Liga Konferencji Europy – podsumowanie rewanżów 1/8 finału

15.03.2024

Liga Konferencji Europy grała tego wieczora najdłużej, bowiem w aż dwóch meczach obejrzeliśmy dogrywkę. Jedna z nich była z udziałem Olympiakosu Pireus, który jedną nogą był już poza pucharami, ale odrobił trzybramkową zaliczkę i to na wyjeździe! Grecja będzie miała w ćwierćfinale najwięcej przedstawicieli – dwóch – gdyż PAOK Saloniki rozprawił się z Dinamo Zagrzeb aż 5:1.

Maccabi Tel-Awiw – Olympiakos 1:6 po dogrywce (5:7 w dwumeczu)

Liga Konferencji miała swój szalony dwumecz w 1/8 finału. Nie da się w normalnych słowach opisać tego, co zrobił Olympiakos na stadionie TSC Arena (domowy obiekt ekipy FK TSC Bačka Topola; mecz tam z uwagi na wojnę w Izraelu). Statystyk Wojciech Frączek podał informację, że po raz pierwszy w historii europejskich pucharów zespół, który miał stratę trzech bramek po meczu u siebie, odrobił to w rewanżu bez rozgrywania rzutów karnych. Jest to awans imienia Daniela Podence’a. Były zawodnik Wolverhampton zaczarował gospodarzy i skończył z bramką i dwiema asystami, które zgromadził już do przerwy.

Grecy rzucili się rywalom do gardeł i już w 10. minucie prowadzili. Oddali aż 11 strzałów w 45 minut. Maccabi nie istniało. Już do przerwy było 0:3. Izraelczycy zdołali się otrząsnąć i odpowiedzieć ważnym trafieniem, ale w 65. minucie znów w tym dwumeczu był remis. Rozochocony Olympiakos dążył do trafienia w końcówce, ale wynik 5:5 w dwumeczu utrzymał się do końca podstawowego czasu. W dogrywce Stevan Jovetić szybko ułożył to spotkanie golem. Właśnie po to na „świeżości” wszedł w 82. minucie. Strzelił pierwszego gola w europejskich pucharach od… 2010 roku i meczu Fiorentiny z Bayernem. Youssef El Arabi dołożył jeszcze na 6:1 i wydarzyła się historyczna rzecz.

PAOK FC – Dinamo Zagrzeb 5:1 (5:3 w dwumeczu)

W 1/8 finału Europę zadziwili nie tylko jedni Grecy, ale też drudzy! PAOK także nie miał najlepszej sytuacji przed rewanżem, bo musiał odrobić dwie bramki straty. W pierwszym składzie na to spotkanie, podobnie zresztą jak tydzień temu, znalazł się Tomasz Kędziora występujący na pozycji stopera. Jedni Grecy pozamiatali do przerwy i prowadzili 3:0, to drudzy nie chcieli być gorsi i także prowadzili 3:0. PAOK totalnie zdominował chyba niespodziewających się takich ciężarów gości z Zagrzebia. 

Pamiętacie wypożyczanego tysiąc razy z Chelsea Abdula Rahmana Babę? Większość kibiców zapomniała już kilka lat temu, a on nadal był piłkarzem „The Blues” i zanotował aż siedem wypożyczeń! Dopiero w tym sezonie skończył mu się wieloletni kontrakt i zagarnął go właśnie PAOK. To właśnie Baba Rahman „napoczął” Dinamo. Ogólnie całkiem fajna paczka jest w tym klubie. Od wielu sezonów gra tam Vieirinha znany kiedyś z gry w Wolfsburgu albo Taison znany oczywiście z Szachtara.

Dinamo przebudziło się z letargu dopiero w drugiej połowie i zdobyło bramkę dającą w tamtym momencie dogrywkę (3:3 w dwumeczu). W tym meczu także było bardzo dużo emocji, bo i nieuznany gol na 4:2 (dawałby dogrywkę), a później karny w końcówce, który całkowicie zamknął rywalizację i odebrał nadzieję Chorwatom.

Fenerbahce – Royale Union SG 0:1 (3:1 w dwumeczu)

Fenerbahce walczy o mistrzostwo i dużo ważniejszy mecz ma w weekend z trzecim w tabeli Trabzonsporem. Tu nie zagrało kilku podstawowych zawodników. Bramkarz Dominik Livaković odpoczywał. Edin Dzeko i Dusan Tadić weszli z ławki. Turcy wcale nie tak spokojnie obronili tę trzybramkową przewagę, bo Union miał w pierwszej połowie dwie tak zwane „sety”. Rezerwowy bramkarz w  podał prosto do Eckert Ayensa. W innej akcji Gustaf Nilsson nie trafił praktycznie do pustej bramki. Fenerbahce gola straciło dopiero w 68. minucie, a później jeszcze Alexander Djiku wybił piłkę z linii, bo mogło być przy 0:2 nerwowo.

