Kolo Muani ratuje się wypożyczeniem. Sprawa już przesądzona
Randal Kolo Muani od dłuższego czasu był łączony z wielkimi markami, a jego odejście wydawało się niemalże przesądzone. W końcu padło słynne „Here we go”, dzięki czemu dowiedzieliśmy się, że napastnik PSG zmieni klub… przynajmniej na najbliższe pół roku. Okazuje się bowiem, że nie ma możliwości wykupu. PSG nie skreśla więc całkowicie bardzo drogiego zawodnika.
Kolo Muani zmienia otoczenie
Kolo Muani od 2023 roku jest zawodnikiem Paris Saint-Germain. Przed transferem do paryskiego klubu świetnie spisywał się w barwach Eintrachtu Frankfurt, gdzie w 46 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach strzelił 23 gole, notując przy tym 17 asyst (dane: „Transfermarkt.pl„). Gdy pudłował w najważniejszej akcji swojego życia (słynna parada Martineza), znajdował się w formie życia. Do Kataru jechał w momencie, gdy na siedem ostatnich spotkań Bundesligi aż w sześciu zapisał na konto bramkę lub asystę. Wystarczył jeden doskonały sezon we Frankfurcie.
Taka forma poskutkowała transferem za blisko 100 milionów euro! Kolo Muani dołączył do Kyliana Mbappe, czyli… swojego kolegi z dzieciństwa, z którym razem uczęszczał do szkółki piłkarskiej AS Bondy. Obaj urodzili się tam w odstępie 15 dni pod koniec 1998 roku. Rzadko zdarzają się takie historie, by chłopcy z małej szkółki zagrali później wspólnie w ataku wielkiego klubu i reprezentacji.
An @EquipeDeFrance goal made in Bondy. 🤝
Randal Kolo Muani is back in familiar colours. 🔵🇫🇷
— FIFA World Cup (@FIFAWorldCup) September 1, 2023
Jak do tej pory w drużynie PSG Francuz zagrał 54 spotkania i zdobył 11 bramek. Stał się po prostu rezerwowym, co poskutkowało decyzją o zmianie otoczenia. Już pod koniec października padały w mediach informacje, choćby w „El Nacional”, że Luis Enrique skreślił napastnika. Kolo Muani zajmuje 17. miejsce pod względem rozegranych minut w zespole. Liga? Dwa mecze w podstawie. Champions League? Jeden mecz. Ostatnie trzy mecze Ligue 1 to nawet brak Francuza w kadrze meczowej i to na hity z Lyonem czy AS Monaco.
Jego nowym klubem będzie do końca sezonu Juventus. Jak poinformował Fabrizio Romano, zespoły dogadały się już w kontekście umowy, która będzie obowiązywać do końca czerwca. „Stara Dama” nie będzie miała opcji wykupu napastnika po sezonie. Będzie to kolejny transfer w ich wykonaniu, po tym jak media obiegła informacja o pozyskaniu Alberto Costy z Vitorii Guimaraes. Dla samego Kolo Muaniego to dobra okazja, by na nowym terenie odbudować się po ostatnim słabym okresie.
🚨⚪️⚫️ Randal Kolo Muani to Juventus, here we go! Deal in place on loan until June from PSG and NO buy option clause.
Kolo Muani has accepted the proposal and will fly to Turin this week for medical tests.
Agreement sealed. 🇫🇷 pic.twitter.com/8lnxDC1k5d
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) January 14, 2025
Milik ma kłopoty?
Juventus jest świadomy swoich problemów jeśli chodzi o pozycję napastnika. Od dwóch spotkań niedostępny jest Dusan Vlahović, a Arkadiusz Milik ciągle nie powrócił do pełni sił. Polak doznał kontuzji jeszcze przed EURO2024, w sparingowym meczu z Ukrainą. Uraz kolana miał być niegroźny, lecz ostatecznie była konieczna operacja, co wydłużyło czas oczekiwania na jego powrót. Gdy ostatnio było już blisko, doznał pechowo kontuzji łydki. Klub zdecydował, że nie może czekać i musi szukać alternatyw dla Vlahovicia. Wybór padł na Kolo Muaniego, który może sporo zamieszać w składzie.
🚨⚫️⚪️ The plan is 100% confirmed: Randal Kolo Muani is flying to Turin today, likely in the next 1-3 hours, to undergo his medical!
⚠️ A strong deal for Juventus. Kolo Muani is incredibly motivated. It’s a six-month loan with no risks. No option to buy, no obligation. PSG will… pic.twitter.com/c9p4smCvsI
— Florian Plettenberg (@Plettigoal) January 15, 2025
Polski napastnik może czuć presję przez ten ruch transferowy. W ostatnim sezonie wchodził głównie z ławki rezerwowych, ostatecznie strzelając osiem goli (1056 minut w całym sezonie). Na ten moment nie ma także dokładnej przewidywanej daty jego powrotu do gry, więc Juventus musiał po prostu reagować na tę absencję.
Fot. screen/Youtube