F1

Pokrzywiński: „Znów Stroll pokazuje zarozumiałą i skrajnie ignorancką stronę”

24.04.2024

Za nami pełne ścigania GP Chin. Był to pierwszy weekend ze sprintem w tym sezonie. Zarówno sprint, jak i wyścig wygrał Max Verstappen. W niedzielę na drugim stopniu podium stanął Lando Norris, a trzeci był Sergio Perez. Niestety kierowcy sponsorowanego przez ORLEN RB nie ukończyli wyścigu, ponieważ zostali wyeliminowani przez Kevina Magnussena i Lance’a Strolla.

Przewaga w sprincie

Po deszczowych piątkowych kwalifikacjach pozycje startowe zapowiadały ciekawą walkę w sprincie. Lando Norris ruszył nieco gorzej od Lewisa Hamiltona i chcąc za wszelką cenę obronić pierwszą lokatę wyjechał poza tor i spadł na siódme miejsce. Straty szybko odrabiał Max Verstappen, który po wyprzedzeniu Hamiltona zbudował sobie komfortową przewagę. Ciekawie wyglądała też walka Sainza z Alonso, a doskonale wykorzystał ją Perez, który wyprzedził obu kierowców. Sprint wygrał Verstappen, drugi był Hamilton, a trzeci Sergio Perez.

Rozczarowujące Ferrari

Wyścig do GP Chin rozpoczął się jak większość ostatnich wyścigów. Max Verstappen obronił pierwszą lokatę i odjechał w siną dal, kontrolując całkowicie wydarzenia na torze od początku do końca rywalizacji. Drugą lokatę na rzecz Alonso stracił Perez, a odzyskał ją dopiero na piątym okrążeniu. Nie było już wtedy mowy o powalczeniu z Maxem.

Słabo ruszyli kierowcy Ferrari. Leclerc i Sainz stracili po dwie pozycje na rzecz Russella i Hulkenberga. Monakijczyk dopiero na dziewiątym okrążeniu wrócił na szóstą lokatę i wykorzystał dobre tempo, wyprzedzając wkrótce Piastriego. Strata do podium była już bardzo duża.

Neutralizacja i idealne double stacki

Po zjazdach większości kierowców awarię silnika miał Bottas, przez co musiał wycofać się z wyścigu. Kierowca Saubera jechał solidnie i była szansa na punkty, ale problemy techniczne zepsuły Finowi weekend. Idealna wiadomość dla Leclerca i Norrisa, którzy zostali dłużej na torze. Zjechali, gdy zarządzono wirtualny samochód bezpieczeństwa, ale po ich pit stopach na tor wyjechał SC. Skorzystali z tego kierowcy Red Bulla, którzy chwilę po pierwszym zjeździe założyli nowy komplet hardów. Mechanicy tego zespołu wykonali dwa perfekcyjne double stacki, uzyskując czasy pit stopów: 1.9, 2.0, 2.0 i 2.1.

„Sam jesteś joke”

Gdy rywalizacja miała być wznowiona, to doszło do kuriozalnej sytuacji. Kierowcy przejeżdżali wolno przez nawrót, ale inny plan miał Lance Stroll. Kanadyjczyk mimo sporego odstępu dzielącego go od Ricciardo, wjechał w tył Australijczyka, podbijając bolid RB. Daniel jechał bardzo solidny wyścig i w końcu był wyraźnie lepszy od Tsunody, ale na skutek uszkodzeń musiał zakończyć rywalizację. Lance Stroll został skrytykowany przez większość środowiska F1, a na wieść o tym, że za swój incydent otrzymał karę powiedział, że to żart. Trafnie podsumował to ekspert F1, komentujący wyścig o GP Chin, odpowiadając: „sam jesteś joke”.

Wyeliminowany został też Yuki Tsunoda. Kevin Magnussen dosyć nierozważnie zanurkował w jednym z zakrętów i stracił panowanie nad bolidem, przez co uderzył w Japończyka. Bolid RB miał przebitą oponę i Tsunoda musiał wycofać się z rywalizacji.

Pogoń Alonso

Jedynym kierowcą z czołówki, który nie założył twardych opon był Fernando Alonso. Po wykorzystaniu miękkiej mieszanki i przebiciu się w górę zjechał po świeże medy. Ruszył w pogoń i szybko przebijał się w górę. Spektakularnie wybronił się też przed uderzeniem w bandę i szybko wyratował bolid po tym, gdy wpadł w pułapkę żwirową, notując spektakularny uślizg. Zakończył wyścig na siódmej pozycji (na tej pewnie skończyłby, gdyby jechał na hardach), a dzięki odmiennej strategii zgarnął dodatkowy punkt za najszybsze okrążenie.

