Krzoska dosadnie o Królewskim: „Chciał coś zmienić to zmienił”

17.10.2024

Jarosław Krzoska to znany i ceniony człowiek w środowisku kibiców Wisły Kraków. Przez wiele lat był on kierownikiem drużyny „Białej Gwiazdy”. Z końcem września niespodziewanie pożegnano się z nim, jak i z wieloma osobami pracującymi w krakowskim legendarnym klubie. Między innymi tę sprawę Krzoska skomentował jako gość na kanale ETOTO TV w programie „Durda Show” u Edwarda Durdy.

Krzoska dosadnie o Królewskim: „Chciał coś zmienić to zmienił”

We wrześniu tematem numer jeden w polskiej piłce było kolejne już zamieszanie w Wiśle Kraków. Jarosław Królewski zdecydował się „coś zmienić” w klubie i pozbył się wielu pracowników, tłumacząc tę decyzję jako „tożsamościową”. Pracę począwszy od Jarosława Krzoski, kierownika drużyny – stracili też: dyrektor akademii, fizjoterapeuta Marcin Bisztyga, a także pierwszy trener Kazimierz Moskal wraz ze swoim asystentem oraz fizjote

Jarosław Królewski w Hejt Parku na „Kanale Sportowym” sugerował, że „jego Wisła Kraków potrzebowała w tym momencie takich zwolnień i świeżej krwi.”. Były kierownik drużyny Jarosław Krzoska ustosunkował się do tamtych wydarzeń.

Wiem w jakiej rzeczywistości żyjemy. Nie jestem pierwszą osobą zwolnioną w okolicznościach, których bym nie wymyślił. Inaczej odebrane byłoby zwolnienie między sezonami, bo wiesz – ktoś chce coś zmienić, szukamy czegoś nowego itd. Tutaj nie było nawet meczu w weekend. A tu pracę stracił Kaziu Moskal, jego asystent, jeden z fizjoterapeutów, dyrektor akademii, ja. Wizja prezesowska była taka, że chce on coś zmienić, to zmienił.

Nie przekraczałem bariery, by ktoś poczuł się dotknięty. Reakcja po bramce zespołu (w meczu z Odrą Opole – przyp MZ) i piłkarzy pokazała, że zespół mnie nie odpychał, a bardziej przeciwnie, że współpraca była w porządku. Uważam, że nic by się nie stało jakbym został na najbliższe tygodnie w swojej funkcji, a inna osoba zobaczyła jak to wygląda i naturalnie wskoczyła w moje buty – dodał Krzoska.

Kończąc o zwolnieniu, pracujący w klubie w latach 2002-2024 (z przerwami) Krzoska powiedział na koniec tematu:

Ja się nie spodziewałem czerwonego dywanu i obiadu (przy okazji zwolnienia – przyp MZ). On powiedział swoje, ja na to „okej i rozumiem”. Nie targował się o nic – rozstanie było dżentelmeńskie. Miał pełne prawo tak zrobić, mnie jedynie zaskoczył moment. Wisła to w ogóle jedyne miejsce, z którego mnie zwalniano – najpierw w 2005 roku, a potem teraz. Wisła była jest i będzie – ktoś zawsze będzie tam wykonywał obowiązki. Moja żona się ucieszy, bo od 2010 roku – odkąd wróciłem do Wisły – nie wyjechaliśmy nigdzie razem.

Krzoska sypie wspomnieniami

Wisła Kraków dwukrotnie była blisko raju o nazwie faza grupowa Ligi Mistrzów. Przegrała w ostatniej fazie w sezonie 2005/06 z Panathinaikosem Ateny (choć po kontrowersjach – nieuznana bramka Penksy), a później w sezonie 2011/12 z APOEL-em Nikozja. Krzoska doskonale pamięta tamte momenty. Wspominał także o tym w wywiadzie z Durdą:

Na drodze stawał nam zwykle albo Real albo Barcelona, a jak już była szansa, Anderlecht, to Kamil Kosowski chciał odejść, Kalu Uche nagle się obraził i nie mieliśmy już takiego składu (…) Wydaje mi się, że Liga Mistrzów była bliżej w Atenach niż na Cyprze, choć po wylosowaniu APOEL-u było poczucie, że jest super. Po czym trafiliśmy na najmocniejszy APOEL w historii, który dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Trafił tam na Real Madryt.

– Robert Maaskant uważa, że gdyby nie zszedł Kew Jaliens to byśmy dowieźli te 2:1 na Cyprze. My już w Krakowie nie zasłużyliśmy na wygraną, ale potem nikt o tym nie pamięta. Zwycięstwo nigdy się raczej nie sądzi.

Słynną sprawą i pośmiewiskiem na całą Polskę była też próba przejęcia klubu przez człowieka, który nazywał się Vanna Ly. Krzoska jako długoletni kierownik obserwował to od środka i wyjawił co nieco kuchni co do spraw z Jakubem Meresińskim i tajemniczym inwestorem: – Dowiedzieliśmy się o tym na zgrupowaniu w Gniewinie między ligowymi meczami. Gdy jechał do nas prezes Telefoniki Ryszard Pilch, otrzymałem telefon, że jeśli to prawda, to niech nas ręka boska broni co do Meresińskiego. Marek Citko był gwarantem tego, miał być dyrektorem sportowym, szybko się okazało, że to nie działa.

– Pierwsze spotkanie było dla mnie średnio przyjemnie. Nie raczył nawet wstać, żeby się przywitać. Było mało sympatycznie, ale sytuacja się szybko rozwiązała. (…) Ja pamiętam słynnego Vannę Ly, potem było czekanie na przelew, zawał w samolocie. Bardzo małomówny, więcej mówił blondyn ze Szwecji. Było słynne oczekiwanie na przelew, już prawie był… Przyszło do klubu, ale pismo, że Vanna zasłabł w samolocie.

Wisła Kraków niedawno awansowała do 1/8 finału po wygranej z Siarką Tarnobrzeg w rozgrywkach Pucharu Polski. W Betclic 1. Lidze „Biała Gwiazda” zajmuje dopiero 12. lokatę z przewagą trzech oczek nad strefą spadkową – przyczyną takiego stanu rzeczy jest także mała liczba spotkań w porównaniu do ligowych rywali (Wisła dziewięć, rywale po 11-12 meczów). Wisła bowiem latem grała eliminacje europejskich pucharów i zagrała w aż ośmiu spotkaniach jako czynny klub z drugiego poziomu w Polsce.

Fot. Screen YouTube/ ETOTO TV