Angelika Kołodziejek: gdybym miała wybierać, postawiłabym na ligę
Drużyna AP Orlen Gdańsk jest jednym z największych zaskoczeń rundy jesiennej. Zajmuje trzecie miejsce w ekstraligowej tabeli, a w ORLEN Pucharze Polski jest już w ćwierćfinale. Porozmawialiśmy z Angeliką Kołodziejek, która z trójmiejskim klubem przeszła pełną drogę, czyli od pierwszej ligi do walki o medale.
Prosto z kobiecej murawy – Angelika Kołodziejek
FutbolNews: Ostatnio uaktywniłaś się strzelecko: dwa gole w przedostatniej kolejce ligowej, dwa gole w 1/8 finału ORLEN Pucharu Polski. Skąd ta forma?
Angelika Kołodziejek, AP ORLEN Gdańsk: To jeszcze nie taka forma, jaką bym chciała. Cały czas pracuję z trenerami, czy indywidualnie, żeby się poprawiać. Może w rundzie wiosennej uda się wejść na odpowiedni poziom. To, że zaczęło wpadać cieszy. I oby częściej.
– Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej?
– Na „dziewiątce” albo „dziesiątce”. Lubię sobie zbiegać, poszukać trochę miejsca, uciec rywalkom.
– Jesteś jedną z zawodniczek, które w Gdańsku grają już od dłuższego czasu. Mogłaś obserwować jak zmieniał się klub od pierwszej ligi do walki o medale. Bo chyba można tak to ująć, skoro jesteście trzecie na półmetku?
– Celujemy jeszcze wyżej, a czy to się uda, zobaczymy w przyszłości. Zobaczymy, jak sytuacja będzie się układać na wiosnę. Na pewno chcemy punktować jak najwięcej. W Gdańsku jestem już czwarty rok i jestem bardzo zadowolona. Gdybym nie podjęła decyzji o przejściu tutaj, na pewno bym się tak piłkarsko nie rozwinęła.
– Jakie były twoje początki? Jak trafiłaś do Gdańska?
– Zaczynałam grać w szkole, gdzie prowadził mnie trener Artur Osadowski. Później zaczęłam jeździć na kadrę wojewódzką i tam zostałam dostrzeżona przez jednego ze skautów. Odezwał się do moich rodziców trener z Łodzi. Zaproponował, że mogę przejść tam: trenować i jednocześnie się uczyć. W Łodzi spędziłam pięć lat, mieszkając w internacie. Było fajnie do momentu, w którym zauważyłam, że stoję w miejscu. Chciałam zrobić kolejny krok, oczekiwałam od siebie czegoś więcej. Przeniosłam się więc do Gdańska, gdy drużyna była jeszcze w pierwszej lidze.
– Wywalczyłaś awans i zostałaś. Co najbardziej zmieniło się w klubie od twojego przyjścia?
– Na pewno w pierwszej lidze był zupełnie inny poziom gry. Poza tym nie było aż tak profesjonalnie, jak w czasach ekstraligowych. A jeśli chodzi o sam klub, to od początku byłam zachwycona atmosferą. Pod tym względem znacznie bardziej podobało mi się tutaj niż w Łodzi. Dziewczyny bardzo mi pomogły, dostałam dużo wsparcia.
– Jakbyś miała wybierać: medal mistrzostw Polski czy ponowny awans do finału Pucharu Polski? Czego byś chciała bardziej?
– Zeszłoroczny puchar zapadł w pamięć. Po raz pierwszy udało nam się zajść tak daleko. Gdybym miała jednak wybierać, to postawiłabym na ligę. Nigdy nie miałyśmy medalu, chciałabym spróbować, jak to jest być tym zespołem z wyższej półki. Tym, który zwykle jest faworytem.
– Często zerkasz w tabelę? Analizujesz?
– Nie, praktycznie nigdy w nią nie patrzę. Nie lubię, jak ktoś mi mówi, co się stanie jak wygramy czy przegramy, co da ile punktów. To wytwarza niepotrzebną presję.
– Z całą pewnością można powiedzieć jedno: w tej tabeli jest ciasno. To wyświechtane powiedzenie, że każdy może wygrać z każdym naprawdę obowiązuje?
– Zdecydowanie. Stało się tak, że zespoły, które kiedyś były dominatorami, teraz są w środku, czy na dole tabeli. Jest to w pewnym sensie fajne, bo jest ciekawiej.
– Rundę wiosenną rozpoczniecie w Łęcznej. I myślę, że to jedno z tych spotkań, które można uznać za bardzo ważne w kontekście gry o wspomniany wcześniej medal. Lepiej wchodzi się w ligę z wysokiego „C”, czy jednak lepiej byłoby mieć parę spotkań „na rozbieg”?
– Zdarzało nam się zaczynać ligę z trudnymi rywalkami. My lubimy takie mecze. Z zespołami z dołu tabeli zazwyczaj gra nam się słabiej niż z czołówką, więc na pewno będzie to trudne spotkanie. Jeśli jednak przełożymy to, co wypracowałyśmy na obozie treningowym na boisko, zabierzemy trzy punkty do Gdańska.
– Jeśli chodzi o ORLEN Puchar Polski, do tej pory los wam sprzyja w losowaniu. I teraz, i w zeszłym sezonie również tych mocnych rywalek brakuje.
– To fakt, miałyśmy farta w losowaniu. Fajnie byłoby wreszcie trafić na drużynę z Ekstraligi. Wygrywając udowodniłybyśmy, że los nam sprzyja, ale i same dużo potrafimy. I że to nie kwestia szczęścia, a naszej dobrej gry.
– Uważasz za realne powtórzenie awansu do finału?
– Jak najbardziej. Będzie trudno, ale zrobimy wszystko, żeby awansować do finału. I tym razem go wygrać. Jesteśmy mocniejsze niż rok temu. Mam nadzieję, że spotkamy się w finale z GKS Katowice albo SMS-em Łódź. Taki rewanż byłby fajny.
Materiał powstał we współpracy z ORLEN