Polska ośmieszona przez Modricia i kolegów. Oto wygrani i przegrani meczu z Chorwacją

09.09.2024

Polska przegrała w Osijeku z reprezentacją Chorwacji, medalistami ostatnich dwóch turniejów o mistrzostwo świata 0:1 w drugim meczu Ligi Narodów UEFA 2024/25 i ma po 180 minutach gry w tych rozgrywkach trzy punkty, trzy strzelone i trzy stracone bramki. Nawet miejsce w swojej grupie także mamy trzecie. Jest to dobre odzwierciedlenie naszej sytuacji, z uwagi na to, że Chorwacja zasłużenie zostawiła nas w pokonanym polu.

Polska gorsza o gola. Oto wygrani i przegrani meczu z Chorwacją

Podopieczni Michała Probierza rozpoczęli mecz od pozytywu, jakim było przejęcie piłki od Mateo Kovacicia, co sam piłkarz Manchesteru City przerwał faulem na kartkę w pierwszych 120 sekundach. Były to jednak miłe złego początki.

Rywal z Bałkanów w domowym meczu zabawił się z Polakami i poćwiczył bardzo ofensywne granie w nowej dla siebie taktyce z trójką w obronie i wahadłami. Jak jeszcze w pierwszej połowie Polacy ten atak przetrzymali, tak chwilę po przerwie Luka Modrić swoim przebłyskiem geniuszu zamknął mecz, notując jedyną bramkę spotkania.

Kogo można po tym meczu obdarować plusem, a kogo minusem? Czy w ogóle ktoś zasłużył na plusa po takim meczu? Tak, zdecydowanie – nawet jeśli jesteśmy drobiazgowi w analizie to trzeba pamiętać, że dobre strony zawsze się znajdą, po prostu będzie ich mniej lub zwyczajnie mało. Oto i one:

Wygrani meczu z Chorwacją:

  • Nicola Zalewski

Kkolejny raz był naszym promyczkiem, naszym światełkiem w tunelu podczas meczu ”Biało-Czerwonych. Mimo iż nie było podobnego poziomu inicjatywy z jego strony co w Glasgow, tak znów udowodnił, że jego ambicja podczas gry w narodowych barwach jest niezmiennie wysoka. Zaimponował on akcją na własnej połowie w 72. minucie, gdy zszedł prawie pod samą bramkę z akcją, aby nabrać rozpędu i zaatakować rywala szybką kontrą.

Skrzydłowy, a wcześniej wahadłowy Romy zmienia się nie do poznania, gdy zakłada koszulki kadry narodowej i miejmy nadzieję, że ta tendencja się utrzyma. To on po przerwie uderzył na bramkę Livakovicia, notując jedną z groźniejszych okazji na strzelenie gola „Hrvatskiej”.

  • Sebastian Walukiewicz

Nowy stoper Torino co prawda faulował przed polem karnym Bruno Petkovicia i po chwili Luka Modrić zdobył z rzutu wolnego piękną technicznie bramkę, ale był jednym z bardzo niewielu pozytywów po stronie Polaków.

Walukiewicz zaprezentował się godnie i powinien na stałe wejść do dyskusji co do startera na pozycji stopera. W porównaniu z Dawidowiczem na wrześniowym zgrupowaniu wyglądał naprawdę pewnie. Do tego warto zauważyć, że przy okazji znakomitego zachowania Roberta Lewandowskiego w polu karnym Livakovicia i strzału w poprzeczkę, to właśnie obrońca Torino zanotowałby asystę. Był w Osijeku bardzo dobry w grze do przodu.

Licząc dośrodkowania i długie podania, jego skuteczność wyniosła 7/12. Wybił piłkę sześciokrotnie, a odzyskał ją pięciokrotnie. Występ solidny, ale bez fajerwerków. Polska ma silnego kandydata do wyjściowego składu, zwłaszcza jeśli Sebastian będzie na dłużej w zdrowiu.

