Obyło się bez powtórki z Brukseli. Mamy powody do optymizmu?

14.06.2022

Reprezentacja Polski przegrała 0:1 z Belgią, ale tym razem powodów do optymizmu jest znacznie więcej niż po starciu w Brukseli. Podopieczni Czesława Michniewicza pokazali się w drugiej połowie z niezłej strony i udowodnili, że z drużynami z topu nie muszą być skazani na pożarcie. 

Przyzwoicie w defensywie

Oczywiście stroną lepszą i dominującą w tym spotkaniu ponownie byli w Belgowie, którzy, zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania, nie pozwolili nam na zbyt wiele. „Biało-czerwoni” dość długo stawiali opór belgijskiej defensywie, ale jeden poważniejszy błąd w ustawieniu poskutkował bramką dla naszych rywali.

Podopieczni Czesława Michniewicza starali się trzymać rywala jak najdalej od własnej bramki, przez co głównym pomysłem Belgów na to, jak zagrozić naszej defensywie były podania z głębi pola za polską linię obrony. Nie przynosiły one jednak efektu, więc piłkarze Roberto Marinteza w końcu ich zaprzestali.

Cała nasza formacja defensywna wyglądała zdecydowanie lepiej niż w meczu w Brukseli. Nicola Zalewski całkiem nieźle radził sobie na lewej stronie, a nawet jeśli nie wszystko szło po jego myśli, to partnerzy dzielnie go asekurowali. Zalewski zaliczył zresztą całkiem niezłe spotkanie. Pokazał, że po odbiorze piłki potrafi jednym celnym podaniem uruchomić groźny kontratak, a ponadto miał również szansę, by wpisać się na listę strzelców, ale uderzył minimalnie obok słupka Mignoleta.

Po drugiej stronie obrony Matty Cash pokazywał, że powinniśmy go w tym momencie traktować jako jednego z najważniejszych piłkarzy naszej kadry. W defensywie bywało różnie, ale jeśli w pierwszej połowie Polacy potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką rywala to działo się to najczęściej po rajdach i zagraniach Casha lub po jego dwójkowych akcjach z Robertem Lewandowskim. Cash znów udowadnia, że w układance Czesława Michniewicza na katarski mundial może być kluczowym elementem.

Środek obrony ocenić musimy przeciętnie. Na pewno spośród trójki naszych piłkarzy wyróżniał się Jakub Kiwior, który zaliczył już drugie solidne spotkanie w reprezentacji. Kamilowi Glikowi przydarzyło się kilka sytuacji, w których nie do końca nadążał za poczynaniami rywali, a Mateusz Wieteska po dzisiejszym występie powinien być raczej uznany za jednorazowy, raczej nieudany eksperyment Czesława Michniewicza.

Aktywny Żurkowski, niewidoczny Linetty

Jeśli chodzi o środek pola, to można było łatwo zapomnieć, że w dzisiejszym meczu gra Karol Linetty. Polak zaliczył co prawda 32 kontakty z piłką, ale zbyt wiele do naszych poczynań w tym meczu nie wniósł. Bardzo aktywny był za to Szymon Żurkowski. Niestety nie zawsze mogliśmy oceniać tę aktywność pozytywnie. Żurkowskiego na boisku było sporo. Walczył, ale często przydarzały mu się straty piłki, nietrafione decyzje lub niecelne podania. Sebastian Szymański nie pokazał co prawda w pełni swoich umiejętności, ale jego występ raczej możemy oceniać bardziej pozytywnie niż negatywnie. Starał się być blisko gry, walczył o piłkę, kilkukrotnie z niezłym skutkiem.

Było to również jedno z tych spotkań, po których zwykliśmy krytykować Piotra Zielińskiego. Piłkarz Napoli rzadko był zaangażowany w to co się dzieje na boisku, ale być może był to efekt roli, którą wyznaczył mu Czesław Michniewicz. Faktem jest jednak, że ze strony Zielińskiego nie oglądaliśmy dzisiaj zbyt wielu efektywnych zagrań.

Robert Lewandowski sprawiał dziś wrażenie jakby nie do końca był sobą. Już w pierwszej połowie wydawało się, że najlepszy polski piłkarz jest bardzo zmęczony i nie ma zbyt wielu sił, które może dziś zainwestować w walkę o piłkę. Lewandowski rzadko cofał się głębiej, rzadko walczył o piłkę, ale zaliczył oczywiście kilka udanych zagrań, po których Polacy stwarzali sobie mniej lub bardziej groźne okazje do zdobycia gola.

Występ Wojciecha Szczęsnego ocenić można raczej na plus. Przy straconej bramce Polak nie miał zbyt wiele do powiedzenia, ale w przynajmniej dwóch sytuacjach uchronił nas przed utratą bramki.

Zmiennicy dali radę

Z dobrej strony pokazali się również zmiennicy. Sporo świeżości wniósł na boisko Przemysław Frankowski, ale trzeba przyznać, że grając na pozycji lewego obrońcy, nie miał dziś zbyt wielu okazji, aby sprawdzić się w defensywie. Wejście Karola Świderskiego również dało potężny zastrzyk energii polskiej linii ofensywnej. Wydaje się, że właśnie takiego piłkarza ustawionego obok Roberta Lewandowskiego brakowało nam w pierwszej połowie. Świderski dwukrotnie był bliski wpisania się na listę strzelców, ale raz jego fenomenalny strzał z powietrza obronił Mignolet, a raz trafił w słupek. Swoje aspiracje do gry w podstawowym składzie pokazał również Mateusz Klich, który przez 30 minut swojej obecności na boisku wyrósł na naszego najbardziej kreatywnego zawodnika w dzisiejszym spotkaniu.

Drugie spotkanie z Belgią dało nam nadzieję na to, że w Katarze nie jesteśmy wcale skazani na porażkę. Zobaczyliśmy więcej woli walki i więcej piłkarskiej jakości niż w pierwszym meczu. Wydaje się, że Czesław Michniewicz i jego podopieczni wyciągnęli wnioski ze starcia w Brukseli i drugi raz nie dali już się zaskoczyć. Czesław Michniewicz ma teraz prawie trzy miesiące na wyciągnięcie wniosków z tych czterech spotkań. Z pewnością każde z ich dało mu sporo do myślenia i możemy być pewni, że we wrześniowych meczach kadry zobaczymy już drużynę bardziej przypominającą tę, która wyjdzie na pierwszy mecz katarskiego mundialu.