Real Madryt okradziony? Skandaliczne zakończenie meczu z Valencią

03.03.2024

W 27. kolejce La Liga Real Madryt mierzył się na Estadio Mestalla z Valencią. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2, choć w doliczonym czasie „Królewscy” wpakowali piłkę do siatki po raz trzeci. Bramka Jude’a Bellinghama nie została jednak uznana. Anglik zdobył ją sekundy po końcowym gwizdku sędziego Jesusa Gila Manzano. Wszyscy ruszyli wściekli w kierunku arbitra. 

Zaskakujący początek

Po pierwszych pół godziny rywalizacji zanosiło się na niemałą sensację. Valencia prowadziła bowiem 2:0 po bramkach Hugo Duro oraz Romana Jaremczuka. Wychowanek Getafe strzelił już 11. gola w tym sezonie La Ligi i jednocześnie skarcił zespół, w którym nie udało mu się przebić. Hiszpan w sezonie 2020/21 był wypożyczony do Realu Madryt, gdzie rozegrał łącznie zaledwie 67 minut w trzech meczach. Jaremczuk zaś zdobył trzecią bramkę w tym sezonie ligowym (wszystkie na Mestalla).

Vinicius bohaterem

Tuż przed przerwą Real Madryt do tlenu podłączył Vinicius Junior. Brazylijczyk przełamał najgorszą od listopada serię trzech meczów bez gola. W 76. minucie miał na koncie już dwie bramki. Po raz drugi w tym sezonie La Liga Vinicius ustrzelił dublet. Oba przeciwko Valencii. Co więcej, w hiszpańskiej ekstraklasie żadnej innej drużynie nie strzelił tylu goli, co „Nietoperzom”.

Kuriozalne zakończenie

Sędzia Jesus Gil Manzano do drugiej połowy doliczył aż siedem minut. Spowodowane to było koszmarną kontuzją, jakiej doznał stoper Valencii, Mouctar Diakhaby. Na skutek pchnięcia Pepelu, Aurelien Tchouameni niefortunnie upadł na nogę reprezentanta Gwinei. Noga Diakhaby’ego wygięła się w nienaturalny sposób. Musiał zostać zniesiony na noszach. Zawodnicy nie mogli na to patrzeć. Wyglądało to absolutnie koszmarnie.

Choć doliczony czas już upłynął, sędzia Manzano nie kończył spotkania. Real miał jeszcze rzut rożny, a piłkę dośrodkował Luka Modrić. Wybitą przez Giorgiego Mamardashviliego futbolówkę na polu karnym zebrał Brahim Diaz. Arbiter miał w tym momencie gwizdek w ustach, jednak pozwolił jeszcze Hiszpanowi dośrodkować na pole karne. Do uderzenia głową dopadł Jude Bellingham, lecz ułamek sekundy wcześniej Manzano zagwizdał po raz ostatni. Pech chciał, że piłka wylądowała w siatce, ale arbiter nie mógł uznać tego trafienia. Ta sytuacja wywołała gigantyczną burzę.

Strzelec gola natychmiast ruszył w kierunku Manzano i nie gryząc się w język dał upust swoim emocjom: „To jest pieprzony gol, piłka była w powietrzu. Co to, k***a, jest?!” – krzyczał Anglik. Za te słowa arbiter pokazał Bellinghamowi czerwona kartkę. Powołując się na hiszpańskie media, portal „realmadryt.pl” informował, że wychowankowi Birmingham grozić może nawet od dwóch do trzech meczów zawieszenia. Żółtą kartkę za dyskusję otrzymał także Joselu.

Tuż po zakończeniu spotkania zawodnicy Realu w krótkich, choć dosadnych słowach skomentowali kuriozalne wydarzenia z Mestalla. Vinicius zamieścił na portalu Twitter/X wymowny wpis, który zawiera jedynie emotikonkę śmiejącej się do łez twarzy. Aurelien Tchouameni pisał zaś – „To jest żenujące”.

Spokój zachował natomiast szkoleniowiec Realu, Carlo Ancelotti. Na pomeczowej konferencji prasowej Włoch mówił:

Co mam powiedzieć… Nie ma tu wiele do powiedzenia. Wydarzyło się coś bezprecedensowego. (…) Nie jesteśmy zadowoleni z czerwonej kartki Jude’a. Ale on powiedział tylko sędziemu „to pieprzony gol”. Nie obraził on Gila Manzano.

Strata dwóch punktów sprawia, że w przypadku zwycięstwa Girony z Mallorcą „Królewscy” nad drugą w tabeli drużyną będą mieć już tylko cztery punkty przewagi. Jeżeli zaś Barcelona pokona na San Mames Athletic Bilbao, ich strata do Realu zmniejszy się już do sześciu oczek.

fot. Twitter