Sevilla wyszarpała punkt w Kraju Basków

29.09.2024

Sytuacja przed meczem nie wyglądała zbyt ciekawie dla gości. Sevilla jeszcze nie wygrała na wyjeździe, a mierzyła się z teoretycznie słabymi rywalami – Las Palmas, Mallorca, Deportivo Alaves. Athletic Bilbao z kolei był w doskonałej formie – cztery ostatnie mecze to zwycięstwa z Las Palmas, Leganes i Celtą Vigo oraz remis na trudnym terenie z AS Romą w europejskich pucharach. Zapowiadało się „partidazo” – jak było?

Jesienna herbatka

Obie drużyny do tego spotkania podchodziły z problemami kadrowymi – w drużynie „Los Leones” oprócz Unaia Simona brakowało Andera Herrery, Benata Pradosa czy Oihana Sanceta. Większe problemy z zestawieniem drużyny miał jednak Xavier García Pimienta, który nie mógł liczyć na Marcão, Saula, Djibrila Sowa, Albert Sambi Lokongę czy Issaca Romero.

Co zaskakujące, to Sevilla miała pierwszą świetną sytuację. Skrzydłowy Ejuke wyprowadził kontrę i płasko podał do wbiegającego Peque. Ofensywny pomocnik uderzył wprost w bramkarza, mimo że miał możliwość zagrania do lepiej ustawionego kolegi z drużyny.

Pierwszą dobrą sytuację Athletic Bilbao miał w 20. minucie. Nico Williams podał do Inakiego, ale ten nie sięgnął piłki. Kapitalna to była akcja ze strony braci, brakowało niewiele. Powiedzieć, że pierwsze pół godziny było nudne, to nie powiedzieć nic – śmiało można było sobie zrobić gorącą herbatę w to chłodne niedzielne popołudnie.

Dopiero w 36. minucie zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wykorzystał Mikel Jauregizar. Pomocnik był zupełnie niepilnowany na skraju pola karnego. Młody Bask uderzył w kierunku bramki, a piłka po delikatnym rykoszecie od nogi Tanguya Nianzou wpadła do siatki. Sekundy później Orjan Nyland podał pod nogi Inakiego Williamsa, lecz naprawił swój błąd blokując strzał. Sevilla nie może być zadowolona z postawy norweskiego bramkarza w tym sezonie.

Plot twist w końcówce

Już w pierwszych sekundach drugiej części spotkania Sevilla ruszyła do ataku za sprawą Chidery Ejuke. Nigeryjczyk postanowił samodzielnie sfinalizować swój rajd – jego strzał odbił się jeszcze od Mikela Vesgi i bramkarz Julen Agirrezabala nie miał z nim większego problemu. W 54. minucie Dodi Lukebakio zszedł z prawej strony do środka z piłką i uderzył w kierunku bramki niemal idealnie dokręcając piłkę – niemal, bo trafił w słupek.

Wszystko wróciło do normy – Athletic Bilbao cierpliwie czekał na swoje okazje. W 70. minucie wreszcie takowa nadeszła. Podopieczni Ernesto Valverde wyprowadzili kontrę, której finalizacją miał zająć się Alex Berenguer. Skrzydłowy jednak spudłował. Sekundy później znów to ekipa z Kraju Basków miała doskonałą sytuację, lecz strzał Gorki Guruzety zatrzymał Orjan Nyland. Baskowie mogli pluć sobie w brodę. Powinni byli to „zamknąć”.

Ktoś spoglądając w statystyki mógłby pomyśleć, że był to wyrównany mecz. Mimo niewielkiej liczby dogodnych sytuacji wydaje się jednak, że Athletic miał wszystko pod kontrolą. Do 82. minuty. Bramkarz gospodarzy popełnił ogromny błąd i faulował napastnika Sevilli przed polem karnym. Sędzia pokazał mu czerwoną kartkę.

Do rzutu wolnego z 25 metrów podszedł Suso, lecz jego strzał był taki jak ostatnie kilka lat jego kariery – lepiej nie komentować. Sevilla naturalnie „wyczuła krew” i ruszyła na bramkę „Los Leones”. To dało efekt w 93. minucie – Chidera Ejuke uderzył w poprzeczkę, piłka odbiła się na tyle niefortunnie, że odbiła się od pięty bramkarza Alexa Padilli i wpadła do siatki. Remis, z którego gospodarze z pewnością nie będą zadowoleni – a wszystko przez głupi błąd bramkarza Julena Agirrezabali. Co innego Sevilla – im się poszczęściło.

fot. screen CANAL+Sport