„Jak zostałem arkowcem” – recenzja książki

Bójki, rozróby, skandale, jeszcze raz bójki i gdzieś w tle piłka nożna. Z drugiej strony szacunek i zasady, których nie można było łamać. Takie były lata 80. i 90. w polskim świecie kibicowskim. Swoją historię i perspektywę tych czasów w książce „Jak zostałem arkowcem” opisała osoba, która znała tamten świat doskonale. Mowa o Andrzeju „Szczurze” Michalaku.
Przeczytaj także: Recenzja książki „Zawód: Trener”
Miłość do klubu i nie tylko
Wiele osób, moim zdaniem trochę niesłusznie, uważa ultrasów za bezduszne osoby, które w głowie mają tylko bijatyki i szukanie wszelkich zaczepek wobec osób kibicujących innym zespołom. Tymczasem, czytając tę książkę można odczuć, że Andrzej Michalak jest człowiekiem pełnym… miłości! Oczywiście do klubu, ale także Polski, co pokazują liczne wyjazdy na mecze reprezentacji, rodziny, przyjaciół i samego Trójmiasta, które „Szczur” zna całe na pamięć.
Z autorem nie zawsze trzeba się zgadzać, a niektóre prezentowane przez niego poglądy są mocno kontrowersyjne. Jednak czasy poety doctus słusznie minęły, co w przypadku tej książki otwiera naprawdę dużo furtek, aby zrozumieć sposób myślenia Michalaka. Z lektury „Szczura” każdy wyniesie coś dla siebie. Czytelnik-ultras opisy potyczek między kibicami i niezapomniane starcia, a „piknik” (jak nazywa ich sam autor) z większą łatwością dowie się, co kieruje najbardziej zagorzałymi sympatykami poszczególnych klubów, może nawet zdoła wejść w ich skórę.
Jeśli chodzi o język w książce „Jak zostałem arkowcem” – nie jest kwiecisty i rozbudowany. Skomplikowane zdania w tego typu lekturach wnosiłyby jednak element nienaturalności i – tutaj brawa dla działu korekty – w końcowej wersji tytułu zachowany został styl, który chciał przekazać Michalak. Przy okazji czytania tego utworu nie czułem się bowiem, jak na wykładzie dotyczącym kibicowania, a bardziej rozmowie ze starym znajomym, który w ciekawy sposób opowiada o „tamtych czasach”.
Interesujące i z pewnością niespodziewane są również wtrącenia historyczne, gdyż nieco bardziej spostrzegawczy czytelnik znajdzie w tej książce wspomnienia o takich postaciach jak ojciec niepodległości Wojciech Korfanty czy… bitwa pod Troją, z której „Szczur” czerpał podczas jednej z potyczek.
„Jak zostałem arkowcem” – Dopaminowa lektura
Przejdźmy do samej treści, która mnie mocno zaskoczyła. W swojej książce Andrzej Michalak wręcz strzela anegdotami, a po każdej poprzedniej od razu następuje kolejna. Taki styl „uprawiania literatury” nie wszystkim się spodoba, bo nie sposób tego wszystkiego zapamiętać, jednak przynajmniej czuć, że tego, czego temu utworowi na pewno nie można wygarnąć jest nuda.
„Szczur” postawił na zbiór anegdot z życia kibicowskiego, które będą ciekawe nawet dla osób na co dzień nie zwracających większej uwagi na ultrasów. Wyróżniłbym historię jak z filmu, kiedy to pod koniec lat 90. autor przejął kasety VHS, gdzie widoczne były prowokacje policji wobec kibiców przed derbowym starciem pomiędzy Arką Gdynia a Lechią Gdańsk. Korzystając ze znajomości Michalak trafił na spotkanie z ówczesnym wiceprezydentem Gdyni, który oburzony całym zajściem od razu wezwał do siebie komendanta. Potem arkowiec poszedł z kasetami do mediów i świadomy ewentualnej odpowiedzialności wyemigrował na dwa lata do Grecji.
Książka "Jak zostałem arkowcem" odbija się szerokim echem w polskim środowisku kibicowskim
Po wyczerpaniu pierwszego i drugiego nakładu, w sprzedaży pojawił się już drugi dodruk, ale musicie się spieszyć, bo książki sprzedają się jak świeże bułeczki
Wspomnienia Andrzeja… pic.twitter.com/nJRV3zFFGY
— Wydawnictwo SQN (@SQNPublishing) February 7, 2025
Ciekawe są również opisy tzw. zgód kibiców Arki z innymi ultrasami, które wyszukamy w drugiej części książki. Zawiłe relacje z ŁKS-em, kulisy współpracy z Lechem Poznań czy także te, które stały się już historią – jak z Polonią Warszawa czy Górnikiem Zabrze. Praktycznie każdej z opisanych przez autora zgód towarzyszą ciekawe kulisy. Co istotne, przez całą książkę przewijają się także postacie związane z… ultrasami Lechii Gdańsk, czyli największym wrogiem Arki.
„Szczur” odnosi się jednak z szacunkiem do niektórych fanów ze stolicy Trójmiasta, z którymi często imprezował i spędzał czas. Okazją do „kibicowskiego zawieszenia broni” były wtedy wyjazdowe mecze reprezentacji, czy to z Francją w Paryżu, czy Słowacją w Bratysławie, którym także towarzyszyły mrożące krew w żyłach historie.
– Gdyby ktoś mnie zapytał, czy byłem chuliganem, ultrasem, czy zwykłym kibicem, odpowiedziałbym, że zawsze – można powiedzieć od urodzenia – byłem prawdziwym arkowcem – stwierdza na końcu autor na końcu książki. Podsumowując – czy jest to lektura piłkarska? Nie. Bardziej należy nadać jej miano „kibicowskiej”. Czy jej adresatem są tylko ultrasi? Również nie. Tak jak wspomniałem już powyżej, książka ta pozwala lepiej zrozumieć środowisko kiboli, którzy są nieodłącznym elementem piłki nożnej nad Wisłą. Podobny temat opisuje inna lektura SQN z 2017 roku – „Fanatycy. Futbol na śmierć i życie”.