„Gdzie są dziś?” odc. 4. Piast Gliwice mistrz 2018/19

Piast Gliwice niedawno świętował swoje 80-lecie. Historia klubu bywała wyboista, pełna wzlotów i upadków. Nie tak dawno jednak wydarzyło się coś, co na zawsze zapisało się w pamięci kibiców „Piastunek”. Mistrzostwo Polski zdobyte w sezonie 2018/19 pod wodzą trenera Waldemara Fornalika było sensacją, która poruszyła całą piłkarską Polskę. Gdzie dziś są bohaterowie tamtej drużyny?
Piast Gliwice – mistrz z cienia
W Ekstraklasie co roku głównymi faworytami do tytułu są Legia Warszawa i Lech Poznań. W ostatnich latach do tego grona dołączył także Raków Częstochowa, a coraz mocniejsza jest też Jagiellonia Białystok, w której dyrektor Łukasz Masłowski staje na głowie, by pozyskać zdolnych graczy. Zdarzały się jednak wyjątki od tej reguły – jednym z nich był niespodziewany triumf Piasta Gliwice w sezonie 2018/19. Do tamtego momentu klub mógł pochwalić się jedynie srebrnym medalem mistrzostw Polski i dwukrotnym finałem Pucharu Polski.
ℙ𝕀𝔸𝕊𝕋 𝔾𝕃𝕀𝕎𝕀ℂ𝔼 𝕄𝕀𝕊𝕋ℝℤ𝔼𝕄 ℙ𝕆𝕃𝕊𝕂𝕀!@PiastGliwiceSA wygrywa LOTTO #Ekstraklasa 2018/19 i zdobywa pierwszy tytuł mistrzowski w swojej historii! Gratulacje! 👏
Więcej: https://t.co/kGaaackXjJ pic.twitter.com/CJ0AJhSMNq
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 19, 2019
Drużyna prowadzona wówczas przez Waldemara Fornalika sensacyjnie zdeklasowała ligowych potentatów. Legia Warszawa zakończyła rozgrywki na drugim miejscu, Lech Poznań był dopiero ósmy, a pogrążona w wewnętrznym chaosie Wisła Kraków uplasowała się na dziewiątej pozycji.
Warto pamiętać, że wówczas obowiązywał inny system rozgrywek – po 30 kolejkach kończyła się runda zasadnicza, a tabela dzielona była na dwie grupy. Zespoły z miejsc 1–8 walczyły o mistrzostwo, a te z dolnej połowy tabeli – o utrzymanie. Piast po rundzie zasadniczej zajmował trzecie miejsce i tracił aż siedem punktów do prowadzącej Legii Warszawa oraz Lechii Gdańsk. Wszystko odwróciło się po dwóch kluczowych zwycięstwach: najpierw 2:0 z Lechią, a potem 1:0 z Legią – oba mecze rozegrane zostały na wyjazdach. Jedna z bardziej pamiętnych bramek to właśnie potężny wolej z bliska Gerarda Badii na Łazienkowskiej.
Co istotne, mistrzostwo zostało wywalczone mimo ograniczonych możliwości finansowych. Skumulowana strata z wcześniejszych lat Piasta wynosiła ok. 33 miliony złotych. Miasto Gliwice wspiera klub, pokrywając część zobowiązań i strat, ale nie wystarcza to, by zapewnić pełną stabilizację. W porównaniu z Legią czy Lechem, Piast dysponuje znacznie skromniejszym budżetem, co ogranicza jego możliwości na rynku. Choć wpływy z Ekstraklasy są istotne, wypłacane są w transzach i nie pokrywają rosnących kosztów działalności. Coraz większą rolę odgrywają natomiast przychody z dnia meczowego i umowy sponsorskie.
To była piłkarska opowieść o pokorze, pracy u podstaw i przekraczaniu granic. Choć wielu bohaterów tamtej drużyny rozjechało się po świecie, a niektórzy zniknęli z radarów, wspomnienie tamtego sezonu wciąż żyje. Bo Piast Gliwice z 2019 roku był czymś więcej niż tylko mistrzem Polski – był symbolem tego, że w futbolu naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Gdzie są dziś bohaterowie z tamtego okresu?
