tuż przed północą. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kilkadziesiąt minut wcześniej jego drużyna przegrała ligowy mecz z Cadizem. Co powiedział Pique? Zbywał przede wszystkim konflikt interesów. Na swoją obronę powiedział, że dzięki zmianie formatu w turnieju wziął udział Real Madryt i mógł wygrać rozgrywki. Przyznał także, że jego firma nie pobiera prowizji od federacji, a konkretnie od firmy Sela, należącej do rządu Arabii Saudyjskiej.

Pojawił się także wątek klubu kierowanego przez Gerarda Pique. Jakiś czas temu Andorra przejęła miejsce w trzeciej lidze po klubie Reus. Sam zainteresowany tłumaczył fakt, że RFEF zaproponowała, by miejsce po katalońskim klubie mógł przejąć inny, pod jednym warunkiem. Nim było przejęcie wszelkich długów. Na to zdecydowała się Andorra i w ten sposób, w pełni legalnie zajęła miejsce.

O ile Pique starał się merytorycznie podejść do wszelkich pytań, o tyle Luis Rubiales odleciał. Na dzisiejszej konferencji prasowej postawił się w roli… ofiary. Mówił m.in. o poprawie praw kobiet w Arabii Saudyjskiej, dzięki umowie pomiędzy dwiema stronami.

***

Z estetycznego i etycznego punktu widzenia nie wydaje mi się zbyt rozsądne, aby aktywny piłkarz, który należy do klubu biorącego udział w rozgrywkach krajowych, odgrywał też rolę pośrednika. Z tego, co wiemy do tej pory, najprawdopodobniej nie było w tym jednak nic nielegalnego – powiedział dla Mundo Deportivo przewodniczący Wyższej Rady ds. Sportu José Manuel Franco(cytat za Fcbarca.com).

Wydaje się, że te słowa idealnie podsumowują sprawę. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że mamy gigantyczny konflikt interesów. Luis Rubiales powinien bronić interesów RFEF, a tym jest rzecz jasna awans Realu i Barcelony, co roku do rozgrywek o Superpuchar Hiszpanii. Wtedy rzecz jasna będą największe pieniądze do zgarnięcia z tytułu organizacji Superpucharu, a także wszystkich kwestii marketingowych. Tyle że tego interesu nie podzielają przecież inne kluby. Ekipy takie jak Sevilla czy Atletico także chcą się tam znaleźć. Taka sytuacja może sprawić ewentualne naciski na sędziów.