  • Łukasz Skorupski

Bramkarz Bologni, który według niektórych powinien po Szczęsnym dostać miejsce z urzędu, bardzo dobrze spisał się po raz kolejny w narodowych barwach. Oczywiście, można przyczepić się do bramki Modricia, że minimalnie lepiej dało się zachować i ustawić, ale nie zmienia to faktu, że doświadczony golkiper kolejny raz wchodzi do ”klatki” i robi swoje.

W Osijeku bardzo przydał się pewny między słupkami człowiek – a takim średnio w Glasgow był Marcin Bułka. Skorupski nie miał raczej w tym meczu interwencji, gdzie możemy powiedzieć, że znacząco zrobił różnicę na placu, ale jako jeden z bardzo nielicznych zanotował występ na plus i nie był chorwackim piłkarzem. Zanotował pięć interwencji, wybronił próby o wartości 1,58 xG (według FotMob).

Przegrani meczu z Chorwacją:

  • Mateusz Bogusz

Piłkarz bardzo mocno pompowany przez kibiców oraz media z uwagi na świetne występy w Major League Soccer nie zaprezentował się dobrze w debiucie. Oczywiście, nie każdy w pierwszym meczu pokaże się zawsze z najlepszej strony (vide splątane nogi Jakuba Kamińskiego z San Marino) aczkolwiek tutaj co do piłkarza grającego w napadzie Los Angeles FC nie było aż tak źle jak wtedy w przypadku młodego lechity.

Nie było też rewelacji, po prostu było miernie. Niektórzy kibice docenili, że potrafi się on dobrze utrzymać przy piłce. To co widać na pewno to fakt, że zawodnik klubu z ”Miasta Aniołów” miał mniej czasu na decyzję niż w swojej lidze – tracił piłkę aż dziewięć razy, tyle samo co Robert Lewandowski. Był to debiut ciężki, takiego mógł się spodziewać grając na Josko Gvardiola. Polska poznała jednak w końcu tego zawodnika i można spodziewać się u niego kolejnych powołań.

Potrzeba u Bogusza ogłady pod kątem sprawniejszego działania na boisku będąc otoczonym piłkarzami z naprawdę najlepszych lig. Segunda Division oraz MLS to ligi, w których czasu na działanie jest trochę więcej niż choćby we „wściekle szybkiej” Premier League (miał jej namiastkę w Leeds United u Marcelo Bielsy). Do nadążania za grą na takim poziomie musi przyzwyczaić się piłkarz z Rudy Śląskiej. Zły debiut to nie jest wyrok.

  • Jakub Kamiński

Piłkarz, który w ostatnich latach jest wręcz synonimem trudnego debiutu, nie wystrzegł się w Osijeku symptomów z Serravalle. Gdyby nie zmiana w drugiej połowie, ciężko byłoby przypomnieć sobie o jego obecności w drugich. Często powodował zagrożenie na swojej stronie i nie gwarantował ani trochę bezpieczeństwa w szeregach ”Biało-Czerwonych”.

Podczas jednej z akcji krótko po bramce Modricia, totalnie zaspał przy ataku Borny Sosy zza jego pleców. Wszedł w buty Przemysława Frankowskiego, ale tego z EURO. Nie było czuć, że to wzmocnienie tej strony boiska na której grał. Nie wykonał ani jednego celnego dośrodkowania, ani długiego podania.

  • Jakub Moder

Pomocnik Brighton jest trochę jak ta ostatnia deska ratunku, ktoś kto na pewno odmieni losy. To nasza szansa na ratunek, niczym kilkadziesiąt miesięcy temu Krystian Bielik – ale tylko dopóki trzeba wyjść na boisko i zagrać mecz. Po poważnej kontuzji daleko jest od choćby optymalnej formy, a sam na początku zgrupowania zdradził, że nie jest w pełni formy. Jego powołanie podniesiono do rangi daru od Caritasu, co jest dość mocnym, choć raczej trafionym frazesem.

