Poważny kryzys Arsenalu

01.01.2024

Arsenal nie wygrał już trzech spotkań z rzędu i jest w tej chwili na czwartym miejscu w Premier League. Ostatnio za mocne było Fulham, a wcześniej West Ham wywiózł trzy punkty z Emirates Stadium. 

Mikel Arteta ma spory ból głowy. Arsenal jest bowiem teraz słabszy od samego siebie z poprzedniego sezonu. Końcówka roku była doskonałą okazją dla „Kanonierów”, żeby uciec trochę w tabeli Manchesterowi City. Był taki moment, że „Obywatele” nie wygrali aż czterech spotkań z rzędu – 4:4 z Chelsea, 1:1 z Liverpoolem, 3:3 z Tottenhamem i 0:1 z Aston Villą. Później doszła też wymęczona wygrana z Luton Town oraz kolejna strata punktów – z Crystal Palace u siebie (2:2). W sumie już Manchester City stracił w Premier League punkty siedmiokrotnie. W rozgrywkach 2022/23 stracili punkty 10 razy. To pokazuje, że ewidentnie można ugryźć trochę „najedzonych” już trzykrotnych z rzędu mistrzów Anglii.

Arsenal w zeszłym sezonie długo był liderem Premier League, jednak kontuzja Williama Saliby całkowicie rozstroiła ten perfekcyjnie grający instrument. Teraz mówiło się, że Arsenal jest jeszcze silniejszy. Ma przede wszystkim sprowadzonego za 100 milionów Declane’a Rice’a. Anglik nie zawodzi. Jest na pewno jednym z najlepszych zawodników Premier League. Zawodzą jednak inni, zwłaszcza formacja ofensywna. Nieskuteczność w meczu z West Hamem była wręcz przerażająca. Gabriel Jesus udowodnił dlaczego nigdy nie wzbije się na wyższy poziom. Może pracować w pocie czoła dla drużyny, ale przyjdzie taka okazja, że po prostu musi strzelić, a on fatalnie spudłuje.

Kompletnie bez formy jest Gabriel Martinelli. Brazylijczyk szalał na lewym skrzydle w poprzednim sezonie, a teraz nie potrafi przedryblować bezpośredniego rywala. Na tym etapie rok temu miał siedem bramek i dwie asysty, teraz ma ledwie dwa gole i dwie asysty, a w listopadzie i grudniu wpisał się na listę strzelców tylko w meczu z Luton Town. Jeden gol w lidze przez dwa miesiące lewego napastnika, który wychodzi w podstawowym składzie… O ile w meczu z West Hamem rzeczywiście menedżer Arsenalu mógł się wściekać na nieskuteczność, tak spotkanie na Craven Cottage wyglądało już zupełnie inaczej. Arsenal w ogóle nie potrafił zdominować gospodarzy, nie miał kontroli nad meczem. Prowadził 1:0 od 5. minuty, ale przegrał. I to zasłużenie, bo jakość gry w drugiej połowie pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Wystarczy przytoczyć statystykę, że Arsenal nie oddał w drugich 45 minutach ani jednego celnego strzału.

Niestety Jakub Kiwior także nie zachwyca. Wszystko przez to, że Mikel Arteta uparcie wystawia go na lewej obronie. W niedawnym meczu Ligi Mistrzów z PSV okrutnie objeżdżał go 20-letni Johan Bakayoko. Z Fulham Polak także zagrał na tej pozycji i zawalił przy straconej bramce. Wyszedł w pierwszym składzie, jednak po przerwie został już w szatni i mógł wziąć wcześniej prysznic. Nie można mrużyć oczu i udawać, że wszystko jest z Kiwiorem super. Fani Arsenalu zauważają jego niepewne występy i krytykują za błędy. Kiwior jest dobry w grze powietrznej, ale nie nadąża za skrzydłowymi. Fani nie rozumieją, dlaczego trener uparcie upycha obrońcę właśnie na lewej stronie. Mikel Arteta ma nad czym myśleć. Arsenal nie wykorzystał doskonałej okazji, żeby odjechać Manchesterowi City na kilka punktów. Obie drużyny mają ich po 40, a do tego „The Citizens” czeka jeszcze zaległa kolejka z Brentford.

Fot. PressFocus