Gorące info
Mecz Polek pobił rekord oglądalności!

Co za mecz 1/8 finału Pucharu Polski! Śląsk Wrocław pokonany, w Gliwicach szał radości

Napisane przez Mateusz Dukat, 03 grudnia 2024

Z niewiadomych przyczyn hit środy z meczami 1/8 finału Pucharu Polski odbył się już o godzinie 15:00. Na opustoszałej Tarczyński Arena zmierzyły się z sobą dwa zespoły występujące na co dzień w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy – Śląsk Wrocław i Piast Gliwice. Ostatecznie w starciu dwóch ekip z południa Polski po serii rzutów karnych zwyciężyła ekipa Piasta Gliwice.

Śląsk Piast

Aktywny początek

W pierwszych fragmentach spotkania zdecydowanie nie wiało nudą. Oba zespoły podeszły do meczu z ofensywnymi zamiarami, co najbardziej widoczne było przy okazji szybkich kontr zarówno Śląska, jak i Piasta.

Po kilku naprawdę bardzo dobrych interwencjach bramkarzy wreszcie padł gol na 1:0. Na prowadzenie wyszli bowiem goście, a zdobywcą bramki okazał się być hiszpański obrońca – Miguelito. Na początku zawodnicy Śląska byli przekonani, że po strzale piłkarza Piasta futbolówka nie przekroczyła linii całym obwodem, natomiast powtórka potwierdziła decyzję sędziego Patryka Gryckiewicza.

Po chwili zespół Piasta znowu zagroził bramce Tomasza Loski z rzutu rożnego, lecz tym razem strzał Jorge Felixa wylądował w rękach bramkarza zespołu WKS-u. Napór gości nie ustawał praktycznie do końca pierwszej połowy, a w 38. minucie spotkania znakomitą sytuację w polu karnym wypracował sobie Michał Chrapek. Pomocnik Piasta z bliskiej odległości nie uderzył jednak czysto i ostatecznie piłka znalazła się w rękach wspominanego już Loski.

Śląsk także próbował atakować, natomiast wszelkie próby Wrocławian najczęściej kończyły się stratą lub… spalonym. Defensywa Piasta Gliwice kapitalnie opanowała sztukę pułapki ofsajdowej, w którą kilkukrotnie wpadli piłkarze Śląska. Jedyną dobrą okazją podopieczni Michała Hetela stworzyli sobie w 42. minucie, kiedy to po szybkim i niesygnalizowanym dośrodkowaniu strzał próbował oddać Arnau Ortiz. Z szansy Hiszpana nie wynikło jednak nic poważnego i pierwsza część spotkania zakończyła się rezultatem 1:0 dla Piasta.

Czas zweryfikował Żukowskiego?

W meczu z Piastem trener Śląska po raz kolejny zdecydował się usadowić Mateusza Żukowskiego na pozycji napastnika. W ostatnich tygodniach nominalny lewy obrońca (!) występował już „na szpicy” i na tej nieoczywistej jak na niego pozycji prezentował się całkiem nieźle.

Tym razem jednak Żukowski nie grał dobrego meczu, czego najlepszym zwieńczeniem była zmarnowana okazja już w 46. minucie. Zawodnik Śląska znalazł się bowiem w – wydawałoby się prostej – sytuacji „oko w oko” z Karolem Szymańskim. Napastnik (a może jednak bardziej obrońca?) zupełnie zmarnował otrzymaną szansę i uderzył o wiele ponad bramkę Piasta.

Śmiało można stwierdzić, że Żukowski najchętniej zapomniałby o swoim występie przeciwko Piastowi. 23-latek długimi fragmentami grał bowiem w dość „drewniany” sposób i sprawiał generalne słabe wrażenie.

Spokój sędziego popłaca

W 57. minucie spotkania gola na 2:0 strzelił zespół Piasta Gliwice. Tym razem piłkę do siatki rywala wpakował Michał Chrapek, który popisał się dobrym refleksem przy dobitce z kilkunastu metrów.

Po bramce sędzia Gryckiewicz od razu w charakterystyczny sposób chwycił za słuchawkę i zaczął komunikować się z wozem VAR. Analiza dotycząca gola trwała dość długo (ponad trzy minuty), a wszystko ze względu na to, że patrzono na całą, dość długą akcję włącznie z ewentualnymi niepoprawnościami dotyczącymi… wykonania rzutu z autu.

Po wspomnianych trzech minutach decyzja Gryckiewicza była jasna, a VAR dopatrzył się minimalnego, wręcz centymetrowego spalonego Fabiana Piaseckiego, po którego uderzeniu piłkę dobijał niedoszły strzelec, czyli Chrapek. W tym miejscu warto pochwalić sędziego, który pokazał duże doświadczenie oraz przede wszystkim spokój. Wydaje się bowiem, że to właśnie brak opanowania jest jedną z największych wad wielu, nawet tych bardziej „medialnych” arbitrów.

