Największe polskie powroty w europejskich pucharach

Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok przegrały pierwsze mecze w ćwierćfinałach Ligi Konferencji, kolejno z Chelsea 0:3 oraz z Realem Betis 0:2. Przed nimi zadanie z gatunku tych niemal niemożliwych, aby odwrócić losy dwumeczu bądź przynajmniej nawiązać walkę z silnymi rywalami. Aby wlać trochę wiary przypomnijmy sobie najlepsze polskie comebacki w tym tysiącleciu.
Wisła Kraków – Real Saragossa (Puchar UEFA 2000/01)
Wisła mierzyła się z hiszpańskim klubem w pierwszej rundzie Pucharu UEFA 2000/2001. W pierwszym meczu rozgrywanym na wyjeździe krakowianie przegrali aż 1:4. – Zostały już tylko złudzenia – mówił po meczu trener Orest Lenczyk. Szanse na awans były iluzoryczne. Nie zwiększył ich na początku meczu rewanżowego Marcin Baszczyński, który nieudolnie interweniując, skierował piłkę do własnej bramki. Zawodników „Białej Gwiazdy” w przerwie solidnie zmotywować musiał trener. Po nieco ponad kwadransie drugiej połowy wiślacy prowadzili 3:1 po golach Iheanacho, Frankowskiego i Moskala.
Do wyrównania stanu dwumeczu potrzebna była jeszcze jedna bramka. Udało się ją zdobyć w 87. minucie. „Udało się” to trafne określenie, bo podopieczni Lenczyka kilka razy z bliskiej odległości trafiali w poprzeczkę, aż w końcu piłkę do siatki wepchnął Tomasz Frankowski. Mecz rozstrzygnął konkurs karnych, po których zawodnicy „Białej Gwiazdy” przeszli dalej. Swojego dnia nie miał z pewnością Baszczyński, który nie wykorzystał karnego, natomiast na jego szczęście jeden rzut karny obronił Sarnat, a w ostatniej serii do bramki nie trafił zawodnik Realu Jose Ignacio. Odrobić 1:4? To był wielki dzień Wisły.
Wisła Kraków – AC Parma (Puchar UEFA 2002/03)
Dwa lata później Wisła, już pod wodzą Henryka Kasperczaka, w drugiej rundzie trafiła na włoską Parmę, która w swojej kadrze miała takich zawodników jak: Daniele Bonera, Hidetoshi Nakata, Adrian Mutu czy Adriano. Ich szkoleniowcem był wówczas Cesare Prandelli. Pierwsze spotkanie wiślacy znów rozgrywali na wyjeździe. Parma wygrała co prawda 2:1 (Donati, Mutu – Żurawski), ale wynik nie zabierał Wiśle nadziei na awans do kolejnej rundy. Krakowianie znów mogli mieć podcięte skrzydła na początku meczu, bo już w 6. minucie gola strzelił Adriano.
Wisła nie bała się wielkich gwiazd, miała to gdzieś i nieustannie napierała na bramkę Sebastiena Freya, ale gola udało się strzelić dopiero w 71. minucie, kiedy po płaskim uderzeniu z rzutu wolnego Kamila Kosowskiego piłka podskoczyła tuż przed francuskim golkiperem i wpadła do bramki. Kilka minut później precyzyjnym strzałem wyrównał Maciej Żurawski. Po 90 minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 2:1 dla Wisły.
W dogrywce zawodnicy „Białej Gwiazdy” byli konsekwentni i już w 94. minucie drugiego gola strzelił Żurawski. Po zmianie stron świetną akcję indywidualną w środku pola przeprowadził Kalu Uche, po czym podał do Daniela Dubickiego. Ten minął bramkarza i wbił piłkę do pustej bramki, ustalając wynik meczu na 4:1. Jest to do dziś jeden z najmilej wspominanych występów polskich klubów w europejskich pucharach z uwagi na renomę rywala i właśnie comeback ze stanu 1:3. Piskliwy komentarz Janusza Basałaja zresztą też przeszedł do legendy.
Lech Poznań – Austria Wiedeń (Puchar UEFA 2008/09)
To był niezwykle ważny mecz pod kątem swojej wagi. Austria Wiedeń, w barwach której występował wówczas Jacek Bąk, była ostatnim przeciwnikiem na drodze Lecha do fazy grupowej Pucharu UEFA 2008/09. Zawodnicy Franciszka Smudy pojechali do Wiednia, gdzie przegrali 1:2. Dzięki bramce zdobytej przez Hernana Rengifo „Kolejorz” utrzymywał jednak z Austrią kontakt. Po 10 minutach rewanżu Lech prowadził 1:0 po kolejnym golu Peruwiańczyka. Chwilę później napastnik znów skierował piłkę do siatki, ale gol nie został uznany.
