Legendarny Adriano zorganizuje mecz pożegnalny na Maracanie

18.09.2024

Młodsi kibice mogą nie kojarzyć tej postaci. W gronie tych starszych dominującym uczuciem jest teraz nostalgia. Legendarny Adriano po ponad dziesięciu latach od kiedy zakończył profesjonalną karierę piłkarską wróci do gry. 15 grudnia na legendarnym stadionie Maracanã odbędzie się mecz towarzyski, w którym zagrają jego koledzy z czasów występów dla Flamengo i Interu Mediolan.

„Jestem wam winny pożegnanie”

42-letni były reprezentant Brazylii ostatni mecz rozegrał w 2016 roku – wówczas na krótko dołączył do występującego w niższych ligach w Stanach Zjednoczonych klubu Miami United. Ostatnie profesjonalne mecze rozgrywał jednak w 2014 roku w barwach Club Athletico Paranaense.

Mecz pożegnalny Adriano przygotowywany jest przez firmę „MTR7” we współpracy z „MCAsport” i „Diogo Souza Advogados”. Legenda „Canarinhos” odpowiedzialna ma być za zapraszanie na wydarzenie piłkarzy, z którymi dzielił w przeszłości szatnię Flamengo oraz Interu Mediolan. Sam Adriano zagra w barwach obu tych drużyn.

– Wiele osób prosiło mnie o pożegnanie. Mimo że przestałem trenować kilka lat temu, potrzebowałem tego meczu, aby zakończyć swój cykl. Byłem to winien wszystkim, którzy mnie wspierali i nadal wspierają – powiedział legendarny napastnik.

Adriano miał być lepszy niż wszystkie legendy Brazylii

No dobrze, może nie wszystkie. Do poziomu Pele pewnie dobić nie miał szans, lecz Romario, Rivaldo, Bebeto czy w końcu sam Ronaldo „El Fenomeno” z obawą patrzyli na wchodzącego z buta na piłkarskie salony Adriano. „Imperador” jak nazywany jest w Brazylii (w języku polskim tłumaczyć można to jako „Cesarz” nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Wszystko przez najgorszą możliwą „kontuzję” – depresję. Adriano sam wspomina po latach, że to właśnie depresja go zniszczyła, a on nie potrafił sobie z nią poradzić. Mówią o tym także jego koledzy z drużyny, m.in. Javier Zanetti, który często przed meczami zakwaterowany był w pokoju właśnie z Brazylijczykiem.

Pewnego dnia Adriano odebrał telefon, którym poinformowano go o śmierci jego ojca. Byliśmy razem z nim w pokoju. Odłożył słuchawkę i zaczął krzyczeć. Krzyczeć w taki sposób, jakiego nikt nie jest sobie w stanie wyobrazić. Do dzisiaj mam dreszcze, gdy o tym pomyślę. Od tego momentu nie był już tym samym człowiekiem.

Jego świat się zawalił. Dosłownie i w przenośni. Ojciec był jedyną osobą, która potrafiła trzymać Brazylijczyka w ryzach. Po jego śmierci tej osoby zabrakło, a Adriano zaczął się staczać.

Tylko ja wiem, jak bardzo cierpiałem po śmierci ojca, a potem było tylko gorzej. Izolowałem się, byłem smutny, a potem zacząłem pić. W Interze mnie kryli, mówili, że mam problemy ze zdrowiem, z mięśniami, a ja pijany przychodziłem na treningi.

W końcu odszedł z Interu. Wrócił do Brazylii, by się odbudować. I o ile na boisku rzeczywiście wyglądało to dobrze, na tyle dobrze, że sięgnęła po niego AS Roma – tak w życiu prywatnym znów nie działo się dobrze. Alkohol, narkotyki, kobiety, imprezy, bójki – chciałoby się rzec, że to typowa historia brazylijskiego playboya, lecz wszystkie ten imprezy były organizowane ze smutku. Imprezowy tryb życia odbił się również na jego zdrowiu – nękały go kontuzje.

Szemrane towarzystwo

Adriano grał w piłkę do 34 roku życia. Oficjalnie. Poważną karierę zakończył grubo przed „trzydziestką” – reszta była już tylko wydobywającym się raz na jakiś czas oddechem potwora, którym przez lata na boiskach był Adriano. Jego lewa noga… to mógł być najlepszy piłkarz na świecie.

Po zakończeniu kariery proces „staczania się” przybrał na sile. Były reprezentant Brazylii wrócił do domu, na fawelę pod Rio de Janeiro gdzie zajął się m.in. handlem narkotykami. W mediach społecznościowych regularnie pojawiały się filmiki z kompletnie pijanym lub naćpanym Adriano. Czasami nawet z bronią. Jeden z incydentów zakończył się tak, że Brazylijczyk… postrzelił swoją dziewczynę w rękę.

Ta historia mogła i powinna się potoczyć zupełnie inaczej. „Cesarz” spadł z tronu, stracił niemal wszystkie pieniądze i już nigdy nie powstał z kolan.

fot. screen YouTube/Players’ Tribune Football