Grad goli w Lublinie. Podział punktów w meczu Motoru i Arki

12.04.2024
Ostatnia aktualizacja 14 kwietnia, 2024 o 00:34

Hitem 27. kolejki Fortuna 1. Ligi było starcie piątej i pierwszej drużyny w tabeli, czyli Motoru i Arki. Mecz był niezwykle ważny dla obu drużyn w kontekście walki o awans do Ekstraklasy. Plan Arki był łatwy – wrócić z Lubelszczyzny z punktami. Motor miał za to w planach kontynuowanie zwycięskiej serii po ubiegłotygodniowej wygranej w Krakowie z Wisłą 3:1.

Dobry start Motoru

Gospodarze bardzo dobrze weszli w te mecz. W pierwszych minutach to właśnie Motor atakował i wywierał presję, atakując bramkę rywali, co poskutkowało otwarciem wyniku już w siódmej minucie. Podopieczni Mateusza Stolarskiego perfekcyjnie zdestabilizowali defensywę gości, a przeprowadzona akcja należała do tych, w których asysta była piękniejsza niż sam gol. Dziurę w obronie Arki świetnie wypatrzył Marcel Gąsior, który podał do Bartosza Wolskiego, a ten wykorzystał tę sytuację sam na sam.

Szybko strzelony pierwszy gol sprawił, że w dalszej części meczu nie mogliśmy narzekać na brak dynamiki i ataków z obu stron. Zaledwie siedem minut po bramce Wolskiego strzelony został drugi gol. Do wyrównania doprowadził Karol Czubak. Arka założyła wysoki pressing na swoich przeciwnikach w momencie, w którym ci dopiero budowali akcję od bramki. Zespół z Lublina ugiął się pod naporem ”Arkowców”, co wykorzystał Janusz Gol, podając do Czubaka. Nie minął nawet kwadrans od pierwszego gwizdka sędziego, a już mieliśmy 1:1 i dwie bramki.

Kolejne minuty stały pod znakiem wymiany ataków z przewagą po stronie przyjezdnych. Choć wydaje się to dziwne, Motor sprawiał wrażenie drużyny zmęczonej, która po kilkunastu minutach ciągłego pressingu i ataków ze strony rywali po prostu „spuchła”.

Wkrótce gospodarzom udało się jednak skutecznie zaatakować. Piłkę defensorom Arki zabrał Samuel Mráz, a następnie zagrał do Wolskiego, który jednak nie trafił do siatki rywala. Raptem chwilę później mieliśmy kolejną sytuację, tym razem już bramkową. Dawid Gojny sfaulował w polu karnym napastnika Motoru Michała Króla. Chwilę później ”jedenastkę” na bramkę zamienił Piotr Ceglarz.

Mniej bramek, więcej emocji

Przez pozostałą część pierwszej połowy nie oglądaliśmy już zbyt wielu groźnych sytuacji. Z dystansu na bramkę Rosy próbowali strzelać Martin Dobrotka i Olaf Kobacki. Przerwę zdecydowanie lepiej wykorzystali podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego. Często gościli oni z piłką tuż pod polem karnym bądź w okolicach bramki Motoru, wobec czego obrońcy rywali byli po prostu bezsilni.

W końcu kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy napór przyniósł oczekiwany skutek. W 61. minucie rakietę z dystansu odpalił Hubert Adamczyk. Wykorzystał on dekoncentrację w szeregu rywali, posyłając piłkę ”w samo okienko” bramki Kacpra Rosy.

Po ponownym wyrównaniu przez Arkę gra obu ekip się uspokoiła. Goście przeważali, lecz podopieczni Mateusza Stolarskiego także budowali – choć bezskuteczne – ataki. Najdogodniejszą sytuację miała Arka, a właściwie Karol Czubak, który jednak fatalnie przestrzelił. Mecz ostatecznie zakończył się remisem 2:2, wobec czego oba zespoły musiały nacieszyć się tylko jednym punktem.

fot. Polsat Sport / Twitter