Arsenal zmiażdżył, zgniótł, zjadł i wypluł PSV. Koszmar Holendrów

Napisane przez Mariusz Orłowski, 04 marca 2025
Arsenal

Arsenal przejechał się po PSV i zapakował aż siedem bramek na wyjeździe. „Kanonierzy” z łatwością przedzierali się w pole karne gospodarzy i byli zabójczo skuteczni. Są już pewni awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a w rewanżu mogą wystawić zespół złożony z samych juniorów. 

Zespoły w kryzysie

PSV i Arsenal nie wygrali dwóch ostatnich meczów. PSV odpadło z Pucharu Holandii z Go Ahead Eagles. Na nic zdał się ogromny napór w drugiej połowie (17 strzałów). Goście zdołali obronić wypracowaną przewagę. Potem przytrafiła się porażka… z tym samym zespołem w lidze! Go Ahead Eagles nieźle spisuje się w sezonie 2024/25, ale mimo to dwie przegrane z rzędu z takim rywalem to dużego kalibru niespodzianka. Podopieczni Petera Bosza na sześć ostatnich spotkań wygrali raz – w tym najważniejszym starciu – eliminując Juventus z Ligi Mistrzów po dogrywce.

Arsenal zagrał bardzo bezbarwny mecz z Nottingham Forest. Wcześniej z kolei na własnym boisku nie poradził sobie z West Hamem i przegrał 0:1 po trafieniu Jarroda Bowena. Gdy próbował odrabiać stratę, to Myles Lewis-Skelly stracił piłkę, a potem sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Mohammeda Kudusa. Wcześniej „Kanonierzy” odpadli z Carabao Cup. Po godzinie rewanżu Mikel Arteta wprowadził zmiany, gdyż odpuścił już półfinał, ponieważ przegrywał w dwumeczu aż 0:4.

Niewykorzystana „setka” się zemściła… dwukrotnie

Rozpoczęło się bardzo spokojnie – od wzajemnego badania. Oba zespoły próbowały zbudować akcję pozycyjną z udziałem bramkarzy. „Kanonierzy” grali z Davidem Rayą, a „Farmerzy” z Walterem Benitezem. Pierwsza groźna akcja to próba strzału Martina Odegaarda w 9. minucie. VAR analizował tę sytuację pod kątem rzutu karnego, ponieważ Norweg został zablokowany i zarył w ziemię. W 12. minucie Declan Rice strzelił gola zza pola karnego, ale gdy chwilę wcześniej otrzymał podanie, to był na pozycji spalonej. Zaznaczała się przewaga „Kanonierów”.

To Holendrzy stworzyli jednak w tym meczu pierwszą tzw. „setkę” – stało się to w 15. minucie. David Raya wybił piłkę po dograniu po ziemi Ivana Perisicia… prosto pod nogi Ismaela Saibariego, a ten huknął w poprzeczkę z całej siły z ośmiu metrów! Dobijał jeszcze Ryan Flamingo, ale piłka minęła słupek. Były to statystycznie dwa pierwsze strzały w tym meczu. Bardzo szybko się to zemściło na gospodarzach dwoma trafieniami w trzy minuty.

Najpierw Declan Rice poszukał sobie miejsca w polu karnym do dośrodkowania i posłał „wcinkę” na dalszy słupek, gdzie Jurrien Timber przeskoczył Noę Langa i wpakował piłkę głową do siatki. Było to drugie trafienie obrońcy w tym sezonie, a „ukąsił” byłego rywala ligowego, bo grał przecież przez wiele lat dla Ajaksu. W 21. minucie mieliśmy już 2:0 dla „Kanonierów”. Tym razem to młokosi z Arsenalu zrobili tę akcję – Myles Lewis-Skelly dograł z lewej strony, a Ethan Nwaneri ładnie nabiegł na piłkę i mimo rywala, który był bardzo blisko – wpakował ją z bliska w okienko.

Arsenal jeszcze podwyższył to prowadzenie po… kuriozalnym golu, którego nie powstydziłyby się wstawić szydercze portale i konta związane z polską piłką. To były istne komediowe jaja. Piłka odbijała się od kolejnych zawodników, a Ryan Flamingo na koniec się jeszcze przewrócił, więc Mikelowi Merino nie pozostało nic innego, jak wpakować piłkę do siatki. VAR jeszcze sprawdzał tę sytuację, ale wszystko było zgodnie z przepisami i „Kanonierzy” w 31. minucie prowadzili już 3:0. Trzy akcje, trzy strzały celne i trzy bramki – to się nazywa skuteczność.

