Lech pokonuje Lechię i wraca na odpowiednie tory

03.08.2024
Ostatnia aktualizacja 5 sierpnia, 2024 o 04:13

W ten ciepły sobotni wieczór oczy sympatyków polskiej ligi zwrócone były na ENEA Stadion w Poznaniu, gdzie odbyło się starcie pomiędzy Lechem Poznań, a beniaminkiem PKO BP Ekstraklasy z Gdańska, Lechią – ostatecznie gospodarze ze stolicy Wielkopolski nie okazali się być gościnni, a ostatecznie „Kolejorz” zwyciężył 3:1.

Hymn na początek

Spotkanie obu zespołów rozpoczęło się jednak nie od kopnięcia piłki, a odśpiewania hymnu. Wszystko było częścią uczczenia 80-lecia wybuchu Powstania Warszawskiego. Oprócz „Mazurka Dąbrowskiego”, obie drużyny stanęły również razem do minuty ciszy. Ponadto, jeszcze po zakończeniu oficjalnej ceremonii hymn jeszcze raz odśpiewali na co dzień wrogo do siebie nastawieni sympatycy Lecha i Lechii. Wszystko zwieńczyły okrzyki: „Cześć i chwała bohaterom”.

Ishak „na jeden”

Przechodząc jednak do spotkania, rozpoczęło się ono idealnie dla zespołu gospodarzy. Po niegroźnej akcji Lechii sprawną kontrę wyprowadził zespół „Kolejorza”, a dośrodkowanie skrzydłowego – Dino Hoticia świetnie wykorzystał snajper Mikael Ishak. Szwed oddał strzał głową właściwie z samej linii bramkowej, jednak jak powszechnie wiadomo, na stuprocentową sytuację również trzeba sobie zapracować.

Ishak zrobił to po raz kolejny, gdyż gol na otwarcie meczu z Lechią był już trzecim dla gwiazdy klubu ze stolicy Wielkopolski w tym sezonie.

Lechia zamknięta

W pierwszych fragmentach spotkania zespół gości nie miał praktycznie nic do powiedzenia. Lechia próbowała co prawda atakować z kontr, jednak wynikały one bardziej z błędów obrońców Lecha niż kunsztu ofensywnego zawodników z Gdańska.

Zupełnie inaczej sprawa miała się po drugiej stronie boiska, gdyż Lech praktycznie co chwilę stwarzał sobie sytuacje i powodował zaniepokojenie sympatyków ekipy z Pomorza. W środku pola bezwzględny prym wiedli Murawski z Kozubalem, którzy w swojej tercji boiska byli idealnym uosobieniem strategii „rządź i dziel”.

Skrzydła także spisywały się świetnie, a dobre spotkanie rozgrywał nawet Adriel Ba Loua, dla którego ostatnie tygodnie raczej nie należały do udanych. Owoce dominacji nad Lechią drużyna „Kolejorza” zebrała w 35. minucie, gdy gola na 2:0 strzelił właśnie boczny pomocnik – Dino Hotić. Bośniacki skrzydłowy swoją bramkę zdobył w podobny sposób co na początku Mikael Ishak – obie akcje zwieńczały idealne strzały z główki.

Szwedzki król razy dwa

Zawodnicy drużyny z Wielkopolski nie pozwolili nudzić się ponad dwudziestu tysiącom ludzi, którzy ten sierpniowy wieczór postanowili spędzić na ENEA Stadionie. Już chwilę po bramce Hoticia padł bowiem gol na 3:0, którego strzelcem okazał się być nie kto inny jak Mikael Ishak. Humorystycznie można stwierdzić, że szwedzki snajper załamał trend bramek z główki, gdyż tym razem zdecydował się wykorzystać nogę – być może najlepiej ułożoną w całym Poznaniu!

Po golu na 3:0 Lech nie ustąpił, a kolejne sytuacje stwarzały sobie gwiazdy wieczoru – wspominani już Dino Hotić i Mikael Ishak. W ostatnich pojedynkach podczas pierwszej połowy meczu górą był jednak bramkarz Lechii – Bohdan Sarnavskyi.

Lech zwarty w obronie

Wszyscy chwalą ofensywę „Kolejorza”, jednak uwagę warto poświęcić również defensywie Lecha, która poza straconą bramką w końcówce spotkania zagrała naprawdę dobrze. W szykach obronnych zespołu z Poznania docenić należy również z pewnością dwójkę Mrozek&Douglas. Golkiper Lecha niejednokrotnie ratował swoją drużynę w drugiej połowie. Idealnym przykładem jest tutaj starcie z początku drugiej połowy, gdy sytuację „sam na sam” wypracował sobie Camilo Mena. Wówczas Mrozek idealnie skrócił kąt Kolumbijczykowi i zatrzymał szansę na ewentualną pogoń gości.

Douglas z kolei dominował w praktycznie każdym pojedynku przeciwko napastnikom Lechii i poza umiejętnościami piłkarskimi Szwed pokazał także te wolicjonalne, na czele z odwagą i poświęceniem – przy jednym ze strzałów Gdańszczan ofiarnie zablokował silne uderzenie przeciwnika. Po całym zajściu przez dłuższą chwilę stoperowi „Kolejorza” udzielana była pomoc medyczna.

Jedyną zadrą na występie obrony Lecha w tym meczu jest strata gola właściwie w ostatniej akcji meczu, kiedy to po strzale Karla Wendta piłka wtoczyła się do bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka.

Usprawiedliwiony minimalizm?

W drugiej części spotkania nie działo zbyt wiele, a czasami do głosu dochodziła gdańska ofensywa. Poza pojedynczymi akcjami gra toczyła się jednak głównie w środku pola oraz na skrzydłach. Skupmy się właśnie na bocznych strefach boiska, gdyż w zespole „Kolejorza” obejrzeliśmy debiutanta sprowadzonego z myślą o zastąpieniu odchodzącej gwiazdy – Kristoffera Velde. Mowa oczywiście o Finie – Danielu Hakansie, który nie zaznaczył jednak swojej obecności praktycznie niczym pozytywnym. Skrzydłowy zmarnował także w teorii łatwą sytuację na „dobicie” Lechii.

Oprócz Hakansa debiut w seniorskiej drużynie Lecha zaliczył młodzieżowiec z rocznika 2007 – Wojciech Mońka.

Lokomotywa wraca na tory?

Dzisiejsze zasłużone zwycięstwo może znów sprowadzić zespół „Kolejorza” na zwycięską ścieżkę. Drużyna ze stolicy Wielkopolski wciąż nie zachwyca, jednak na swoim koncie ma już dwa zwycięstwa – dzisiejsze przeciwko Lechii oraz to sprzed dwóch tygodnie, gdy podopieczni Nielsa Frederiksena okazali się lepsi od Górnika Zabrze. Sztuka podwójnej wygranej na przestrzeni trzech kolejek poza Lechem Poznań udała się tylko trzem drużynom:

  • Legii Warszawa
  • Rakowowi Częstochowa
  • Jagiellonii Białystok

Najbliższy egzamin przed zespołem „Kolejorza” już za tydzień, gdy poznańska lokomotywa zmierzy się z wspomnianym już Rakowem.

Ze stadionu w Poznaniu,

Mateusz Dukat