Real Madryt nie dał żadnych szans Gironie

10.02.2024

To był hit… tylko z nazwy. Real Madryt wręcz przejechał się na Santiago Bernabeu po Gironie i zmiażdżył tegoroczną rewelację aż 4:0. To była pierwsza wyjazdowa porażka tej ekipy w tym sezonie. 

Real Madryt „zezłomował” Gironę

To najwłaściwsze określenie tego, co widzieliśmy na Santiago Bernabeu. „Królewscy” zagrali perfekcyjnie, a Girona zaskakująco słabo. To złożyło się na tak wysoki wynik. Gospodarze idealnie zaczęli ten mecz. Vinicius, już w 7. minucie popisał się kapitalnym strzałem z dystansu. Trajektoria lotu piłki, jaką nadał Brazylijczyk, była nieosiągalna dla bramkarza Girony, Gazzanigi. Ta bramka przywołała pewne wspomnienia kibicom gospodarzy. Takimi strzałami popisywał się przecież sam Cristiano Ronaldo.

Taki początek był trochę zaskoczeniem. Real ostatnio miewał problemy w pierwszym kwadransie gry. W niedawnym meczu z Almerią stracił gola już w pierwszej minucie. Tamten mecz „Los Blancos” ostatecznie wygrali 3:2. Taki szybki „gong” powalił gości. Podopieczni Carlo Ancelottiego poczuli krew i mieli coraz więcej okazji na podwyższenie rezultatu. W 35. minucie ujrzeliśmy kolejny kunszt geniuszu Viniciusa. Posłał wypieszczone podanie do Bellinghama, a ten podwyższył na 2:0.

Druga połowa to wciąż popis Realu Madryt. W 53. minucie Jude Bellingham miał już dublet. To jednak może być słodko-gorzki wieczór dla 20-latka.  Chwilę po bramce musiał opuścić boisko, z, jak się wydaje, urazem stawu skokowego. Wcześniej został sfaulowany przez Pablo Torre. Faulujący Torre nie otrzymał nawet żółtej kartki za faul. Dzieła zniszczenia dokonał w 60. minucie Rodrygo. Przejął piłkę jeszcze na swojej połowie, popędził na bramkę i strzelił nie do obrony dla Gazzanigi. To była tzw. „kropka nad i”. Miazga.

Jest jednak coś, za co można zganić Real Madryt! Mowa o Joselu, który nie wykorzystał rzutu karnego w doliczonym czasie gry. Mogła być tzw. „manita”, czyli wynik 5:0. To jednak mały prztyk w nos, bo dawno nie widzieliśmy tak dobrego meczu w wykonaniu podopiecznych Carlo Ancelottiego. Nie tylko byli dobrze przygotowani fizycznie, ale też taktycznie. Andrij Łunin nie miał roboty. Linia obrony, która jest eksperymentalna, dziś zagrała bez zarzutu. Real Madryt czeka już w najbliższy wtorek powrót do rozgrywek Ligi Mistrzów i mecz z RB Lipsk.

Najsłabsze spotkanie Girony w tym sezonie

Girona kompletnie rozczarowała. Pękła w tym meczu. Jakby nie patrzeć są to wiceliderzy La Liga. Ograli już chociażby Barcelonę. Dziś zagrali najgorzej w sezonie. Żaden z piłkarzy nie zasłużył dziś na pochwały. Najgorsze chwile przeżywał Yan Couto. Vinicius nie dawał mu ani chwili oddechu. Ponoć Brazylijczyk był dziś obserwowany przez skautów Barcelony czy też Manchesteru City. Gdy drużyny schodziły do szatni, to… miał się rozpłakać. Na jego pocieszenie Artem Dowbyk, Wiktor Cyhankow, czy też Savinho nie zagrali lepiej.

Paradoksalnie Gironie taki mecz może zrobić dobrze. Wielu już wieszczyło, że może mamy do czynienia z powtórką historii, jakiej kilka lat temu dokonało angielskie Leicester, bo przecież do dzisiejszego meczu klub był blisko Realu Madryt w tabeli. Teraz będą mieli aż cztery punkty straty do „Los Blancos”, ale nadal jest okazja na znakomity wynik. Kto bowiem stawiał na to, że podopieczni Michela mogą zająć miejsce w TOP3? Priorytetem powinna być walka o awans do Champions League.

Może być niełatwo podnieść się po takiej porażce. Następny mecz Girona rozegra z Athletic Bilbao. Drużyna z Kraju Basków to także rewelacja sezonu, trochę jednak przyćmiona przez dokonania Girony.

Fot. PressFocus