Waldemar Fornalik – człowiek sukcesu
Trenerem mistrzowskiej drużyny Piasta Gliwice był Waldemar Fornalik. Został zatrudniony w 2017 roku, by uporządkować zespół po chaotycznym okresie pod wodzą Dariusza Wdowczyka. Jak się okazało – był to strzał w dziesiątkę. Fornalik, wówczas już doświadczony szkoleniowiec, doskonale znał realia pracy w klubach o ograniczonym budżecie. Wcześniej osiągał sukcesy z Ruchem Chorzów – doprowadził „Niebieskich” do dwóch finałów Pucharu Polski, zdobył wicemistrzostwo kraju i awansował do eliminacji europejskich pucharów, gdzie sensacyjnie dopiero po dogrywce odpadł w ostatniej fazie Ligi Europy.
#TrenerskieSukcesy
#7. Waldemar Fornalik🥇 Mistrz Polski: 2019 (Piast Gliwice)
🥈 Wicemistrz Polski: 2012 (Ruch Chorzów)
🥉 3. miejsce w Ekstraklasie: 2010 (Ruch Chorzów)
➡️ Finał Pucharu Polski: 2009, 2012 (Ruch Chorzów) pic.twitter.com/11puMZXrBA— Ekstraklasowe Przemyślenia (@EPrzemyslenia) April 26, 2020
Początki w Gliwicach nie były jednak łatwe. W pierwszym sezonie Piast utrzymał się w Ekstraklasie dopiero w ostatniej kolejce, po wyjazdowym zwycięstwie 4:0 nad Termaliką. Mało kto wtedy przypuszczał, że już rok później ten sam zespół zdobędzie mistrzostwo Polski – i to w sezonie, w którym po rundzie zasadniczej wydawało się, że o tytuł powalczą Legia Warszawa i Lechia Gdańsk.
Waldemar Fornalik udowodnił, że potrafi z przeciętnej kadry wydobyć maksimum. Tchnął w zawodników odwagę, dyscyplinę i przekonanie, że mogą osiągnąć coś wielkiego – nawet bez spektakularnych transferów i w cieniu problemów finansowych. Stał się dla Piasta nie tylko trenerem, ale też architektem największego sukcesu w historii klubu. Bo to mistrzostwo nie było jednorazowym wystrzałem. Zespół stał się na długo mocnym ligowcem, który potem zajmował jeszcze w kolejnych sezonach: 3. miejsce, 6. miejsce, 5. miejsce i 5. miejsce.
Od Szmatuły po Placha – golkiperzy mistrzowskiego Piasta
Na drodze do mistrzostwa Piasta Gliwice nie brakowało cichych bohaterów. Wśród nich szczególne miejsce zajmują bramkarze – zwykle w cieniu napastników i pomocników, ale absolutnie kluczowi dla jednej z najlepszych defensyw tamtego sezonu.
Pierwszym wyborem Waldemara Fornalika między słupkami był Frantisek Plach. Słowacki golkiper trafił do Gliwic w sezonie 2017/18 z FK Senica. Początkowo pełnił rolę zmiennika, ale w mistrzowskim sezonie 2018/19 wyrósł na niekwestionowanego lidera defensywy. W Ekstraklasie rozegrał 21 meczów, w których aż 12 razy zachował czyste konto – imponujący wynik. Jego refleks, spokój i pewność siebie w najważniejszych momentach – zwłaszcza podczas rundy finałowej – były nie do przecenienia. To on bronił w kluczowym meczu z Lechem Poznań, który przypieczętował tytuł.
Miał przy tym genialną statystykę aż 80% obronionych strzałów. To nie zdarza się często u golkiperów. Zwykle ponad 70% jest dobrym wynikiem, a aż tyle to wręcz statystyki kosmiczne, biorąc pod uwagę, że obronił on 84 strzały na 105 (wg „Ekstra Stats”). Na wiele czystych kont więc solidnie zapracował. Plach obronił trzy rzuty karne – Pedro Tiby z Lecha, Michała Janoty z Arki oraz Rafała Pietrzaka z Wisły Kraków.
W sobotę Frantisek Plach z @PiastGliwiceSA zachował dziewiąte czyste konto w tym sezonie! 🧤 W 2018/19 ustępuje w tej klasyfikacji już tylko Dusanowi Kuciakowi (15). pic.twitter.com/6dTPVsbAZf
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) April 16, 2019
Za swoją postawę został wybrany bramkarzem sezonu Ekstraklasy. I co istotne – nie był to jednorazowy przebłysk formy. Plach do dziś broni barw Piasta i pozostaje jednym z filarów drużyny. W sumie rozegrał już 239 spotkań, w których aż 88 razy zachował czyste konto. To więcej niż jakikolwiek inny golkiper w historii klubu. W sezonie 2024/25 rozegrał 34 spotkania ligowe. Broni w bramce od wielu lat.
Drugim bohaterem tamtej układanki był Jakub Szmatuła – weteran, legenda, człowiek-instytucja. To on rozpoczął sezon jako pierwszy bramkarz, symbolizując stabilność i lojalność wobec klubu, z którym był związany od lat. Choć wiosną ustąpił miejsca młodszemu koledze, przyjął tę decyzję z klasą i wsparł Placha, stając się dla niego mentorem. Żadnych pretensji, żadnych medialnych dramatów – tylko profesjonalizm i oddanie drużynie. Rozegrał 12 ligowych meczów, także obronił jednego karnego i miał blisko 76% skutecznych interwencji. Piast miał dwóch fachowców w formie na tej pozycji.
Szmatuła zakończył karierę po sezonie 2022/23. W barwach Piasta rozegrał 198 spotkań, 67 z nich zakończył bez straty gola. Choć pożegnanie z boiskiem nastąpiło po cichu, jego wkład w historię klubu jest nie do przecenienia. W końcu w przeszłości – podobnie jak Plach – także był najlepszym golkiperem całej ligi. Piast już wtedy bliski był sensacyjnego mistrzostwa. Pod wodzą Radoslava Latala sensacyjnie prowadził przez 2/3 sezonu zasadniczego. Potem jednak wyprzedziła go Legia.
BRAMKARZ SEZONU 👐 🏆#topESA
Jakub Szmatuła (@PiastGliwiceSA)! #GalaEkstraklasy pic.twitter.com/x9FY6EF3KW
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 16, 2016
W tle pozostawali jeszcze młodzi rezerwowi – Karol Dybowski i Michał Bodys. Choć nie rozegrali ani minuty w mistrzowskim sezonie, codziennie trenowali z zespołem i byli częścią tej wyjątkowej, mistrzowskiej szatni. Dziś ich kariery znalazły się na zakręcie. Dybowski właśnie zakończył nieudany epizod w Stali Mielec i szuka nowego klubu. Bodys z kolei od lipca 2023 roku pozostaje bez drużyny – choć formalnie nie zawiesił butów na kołku.
Każdy z nich dołożył cegiełkę do największego sukcesu w historii Piasta. I choć bramkarze rzadko trafiają na pierwsze strony gazet, to bez ich wkładu nie byłoby tamtego mistrzostwa.
Obrońcy – żelazna czwórka i ławka gotowa do boju
Mistrzowski Piast nie był drużyną, która dominowała w posiadaniu piłki, ale potrafił zamknąć dostęp do własnej bramki jak mało kto. Fundamentem tego była świetnie zorganizowana linia defensywna – zgrana, zdyscyplinowana i wspierana przez odpowiedzialnych pomocników. Trzonem tej formacji była czwórka podstawowych obrońców, którzy przez większość sezonu tworzyli żelazną linię.
Aleksandar Sedlar zanotował sezon, który zwieńczył transferem. Silny, nieustępliwy w pojedynkach, a przy tym groźny pod bramką rywali – w mistrzowskim sezonie zdobył sześć bramek. To niespodziewanie on wykonywał karne – strzelił wtedy 5/5 i… nigdy potem już do jedenastki nie podszedł. Jego dobra forma nie umknęła zagranicznym skautom – po tytule odszedł do hiszpańskiej Mallorki, a Piast zarobił na nim blisko 600 tysięcy euro. Przez trzy sezony w Gliwicach rozegrał 88 meczów i zdobył 10 bramek. Dziś pozostaje bez klubu po tym, jak 1 lipca wygasł jego kontrakt z Deportivo Alaves.
Co było po Piaście? Rozegrał 42 mecze w La Liga dla dwóch powyższych klubów, ale niemal non stop był rezerwowym bez nawet 1000 ligowych minut. Jedyny solidny sezon zaliczył we wspomnianym Alaves, gdy jako filar defensywy pomógł zespołowi awansować do La Liga, lecz potem już tak regularnie nie grał.
🥈 Drugie miejsce w głosowaniu kibiców Piasta Gliwice na najlepszego zawodnika sezonu 2024/25 zajął kapitan, Jakub Czerwiński! 👏💙❤️
2 ⚽️ | 2 🅰️ pic.twitter.com/a1Lyri1pBl
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) June 9, 2025
Prawdziwą legendą, ikoną czy jakby nie mówić dla Piasta Gliwice jest Jakub Czerwiński. To kapitan z prawdziwego zdarzenia – doświadczony, waleczny i naturalnym autorytetem. Rozegrał wtedy 3240 ligowych minut (36 meczów). Tylko raz musiał pauzować za żółte kartki. Co istotne, wciąż reprezentuje barwy Piasta i mimo upływu lat pozostaje jednym z filarów drużyny. Do tej pory rozegrał 239 spotkań, w których zdobył 16 bramek. Głośnym echem w sezonie 2024/25 odbił się mecz, w którym Lukas Podolski i Jakub Czerwiński zostali zawieszeni.
Mecze Piasta z Górnikiem powodują u mistrza świata dodatkową motywację, która przerodziła się w agresję i niegrzeczność wobec Damiana Kądziora. Emocje udzieliły się też kapitanowi Czerwińskiemu, który uderzył Erika Janżę, a po czerwonej kartce… klepał się w herb Piasta na stadionie w Zabrzu, pokazując lojalność. „Czerwo” to symbol klubu i symbol mistrzostwa. Wtedy, gdy grał o tytuł jednak rozgrywał… swój pierwszy pełny sezon. Na rundę wiosenną został wcześniej wypożyczony i Piast go wykupił z Legii, co było fantastyczną decyzją.
Tak Jakub Czerwiński pożegnał się z kibicami Górnika. pic.twitter.com/NOQTnTwTkj
— Błażej Łukaszewski (@BlazLukaszewski) November 24, 2024
Na lewej stronie obrony grał Mikkel Kirkeskov – duński defensor, który łączył solidność z dużą aktywnością w ofensywie. On obok Czerwińskiego także rozegrał 36/37 meczów i we wszystkich po 90 minut. Kirkeskov stał się swego rodzaju rewelacją na tak bardzo newralgicznej pozycji, jaką jest lewa obrona. Duńczyk strzelił dwa gole, miał dwie asysty, ale gwarantował solidność defensywie na lewej stronie i był przez obserwatorów Ekstraklasy bardzo doceniany. Łączono go poważnie z przenosinami do Legii Warszawa.
W Piaście występował zimowego okienka 2021, kiedy to przeniósł się do niemieckiego Holstein Kiel na zasadzie wolnego transferu, gdyż nie chciał przedłużyć umowy. Ta wygasała mu nietypowo, bo w grudniu 2020. Należy jednak przypomnieć, że wtedy mieliśmy przedziwny okres w związku z pandemią COVID-19. Latem 2023 wrócił do Polski, podpisując umowę z Zagłębiem Lubin, lecz już zimą klub się z nim pożegnał. Obecnie gra dla Preußen Münster w 2. Bundeslidze.
Danke, Mikkel Kirkeskov! ❤️
Nachdem die Zeit des dänischen Linksverteidigers bei unseren Störchen im vergangenen Sommer zunächst endete, kehrte Mikkel im Winter zurück und unterschrieb im Januar einen Vertrag bis zum Saisonende.
_#KielAhoi pic.twitter.com/8suPLT5393— Holstein Kiel (@Holstein_Kiel) June 4, 2024
Z kolei prawą flankę zabezpieczał Martin Konczkowski – szybki, wybiegany i skuteczny w dośrodkowaniach. Przez pięć lat gry dla Piasta rozegrał 164 mecze, strzelił 5 bramek i zanotował aż 24 asysty. W 2022 roku przeniósł się do Ruchu Chorzów, gdzie kontynuuje karierę. Co bardzo ważne i warte podkreślenia – tych czterech obrońców znalazło się w TOP 8 piłkarzy z największą liczbą minut w zespole. To świadczy o tym, że stworzyli żelazną formację i pozostawali cały czas zdrowi.
Za plecami tej podstawowej czwórki czaiło się kilku wartościowych zmienników, którzy stanowili ważną część szatni i uzupełniali skład, gdy była taka potrzeba:
- Uros Korun – twardy, boiskowy wojownik z charakterem. W Piaście grał do 2020 roku, później wrócił do ojczyzny. Pierwszy rezerwowy środkowy obrońca. Pograł ok. miesiąc, gdy Sedlar złapał uraz. Potem wskakiwał do składu jeszcze kilka razy, gdy była taka potrzeba – 810 ligowych minut w sezonie mistrzowskim. Niedawno został bez klubu po wygaśnięciu kontraktu z NK Radomlje.
- Marcin Pietrowski – niezwykle wszechstronny zawodnik, który w Gliwicach spędził pięć sezonów. Mógł grać jako stoper, boczny obrońca, defensywny pomocnik, a nawet skrzydłowy. Karierę zakończył w 2021 roku. Obecnie grywa w amatorskim zespole… Tylko Lechia Gdańsk.
- Tomasz Mokwa – boczny obrońca, który do Piasta trafił w idealnym momencie i już w pierwszym sezonie świętował tytuł. Choć pełnił głównie rolę rezerwowego, do dziś pozostaje w klubie. Na koncie ma 133 mecze, trzy gole i pięć asyst. Całe życie jest tu rezerwowym, ale w mistrzowskim sezonie w arcyważnym momencie po podziale tabeli musiał kilka razy zastąpić Konczkowskiego.
- Damian Byrtek – spędził w Piaście tylko jeden sezon, ale za to wyjątkowy. Rozegrał zaledwie dwa mecze – jeden w Ekstraklasie, jeden w Pucharze Polski. Od roku pozostaje bez klubu po rozstaniu z rezerwami Legii Warszawa.
- Remigiusz Borkala – choć w sezonie 2018/19 zagrał tylko 12 minut (w meczu z Cracovią), to wystarczyło, by zgodnie z regulaminem otrzymać złoty medal. Niedawno podpisał kontrakt z trzecioligowymi Karkonoszami Jelenia Góra.
Pomocnicy – serce, płuca i mózg mistrzowskiej maszyny
W środku pola Piasta nie było miejsca na gwiazdorstwo. Tam liczyła się praca – od pierwszej do ostatniej minuty. Trener Waldemar Fornalik zbudował linię pomocy, która doskonale rozumiała swoje zadania. Odbiory, przesuwanie, asekuracja, szybki atak – wszystko funkcjonowało jak w dobrze naoliwionej maszynie.
Najwięcej pochwał zbierał Patryk Dziczek, czyli podstawowy defensywny pomocnik, który rozegrał w mistrzowskim sezonie aż 2800 ligowych minut. Zrobił naprawdę solidne wrażenie, ponieważ sięgnęło po niego w 2019 roku wielkie Lazio. Tam jednak nigdy nie zdołał się przebić. Trudno powiedzieć, by jego przygoda z Italią była udana. Był wypożyczony do Salernitany, dla której w dwa sezony zagrał 36 razy. Spotkała go też przykra sytuacja, gdy zemdlał w trakcie meczu. Miał atak epilepsji i został przewieziony do szpitala. To był jego koniec z włoską piłką. Od 2022 roku znów gra dla Piasta, gdzie jest ważnym ogniwem.
Tom Hateley wrócił do Piasta! ✍️🔵🔴
Szczegóły ➡️ https://t.co/bXcCpxDPGo pic.twitter.com/5fXwo1zYoM
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) October 11, 2021
Obok niego pracował inny defensywny pomocnik Tom Hateley – Anglik z polskimi korzeniami, boiskowy „czyściciel” i lider od czarnej roboty. Rzadko tracił piłkę, świetnie czytał grę, a do tego imponował kondycją. W Piaście spędził pięć sezonów. Bardzo szybko wrócił po roku na Cyprze, a karierę zakończył latem 2023 roku właśnie jako zawodnik gliwickiego klubu. W sumie: 154 mecze, osiem goli, 17 asyst. No i ponad 2700 minut ligowych w mistrzowskim sezonie. To oznaczało, że Fornalik miał także swój żelazny duet przy zabezpieczaniu akcji w środku pola.
Dwóch harowało, żeby trzeci błyszczał. Nie sposób pominąć Joela Valencię – ofensywnego pomocnika, czarodzieja. Strzelił sześć goli, miał cztery asysty i wywalczył dwa karne zamienione na gole. Przede wszystkim zasłynął przebojowością i odwagą w akcjach 1 vs 1. Nie bez powodu został piłkarzem sezonu. Miał błysk, który czynił różnicę. Za ok. 2 mln euro odszedł do Brentford, grającego wówczas w Championship. Tam strzelił tylko gola. Trudno mu było się przebić, skoro w ataku grali: Ollie Watkins, Bryan Mnbeumo oraz Said Benrahma. W lidze zagrał tylko raz w podstawowym składzie, a aż 18 razy wszedł z ławki.
Potem został wielkim niewypałem Legii Warszawa. Publicznie krytykował go Czesław Michniewicz za żenujące odpuszczanie gry w defensywie. W meczu z Lechem tak wolno wracał za rywalem, że otrzymał karę – nie wyszedł na drugą połowę. Zagrał w Legii kilka razy, potem zmieniał kluby jak rękawiczki, aż ustabilizował sytuację w Zagłębiu Sosnowiec. Teraz jednak pozostaje bez klubu, gdyż skończył mu się kontrakt. Zagłębie go nie przedłużyło. Miał kilka asyst, ale strzeliłzaledwie dwa gole w 2500 minut jako ofensywny pomocnik w Betclic 2. Lidze. Mało. To duży zjazd gwiazdy PKO BP Ekstraklasy.
🔝⚽
Piłkarz Sezonu – Joel Valencia! 👏#GalaEkstraklasy pic.twitter.com/vVwOUd0xs9— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 20, 2019
Innym bohaterem był Jorge Felix – techniczny Hiszpan, nieprzewidywalny. Zagrał 2500 minut, strzelił sześć goli. Występował głównie na lewym ataku, ale dopiero kolejny sezon był najlepszy w jego życiu. Fornalik przesunął go wtedy na środek ataku. Okazał się wtedy lepszym snajperem niż Papadopoulos i Parzyszek razem wzięci. W mistrzowskim sezonie jednak obstawiał głównie skrzydło i był mniej skuteczny. Dołożył się do zdeklasowania Lecha Poznań. Jednym z pamiętnych meczów była wygrana Piasta z pogrążonym w wielkim kryzysie „Kolejorzem” aż 4:0.
Rok później Felix błyszczał i… to on został z 16 golami najlepszym piłkarzem Ekstraklasy. Zapracował na transfer do Sivassporu, który w tamtym momencie był czwartą siłą tureckiej Super Lig. Spędził tam dwa lata, grając głównie jako rezerwowy. Pograłby pewnie więcej, ale bardzo dokuczały mu urazy. Strzelił sześć goli i jest kolejnym mistrzem, który po latach wrócił romantycznie do Piasta. Wyrósł na legendę, bowiem rozegrał już 146 meczów (stan na 9 lipca 2025) i cały czas gra w podstawie. Ma kontrakt do końca czerwca 2027.
Swoją cegiełkę dołożyli też gracze drugiego planu, ale nie mniej istotni:
-
Patryk Sokołowski – Kilkoma latami zapracował na transfer do Legii Warszawa, czyli swojego wymarzonego klubu, gdzie jednak nie zrobił wielkiej kariery. Ostatnio reprezentował Cracovię, a dopiero co stał się bohaterem transferu. Sokołowski zagra dla Śląska Wrocław. W mistrzowskim sezonie Piasta raczej się przypatrywał – rozegrał zaledwie 160 ligowych minut. Dopiero później stał się ważnym ogniwem środka.
-
Tomasz Jodłowiec – weteran Ekstraklasy i były reprezentant Polski. Można powiedzieć – pierwszy rezerwowy środka pola. Często był potrzebny jako człowiek drugiego planu. Wniósł do drużyny doświadczenie, siłę fizyczną i spokój. Wrócił na „sekundkę” do Legii, a potem Piast go wykupił i grał tu do 2022 roku. Po odejściu występował w Podbeskidziu, a dziś występuje w czwartoligowej Sparcie Kazimierza Wielka. Nie sposób pominąć legendarnego gola z woleja w samo okienko, którego strzelił z Jagiellonią w 35. kolejce w 91. minucie. Ten moment to symbol tamtego sezonu.
-
Mateusz Mak – nazwisko znane z medialnych nagłówków sprzed lat, ale nigdy nie do końca spełnione. Po mistrzostwie odszedł z klubu. Dziś 33-latek gra dla Znicza Pruszków. Strzelił ledwie jednego ligowego gola na 1000 minut. Jego wkład był raczej znikomy.
Pomoc Piasta nie musiała imponować nazwiskami – imponowała równowagą. Każdy znał swoje zadanie. Gdy trzeba było przyspieszyć – był Felix lub Valencia. Gdy trzeba było zamurować środek pola – pojawiali się Hateley, Jodłowiec czy Dziczek. To nie był środek pola, który krzyczał z okładek gazet. To był środek pola, który dawał mistrzostwo.
Napastnicy – bez fajerwerków, ale z konkretem
Piast Gliwice nie potrzebował 20 goli od jednego snajpera. W mistrzowskiej drużynie ofensywa była rozłożona na wielu zawodników, a klasyczne „dziewiątki” doskonale uzupełniały się z ofensywnymi pomocnikami pokroju Jorge Félixa czy Joela Valencii. Mimo to, w kadrze Waldemara Fornalika nie brakowało typowych napastników.
Piotr Parzyszek – napastnik z polskim i holenderskim obywatelstwem. Co ciekawe, Piast był jego pierwszym polskim klubem w karierze. Do Gliwic trafił w 2018 roku z holenderskiego PEC Zwolle i niemal od razu zyskał sympatię trenera Fornalika. W sezonie 2018/19 zdobył dziewięć ligowych bramek, a jego atuty – gra tyłem do bramki, umiejętność przytrzymania piłki i gra głową – były nie do przecenienia.
Spędził w klubie jeszcze kolejny rok, stworzył świetny duet „duży-mały” z Jorge Felixem w kolejnych rozgrywkach i poszło mu strzelecko jeszcze lepiej. Potem przeniósł się do włoskiego Frosinone. Gliwiczanie otrzymali za niego ok. 500 tys. euro i mieli dżentelmeńską umowę, że pomoże w europejskich pucharach i pozwolą mu odejść. W Serie B pograł sporo. Został też kompletnym niewypałem Pogoni Szczecin, która go wypożyczyła i hiszpańskiego Leganes również. Na poziomie drugiej ligi holenderskiej i drugiej belgijskiej szło mu już nieźle (po dziewięć goli). Ostatnio reprezentował belgijski RWDM Brussels, ale z końcem czerwca 2025 roku jego kontrakt wygasł. Obecnie pozostaje wolnym zawodnikiem.
Michal Papadopulos – Czech o greckich korzeniach, doświadczony napastnik, który nie musiał grać regularnie, by mieć wpływ na zespół. Wchodził z ławki, pracował dla drużyny, potrafił wykorzystać swoją szansę. Strzelił pięć goli w mistrzowskim sezonie i zagrał 1500 ligowych minut. Bardzo mocno błyszczał na samym początku – a to gol, a to asysta. Trafił m.in na 1:0 z Arką. Dzięki niemu w dużej mierze Piast zaczął z wysokiego „c” tamten mistrzowski sezon. Potem było trochę gorzej i mniej skutecznie. Po odejściu z Gliwic grał jeszcze w Koronie Kielce oraz czeskiej Karvinie, gdzie w 2023 roku zakończył karierę.
#TegoDnia 9 lat temu Gerard Badia zdobył swoją pierwszą bramkę w #Ekstraklasa 🥹 pic.twitter.com/ZQx18LoYvn
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) September 14, 2023
Gerard Badia – postać niemal pomnikowa w historii Piasta. Choć w sezonie mistrzowskim nie był już pierwszoplanową postacią, to przez lata był twarzą gliwickiego klubu. W kampanii 2018/19 częściej wchodził z ławki, a jego rola była bardziej mentalna niż piłkarska – w szatni, w trakcie treningów, w chwilach trudnych. Odszedł z Piasta w 2021 roku do FC Asco. W barwach gliwiczan rozegrał 214 spotkań, strzelił 31 goli i zaliczył 40 asyst. Nie byłoby mistrzostwa bez jego słynnego gola na Łazienkowskiej. Po zakończeniu kariery w 2022 roku rozpoczął pracę… w zakładzie wulkanizacyjnym.
Aleksander Jagiełło – w Piaście nie zdołał się przebić, ale złoty medal mistrzostw Polski zasilił jego kolekcję. Po odejściu z Gliwic grał jeszcze w Chojniczance i Górniku Łęczna. W 2021 roku zakończył karierę.
Karol Stanek – najmniej znane nazwisko w ataku Piasta. W mistrzowskim sezonie zagrał jedynie minutę – w końcówce meczu z Legią Warszawa. Złoto jednak zdobył. Wielka piłka nie była mu pisana – po odejściu z Gliwic tułał się po niższych ligach. Dziś występuje razem z Tomaszem Jodłowcem w Sparcie Kazimierza Wielka.