Słynne drużyny EURO: Hiszpania 2012

20.04.2024

Z czym kojarzy się Hiszpania? Wielu z nas słysząc to słowo oczami wyobraźni widzi upalne słońce, piękne plaże, ale również siestę, pyszne jedzenie, taniec, corridę i futbol. Trzy ostatnie elementy były tym, co wyróżniało legendarną reprezentację Hiszpanii, która podczas EURO 2012 wzniosła w górę trofeum. Zapraszam serdecznie na wspomnienie tej legendarnej ekipy w ramach naszego codziennego cyklu pt. „Słynne drużyny EURO”.

Taniec pełen namiętności

Południowcy kochają śpiew i dobrą zabawę. Paso doble to niezwykle popularny w Hiszpanii taniec, który ma imitować walki torreadorów z bykami. Paso doble jest widowiskowe i nie ma tu chwili na błąd. Wszystkie ruchy muszą być dopięte na ostatni guzik, by utworzyć widowisko przepełnione dynamiką i pasją. Paso doble jest tańcem bardzo wymagającym i żeby dobrze zaprezentować się przed publiką trzeba być specjalistą.

Nie znajduję lepszego porównania dla kadry prowadzonej przez Vicente del Bosque. Hiszpania 2012 to jedna z najprzyjemniejszych dla oka drużyn, jakie kiedykolwiek wystąpiły na mistrzostwach Europy. Musiała się zatem znaleźć w cyklu „Słynne drużyny EURO”. Była właśnie niczym tancerz wcielający się w postać torreadora, natomiast jej przeciwników utożsamiać można z bykami, którzy walczyli z całych sił, by dopaść swojego rywala.

Jeśli mieliście kiedyś okazję zobaczyć corridę, to zdajecie sobie sprawę, że jest to brutalna walka, w której byk nigdy nie zwycięża. Torreador powoli i stopniowo osłabia swojego rywala – tak jak robiła to Hiszpania podczas EURO 2012. Czerwona płachta, która wzbudza agresję u zwierzęcia tylko po to, by je upokorzyć, kiedy już straci orientację. Dokładnie to obserwować mogliśmy na stadionach w Polsce i na Ukrainie.

„La Furia Roja” była bezlitosna dla swoich przeciwników. Wielu z nas nigdy nie widziało i już nigdy nie zobaczy lepszej drużyny narodowej niż tej z 2012 roku. Sposób w jaki grali Hiszpanie… to był spektakl. Uczta dla oczu, którą po 12 latach warto sobie odświeżyć.

Słynne drużyny EURO: Hiszpania zrobiła historyczną rzecz

Tamta reprezentacja Hiszpanii stała się legendą. Wygrać turniej to jedno, ale wygrać, by w kolejnej edycji obronić trofeum – to już coś. Żadna inna reprezentacja w historii piłki nożnej nie potrafiła obronić złota mistrzostw Europy. W historii mistrzostw świata takich drużyn odnotować możemy tylko dwie. Pierwsza z nich to Włochy, która wygrywała mundiale w 1934 i 1938 roku (jednak okoliczności były najmniej kontrowersyjne). Druga to legendarna reprezentacja Brazylii z lat 1958-1962, której przewodził młody Pele.

Tylko Hiszpanie potrafili wygrać trzy wielkie turnieje z rzędu. Pomiędzy 2008 a 2012 rokiem sięgnęli jeszcze po mistrzostwo świata w RPA. Za czasów legendarnej reprezentacji Włoch nie było jeszcze mistrzostw kontynentalnych, z kolei „Canarinhos” nie potrafili wygrać żadnej z dwóch edycji Copa America pomiędzy sukcesami na mundialach. Nie może więc dziwić, że do turnieju w 2012 roku „La Furia Roja” typowana była w roli jednego z faworytów. Po EURO 2008 Luisa Aragonesa zastąpił Vicente del Bosque i grał już innymi zawodnikami, ale i tak reprezentacji Hiszpanii bał się każdy. Spójrzcie tylko na skład pomocników poniżej.

