Trzy minuty, które wstrząsnęły Arsenalem. Kolejna niespodzianka

14.04.2024

Nie skończymy tego weekendu z Arsenalem na pozycji lidera. „Kanonierzy” mieli wielką okazję wypracować przewagę nad Liverpoolem, który sensacyjnie uległ Crystal Palace, ale w drugiej połowie Aston Villa zagrała znakomicie i ich wypunktowała, wygrywając 2:0. Manchester City wyprzedził obie ekipy i został liderem ligi.

Arsenal nieskuteczny

Arsenal wyraźnie przeważał w pierwszej połowie. Oddał aż 14 strzałów, z czego trzy były celne. Emiliano Martinez musiał się wykazywać nie lada refleksem. Zwłaszcza w imponujący sposób obronił piłkę uderzoną z pięciu metrów przez Leandro Trossarda. Wygrał też pojedynek z Kaiem Havertzem. Gospodarze grali lepiej. W 10. minucie stworzyli pierwszą groźną szansę – wymienione już uderzenie Havertza. Kilka minut później Martinez wygrał inny pojedynek z tym samym zawodnikiem. Potem Gabriel Jesus strzelił z główki obok słupka, a Bukayo Saka trafił w boczną siatkę. Fragment pomiędzy 10. a 20. minutą to duża dominacja Arsenalu.

Jedyna sensowna szansa Aston Villi to ogromny błąd Gabriela, który kopnął piłką w Zinczenkę i ta trafiła pod nogi Olliego Watkinsa. Anglik był bliski pokonania Davida Rayi. Piłka po jego sprytnym strzale w dalszy róg uderzyła w słupek. Najlepszą szansę w tej połowie zmarnował jednak zdecydowanie Trossard. Po prostu musisz strzelić gola, będąc na piątym metrze na wprost bramki. Emi Martinez wystawił instynktownie nogę i fantastycznie obronił (bardzo podobnie do sytuacji z finału mundialu). Chwilę potem Bukayo Saka strzelił w swoim stylu lewą nogą, lecz tuż obok słupka. Arsenal mógł z tej połowy wycisnąć więcej.

Unai Emery tryumfuje

Druga połowa to już zupełnie inny obraz gry. Aston Villa w niczym nie przypominała ekipy, która wcześniej na tak wiele pozwalała „Kanonierom”. Zdecydowanie to ekipę Unaia Emery’ego można nazwać zespołem bardziej ułożonym, lepiej zorganizowanym taktycznie i mającym plan na drugą część meczu. Szkoleniowiec w przerwie jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienił swoich chłopaków. Arsenal oddał zaledwie jeden strzał celny i nie potrafił niczego wykreować. Za to Aston Villa miała jeszcze przy 0:0 strzał Youriego Tielemansa, który odbił się najpierw od poprzeczki, a potem jeszcze od słupka.

Końcówka w wykonaniu „The Villans” była zabójcza. Arsenal nie wyglądał na zespół, który potrafi zdominować przeciwnika. W 84. minucie Leon Bailey zamknął akcję na dalszym słupku i trafił do pustej bramki po dograniu po ziemi Lucasa Digne. To była wielka chwila radości Unaia Emery’ego, który aż zaczął biegać podekscytowany przy swojej strefie. Trzy minuty wstrząsnęły Arsenalem, bo za moment dobił ich jeszcze bezczelną podcinką Ollie Watkins i gestem przyłożenia palca do ust uciszył Emirates Stadium. Pobiegł do tej samej chorągiewki, co Bailey i kibice „The Villans”, którzy jeszcze wciąż świętowali bramkę Jamajczyka, mieli okazję do podwójnej celebracji.

Arsenalu nie było stać na odpowiedź i stracił ogromną szansę na odskoczenie od Liverpoolu. Największym wygranym weekendu jest Manchester City, który niespodziewanie z trzeciej lokaty został liderem tabeli. Do końca rozgrywek pozostało jeszcze sześć kolejek. Sytuacja w tej chwili prezentuje się następująco:

  1. Manchester Ciy 73 pkt
  2. Arsenal 71 pkt (lepszy bilans bramkowy)
  3. Liverpool 71 pkt

Fot. screen Viaplay