Od tych wydarzeń minęła już niemal dekada, ale koszmarny faul przypominamy sobie niemal automatycznie, kiedy słyszymy nazwisko “Witsel”. Pod koniec sierpnia 2009 roku Belg dopuścił się faulu, który okazał się opłakany w skutkach.
20-letni wówczas reprezentant Belgii nie odpuścił nogi w walce o piłkę i trafił na piszczel Wasilewskiego. Krzyk usłyszał cały stadion. Potem wszyscy, którzy widzieli co się stało, zamarli z przerażenia. Koszmarne złamanie wykluczyło Polaka z gry na ponad rok. Mimo że zdążył na ostatni mecz sezonu 2009/2010 i zagrał w nim kilka końcowych minut, czuł ból i znowu trafił pod nóż. Do pełni zdrowia i pierwszego składu wrócił dopiero na początku grudnia 2010 roku.
Odbierz 20 zł za samą rejestrację!
Od tamtej pory środkowy pomocnik ma opinię brutala i budzi w Polsce prawie jedynie negatywne odczucia. Na nic tłumaczenia, że nie chciał zrobić krzywdy, że chciał pokazać odwagę w starciu z jednym z największych fajterów ligi belgijskiej. Wyszło nieszczęśliwie, a łatka została. Okazuje się, że po feralnym zdarzeniu swoje musiał odcierpieć nie tylko Wasilewski…
Ciekawostka. Axel Witsel opowiada w "Kickerze", że faul na Marcinie Wasilewskim był jednym z ważniejszych momentów w jego karierze, przeżywał wtedy bardzo trudny okres i "walczył" z tym przez kilka lat. Podejrzewam, że Wasyla takim argumentem nie przekona.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) February 12, 2019
Wszystko wygląda na bardzo proste z określonej perspektywy, ale takie nie jest. Świadomość zrobienia komuś tak wielkiej krzywdy i zabrania roku gry w piłkę, musi przez jakiś czas doskwierać. Co do obu panów, przyjaciółmi raczej nie będą, ale nie ma między nimi topora wojennego. Trzy lata po faulu, przy okazji starcia Anderlechtu z Zenitem, zawodnicy przybili sobie piątkę. My także powinniśmy patrzeć na Belga nieco inaczej, bo obecnie jest jednym z kluczowych zawodników mocnej BVB.