Pojawiały się oczywiście sugestie, jakoby cztery lata wcześniej Hiszpanii poszczęściło się w losowaniu. Z kolei na mistrzostwach świata w RPA zaczęli przecież od wstydliwej porażki ze Szwajcarią i niewiele brakowało, by nie wyszli z fazy grupowej. Później grali bardzo pragmatycznie wszystkich rywali pokonując 1:0… w ćwierćfinale z Paragwajem rzut karny zmarnował Oscar Cardozo, a David Villa strzelił jedynego gola dopiero w 84. minucie.

Droga do turnieju

Reprezentacja Hiszpanii w eliminacjach do turnieju w Polsce i na Ukrainie trafiła do pięciozespołowej grupy z Czechami, Szkocją, Litwą i Liechtensteinem. „La Furia Roja” odhaczyła biurową robotę, bo nie mogła nie awansować. Drużyna Vicente del Bosque zdobyła komplet punktów, nawet pomimo braku Carlesa Puyola i mogła w spokoju poszukiwać miejsca, w którym będzie przygotowywać się i stacjonować w trakcie turnieju.

Wybór padł na… kaszubskie Gniewino, około 70 kilometrów od Gdańska, w którym swoje mecze grupowe rozgrywać mieli Hiszpanie. Przygotowania do turnieju nie przebiegały jednak w pełnym spokoju. Opinia publiczna miała spore wątpliwości wobec swojej drużyny, która co prawda wygrała wszystkie osiem spotkań w eliminacjach, ale i straciła aż sześć bramek. Defensywa nie była monolitem, za to ofensywa z fantastycznymi pomocnikami w składzie działała jak należy.

Obawy społeczeństwa hiszpańskiego wzrosły na pół roku przed imprezą w Polsce i na Ukrainie. W grudniowym spotkaniu w ramach Klubowych Mistrzostw Świata, czołowy snajper „La Furia Roja” David Villa złamał nogę. Jedyną sensowną opcją w ataku był Fernando Torres, bo Alvaro Negredo i Fernando Llorente… to tylko Alvaro Negredo i Fernando Llorente. Trzeba jednak zaznaczyć, że wówczas „El Niño” wcale nie był zawodnikiem, który gwarantował jakość.

Hiszpan przeniósł się z Liverpoolu do Chelsea w styczniu 2011 roku i rozgrywał prawdopodobnie najgorszy sezon w swojej karierze. W przeciwieństwie do wcześniejszych imprez kibice reprezentacji Hiszpanii nie zastanawiali się „jak on to trafił” a raczej „jak on tego nie trafił”, bo Fernando Torres pudłował na potęgę. Tuż przed EURO 2012 z powodu kontuzji kolana wypadł Carles Puyol, pozostawiając wyrwę w środku obrony. Vicente del Bosque był załamany. W rozmowie z „Diario AS” powiedział, że kontuzja Puyola to poważna strata nie tylko ze względu na to, co daje na boisku, ale także przez to, co wnosi do zespołu wewnątrz.

Fałszywa dziewiątka kluczem do sukcesu

Selekcjoner „La Furia Roja” musiał kombinować. Jego ukochane 4-3-3 musiało przejść metamorfozę. Vicente del Bosque spojrzał w notes, zobaczył jakich zawodników ma dostępnych i podjął jedyną słuszną decyzję. Pod nieobecność Carlesa Puyola do wyjściowej jedenastki wskoczył Alvaro Arbeloa, którego ustawił na prawej obronie, natomiast Sergio Ramos wylądował na środku defensywy obok Gerarda Pique. Po lewej stronie defensywy hasał młodziutki Jordi Alba, gwiazda Valencii.

Kto jednak zastąpi bramkostrzelnego napastnika? Nikt. Vicente del Bosque zdecydował się na pokerową zagrywkę. W dniu rozpoczęcia inauguracyjnego spotkania fazy grupowej EURO 2012 Włosi byli w totalnym szoku. Kiedy pojawiły się wyjściowe jedenastki obu ekip okazało się, że… Hiszpania wychodzi na boisko bez napastnika. Z sześcioma pomocnikami. W rolę fałszywej dziewiątki wcielić się miał Cesc Fabregas. Na bokach Andres Iniesta oraz David Silva. W środku pola Xavi oraz zabezpieczający go Xabi Alonso (który niedawno jako szkoleniowiec został mistrzem Niemiec z Bayerem Leverkusen) i Sergio Busquets.

Vicente del Bosque skopiował to, co w FC Barcelonie stworzył Pep Guardiola. Problem z napastnikiem zmienił w atut. Ofensywni zawodnicy reprezentacji Hiszpanii ciągle wymieniali się pozycjami, sprawiając, że „Squadra Azzurra” nie miała pojęcia jak zachowywać się na boisku. Kogo kryć? Czy środkowi obrońcy mają wybiegać za Fabregasem? Czy boczni obrońcy mają zostawiać wolne przestrzenie, zbiegając do środka za fałszywymi skrzydłowymi Silvą i Iniestą?

Formacja z fałszywą dziewiątką wprowadziła chaos na boisku. Z pozoru, bo „La Furia Roja” nie wyglądała na drużynę grającą chaotycznie. Hiszpania cierpliwie budowała ataki, by w decydującym momencie przyspieszyć i wprawić w osłupienie zawodników reprezentacji Włoch. Eksperyment z Fabregasem udał się połowicznie. Co prawda Cesc strzelił bramkę, ale Hiszpania tylko zremisowała z Włochami 1:1. Wystarczył jeden błąd, by Andrea Pirlo kapitalnym podaniem otworzył drogę do bramki dla Antonio Di Natale, który wykorzystał sytuację. W końcu obrona też była w pewnym sensie eksperymentalna.

Bez kombinowania – gramy swoje

W dwóch kolejnych meczach fazy grupowej Vicente del Bosque zdecydował się postawić na Fernando Torresa. Przewidywał, że kolejni rywale – Irlandia oraz Chorwacja – będą grać jeszcze głębiej, zatem potrzeba napastnika, który zajmie się absorbowaniem uwagi rywala. „El Niño” odpłacił się dwiema bramkami w wygranym 4:0 spotkaniu z Irlandczykami. Pozostałe bramki strzelali David Silva i Cesc Fabregas. Chorwacja nie zdecydowała się okopać we własnym polu karnym. Luka Modrić i spółka potrzebowali zwycięstwa do wyjścia z grupy. Podobnie jak Hiszpanie, Chorwaci mieli cztery punkty po dwóch spotkaniach, ale gorszy bilans bramkowy. Wiedzieli jednak, że Włosi prawie na pewno pokonają Irlandię i zakończą fazę grupową z dobytkiem pięciu punktów, co da im awans.

Torres wyglądał bardzo źle i po godzinie został zmieniony, a na boisko wszedł Cesc Fabregas. „La Furia Roja” za sprawą Jesusa Navasa wcisnęła bramkę Chorwatom w ostatnich minutach spotkania. Moment, w którym Navas ładuje piłkę z całej siły z metra do pustej bramki stał się w Internecie… obiektem memów. Często pojawiał się screen tuż przed jego strzałem z podpisem: „oznacz kolegę, który by to spudłował”. Na ćwierćfinał do wyjściowej jedenastki wrócił już Cesc i Hiszpania spokojnie wyeliminowała Francję po dublecie Xabiego Alonso.

 

Vicente del Bosque oszalał?

Taktyka, w której wykorzystywano fałszywą dziewiątkę ewidentnie działała, a przeciwnicy mieli problem ze znalezieniem na nią kontry. Jakież było zdziwienie kibiców, kiedy w wyjściowej jedenastce na półfinał przeciwko Portugalii ujrzeli… Alvaro Negredo. Tego samego Alvaro Negredo, który gdyby nie kontuzja Davida Villi, to obejrzałby EURO 2012 w telewizji. Tego samego Alvaro Negredo, który do tej pory na EURO 2012 rozegrał dokładnie minutę –  z Chorwacją wszedł na boisko, żeby „ukraść czas” po bramce Navasa.

Eufemistycznie rzecz ujmując – w historii futbolu widywano już lepsze występy napastników. Alvaro Negredo był w spotkaniu z Portugalią bezużyteczny i został zmieniony na początku drugiej połowy. O wiele więcej groźnych sytuacji w tym spotkaniu miała drużyna z Cristiano Ronaldo na czele, jednak rażąca nieskuteczność oraz fenomenalna postawa Ikera Casillasa doprowadziły do dogrywki. W dogrywce sytuacja się odmieniła, to Hiszpania potrafiła wykreować bardzo dobre okazje, lecz podobnie jak u Portugalczyków – celowniki zawodników były mocno rozregulowane. A więc karne!

Hiszpania rozpoczęła od pudła Xabiego Alonso. Rui Patricio wyczuł strzelca i obronił strzał. To samo zrobił Iker Casillas ze strzałem Joao Moutinho. W kolejnych dwóch seriach jedenastek zarówno jedni, jak i drudzy wykorzystali swoje próby. W czwartej serii dla Hiszpanów trafił Sergio Ramos natomiast Bruno Alves posłał bombę w poprzeczkę. Przed piątą serią rzutów karnych prowadziła Hiszpania, wystarczyło tylko wykorzystać następnego karnego. Do piłki podszedł Cesc Fabregas i pewnie wykorzystał okazję, wprowadzając „La Furia Roja” do finału.

Totalna demolka

Los ma to do siebie, że lubi płatać figle. W finale EURO 2012 Hiszpania miała się ponownie zmierzyć z Włochami. Rewanż za inaugurację fazy grupowej, w którym nie poznaliśmy zwycięzcy. „Squadra Azzurra” w ćwierćfinale wyeliminowała Anglię po karnych, natomiast w półfinale geniusz Mario Balotelliego pozwolił na odesłanie Niemców do domu. Trudno było wskazać faworyta. W takich momentach trzeba użyć oklepanego: „finały rządzą się swoimi prawami”. Hiszpania przejechała się po rywalu niczym walec. Bez skrupułów, bez chociaż złudnej nadziei. Hiszpanie byli niczym torreadorzy, którzy w pierwszym spotkaniu prowokowali byka, by w finale, kiedy już straci orientację, go upokorzyć i zadać śmiertelny cios.

David Silva, Jordi Alba, następnie wprowadzeni z ławki rezerwowych Fernando Torres i Juan Mata. Raz, dwa, trzy, cztery. Hiszpania zdemolowała Włochy aż 4:0. To najbardziej jednostronny finał w historii. Wynik mógłby być jeszcze wyższy, gdyby sędzia odgwizdał ewidentny rzut karny po zagraniu ręką defensora reprezentacji Włoch. Taktyka z fałszywą dziewiątką zmasakrowała zawodników z Półwyspu Apenińskiego. Nawet geniusz – Andrea Pirlo – biegał za piłką niczym dziecko we mgle pomiędzy tańczącymi z piłką Hiszpanami.

Iker Casillas poprosił jednego z arbitrów, by nie doliczać ani minuty z szacunku do Włochów, w oczach których już kręciły się łzy. Krzyczał, by okazać respekt rywalom, skoro jest już 4:0. Dosłownie kilka sekund później jego prośba została spełniona. Casillas wpuścił tylko jednego gola na turnieju – tego z Włochami w fazie grupowej, a potem przez ponad 500 minut pozostał niepokonany. Hiszpania obroniła tytuł mistrzów Europy jako pierwszy zespół w historii. Vicente del Bosque i jego podopieczni dokonali czegoś nieprawdopodobnego. „La Furia Roja” rozegrała gargantuiczny turniej. Złotego buta rozgrywek wywalczył Fernando Torres, MVP turnieju wybrany został Andres Iniesta.

Wydawało się, że takiej potęgi nic nie jest w stanie zatrzymać. Czas pokazał, że eksperci się mylili a EURO 2012 było ostatnim paso doble jakie zatańczyła ta ekipa. Ale to już temat na zupełnie inną historię…

fot. PressFocus