Kolejny koncert „Blaugrany” – FC Barcelona górą w derbach Katalonii
Po skończonej przerwie reprezentacyjnej nadszedł czas na wznowienie rozgrywek hiszpańskiej La Ligi. Jednym z hitów niedzielnej serii zmagań było spotkanie pomiędzy dwoma katalońskimi zespołami – Gironą oraz jej bardziej utytułowaną siostrą – FC Barceloną. Ostatecznie w derbach zwyciężyła „Blaugrana”, która na wyjeździe pokonała rywala 4:1.
Nieśmiały początek
Sam start spotkania zdecydowanie nie należał do najciekawszych. Gra toczyła się raczej w środku pola, a próba szybkich kontr Girony najczęściej kończyła się juniorskim błędem lub niedokładnym podaniem. Minimalne zagrożenie stwarzała sobie Barcelona, która wymuszała na przeciwnikach nerwowe interwencje i faule. Mecz dobrze rozpoczęła młoda gwiazda „Dumy Katalonii” – Lamine Yamal oraz Dani Olmo, a po rzucie rożnym strzał głową oddał Robert Lewandowski.
Niezatrudniony pozostawał golkiper Barcelony Marc-Andre ter Stegen, który – stwierdzając z przymrużeniem oka – równie dobrze mógłby rozłożyć leżak w polu karnym i opalać się w blasku katalońskiego słońca, które tego popołudnia świeciło na Estadio Municipal de Montilivi.
Gol z niczego – Yamal otworzył wynik
Kiedy już wydawało się, że pierwsza połowa spotkania zakończy się wynikiem 0:0, nagle w 31. minucie meczu fatalny błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił obrońca Girony David Lopez. Starszego o… 17 lat rywala idealnie spressował wspominany już Lamine Yamal, który następnie odebrał piłkę i pewnie wykorzystał sytuację sam na sam.
I choć gola „Blaugrany” należy traktować w kategorii szczęśliwych, to z perspektywy czasu trzeba stwierdzić, że goście na tę bramkę po prostu zasłużyli. Girona od pierwszej minuty meczu popełniała proste błędy, które prędzej czy później musiały się zemścić.
🔵🔴 Lamine Yamal scores his second La Liga goal this season… with four assists.
6 goal contributions for Lamine. ✨ pic.twitter.com/gMJ5jE5uSm
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) September 15, 2024
Chwilę później było już 2:0 dla FC Barcelony, a gola strzelił nikt inny jak Lamine Yamal! Tym razem bramka była już pięknej urody – świeżo upieczony mistrz Europy popisał się bowiem kapitalnym uderzeniem z lewej nogi w sam róg bramki strzeżonej przez Paulo Gazzanigę.
Pierwsza połowa spotkania zakończyła się niemałą kontrowersją, gdyż defensor FC Barcelony we własnym polu karnym ewidentnie uderzył piłkę ręką. Na początku sędzia główny spotkania Alejandro Muniz Ruiz wskazał na „wapno”, a w momencie kiedy piłkarz Girony już szykował się do wykonania „jedenastki”, arbiter postanowił skorzystać z pomocy systemu VAR i ostatecznie anulował rzut karny. Decyzja ta nie jest jasna, gdyż ręka Martineza zupełnie odmieniła przebieg akcji, a przewinienie w tej sytuacji widzieli nawet najbardziej zagorzali fani FC Barcelony.
Por mucho que venga de un rebote me parece mano de Iñigo Martinez y penalti para el Girona.
El central de FC Barcelona tiene el brazo completamente despegado del cuerpo pic.twitter.com/n4Gww9gRRJ
— Lucas López (@lucaslcaballero) September 15, 2024
Atomowa druga połowa
W drugiej części spotkania wielu obserwatorów mogło spodziewać się raczej Barcelony w „trybie ekologicznym”. Jednak nie, nie – w końcu to Flickswagen, który już niedługo może terroryzować całą piłkarską Europę. Filozofia niemieckiego trenera jest prosta – strzelić tyle, ile się da.
