Bójka w meczu A-klasy. ”Obrażenia i rany trudno zliczyć”

04.04.2024

Gigantyczna bójka miała miejsce w meczu IV grupy warszawskiej klasy A. Co najmniej dwie osoby z wybitymi zębami, jedna ze złamanym nosem, rany innych uczestników trudno zliczyć – tak zakończył się mecz Naprzód Brwinów-Partyzant Leszno. Spotkanie sędziowała Karolina Bojar-Stefańska – żona znanego arbitra Ekstraklasy Daniela Stefańskiego. Sędzia pokazała piłkarzom sześć czerwonych kartek, choć zdaniem obserwatorów kar powinno być znacznie więcej.

Przedświąteczna bijatyka

W Wielką Sobotę Naprzód Brwinów na własnym boisku mierzył się z Partyzantem Leszno. Jeden z zawodników gospodarzy w trakcie meczu obejrzał czerwoną kartkę, w efekcie czego grający w osłabieniu Naprzód przegrał 2:3. Dzięki temu zwycięstwu Partyzant pozostał liderem IV grupy warszawskiej klasy A i po 15 meczach wciąż nie ma porażki na koncie.

Po końcowym gwizdku na boisku rozpętało się jednak prawdziwe piekło. Doszło bowiem do bójki pomiędzy zawodnikami obu drużyn. Aż pięć osób obejrzało czerwoną kartkę, a cztery zostały ukarane żółtą. Kary indywidualne były jednak najmniejszym problemem, bowiem sporo osób w wyniku bójki odniosło fizyczne obrażenia. Co najmniej dwie osoby mają wybite zęby, a jedna skończyła ze złamanym nosem, a mniejsze rany i obrażenia pozostałych uczestników trudno zliczyć – czytamy w opublikowanym na stronie Kanału Sportowego artykule autorstwa byłego sędziego piłkarskiego Rafała Rostkowskiego.

Mazowiecki Związek Piłki Nożnej otrzymał raport meczowy, jednak trudno będzie o inny materiał dowodowy niż relacje świadków. W Internecie nie ma bowiem oficjalnych nagrań ze zdarzenia, a Partyzant Leszno na swoim Facebooku zamieścił jedynie skrót meczu.

Potwierdzam – fakty, o których już wiemy, są drastyczne. Sprawą zajmie się komisja dyscyplinarna, na razie nie możemy stwierdzić jednoznacznie, kto zawinił ani kto jakie poniesie konsekwencje – mówi dla Kanału Sportowego przedstawiciel MZPN.

Jeden z działaczy wspomniał, że sytuacja ta odbiła się szerokim echem w mazowieckim związku. – Wiadomo, były święta, ale <<takich jaj>> nikt się nie spodziewał. Świadkowie zdarzenia dopowiedzieli, że nie pamiętają sytuacji, by na meczu widzieli bójkę z udziałem kilkunastu bądź nawet kilkudziesięciu osób.  Czegoś takiego w Brwinowie jeszcze nie było (…) To klub piłkarski, a wyglądało to jak zawody masowe w MMA – mówił jeden z kibiców. To kolejny z cytatów z artykułu Rafała Rostkowskiego.

O co poszło?

W rozmowie z „Kanałem Sportowym” trener Naprzodu Piotr Zagrajek przyznał, że nie wie, co było przyczyną awantury: – Powiedzieli mi, że jeden z rywali odepchnął naszego gracza. Zaczęli się odpychać, podbiegł jeden gracz z Partyzanta i uderzył naszego, jak to się mówi, z partyzanta – mówił trener Naprzodu. Zagrajek dodał, że podczas zbierania informacji zapewne obie strony będą oskarżać siebie nawzajem. Trenera zapytano również dlaczego w Internecie nie ma żadnych dostępnych nagrań ze zdarzenia – Nie wiem, ja nie wrzucałem nagrania do Internetu, to już nie do mnie to pytanie. My nie nagrywaliśmy tego meczu, jeśli ktoś nagrywał, to oni.

Rostkowski próbował podpytać o zdarzenie drugą stronę, jednak z tekstu wynika, że prezes Partyzanta Leszno Mateusz Michalski nie był skory do rozmowy.

– Wie pan co, nie będę udzielał informacji. Nie wiem, o co chodzi.

– Czy nie słyszał pan o sześciu czerwonych kartkach w meczu z udziałem pańskiego klubu?

– Nie wiem. Skąd pan słyszał? A co pan chciałby wiedzieć? Bo nie rozumiem.

– Są dowody z tego meczu, są świadkowie. Nie wie pan o tym, że pański klub grał w meczu, w którym było sześć czerwonych kartek i mecz się skończył bijatyką?

– Proszę pana, ale co pan potrzebuje ode mnie?

– Chcielibyśmy wiedzieć, jak pan to skomentuje, z czego wyniknęła ta bijatyka? Dlaczego nagranie meczu zostało usunięte z internetu?

– Na razie nie będę udzielał informacji. Dziękuję bardzo, do widzenia.

Znana sędzia w tle

Rozjemcą w tym spotkaniu była Karolina Bojar-Stefańska, żona znanego z sędziowania na poziomie Ekstraklasy Daniela Stefańskiego. Bojar-Stefańska sędziuje nie tylko mecze kobiecej Ekstraligi, ale i te mężczyzn na niższych poziomach. Jeszcze kilka dni temu sędzia w rozmowie z ”Super Expressem” tak mówiła o sędziowaniu w niższych ligach:

To jest poligon doświadczalny, który selekcjonuje sędziów, czy nadają się do tego zawodu, czy też nie. Na B-Klasie bywa dziko i ciężko. Niejednokrotnie sędzia przyjeżdża sam i musi sobie poradzić zarówno z kwestiami organizacyjnymi, jak i sportowymi. To jest bardzo duże wyzwanie.

Bojar-Stefańskiej w meczu Naprzodu z Partyzantem asystowały Patrycja Poboży oraz Emil Balcerzak. Na trybunach nie był jednak obecny żaden obserwator sędziowski z ramienia PZPN.

Mecz rozpoczął się o godzinie 11:00, a tego samego dnia o godzinie 17:30 mąż sędzi Daniel Stefański zasiadał na wozie VAR w starciu Piasta Gliwice ze Śląskiem Wrocław. Rafał Rostkowski, który obecnie pełni rolę eksperta m.in. w TVP Sport informował, że świadkowie widzieli Stefańskiego w Brwinowie ok. pół godziny po końcowym gwizdku. Stefański miał więc niewiele czasu, bo zaledwie cztery godziny na pokonanie dystansu 300 kilometrów do Gliwic. Przy dobrych wiatrach pojawił się on w Gliwicach dopiero ok. godziny przed meczem, co z pewnością nie wpłynęło pozytywnie na jego pracę w tym spotkaniu.

Zarówno Stefańskiemu, jak i Marciniakowi oberwało się za błędy. Przy bramce na 2:2 dla Śląska zawodnik Piasta był wyraźnie faulowany, lecz trafienie zostało uznane. Na pomeczowej konferencji trener Piasta Aleksandar Vuković mówił: – Marciniak jest najlepszym sędzią świata, rozmawialiśmy po meczu. Ale nikt mnie nie przekona, że Munoz nie był faulowany tuż przed tym, jak piłka dotarła do Schwarza przy golu. Można robić powtórki jakie chcemy, ale z boiska było widać, że to faul.

fot. Partyzant Leszno / Facebook