Po kwadransie gry drugiej połowy sędzia podyktował rzut karny dla wiedeńczyków za zagranie ręką Rafała Murawskiego i zrobiło się 1:1. Obie drużyny walczyły cios za cios, ale to Lech strzelił kolejnego gola, kiedy w 84. minucie podanie od Roberta Lewandowskiego wykorzystał Sławomir Peszko. Taki wynik wskazywał na dogrywkę. W niej na prowadzenie w dwumeczu wyszli lechici. Bramkę na 3:1 uderzeniem po rykoszecie zdobył Lewandowski. Kilka chwil później gola dla Austrii strzelił Matthias Hattenberger. Taki wynik dawał z kolei awans Austriakom.
Zawodnicy Lecha nie godzili się na taki scenariusz i do samego końca walczyli o zwycięską bramkę. Zdobył ją Rafał Murawski, już po upływie 120 minut. Dzięki temu rezultatowi podopieczni Smudy mogli zmierzyć się w fazie grupowej z AS Nancy, CSKA Moskwa, Deportivo La Coruna oraz Feyenoordem. Może nie jest to taki typowy comeback, ale Lech w jednym dwumeczu aż trzy razy odrabiał stratę, a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Na koniec komentator Michał Zawacki mógł wypowiedzieć: „Złota polska jesień przy Bułgarskiej”.
Spartak Moskwa – Legia Warszawa (Liga Europy 2011/12)
Legia także ma swój słynny powrót. Po pokonaniu w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy tureckiego Gaziantepsporu los skrzyżował Legię ze Spartakiem Moskwa, w którego składzie występowali m.in. Marcos Rojo, Artem Dziuba czy Emmanuel Emenike. Drużyna „Wojskowych” w meczu przy Łazienkowskiej zremisowała z Rosjanami 2:2 po golach Miroslava Radovicia. Już po 27 minutach rewanżu rozgrywanego na Stadionie Łużniki podopieczni Macieja Skorży przegrywali 0:2. Do dogrywki potrzebowali dwóch goli, do awansu trzech.
Legionistów jeszcze przed upływem pół godziny gry do tlenu podłączył Michał Kucharczyk, który zdobył bramkę kontaktową. Kilka minut przed przerwą pięknym strzałem z dystansu i to prawą nogą bramkarza gospodarzy pokonał Maciej Rybus. Ówczesny skład Legii uchodzi za jeden z najlepszych w ostatnich latach warszawskiego klubu. W pierwszym składzie wystąpili Polacy: Jędrzejczyk, Żewłakow, Wawrzyniak, Borysiuk, Gol, Kucharczyk oraz Rybus, wspomagani przez świetnych zagranicznych zawodników: Kuciaka, Astiza, Vrdoljaka i Ljuboję.
Zwycięstwo Legii przyniosła polska akcja już w doliczonym czasie gry. Jakub Wawrzyniak z lewej strony dośrodkował piłkę na głowę Janusza Gola, a ten ustalił wynik spotkania na 3:2. To zdecydowanie najsłynniejszy gol tego pomocnika w karierze i będzie z nim kojarzony już zawsze. Drużyna Macieja Skorży w kolejnych miesiącach mierzyła się w fazie grupowej z PSV Eindhoven, Hapoelem Tel Awiw oraz Rapidem Bukareszt i zajęła w niej drugie miejsce. Odpadła w 1/16 finału, przegrywając w dwumeczu ze Sportingiem 2:3.
O powrót Legii w meczu z Chelsea będzie piekielnie trudno. To misja, która z góry jest skazana na niepowodzenie. Betfan przygotował jednak specjalną promocję na otarcie łez!
Kliknij w baner, sprawdź więcej szczegółów i odbierz aż 250 złotych za awans Chelsea z Legią!
Wisła Kraków – Twente (Liga Europy 2011/12)
Tu mamy trochę inny powrót, nie bezpośrednio w meczu, a w całych rozgrywkach. W sezonie 2011/12 mogliśmy oglądać dwie polskie drużyny w fazie grupowej Ligi Europy. Oprócz Legii Warszawa, do głównej fazy rozgrywek zakwalifikowała się Wisła Kraków, której trenerem był jeden z bohaterów wspomnianego wyżej meczu z Realem Saragossa, czyli Kazimierz Moskal. Wiślacy trafili do grupy z Fulham, Twente i Odense. Porażki w dwóch pierwszych meczach z Odense i Twente mocno skomplikowały sprawę awansu. Nadzieje przywróciło domowe zwycięstwo w trzeciej kolejce nad Fulham po golu Izraelczyka Dudu Bitona.