Całkiem OK wypadł Sebastian Szymański, który miał nawet okazję na bramkę, jednak nie trafił z główki po dobrym dośrodkowaniu z prawej strony. Wykreował też dwie duże szanse kolegom. Kamyczek do ogródka Szymańskiego… widać skąd ta słaba forma. Zastanawiające jest to, jak bardzo przechodzi długimi fragmentami obok gry zespołu. Jest nieobecny. Zagrał 90 minut, a wykonał zaledwie 11 celnych podań. To dość niepokojące, bo nawet czekający na piłkę w ataku Michy Batshuayi miał ich więcej (18), a grał przez 75 minut. 

Aston Villa – Ajax AFC 4:0 (4:0 w dwumeczu)

Ajax zagrał dokładnie tak beznadziejnie, jak robił to jesienią w lidze holenderskiej. Zaledwie dwa strzały to cały bilans „Joden”. Nie można powiedzieć, że czerwona kartka ustawiła spotkanie, bo przecież Sivert Mannsverk dostał ją dopiero w 66. minucie, a do tego czasu Ajax także nie istniał. Przynajmniej Aston Villa „dojechała” po jakże beznadziejnym pierwszym meczu tych ekip. Totalnie zdominowała gości, ale za to… straciła z powodu kontuzji swojego najlepszego snajpera Olliego Watkinsa. Zdążył się jeszcze wpisać na listę strzelców, ale w 33. minucie musiał opuścić boisko. Unai Emery nie każe jednak panikować.

Douglas Luiz zanotował dwie asysty – najpierw z rzutu rożnego do Watkinsa, a później obsłużył podaniem Leona Baileya. Nawet i bez najlepszego strzelca Aston Villa doskonale sobie poradziła i co rusz sunęła na bramkę Dianta Ramaja. O czym jednak mówić, skoro Ajax sam stwarzał okazje… przeciwko sobie? Devyne Rensch popisał się być może najbardziej pokraczną interwencją rewanżów, a na pewno jedną z najgorszych. Szybko się odwrócił, chcąc zareagować na akcję rywali i tak wykopał piłkę, że… została ona w miejscu, Aston Villa strzeliła po tym gola na 3:0, a on przy tej dość dziwnej interwencji tak niefortunnie wykręcił nogę, że się „skontuzjował”. Ajax był o kilka klas słabszy.

Fiorentina – Maccabi Hajfa 1:1 (5:4 w dwumeczu)

Pierwszy mecz pomiędzy tymi drużynami rozgrywany na neutralnym terenie w Budapeszcie obfitował w aż siedem bramek. Była to jak dotąd największa liczba w jednym meczu tegorocznej fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy (ex aequo z meczem Maccabi Tel Awiw – Olympiakos). Finaliści poprzedniej edycji LKE musieli mieć się na baczności. Szalony mecz w stolicy Węgier zakończył się zwycięstwem ”Violi” 4:3, a mistrzowie Izraela dwukrotnie nawet wychodzili na prowadzenie. Na korzyść podopiecznych Vincenzo Italiano mógł przemawiać fakt, że w 12 ostatnich domowych meczach odnieśli aż dziewięć zwycięstw i od ponad czterech miesięcy tylko raz przegrali u siebie. Maccabi zaś tylko raz w historii wygrało mecz europejskich pucharów we Włoszech i miało to miejsce 30 lat temu z Parmą.

W 59. minucie Fiorentina prowadziła w dwumeczu już dwiema bramkami za sprawą Antonina Baraka, który otworzył wynik tego spotkania. Czech ustrzelił Maccabi także w pierwszym meczu, zdobywając w doliczonym czasie bramkę na wagę zwycięstwa 4:3. Tym razem jednak Barak nie ustalił wynik tego spotkania, bowiem w 88. minucie do wyrównania doprowadził jeszcze Anan Khalaili. Mistrzowie Izraela potrzebowali do dogrywki już tylko jednego trafienia, ale Fiorentinie udało się utrzymać wynik. Drugi rok z rzędu ”Viola” awansowała do ćwierćfinału europejskiego pucharu, co po raz ostatni udało jej się na początku lat 60. XX wieku.