Pomocnik z Premier League po wejściu wyglądał niestety jak oldboy i błędem było powołaniem tego zawodnika. Wielu kibiców mogło mieć flashbacki ze schyłkowego Grzegorza Krychowiaka, który irytował swoją powolnością i nieudolnością. Podobnie było w tym przypadku. Probierz chciał się odwdzięczyć za grę z kontuzją na EURO 2024, a tylko prawdopodobnie pogorszył sprawę co do zdrowia i reputacji samego zawodnika. Szkoda.

  • Michał Probierz

Selekcjoner (oceniając po fakcie) co nieco przeszarżował z wyjściowym składem i ciężko zrozumieć dlaczego zrobił zmiany jakie zrobił. Środek pola to coś, co po roku jego kadencji (Chorwacja to jego mecz numer 15) nadal budzi zastrzeżenia personalne i to spory kamyk do ogródka trenera. Nie wykrystalizowały się jeszcze wyjściowe personalia i po Chorwacji daleko jesteśmy do tego, aby stwierdzić, że to się zmieni.

Problem był z graniem w piłkę, gdy grał schyłkowy Krychowiak z Jackiem Góralskim, a teraz, gdy w środku pola dysponowaliśmy Zielińskim, Urbańskim czy Sebastianem Szymańskim było albo tak samo, albo tylko niewiele lepiej. Było w grze naszej kadry znów zbyt dużo pasywności i podporządkowania się grze rywala, który pressował często na całym boisku i próbował wymuszać błędy. Pasywność w grze do przodu była chwilami dobijająca, nawet jeśli po drugiej stronie znajdowali się Modrić z Kovaciciem.

Najgorsze, że wyjściowy skład naprawdę nie wyglądał źle, a sama gra… już niestety tak. Błędem selekcjonera jest fakt, że po roku stoimy w miejscu, a tak być nie powinno. Nawet jeżeli nie mamy potencjału na miejsca medalowe imprez (nawiązując do słów Adama Buksy), mamy potencjał by grać znacznie lepiej. W Osijeku jego kadra zagrała bardzo źle.

Probierz dostał dziś wykład z piłki nożnej zarówno od Modricia na boisku, jak i taktycznie od Dalicia – dla chorwackiego selekcjonera, który miał być w tej kadrze na chwilę, to mógł być prawdopodobnie jeden z prostszych meczów w roli, w której pracuje. Wynik jest najlepszy jaki tylko mógł być z naszej perspektywy, a powinno się to skończyć pogromem, z uwagi na przeogromną nieskuteczność Matanovicia. To drugi najgorszy mecz kadencji Probierza, po Austrii na EURO 2024. Spora część drużyny zagrała po prostu źle.

Napastnik Eintrachtu Frankfurt miał tak samo dużą łatwość odnajdywania się w dobrym miejscu co problemy z przysłowiowym „trafianiem w prostokąt”. Do 57. minuty miał on siedem (!) strzałów na bramkę. Był niczym ten człowiek ze znanego internetowego virala, który uratowałby Tupaca od śmierci, gdyby żył w latach 90. XX wieku w Stanach Zjednoczonych.

Co jeszcze warto podkreślić, Polska wyglądała jak Chorwacja… z MŚ 2018 z finału, ale kondycyjnie. Piłkarze męczyli się grając przeciwko ciągle naciskającym Chorwatów. „Biało-Czerwoni” często byli spóźnieni wobec działań piłkarzy z Bałkanów. Trener Probierz obiecał już, że w meczu w Polsce z tym samym rywalem postara się naprawić ten problem

_______

Podczas październikowej przerwy międzynarodowej, Polska zagra z Portugalią oraz Chorwacją. Oba mecze „Biało-Czerwoni” zagrają w Polsce. Portugalia to 12.10, Chorwacja 15.10 – będą to ostatnie mecze polskiej kadry seniorów przed własną publicznością, bardzo możliwe, że pierwsze ze spotkań będzie pożegnaniem w kadrze Wojciecha Szczęsnego. Polska w ostatnim rankingu FIFA znalazła się na 28. miejscu.

Fot. PressFocus