Bezkonkurencyjny Manchester City. Czy z Haalandem „The Citizens” powalczą o pełną pulę?

18.09.2022

Manchester City nie mógł sobie wymarzyć lepszego otwarcia nowego sezonu. Podopieczni Pepa Guardioli idą jak burza i w kampanii 2022/23 nie mają na swoim koncie jeszcze ani jednej porażki. W ostatnich tygodniach zdecydowanie najmocniej świeci gwiazda nowego nabytku „The Citizens” Erlinga Haalanda, który od momentu przenosin do Anglii trafiał do siatki w 8 z 10 oficjalnych spotkań Manchesteru City. Czy Norweg był brakującym elementem, który zapewni ekipie z Manchesteru dominację, nie tylko na krajowym, ale również europejskim podwórku?

Haaland jak maszyna

Przed startem nowego sezonu zestawianie ze sobą potencjalnych możliwości Erlinga Haalanda i Darwina Nuneza, czyli nowych napastników Manchesteru City i Liverpoolu wydawało się całkiem racjonalne. Zaledwie półtora miesiąca później tego typu porównania nie mają już najmniejszego sensu. W barwach „The Reds” Nunez dotychczas trafiał do siatki dwukrotnie, Haaland – czternastokrotnie. Oczywiście nikt nie skreśla jeszcze Urugwajczyka, którego na początku tego sezonu z gry wyeliminowała czerwona kartka, jednak dokonania byłego napastnika Borussii Dortmund są niesamowite.

Gole Haalanda znajdują również oczywiście przełożenie na formę całego Manchesteru City, a przypomnijmy, że mówimy tutaj o zespole, który nawet bez Norwega był w stanie kilka miesięcy temu wywalczyć mistrzostwo Anglii. Z Erlingiem Haalandem machina Pepa Guardioli sieje na krajowym podwórku jeszcze większe zniszczenia. Co prawda po rozegraniu siedmiu kolejek Premier League „The Citizens” nie zasiadają w fotelu lidera, ale wydaje się, że Manchester jest na bardzo dobrej drodze, by już wkrótce znaleźć się na szczycie. Poczynania Arsenalu na początku obecnej kampanii wyglądają co prawda obiecująco, jednak „Kanonierzy” cały czas nie są ukończoną konstrukcją, a słabości podopiecznych Mikela Artety obnażyło chociażby starcie z Manchesterem United.

„The Citizens” również nie są pierwszą perfekcyjną drużyną w historii piłki nożnej, która byłaby wstanie wygrać wszystkie 38 spotkań w sezonie. Dotychczas przytrafiły im się dwa ligowe remisy: z Newcastle i Aston Villą. Nie wydają się one jednak na tyle groźne, by móc poważnie zagrozić Manchesterowi w dążeniach do kolejnego sukcesu na krajowym podwórku.

Póki co wydaje się bowiem, że w Premier League nie ma składu, który mógłby rywalizować z obrońcami tytułu. Na początku nowego sezonu ambicje ku temu przejawiają Arsenal i Tottenham. Paradoksalnie nieco większe szanse na nawiązanie walki mają ci, którzy na razie w tabeli ligowej plasują się niżej od drużyny Pepa Guardioli, gdyż dysponują nieco większą niż „Kanonierzy” głębią składu. „Koguty” są jednak bardzo mocno zależne od dyspozycji swoich gwiazd i problemy w dwóch meczach ligowych oraz w Lidze Mistrzów dobitnie to pokazują.

Upragniona Liga Mistrzów

W obliczu słabości Liverpoolu Manchester City wyrasta więc póki co na zdecydowanego faworyta do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Sukces na krajowym podwórku bez wątpienia jest jedną z ambicji całego klubu, ale jednocześnie jest to wynik, który ekipa Pepa Guardioli osiągnęła dwa razy pod rząd. Niedoścignionym marzeniem pozostaje natomiast cały czas Champions League. Erling Haaland, owszem, zwiększył siłę rażenia „The Citizens” w Premier League i może sprawić, że tegoroczny triumf będzie jeszcze bardziej okazalszy, ale czy zespół z Manchesteru będzie w stanie w końcu sięgnąć po europejskie trofeum?

Na razie wszystko wygląda bardzo obiecująco, nawet pomimo faktu, że grupa, w której znalazł się Manchester City nie należy do najłatwiejszych. Pomimo tego podopieczni Pepa Guardioli w pierwszych dwóch spotkaniach rozprawili się z dwoma najgroźniejszymi rywalami: Sevillą i Borussią Dortmund. Hiszpanie nie byli w stanie stawić większego oporu i z pokorą musieli przyjmować kolejne bramki strzelane przez piłkarzy Guardioli (w tym dwie Haalanda). Niemcy byli w stanie trafić do siatki i otworzyć wynik spotkania, ale w kluczowym momencie „The Citizens” odpalili swoje działa i ostatecznie wynik spotkania na 2:1 ustalił, wspominany wielokrotnie, Haaland.

Największym sukcesem Manchesteru City w Lidze Mistrzów cały czas pozostaje nieodżałowany przez lokalnych kibiców finał z 2021 roku, kiedy „The Citizens” zmuszeni byli uznać wyższość rywala z lokalnego podwórka. Patrząc na ostatnie występy zespołu Pepa Guardioli w Champions League wydaje się jednak, że powoli wszystko zmierza ku lepszemu. Trzy ćwierćfinały z rzędu i przełamanie w kampanii 2020/21. W ubiegłym sezonie Manchester przegrał w półfinale z późniejszym triumfatorem rozgrywek. Z pewnością nie jest to już klątwa ćwierćfinałów, nie są to wyniki, które narażałyby tak mocny skład na śmieszność.

Teraz trzeba iść o krok dalej i w końcu po trofeum sięgnąć. Po raz kolejny wydaje się, że Manchester City ma wszystko, by to osiągnąć i że Pep Guardioli ma do dyspozycji jeszcze lepszych zawodników niż rok czy dwa lata wcześniej. Póki co Haaland zapewnia „The Citizens” kolejne gole, jeśli będzie je w stanie zapewniać także w kluczowych spotkaniach tego sezonu, to zespół z Manchesteru na pewno będzie poważnym kandydatem do triumfu w Premier League i Lidze Mistrzów.