Viktoria Pilzno – Servette 3:1 w rzutach karnych (0:0 w dwumeczu)

Pierwszy mecz Fiorentiny z Maccabi obfitował w najwięcej bramek w tegorocznej fazie pucharowej Ligi Konferencji Europy, pierwsze starcie Viktorii z Servette zakończyło się zaś wynikiem 0:0. W rewanżu… także mieliśmy 0:0, zatem o awansie musiał przesądzić konkurs jedenastek.

Ten rozpoczął się dla wicemistrzów Szwajcarii w najgorszy możliwy sposób. Miroslav Stevanović uderzył w sam środek bramki, gdzie pozostał golkiper Viktorii Martin Jedlicka. Choć Czech nie poradził sobie ze strzałem Jeremy’ego Guillemenota, to w trzeciej serii obronił jeszcze uderzenie Yoana Severina. Piłkarze z Pilzna w tym czasie nie pomylili się ani razu, wobec czego Keigo Tsunemoto musiał trafić, by podtrzymać nadzieje dla awans. Stoper Servette fatalnie jednak przestrzelił.

W efekcie Viktoria Pilzno po raz pierwszy w historii klubu awansowała do ćwierćfinału europejskiego pucharu. Servette zaś odpowiada za aż trzy z czterech bezbramkowych remisów, jakie padły w fazie pucharowej tegorocznej edycji Ligi Konferencji Europy.

Lille – Sturm Graz 1:1 (4:1 w dwumeczu)

Po pierwszej rundzie 1/8 finału Lille, Maccabi Tel Awiw oraz Fenerbahce mieli największą, bo aż trzybramkową zaliczkę. Z tego też względu trener ”Mastifów” Paulo Fonseca pozwolił sobie na przeprowadzenie aż sześciu roszad w pierwszym składzie. Na ławce rezerwowych rewanż ze Sturmem rozpoczął Jonathan David, który w Grazu ustrzelił dublet. W wyjściowej jedenastce Sturmu znalazł się zaś Szymon Włodarczyk, dla którego był to pierwszy występ od początku od 30 listopada i starcia z Rakowem Częstochowa (0:1). Polak rozegrał nawet pełne 90 minut, co wcześniej zdarzyło mu się w zaledwie pięciu z 37 występów w barwach Sturmu. Co więcej, Włodarczyk po raz ostatni ”od deski do deski” zagrał 12 listopada. Jesienią był na fali, ale teraz jest już dużo gorzej.

Włodarczykowi nie udało się jednak zdobyć pierwszej bramki od 5 listopada. Dla wicemistrzów Austrii w doliczonym czasie pierwszej połowy trafił Mika Biereth. Tym samym młodzieżowy reprezentant Polski zanotował już 17 kolejny mecz w klubie bez bramki na koncie… Biereth ustalił wynik rewanżowego spotkania na 1:1. Raptem trzy minuty wcześniej piłkę do siatki wpakował Tiago Santos, dla którego był to pierwszy gol w karierze w europejskich pucharach. Także po raz pierwszy Lille awansowało do ćwierćfinału europejskiego pucharu. Dość spokojny awans Francuzów.

Club Brugge – Molde 3:0 (4:2 w dwumeczu)

Sześć drużyn w rewanżowych starciach musiało odrabiać straty, a sztuka udała się trzem. Jedną z nich było Club Brugge, które w Norwegii uległo 1:2. Bilans dwumeczu trzeciej drużynie belgijskiej ekstraklasy udało się wyrównać tuż przed przerwą, kiedy to do siatki trafił Andreas Skov Olsen. Duńczyk z przytupem zakończył pierwszą połowę i z nie mniejszym wszedł w drugą. Już w 48. minucie Skov Olsen podwyższył na 2:0 i ustrzelił pierwszy w karierze dublet w europejskich pucharach.

W 67. minucie na placu gry zameldował się Michał Skóraś i dosłownie po chwili pokazał, że rozgrywki Ligi Konferencji Europy są jego ulubionymi. Już po trzech minutach wychowanek Lecha Poznań wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik tego spotkania na 3:0. Dla Skórasia był to 19. w karierze występ w fazie zasadniczej LKE i do tej pory zdobył on w tych rozgrywkach sześć bramek i sześć asyst. Polak drugi rok z rzędu zagra w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy, Brugia zaś po raz pierwszy od 2015 roku znalazła się w najlepszej ósemce europejskiego pucharu.

fot. Twitter