Chwilę później (72. minuta) sędzia główny znów miał sporo roboty, bowiem przez drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał pomocnik Piasta – Tihomir Kostadinov. Macedończyk zupełnie bezsensownie brutalnie sfaulował rywala. O słuszności wyrzucenia Kostadinova niech świadczy fakt, że sam zainteresowany… zbytnio nie protestował i pokornie udał się do szatni.

Upragnione wyrównanie

Po tym, jak Śląsk zaczął grać w przewadze ofensywna inicjatywa siłą rzeczy spoczywała w rękach gospodarzy. Zadość stała się w samej końcówce meczu – dokładnie w 86. minucie, kiedy to gola wyrównującego po małym zamieszaniu w polu karnym strzelił Piotr Samiec-Talar.

Ostatnie fragmenty spotkania tym bardziej należały do gospodarzy – kilkukrotnie to właśnie piłkarze Śląska Wrocław byli bliscy przechylenia szali na swoją korzyść jeszcze w regulaminowych dziewięćdziesięciu minutach. A tak, kibice zgromadzeni na Tarczyński Arena otrzymali dodatkowe trzydzieści minut gry.

Dogrywka niczego nie rozstrzygnęła

W pierwszej połowie dogrywki działo się dość sporo, a sytuacje stwarzał sobie zarówno Śląsk, jak i Piast. Najbliżej strzelenia gola na 2:1 był zmiennik w zespole gości – Filip Karbowy. Piłkarz Piasta uderzył groźnie z rzutu wolnego, natomiast piłka minimalnie przeleciała nad bramką Tomasza Loski.

Swoje okazję rzecz jasna miał także zespół Śląska, natomiast nie były one aż tak groźne jak te w wykonaniu gości. Akcje zespołu z Dolnego Śląska skupiały się bowiem raczej na mozolnym rozgrywaniu ataków pozycyjnych i spokojnym wypracowywaniu sobie szans.

Druga część dogrywki nie była już jednak tak atrakcyjna jak pierwsza. Obie ekipy bały się zbytnio zaryzykować i przede wszystkim odkryć, co mogłoby sprowokować jakiś mały, ale jednocześnie niewybaczalny błąd. W okolicach 117. minuty meczu do głosu doszedł zespół Śląska, który po sekwencji złego ustawiania się obrony Piasta stworzył sobie groźną sytuację w polu karnym rywala. Piłki meczowej nie wykorzystał jednak Mateusz Żukowski. Napastnik WKS-u minął się z piłką i z całej siły „przeciął” powietrze.

Ostatecznie więc ćwierćfinalistę z tej pary wyłonić miały rzuty karne.

PIERWSZA SERIA – Peter Pokorny pewnym strzałem w górne rejony pokonał Karola Szymańskiego. Andreas Katsantonis z Piasta także trafił.

DRUGA SERIA – Zimna krew Petkova – uderzenie w lewy dolny róg i gol. Śląskowi fatalnie odpowiedział Miłosz Szczepański – Tomasz Loska obronił strzał zawodnika Piasta!

TRZECIA SERIA – Mateusz Żukowski tym razem nie zawiódł. Pewny, silny strzał i gospodarze utrzymali prowadzenie. Karbowy także wytrzymałe ciśnienie i dał tlen Piastowi.

CZWARTA SERIA – Baluta nie trafił – Konrad Szymański popisał się wspaniałą robinsonadą. Tymczasem Tomasz Mokwa pewnie wyrównał i stan rywalizacji wrócił do „punktu zero” – 3:3.

PIĄTA SERIA – Musiolik pokonał Szymańskiego, a po chwili… bramkarz Piasta sam podszedł do „jedenastki” i trafił!

SZÓSTA SERIA – Yegor Sharabura się nie pomylił, podobnie jak reprezentant gliwiczan – Marcin Rosołek.

SIÓDMA SERIA – Aleksander Paluszek pewnie. Miguelito również wytrzymał presję. Wynik – 6:6.

ÓSMA SERIA – Samiec-Talar trafił do siatki, Igor Drapiński również – 7:7.

DZIEWIĄTA SERIA – ŁUKASZ GERSENSTEIN SIĘ POMYLIŁ. Strzał nad bramką! Jakub Czerwiński (który nie może grać w lidze z powodu zawieszenia) zachował natomiast zimną krew i zamknął mecz. 8:7. Piast Gliwice w ćwierćfinale Pucharu Polski!

fot. PressFocus