Później Biała Gwiazda przegrała jeszcze na wyjeździe z Fulham 1:4 i wygrała z Odense 2:1. W ostatniej serii gier wiślacy musieli wygrać z Twente, którego atak tworzyli Emir Bajrami, Nacer Chadli, Luuk de Jong i Marc Janko, a w pomocy występował asystent Johna van den Broma w Lechu Poznań – Denny Landzaat. Mocna ekipa. To nie wszystko, bo musieli liczyć też na potknięcie Fulham, które na swoim stadionie podejmowało grające o nic Odense (pierwszy mecz w Danii 2:0 wygrali Anglicy). Szybko objęte prowadzenie po golu Łukasza Garguły dawało nadzieję.
Twente wyrównało jednak jeszcze przed przerwą. Po dośrodkowaniu Landzaata kapitalnym strzałem przewrotką popisał się de Jong. W tym samym czasie Fulham prowadziło z Odense już 2:0, więc wydawało się, że krakowianie pożegnają się z rozgrywkami. Nie odebrało im to ducha walki, bo już w pierwszej akcji po zmianie stron po asyście bramkarza Sergeia Pareiko strzelił Cwetan Genkow, ustalając wynik spotkania na 2:1. W tym momencie Wisła traciła punkt do drugiego Fulham.
Odense, niemające już szans na awans, nie położyło się jednak przed Anglikami. Strzelili w 64. minucie na 1:2. Do sensacji doszło w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, kiedy bramkę na 2:2 zdobył Djiby Fall. Wiślacy skończyli już swój mecz i dowiedzieli się o tym przebywając jeszcze na murawie. Zaczęli się cieszyć jak dzieci, nie wierzyli, Pareiko łapał się za głowę. Nieprawdopodobny scenariusz sprawił, że Wisła awansowała z drugiego miejsca kosztem Fulham. W 1/16 finału trafiła na Standard Liege, z którym odpadła po dwóch remisach. Po latach zagrała sparing z Odense, nazywając ich przyjaciółmi.
Austria Wiedeń – Legia Warszawa (Liga Konferencji 2023/24)
Austria Wiedeń jak widać jest nieodłącznym elementem opowieści dotyczących przygód polskich drużyn w europejskich pucharach. W sierpniu 2023 r. w eliminacjach do Ligi Konferencji mierzyła się z nią Legia Warszawa, natomiast w przeszłości trzykrotnie Lech Poznań – 15 lat wcześniej w legendarnym dwumeczu w Pucharze UEFA oraz w sezonie 2022/23, w fazie grupowej Ligi Konferencji. Legioniści trafili na Austriaków w trzeciej rundzie eliminacji. W pierwszym meczu i to u siebie przegrali 1:2, a gola kontaktowego dopiero kilka minut przed końcem strzelił Ernest Muci. Nie wróżyło to dobrze.
A jednak w pierwszej połowie rewanżu warszawiacy odrobili straty z nawiązką, bo po golach Juergena Elitima i Marca Guala prowadzili 2:0. Kilkanaście minut po przerwie na 3:0 podwyższył Tomas Pekhart. Legia całkowicie straciła kontrolę nad meczem 20 minut przed końcem. Zawodnicy z Wiednia dwukrotnie trafili do bramki Kacpra Tobiasza. Legionistów kilka minut przed końcem na prowadzenie w dwumeczu wyprowadził Maciej Rosołek. Czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie obejrzał jeden z zawodników Austrii.
Mimo to udało się im strzelić na 3:4 w doliczonym czasie i na tamten moment potrzebna była dogrywka. Inny plan miał Ernest Muci, który rozgrywał świetny sezon i zimą trafił do Besiktasu za 10 mln euro. Albańczyk w 9. minucie doliczonego czasu gry zgarnął piłkę w polu karnym i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. To był absolutnie szalony mecz! Legia później zakwalifikowała się do fazy grupowej, gdzie mierzyła się z Aston Villą, AZ Alkmaar i Zrijnski Mostar. Zajęła w niej drugie miejsce, jednak odpadła po dwóch porażkach z Molde w 1/16 finału.
