Niewykorzystane okoliczności. Brak zastępcy Kownackiego to błąd!

10.10.2019

Tuż po ogłoszeniu powołań na październikowe mecze reprezentacji, dwóch piłkarzy wypadło z uczestnictwa w zgrupowaniu. Zarówno Dawid Kownacki, jak i Karol Linetty nie pojawią się w najbliższych meczach kadry z powodu urazów. O ile w przypadku pomocnika Sampdorii, Jerzy Brzęczek wybrał zastępcę (powołany został Dominik Furman), to na taki zabieg w przypadku Kownackiego selekcjoner naszej kadry się nie zdecydował. Pojawia się zatem zasadnicze pytanie. Czy trener podjął słuszną decyzję? Można mieć pewne wątpliwości.

Najbliższe mecze eliminacyjne wydają się idealną okazją na ostatnie, większe eksperymenty w reprezentacji. Nie ma bowiem co ukrywać, występ Polaków na EURO to wręcz formalność, a przy obecnej sytuacji w grupie, nawet fatalna gra naszej kadry powinna zagwarantować udział w tej imprezie. W październiku „Biało-Czerwoni” zmierzą się ze znacząco słabszymi rywalami. Piłkarze Łotwy czy zawodnicy Macedonii Północnej (przy zachowaniu odpowiedniego szacunku do oponenta) nie powinni wzbudzać żadnego strachu. Liczymy nie tylko na odpowiednie wyniki, czyli dwa zwycięstwa, ale również na całkiem miłą dla oka grę. Usprawiedliwieniem kiepskiej postawy byłyby tylko ewentualne eksperymenty w kadrze. Na takie jednak (w kontekście napastników) Jerzy Brzęczek się nie zdecydował.

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Październikowe zgrupowanie z powodu kontuzji opuści Dawid Kownacki. Niektórzy kibice przecierali oczy ze zdziwienia, gdy zobaczyli artykuł, informujący o tym, iż selekcjoner nie „skorzystał” z urazu zawodnika Fortuna Dusseldorf. Mowa oczywiście o powołaniu zastępcy w postaci innego snajpera. Patrząc na popisy naszych napastników za granicą, Jerzy Brzęczek miał kilku ciekawych kandydatów.

Grecki lider

Pierwszym, poważnym kandydatem do zastąpienia Kownackiego w kadrze wydawał się Karol Świderski. 22-latek pod koniec stycznia 2019 roku podjął świetną decyzję, by przenieść się z Jagiellonii do PAOK-u Saloniki. Grecki zespół to całkiem solidna ekipa w swoim kraju, czego dowodem jest chociażby udział w fazie grupowej Ligi Europy podczas sezonu 2018/2019. PAOK rywalizował z Chelsea, BATE oraz MOL. Co prawda drużyna Świderskiego zajęła ostatnie miejsce w grupie, jednakże większego wstydu swoim kibicom nie przyniosła. Pomijamy już tutaj fakt, iż sympatycy polskich klubów o takim udziale zespołów mogą pomarzyć.

Mistrzostwo kraju w ubiegłej kampanii pozwoliło PAOK-owi walczyć o udział w Lidze Mistrzów podczas rozgrywek 2019/2020. Grecka drużyna musiała uznać jednak wyższość Ajaksu w dwumeczu, a w ostatniej fazie eliminacji do LE, przegrała ze Slovanem, który przeszedł dalej ze względu na bramki strzelone na wyjeździe. Być może PAOK grałby w Lidze Europy, gdyby więcej czasu otrzymał Karol Świderski. 22-latek pojawił się na murawie w drugiej połowie rewanżowego spotkania, strzelając gola w 50. minucie.

Zespołowi naszego napastnika została zatem walka w lidze. Tutaj PAOK radzi sobie całkiem dobrze, zajmując obecnie 3. lokatę w tabeli ze stratą dwóch punktów do lidera, Olympiakosu. W drużynie, która ma siedzibę w Salonikach, błyszczy przede wszystkim jeden zawodnik. Mowa oczywiście o naszym przedstawicielu, czyli Karolu Świderskim. Były gracz Jagiellonii z pięcioma trafieniami na koncie zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców. Imponująca jest forma Polaka w dwóch ostatnich meczach, w których strzelił trzy gole.

źródło: flashscore

Rodzi się zatem pytanie. Dlaczego Karol nie otrzymał powołania? Wpisuje się bowiem w najważniejsze standardy, czyli jest „młody i z perspektywami”, gra w całkiem solidnej lidze (na pewno lepszej niż ekstraklasa) oraz regularnie trafia do siatki. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego Jerzy Brzęczek nie zaprosił napastnika na zgrupowanie. Szansa na grę byłaby całkiem spora, biorąc pod uwagę październikowych rywali. Dla samego selekcjonera otworzyłaby się pewnego rodzaju furtka, z której mógłby skorzystać przy ewentualnej serii nieszczęśliwych zdarzeń.

Uśmiech do MLS

Być może Świderski nie pasuje do koncepcji Jerzego Brzęczka. Ma do tego selekcjoner pełne prawo. Sięgamy zatem po innego, drugiego już kandydata, czyli Kacpra Przybyłko. 26-latek błyszczy obecnie w MLS. Oczywiście, temat poziomu tej ligi w polskich mediach był wałkowany już wielokrotnie – czy jest sens powoływać zawodników z rozgrywek zza oceanu. Jeśli jednak selekcjoner pokazał pewnego rodzaju kciuk w górę, powołując Przemysława Frankowskiego, to dlaczego nie iść dalej?

W szczególności, że Kacper Przybyłko daje solidne argumenty, by otrzymać szanse w kadrze. W MLS już niedługo rozpocznie się faza play-off. Philadelphia Union awansowała do tego etapu m.in. dzięki bardzo dobrej dyspozycji polskiego napastnika. Przybyłko strzelił 15 goli oraz zaliczył 4 asysty w 34 spotkaniach. Wynik całkiem dobry, gdyż takie statystyki pozwoliły 26-latkowi zając 5. miejsce w klasyfikacji strzelców.

źródło: flashscore

Przypadek zawodnika Philadelphii jest podobny do sytuacji Świderskiego. Karol również udowadnia, że na brak formy nie może narzekać. W dwóch ostatnich miesiącach (sierpień oraz wrzesień) Polak strzelił łącznie sześć goli w lidze.

Tutaj również pojawia się podobne pytanie. Być może warto dać szansę takiemu zawodnikowi w momencie, gdy reprezentacja zmierzy się ze słabszymi rywalami, a konkurenci do napadu nie błyszczą (pomijając oczywiście Roberta Lewandowskiego). Byłaby to kolejna opcja w ofensywie dla Jerzego Brzęczka. Byłaby, gdyż selekcjoner z takiego rozwiązania nie skorzystał.

Duńskie doświadczenie

Trzecim, a zarazem ostatnim rozwiązaniem jest (a w zasadzie był) Kamil Wilczek, czyli prawdziwa wizytówka duńskiej ligi w Polsce. 31-latek występuje w Brondby od połowy sezonu 2015/2016. Czasem mówi się, że zawodnicy muszą znaleźć idealne środowisko dla swojej piłkarskiej kariery. Kamil z pewnością tego dokonał. Polski napastnik wpasował się w Superligę, czego dowodem są trzy ostatnie sezony. W każdym z nich, Wilczek strzelił minimum 13 goli.

Kampania 2019/2020 to prawdziwy popis w wykonaniu 31-latka. Kamil Wilczek ma na swoim koncie już 10 bramek w 12 ligowych występach. Patrząc na ten wynik, szybko można domyślić się, iż były gracz Piasta Gliwice czy Zagłębia Lubin jest liderem klasyfikacji strzelców.

źródło: flashscore

Dzięki świetnej postawie Wilczka, jego Brondby walczy o grę w grupie mistrzowskiej Superligi. Zespół Polaka musi jednak mieć się na baczności, gdyż rywale czają się za plecami i poważnie myślą o rywalizacji w czołowej szóstce.

Wracając do meritum. Tak, powtarzamy się, ale w takim wypadku nie ma wyjścia. Po raz kolejny zadajemy zatem istotne pytanie. Dlaczego nie skorzystać z okazji i dać szansę (ponowną) Wilczkowi w reprezentacji Polski? Chociażby na to październikowe zgrupowanie?

Zaznaczmy jednak wyraźnie. Nikt tutaj nie mówi o wdrożeniu na stałe do kadry wymienionych zawodników. Jest to tylko opcja wypróbowania różnych wariantów, którym sprzyjają okoliczności.

Marazm innych

Bo jak inaczej można opisać ostatnią dyspozycję Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka? Oczywiście, piłkarz Napoli zmagał się niedawno z kontuzją, więc potrzebny jest czas. Piątek natomiast wpasował się do poziomu gry swoich kolegów z drużyny, gdyż cały zespół prezentuje się wręcz fatalnie. Owszem, istnieje także duża szansa, że ta dwójka w czerwcu 2020 roku będzie błyszczeć formą.

Obecna sytuacja jest dla całej reprezentacji pewnego rodzaju przestrogą na przyszłość. Zawsze mogą pojawić się nieprzychylne okoliczności w postaci kontuzji czy słabej formy. Na takie sprawy selekcjoner nie ma większego wpływu. O ile w momencie, gdy nie pojawiają się odpowiedni kandydaci do zastąpienia pewnych zawodników, brak powołania jest zrozumiały, to w sytuacji, gdy mamy napastników, którzy są liderami klasyfikacji strzelców w solidnych, europejskich ligach, brak skorzystania z takich graczy jest nieporozumieniem.

Fot. YouTube

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!