Gospodarzy do tlenu chwilowo podłączył… Thomas Partey bardzo głupim faulem w polu karnym – trzymał on za szyję Luuka de Jonga. Noa Lang pewnie wykorzystał jedenastkę, ale… był to jedyny miły akcent PSV w tym spotkaniu. Pod koniec połowy jeszcze Declan Rice uderzył po dalszym słupku, ale wyciągnął się Benitez i wybił tę piłkę palcami. Nie było z tego kornera, ale w powtórkach zobaczyliśmy, że golkiper uratował zespół w tej sytuacji.

Arsenal powinien grać w 10?

W pierwszej połowie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja z udziałem Mylesa Lewisa-Skelly’ego, który był bliski otrzymania… trzeciej czerwonej kartki w tym sezonie. Młody Anglik w 24. minucie zatrzymał Luuka de Jonga taktycznym przewinieniem. Minęły raptem dwie minuty i wyciął równo z trawą na swojej stronie defensywy Richarda Ledezmę. Arbiter Jesus Gil Manzano oszczędził jednak nastolatka ku wielkiemu niezadowoleniu kibiców, piłkarzy i wykłócającego się przy linii Petera Bosza. W tamtej chwili było 2:0 dla „Kanonierów”. Mogła to być sytuacja kluczowa dla dalszej części spotkania.

Dobicie rywala

Arsenal błyskawicznie strzelił gola na 4:1 po przerwie. Potrzebował do tego dokładnie 62 sekund. Ethan Nwaneri dośrodkował, a Benitez odbił piłkę przed siebie. Martin Odegaard zrobił dokładnie to, co powinien zrobić Saibari w pierwszej połowie – wykorzystał bezpańską piłkę, leżącego golkipera i pewnie trafił do siatki. Raptem półtorej minuty później Arsenal jeszcze dobił leżącego na łopatkach przeciwnika. Znów była to kolejna akcja lewą stroną. Calafiori podał w tempo do Leandro Trossarda, a ten pewną podcinką pokonał bramkarza PSV – 5:1!

Goście się rozluźnili takim wysokim prowadzeniem, co poskutkowało trzema akcjami PSV w krótkim czasie – najpierw tuż obok słupka uderzył Lang (po drodze był jeszcze rykoszet). Chwilę później został zablokowany strzał Ivana Perisicia. Holendrzy mieli dwa kornery w krótkim czasie. Potem David Raya obronił strzał Luuka de Jonga z główki. Arsenal liczył na kontry, a najczęściej próbował po nich uderzać Nwaneri.

To nie był koniec strzelania tego wieczoru. Martin Odegaard w 73. minucie miał już na koncie dublet – po prostu wykorzystał miejsce, podciągnął kilkanaście metrów, kiwnął jeszcze jednego z rywali i uderzył lewą nogą. Piłka co prawda leciała w środek bramki, ale zaskoczyła Beniteza. Zdołał tylko wyciągnąć jedną rękę, która została przełamana i piłka wpadła do siatki. Kamery zaczęły pokazywać kibiców gospodarzy, którzy wychodzili ze stadionu. To była miazga. Jeszcze jedną okazję w 81. minucie zmarnował Ołeksandr Zinczenko, tym razem doskonale nogą interweniował Benitez.

W 85. minucie jakimś cudem w polu karnym znalazł się… Riccardo Calafiori, który zbiegł do środka niczym napastnik i pokazał się do prostopadłego podania. W ten sposób dobił gospodarzy. Najwyższe pojedyncze zwycięstwa w fazie play-off Ligi Mistrzów – odkąd używamy tej terminologii (1992/93) – to wyniki 7:0. Wiele zatem nie brakło „Kanonierom”, żeby dołączyć do grona ekip, które pokonały przeciwnika przewagą siedmiu goli.

Fot. screen Canal Plus

Nie ma social mediów, ponieważ ich... nie potrzebuje. Pisanie o piłce nożnej traktuje jako odskocznię, lecz nie ma ambicji dziennikarskich, pracując w IT. Piłka to hobby. Od 2008 fan Barcelony. Jeden z sezonowców City "przez Pepa". Lubi spędzić weekend z Ekstraklasą.

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)
PSG - Liverpool
Powyżej 2.5 goli
kurs
1.51
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)