Już w 47. minucie padła trzecia bramka dla „Dumy Katalonii”. Wówczas wspaniałym wolejem popisał się nowy nabytek Barcelony – Dani Olmo. Hiszpan z przeszłością w niemieckim RB Lipsk i chorwackim Dinamo Zagrzeb zaliczył kapitalny start sezonu. Obecnie jego statystyki prezentują się wspaniale – w trzech meczach strzelił on dokładnie tyle samo goli.
GOAL DANI OLMO, I LLOVE THIS TEAM pic.twitter.com/2ZMr8Lsfu6
— MessiMania (@M10Update) September 15, 2024
Wszyscy pamiętają, jakie problemy z zarejestrowaniem Olmo miała FC Barcelona – o włos pomocnik miałby całą rundę „w plecy”. Jak się jednak później okazało – warto czekać i być cierpliwym. Teraz o kłopotach nikt już nie pamięta, takiego startu w jego wykonaniu nie spodziewali się nawet najwięksi optymiści.
Chwilę później przed znakomitą szansą na podwyższenie rezultatu stanął Robert Lewandowski, który stanął „oko w oko” z Gazzanigą. Ostatecznie Polak zagubił się we własnych ruchach i nie strzelił upragnionego gola. W końcu jednak musiał paść gol na 4:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Pedri. Pomocnik najpierw otrzymał dobre podanie od Marca Casado, po czym z łatwością minął bramkarza gospodarzy i skierował piłkę do pustej bramki.
Na tarczy, ale z honorem
W końcowych fragmentach spotkania Hansi Flick zdecydował się na kilka eksperymentów, takich jak chociażby zmiana Lewandowskiego czy Pedriego. „Kręgosłup zespołu” zastąpili kolejno Ferran Torres i Pau Victor. Murawę opuścił także strzelec gola na 3:0 Dani Olmo. W przypadku Hiszpana mówi się o urazie kolana – od razu po zmianie główny zainteresowany nerwowo trzymał się właśnie za prawe kolano.
W 80. minucie rozluźnienie Barcelony dało się we znaki, a gola honorowego dla Girony strzelił 37-letni Christian Stuani. Swoją winę w nim miał także ter Stegen, który zaliczył nieudane wyjście do piłki, czym znacznie ułatwił zadanie piłkarzom gospodarzy.
W protokole meczowym niechlubnie zapisał się także wspominany wyżej Ferran Torres. Po zaledwie 17 minutach pobytu na boisku były zawodnik Manchesteru City nie wytrzymał ciśnienia i brutalnie sfaulował przeciwnika. Swoim zachowaniem nie pozostawił Alejandro Munizowi Ruizowi żadnych złudzeń. Od razu sięgnął do kieszeni po czerwoną kartkę.
Image: The foul that caused Ferran Torres to be sent off. pic.twitter.com/DqiNWL1CTZ
— Barça Universal (@BarcaUniversal) September 15, 2024
Najlepsza Barcelona od lat
Zespół „Blaugrany” kapitalnie rozpoczął sezon 2024/25. Póki co rozegrał pięć meczów i wszystkie wygrał. Imponująco prezentuje się także statystyka strzelonych goli, gdyż jest ich aż 17, przy czym straconych zaledwie cztery. Podobać mogą się nie tylko wyniki, ale także gra „Bordowo-Granatowych”, która według niektórych prezentuje najlepszy poziom sportowy od czasu złotej ery z Luisem Enrique na ławce i legendarnym tercetem MSN w ataku.
Znając Hansiego Flicka, na euforię nie będzie dużo czasu – już w czwartek (19 września) ekipa „Dumy Katalonii” rozpocznie zmagania w ramach Ligi Mistrzów. Rywalem Lewandowskiego i spółki będzie AS Monaco.
fot. screen – X