Legia Warszawa – Molde (Liga Konferencji 2024/25)
Świeżynka. Ten dwumecz kibice pamiętają nie tylko z powodu udanego rewanżu na Molde, ale też zwyczajnie dlatego, że odbył się miesiąc temu. Rok wcześniej legioniści doznali sromotnej porażki w dwumeczu z Norwegami, przegrywając 2:3 i 0:3. Do dwumeczu w 1/8 finału trwających rozgrywek przystąpili z żądzą rewanżu. Ta ich niestety sparaliżowała w pierwszej połowie wyjazdowego meczu, bo do przerwy Tobiasz trzykrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. Wydawało się, że znów jest pozamiatane, ale w drugich 45 minutach Legia wrzuciła wyższy bieg i zabrała się za odrabianie strat jeszcze przed meczem rewanżowym.
Gole strzelili Kacper Chodyna i Luquinhas. Spotkanie zakończyło się porażką 2:3, więc sprawa awansu pozostawała otwarta. Tydzień później przy Łazienkowskiej pierwszego gola zdobyli zawodnicy Molde, ale nie został on uznany, bo był spalony. Legia przeszła do konkretów po nieco ponad pół godziny gry, kiedy świetną akcją z prawej strony popisał się Paweł Wszołek. Dograł do Ryoyi Morishity, a ten z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce.
Mecz był pełen dramaturgii, obie drużyny miały swoje szanse na zdobycie bramek, ale do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W niej szczęście sprzyjało gospodarzom. W 108. minucie z piłką w polu karnym obrócił się Gual. Uderzył w bramkarza Molde, ten jednak fatalnie wręcz interweniował i piłka po jego dłoniach trafiła do bramki. Do końca meczu sędzia pokazał jeszcze po czerwonej kartce zawodnikom obu drużyn, ale wynik nie uległ zmianie i to Legia awansowała do ćwierćfinału. Przypomnijmy – musiała odrabiać wynik od stanu 0:3, gdzie większość kibiców pewnie już ją żegnała.
BONUS: Fiorentina – Lech Poznań (Liga Konferencji 2022/23)
Jedyny przegrany z wymienionych dwumeczów, ale jaki! Lech wyszedł z grupy, w której mierzył się z Villarrealem, Austrią Wiedeń i Hapoelem Beer Szewa. Po drodze do ćwierćfinału poznaniacy wyeliminowali Bodo/Glimt i Djurgardens. W 1/4 finału los skrzyżował ich z Fiorentiną, w której występowali m.in. Giacomo Bonaventura, Nico Gonzalez czy błyszczący kilka miesięcy wcześniej podczas mundialu w Katarze Sofyan Amrabat. W meczu przy Bułgarskiej najlepszego dnia nie miał strzegący bramki Lecha Filip Bednarek. „Viola” wygrała w Poznaniu aż 4:1. Czy ktoś normalny wierzył w Lecha?
– Jeśli grasz w ćwierćfinale europejskich pucharów, to musisz być w topowej formie. Gdy nie grasz na swoim najwyższym poziomie, to może być niewystarczające do pokonania Fiorentiny. Oczekiwania były bardzo wysokie, nie mamy żadnych wytłumaczeń, teraz musimy się z tym zmierzyć. Wielokrotnie to mówiłem polskim dziennikarzom, dziś było to za dużo. Gratulacje dla naszych rywali – mówił trener Lecha.
W rewanżu lechici poszli na całość. Zaatakowali Fiorentinę od samego początku. Już w 9. minucie gola strzelił Afonso Sousa. „Kolejorz” miał w pierwszej połowie szczęście, bo za drugą żółtą kartkę wylecieć z boiska powinien Alan Czerwiński. Po nieco ponad godzinie gry w polu karnym Włochów faulowany był Michał Skóraś. Sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Velde. Coś, co wydawało się śmieszne, nagle stało się realne. Lechici złapali wiatr w żagle i już kilka minut później gola na 3:0 strzelił Artur Sobiech. Chyba nie ma Polaka, który to oglądał i nie złapałby się za głowę. To oznaczało dogrywkę.
Wynik dwumeczu wynosił w tamtym momencie 4:4. Radość Lecha nie trwała jednak zbyt długo, bo kilka minut później po nieudanym wybiciu przez Radosława Murawskiego do piłki dopadł Riccardo Sottil i precyzyjnym strzałem pokonał Bednarka. W doliczonym czasie błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Filip Dagerstal, co wykorzystał Gaetano Castrovilli, ustalając wynik spotkania na 2:3. Podopieczni Johna van den Broma co prawda odpadli, ale w rewanżu nawiązali piękną walkę z silnym przeciwnikiem. Tego samego życzymy Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok.