Jagiellonia podbiła Parken w 97. minucie! Co za historia

03.10.2024

Jagiellonia Białystok w pierwszej połowie była tylko tłem dla FC Kopenhagi i biegała za piłką. Czapki z głów za to, co zrobiła w drugiej części gry. Najpierw Afimico Pululu zupełnie niespodziewanie strzelił gola z piętki, a potem Darko Czurlinow w 97. minucie dał sensacyjne zwycięstwo na Parken. Jagiellonia zdobyła trzy punkty z Duńczykami! 

Uczestnik 1/8 Ligi Mistrzów

Po cichu podopieczni Adriana Siemieńca po trzech wygranych z rzędu wspięli się na pozycję wicelidera PKO BP Ekstraklasy, a do prowadzącego z 25 punktami w tabeli Lecha Poznań tracą już tylko cztery oczka. Pokonali tym samym sierpniowy kryzys, kiedy to grali fatalnie. Tak wyglądał ten letni miesiąc w wykonaniu mistrza Polski:

Jagiellonia Białystok i jej fatalna seria. Screen: Flashscore

Podobnie jak mistrzowie Polski, podopieczni Jacoba Neestrupa mieli za sobą serię trzech zwycięstw z rzędu. Po dziesięciu kolejkach duńskiej Superligi zajmują pozycję wicelidera, a do prowadzącego w tabeli – i zarazem obrońcy tytułu mistrza Danii Midtjylland – tracą cztery punkty, czyli tyle samo, ile druga Jagiellonia do pierwszego Lecha.

FC Kopenhaga to jednak przede wszystkim dwukrotny z rzędu uczestnik Champions League. Rok temu wyprzedziła w grupie Manchester United i Galatasaray, wychodząc do 1/8 finału. Tam uległa już Manchesterowi City, co jednak wstydu nie przynosi. Bramki strzegł wtedy Kamil Grabara. Duńczycy zaliczyli fantastyczny sezon, w którym to w grupie Ligi Mistrzów zgromadzili osiem punktów – pokonali m.in. Manchester United (4:3) i Galatasaray (1:0) u siebie.

Różnica klas

FC Kopenhaga od razu chciała narzucić swoje warunki i już po trzech minutach Sławomir Abramowicz musiał po raz pierwszy interweniować. Bramkarz Jagiellonii jeszcze bardziej musiał się wykazać w 12. minucie. Elyounoussi okiwał Adriana Diegueza i wywalczył rzut wolny tuż za szesnastką. Była to pozycja idealna na lewą nogę, zatem podszedł lewy obrońca Marcos Lopez i uderzył technicznie.

Świetną paradą popisał się Abramowicz, który wybił piłkę na rzut rożny. Cały czas to gospodarze przeważali. FC Kopenhaga tuż po obronie golkipera „Jagi” miała rzut rożny i to po nim niepilnowany stoper Pantelis Hatzidiakos głową trafił do siatki. Bardzo bierny był w tej sytuacji Afimico Pululu, który nawet nie wyskoczył do piłki, by utrudnić strzał rywalowi.

To zawsze boli, kiedy z lepszą technicznie i piłkarsko drużyną tracisz gola po wrzutce z rożnego. Jagiellonia mogła na to odpowiedzieć błyskawicznie, lecz piłki nie zdołał opanować Marcin Listkowski. Przyjął ją klatką piersiową, ale czujnie z bramki wyszedł Nathan Trott. Już minutę później zakotłowało się pod bramką mistrzów Polski. Elyounoussi wyszedł do prostopadłego podania, które dostał od bardzo aktywnego Eliasa Achouriego. Strzał Norwega na wślizgu zablokował Dusan Stojinović.

Cała połowa była generalnie jedną wielką różnicą klas. Jedyne, co potrafiła Jagiellonia, to posłać czasami jakieś podanie między liniami, ale nie dawało to żadnej akcji podbramkowej. Gospodarze z kolei oddali aż 12 strzałów, cztery z nich były celne. Między innymi Kevin Diks uderzył nad bramką. Stoper przechwycił piłkę i świetnie się podłączył, wychodząc do prostopadłej piłki od Elyounoussiego.

Minimalnie groźnie zrobiło się, gdy gracze z Białegostoku domagali się rzutu karnego po zagraniu ręką Thomasa Delaneya. Doświadczony gracz jednak wyraźnie chował rękę i został nabity z bliska. Gospodarze niepodzielnie rządzili i dominowali. Stracili z powodu kontuzji Thomasa Delaneya i to było ich jedyne zmartwienie do przerwy. Nie była nim na pewno Jagiellonia.

Piętka Pululu, gol w 97. minucie i wielka Jagiellonia!

FC Kopenhaga nadal grała ofensywnie, czego efektem groźny strzał Giorgiego Goczoleiszwiliego – prawego obrońcy. Sprawdził on czujnego jednak Abramowicza, który na początku drugiej połowy miał już cztery interwencje. W 48. minucie Elyounoussi trafił do siatki, ale wcześniej w tej akcji był spalony. Kiedy totalnie nikt się tego nie spodziewał, to… Afimico Pululu strzelił gola piętką! Ładnie podłączył się Joao Moutinho, a Pululu strzelił tak efektownego gola, który na pewno znajdzie się w TOP-owych trafieniach tej kolejki.

Bardzo dobrą zmianę w przerwie dał Taras Romanczuk. W jednej z akcji wrócił w swoje pole karne, świetnie zastawił, nie dał się przedryblować, zatrzymał Elyounoussiego i uratował mistrzów Polski przed stratą bramki. W 63. minucie gospodarze strzelili drugiego już gola po ofsajdzie, ale co mogło cieszyć, to przede wszystkim odważniejsza gra Jagiellonii. Wstąpiły w nich nowe siły. Afimico Pululu mógł mieć nawet dublet! Jego strzał lewą nogą zatrzymał jednak Nathan Trott. Obrońcy mieli ogromny kłopot z Angolczykiem.

Gorąco się zrobiło, gdy VAR sprawdzał potencjalną czerwoną kartkę dla Pululu po uderzeniu rywala w twarz, ale uznał, że walczył o piłkę i nie było to celowe zagranie, więc napastnik na boisku pozostał i dalej mógł sprawiać problemy Kopenhadze. Rozochocił się też bardzo rzadko wcześniej aktywny z przodu Joao Moutinho. To on zszedł do środka i rozprowadził piłkę przy tej drugiej próbie Pululu. Ataki gospodarzy przestawały być już takie proste do wykonania, pojawiały się bezsensowne wrzutki na Andreasa Corneliusa, który wszedł na boisko.

W drugiej połowie FC Kopenhaga – uwaga – oddała tylko jeden celny strzał na bramkę Sławomira Abramowicza. Ten z 49. minuty, kiedy strzelał Giorgi Goczoleiszwili. W końcówce naprawdę przycisnęła i docisnęła gardło gości z Polski. Był strzał z główki obok bramki, lecz kontrolował piłkę Abramowicz. Trochę zamieszania w ostatnich minutach, zablokowanych strzałów, cierpienia, szczęścia przy strzałach z główki, ale udało się przetrzymać…

a potem w sensacyjny sposób zdobyć bramkę na wagę trzech punktów! Afimico Pululu zagrał prostopadłą piłkę do Darko Czurlinowa, a ten wykorzystał sam na sam z bramkarzem i w ten niesamowity sposób, którego nikt kompletnie się nie spodziewał „Jaga” odniosła zwycięstwo z zespołem z pierwszego koszyka, który ma drugi najwyższy współczynnik UEFA w całej stawce. To oczywiście też uczestnik 1/8 Champions League z zeszłego roku!

Fot. screen Polsat Sport