Everton zmiażdżył Tottenham w pierwszej połowie. Postecoglou coraz bliżej zwolnienia

Napisane przez Szymon Bachórz, 19 stycznia 2025
everton

David Moyes wrócił do Evertonu po ponad dekadzie nieobecności i już w drugim meczu odniósł zwycięstwo. Będący w sporym kryzysie „The Toffees”, mimo nerwowej końcówki, zwyciężyli 3:2 w meczu z Tottenhamem. Kolejna klęska może poskutkować pożegnaniem się z Ange Postecoglou. Australijczyk i jego podopieczni są raptem na 15. lokacie w tabeli Premier League.

Obydwie drużyny liczyły na przełamanie

Sytuacja Evertonu przed starciem z Tottenhamem lidze w nowym roku jest daleka od idealnej. „The Toffees” nie zaznali jeszcze smaku zwycięstwa i nie zdołali strzelić nawet gola. Z posadą szkoleniowca pożegnał się Sean Dyche, który zasiadał na ławce trenerskiej zespołu z Goodison Park przez ostatnie dwa lata. Rodzina Friedkin zwolniła go w dzień pucharowego meczu z Peterborough.

Jego następcą został dobrze znany i lubiany przez kibiców z niebieskiej części Liverpoolu – David Moyes. Szkot ostatni raz prowadził Everton w 2013 roku i zdołał zająć z nim bardzo wysokie szóste miejsce. Następnie trafił do Manchesteru United, gdzie miał być następcą Sir Alexa Fergusona. Teraz po powrocie, w debiucie przeciwko Aston Villi „The Toffees” przegrali 0:1. Przed spotkaniem 22. kolejki Premier League zajmowali 16. pozycję z zaledwie punktem przewagi nad Ipswich, który znajduje się już w strefie spadkowej.

W podobnych nastrojach do meczu podchodził Tottenham. Po dobrym początku sezonu, ostatnie miesiące wyglądają fatalnie w ich wykonaniu. Zajmowali miejsce nad „The Toffees” z przewagą siedmiu punktów. „Koguty” ostatni raz ze zwycięstwa w Premier League cieszyły się 15 grudnia. W pięciu starciach przegrali cztery razy i zremisowali.

Wiele wskazywało na to, że w przypadku porażki z Evertonem może to być ostatni mecz na ławce trenerskiej Ange Postecoglou. Słaba postawa drużyny Australijczyka powoduje, że spekulacje co do jego przyszłości trwają już od bardzo dawna. Na domiar złego w sporo zawodników leczy kontuzje. Micky van de Ven, Yves Bissouma, czy Cristian Romero. Na treningu poprzedzającym mecz urazu kolana nabawił się również Dominic Solanke. Obecnie nie wiadomo jednak jak długo potrwa jego przerwa od gry.

Everton rozgromił Tottenham w pierwszej połowie

W 12. minucie kapitalną akcją popisał się Dominic Calvert-Lewin. Idrissa Gueye zagrał do napastnika, który znajdywał się w polu karnym. Miał przy sobie kilku obrońców i wydawało się, że nie zagrozi bramce gości. Świetnie jednak zakręcił najpierw jednym, a później drugim obrońcą i zaskoczył bramkarza płaskim strzałem po ziemi po bliższym słupku.

W 25. minucie ponownie groźnie zrobiło się pod bramką „Kogutów”. I tym razem w akcji uczestniczył bardzo aktywny na początku Dominic Calvert-Lewin. To on w niemałym zamieszaniu wystawił piłkę do strzału Orelowi Mangali. Pomocnik oddał precyzyjne uderzenie przy słupku, Antonin Kinsky wyciągnął się jak struna i wybił futbolówkę, która musnęła jeszcze obramowanie bramki.

Chwilę później Iliman Ndiaye przypomniał wszystkim o swoich umiejętnościach dryblingu. Otrzymał piłkę w środku boiska, przebiegł kilkadziesiąt metrów, wkręcił w ziemię Radu Dragusina i mocnym strzałem pod poprzeczkę podwyższył rezultat meczu na 2:0.

Tottenham poradził sobie z dośrodkowaniem z rzutu rożnego, jednak z powrotem w pole karne piłkę wstrzelił Witalij Mykolenko. James Tarkowski próbował zgrać głową w kierunku lepiej ustawionego partnera w polu bramkowym. Niefortunną interwencją popisał się jednak Archie Gray i strzelił gola samobójczego. W końcówce pierwszej odsłony gospodarze wypunktowali rywali 3:0.

Nerwowa końcówka

Dopiero w 77. minucie goście postraszyli Everton. James Maddison otrzymał prostopadłe podanie w polu karnym. Nie miał szans na oddanie strzału i próbował okiwać bramkarza. Zorientował się, że za jego plecami lepiej ustawiony jest Mikey Moore, który próbował strzelić do pustej bramki. Obrońcy zachowali czujność i zablokowali uderzenie, jednak futbolówka powędrowała pod nogi Dejana Kulusevskiego. Szwed przelobował wszystkich zawodników Evertonu i dał swojej drużynie nadzieję na korzystny rezultat.

W doliczonym czasie gry były gracz Evertonu – Richarlison – zdobył bramkę kontaktową. Wykorzystał dośrodkowanie Mikey’go Moore’a dokładając nogę przy wykończeniu akcji. Podczas oddaniu strzału wpadł jeszcze na bramkarza i wydawało się, że może okupić gola kontuzją, jednak ostatecznie obaj panowie wyszli z tej sytuacji bez szwanku. Było jednak już za późno na doprowadzenie do remisu. Kibice na Goodison Park mieli jednak emocjonującą końcówkę.

David Moyes może być bardzo zadowolony ze swoich podopiecznych. Dawno w lidze nie widzieliśmy bowiem tak energetycznego Evertonu, któy pod koniec ery Seana Dyche’a wręcz dogorywał. Można z optymizmem zapatrywać się na dalszą współpracę. Mimo nerwowej końcówki z Tottenhamem, drużyna Szkota wyglądała znacznie lepiej i zasłużyła na wygraną.

Zwycięstwo na Goodison Park pozwoliło podskoczyć w tabeli o jedno miejsce. Do piętnastego Tottenhamu (jak to w ogóle brzmi!) tracą już jednak cztery punkty i „The Toffees” odskoczyli od strefy spadkowej. W kolejnym meczu zmierzą się Brighton. „Koguty” po raz kolejny słabo zaprezentowały się w lidze. To już szósty mecz z rzędu bez zwycięstwa.

Mało tego, w ich trakcie zebrali tylko punkt. Plaga kontuzji na pewno nie ułatwia zadania Ange Postecoglou, jednak wydaje się, że czas Australijczyka w Londynie właśnie dobiegł końca. W następnym spotkaniu Tottenham zagra z Leicester i bardzo możliwe, że już z kimś innym na ławce trenerskiej.

Fot. Viaplay screen

Interesuje się piłką nożną oraz MMA. Mieszka w woj. wielkopolskim. Przygodę ze sportem zaczął jako dziecko. Trenował judo oraz jeździł konno. Główną aktywność i pasja? Fitness.

Odbierz freebet 250 zł
za wygraną Man City z Ipswich