Wyścig wygrał Max Verstappen, drugi był Lando Norris, a trzeci Sergio Perez. Meksykanin liczył na to, że po wyprzedzeniu Leclerca zbliży się do kierowcy McLarena, ale druga lokata była niezagrożona aż do mety.

O komentarz do wydarzeń na torze w Chinach poprosiliśmy eksperta Formuły 1 – Bartosza Pokrzywińskiego.

Red Bull był bezkonkurencyjny, bardzo dobre tempo wyścigowe i kwalifikacyjne, a także błyskawiczne pit stopy przy double stacku. Spodziewałeś się aż tak mocnego Red Bulla?

Bartosz Pokrzywiński: Tak, jedyne co jest pewne w Formule 1 od sezonu 2022, to mocny Max Verstappen, nie zawsze mocny cały Red Bull. Tym razem jednak Sergio Perez także stanął na wysokości zadania, a w Sprincie mimo startu z dalszej pozycji pięknie wyczekał i wykorzystał błędy rywali. Błyskawiczne pit stopy i fakt, że mimo pięciu lat przerwy to nadal Red Bull najlepiej przygotował swój bolid do trudów tego weekendu przypomina mi trochę Mercedesa z lat 2014-2020. Nieważne co się dzieje, z paroma wyjątkami oczywiście, ale tak dobrze naoliwiona maszyna po prostu działa.

Czy miałeś większe oczekiwania względem Ferrari? Wydawało się, że walka o podium jest możliwa, szczególnie po dobrym tempie w sprincie. W wyścigu jednak Leclerc nie stanowił żadnego zagrożenia dla Norrisa, nawet mimo neutralizacji.

Bartosz Pokrzywiński: Zdecydowanie to właśnie Scuderia Ferrari miało być tą ekipą, która będzie walczyła o podium. Nawet po cichu liczyłem na podwójne podium dla Ferrari, po tym jak Sainz pewnie czuje się w tegorocznym bolidzie, a Leclerc deklarował, że wykonał krok naprzód w kwestii przygotowania opon do przejazdu na jednym okrążeniu kwalifikacyjnym. Nic z tego nie było widoczne w Szanghaju. Co więcej, to był zdecydowanie trudniejszy weekend dla Carlosa – najpierw kolizja z Fernando, walka z Charlesem i wreszcie ten obrót w kwalifikacjach i czerwona flaga. Pomimo tego, wciąż nie poczułem jakiejś wyraźnej dominacji Leclerca, ta różnica nie była na tyle zauważalna.

Znakomicie zaprezentował się Sauber, a po udanym sprincie spodziewałem się TOP 10 dla tego zespołu. Wykonali nawet przyzwoite pit stopy, jak na dotychczasowe standardy. Pech Bottasa i słabsze tempo wyścigowe Zhou sprawiły, że Sauber wciąż jest bez punktów. Czy spodziewałeś lepszego wyniku tego zespołu?

Bartosz Pokrzywiński: Kiedy rozmawiałem z Valtterim w piątek, to było widać, że oni naprawdę mogą mieć konkretne oczekiwania i mieli ku temu argumenty. To był w ten weekend szósty najszybszy bolid w stawce, bardzo blisko Haasa. W praktyce oznacza to, że jeśli ktokolwiek z czołowej piątki ekip wypadnie z TOP 10, Valtteri i Zhou idą po punkty. W całej sytuacji pomagał Lewis startujący z 18. pozycji, czy skandaliczny w ten weekend Stroll. Jestem pewien, że Zhou miałby szanse powalczyć o Q3 w sobotę i być blisko Bottasa, gdyby nie błąd w zakręcie 14. Fin z kolei nie mógł zrobić nic więcej z powodu awarii jednostki napędowej. Szkoda, bo w tym sezonie każdy punkt na tym poziomie stawki waży jeszcze więcej.

Jak oceniasz postawę Daniela Ricciardo? Nareszcie miał ewidentnie lepszy weekend od Tsunody, ale plany pokrzyżował mu Lance Stroll.

Bartosz Pokrzywiński: Daniel twierdzi, że jego zdaniem może to być kwestia związana z nowym monokokiem, który stanowi bazę bolidu F1. To właśnie do tego elementu dokręcany jest silnik, nadwozie, układ kierowniczy. Dopytywałem o to, jak dokładnie jest to odczuwalne, ale Ricciardo twierdził, że to tak niewielkie różnice, że naprawdę ciężko je poczuć. Jeżeli stary monokok był wadliwy, mniej sztywny, to teoretycznie teraz Australijczyk powinien mieć dokładniejsze wyczucie tego, co dzieje się z konstrukcją. To tylko teoria i sam kierowca mówi, że potrzebuje jeszcze dwa-trzy weekendy wyścigowe żeby potwierdzić, że faktycznie to zrobiło robotę. Dodatkowo pamiętajmy, że Yuki też nie miał łatwego weekendu, Zupełnie nie mógł odnaleźć się na tym torze.

Przejdźmy do samego Strolla. Kanadyjczyk bezpardonowo wjechał w tył Daniela Ricciardo przy restarcie. Był na ustach wszystkich, a nawet Max czekając na dekorację wyśmiał zachowanie Strolla, gdy zobaczył powtórkę kolizji. Co sądzisz o sytuacji z Ricciardo?

Bartosz Pokrzywiński: Sama sytuacja to najzwyklejszy błąd kierowcy jadącego z tyłu, który się zagapił, źle oszacował prędkość i odległość, po prostu nie odnalazł się w tej sytuacji na torze. To jednak wcale nie jest największy problem, bo błędy się zdarzają, a niestety w tym wypadku mocno ucierpiał inny kierowca. Problem polega na reakcji kierowcy z Kanady. Znów Stroll pokazuje zarozumiałą i skrajnie ignorancką stron. Na pocieszenie mogę dodać, że w rozmowie z nim w piątek sam Lance nie potwierdzał, że będzie w przyszłym roku częścią zespołu. Wszyscy się domyślamy, że tutaj raczej nic się nie zmieni, ale może to jest jakieś światełko w tunelu. Nie znam wielu osób, które po takich sytuacjach tęskniłyby za kierowcą bolidu z numerem 18.

Kontrowersyjne były kary rozdawane kierowcom. O tych przyznanych podczas GP Chin można dyskutować godzinami. Stroll i Ricciardo otrzymali takie same kary, a Daniel przez uszkodzenia po tym jak wjechał w niego Lance, musiał wycofać się z wyścigu, przez co 10 sekund zostało zamienione na cofnięcie na starcie GP Miami o trzy pozycje. Jak wygląda twoja opinia w tej kwestii?

Bartosz Pokrzywiński: Kara Daniela dotyczy sytuacji z wyprzedzaniem Nico Hulkenberga pod samochodem bezpieczeństwa i z perspektywy kierowcy to po prostu niezrozumienie obecnej sytuacji na torze. Dotkliwość tej kary polega jednak na tym, że Daniel nie ukończył wyścigu, w związku z tym zostanie cofnięty o trzy pozycje na starcie GP Miami. W przypadku kary dla Strolla, zgadzam się z nim, że to żart. Sędziowie podkreślali, że karzą za incydent, nie za jego skutki, więc mamy tutaj „najechanie na tył” znane z dróg publicznych. Do tego dochodzą dwa punkty karne i to jest w porządku… tylko, że później przypominamy sobie o Fernando Alonso i trzech punktach karnych za walkę z Carlosem Sainzem w Sprincie i dopiero zestawienie tych dwóch werdyktów zaczyna boleć. To jest całkowicie niezrozumiałe, zwłaszcza w kontekście walki o pozycję, czyli czegoś co my chcemy oglądać. Chyba ponownie warto byłoby przyjrzeć się pracy sędziów.

F1 ma rozważać zmianę systemu punktacji od 2025 roku. Punktować miałoby TOP12. Jesteś zwolennikiem rozszerzenia punktowanej strefy?

Bartosz Pokrzywiński: Tak, zdecydowanie tak. W IndyCar punktują wszyscy kierowcy w wyścigu, a to znacznie ułatwia prowadzenie klasyfikacji. Przy tak ciasnej grupie pościgowej i tak zwanym środku stawki, a więc ekip za Mercedesem i Astonem typu Haas, Sauber, RB, Williams i Alpine, te dwie dodatkowe punktowane pozycje będą dodatkową motywacją dla kierowców. Ponadto kibice dostaną łatwiejsze w zrozumieniu widowisko – nie trzeba będzie liczyć ile razy kto był na 11. pozycji, a ile na 12., potem ile na 13. i tak dalej, i tak dalej. Wprowadzać!

Szybkie podsumowanie weekendu

Bartosz Pokrzywiński

Kierowca dnia – Lando Norris
Najlepszy manewr wyprzedzania – zrzekam się najlepszego manewru wyprzedzania na rzecz najlepszego manewru. Kontra Fernando Alonso po utracie przyczepności w wyjściu na prostą startową w pogoni za Lewisem Hamiltonem. To nadludzkie!
Największe rozczarowanie – Lance Stroll
Największe zaskoczenie weekendu – Tempo McLarenów względem Ferrari

Patryk Śliwiński

Kierowca dnia – Fernando Alonso
Najlepszy manewr wyprzedzania – Leclerc na Russellu
Największe rozczarowanie – Lance Stroll
Największe zaskoczenie weekendu – dobre tempo Saubera

Fot. PressFocus