FREEBET 200 ZŁ NA START W BETFAN!
Za deszcz w meczu Lechia Gdańsk – Lech Poznań

Lech Poznań z piekła do nieba w Gdańsku! Kapitalny powrót „Kolejorza” w meczu przeciwko Lechii Gdańsk

Napisane przez Mateusz Dukat, 26 lipca 2025
Lechia Gdańsk vs Lech Poznań

Dzień po tym, jak swój mecz w Gdyni rozegrała Arka, na swoim obiekcie wystąpił również inny zespół z Trójmiasta, czyli Lechia Gdańsk. Na Polsat Plus Arenie tym razem gościł Lech Poznań, który po ostatniej ligowej kompromitacji i porażce 1:4 przeciwko Cracovii chciał pokazać, że w PKO BP Ekstraklasie liczyć się z nim musi każdy. Ostatecznie obiekt w Gdańsku przyniósł szczęście „Kolejorzowi”, który po szalonym meczu pokonał Lechię hokejowym wynikiem 4:3. 

Kapitalna połowa Lechii – no właśnie, tylko połowa…

Pierwsze minuty spotkania raczej należały do otwartych i wyrównanych, z minimalnym wskazaniem na ekipę Lecha, który swojej przewagi szukał przede wszystkim w środku pola. Tam prym wiódł Antoni Kozubal, który choć kilka razy musiał ratować debiutującego w pierwszym składzie Timothy’ego Oumę, to w większości mógł skupiać się na rozgrywaniu i posyłaniu długich piłek na skrzydła.

W 12. minucie meczu nastąpiła radosna chwila dla fanów „Kolejorza”, którzy tego wieczoru tłumnie zjawili się na sektorze gości. Sędzia Bartosz Frankowski, po pierwotnej konsultacji, a następnie samodzielnej analizie VAR ze względu na faul Ivana Żelizki postanowił podyktować rzut karny dla ekipy Lecha.

Do uderzenia z jedenastego metra podszedł niezawodny strzelec aż trzech rzutów karnych w meczu eliminacji Ligi Konferencji z BreidablikiemMikael Ishak, który tym razem… zwyczajnie się pomylił i oddał próbę w lewy róg, prosto w interweniującego Szymona Weiraucha, który sprowokował gdańską publiczność do radości na miarę tej, która śmiało mogłaby nastąpić przy okazji gola dla gospodarzy. Oczywiście, powołując się na Senekę Starszego można stwierdzić, że błądzić jest rzeczą ludzką, jednak z pewnością rzesze fanów „Niebiesko-Białych” oczekiwały od kapitana, że znów zachowa chłodną głowę i wygra ten pojedynek z golkiperem Lechii.

Gdy zegar wskazywał 19. minutę, niesamowicie blisko gola znalazła się ekipa zespołu z Pomorza, a dokładniej Bogdan Wiunnyk. Ukrainiec stanął bowiem niemalże „oko w oko” z Bartoszem Mrozkiem, który zdołał jednak odpowiednio skrócić kąt i uniemożliwić piłce wędrówkę do poznańskiej bramki.

Tym razem zamiast mszczących się niewykorzystanych okazji w przypadku Lechii zdecydowanie lepiej pasuje przysłowie, że „co się odwlecze, to nie uciecze”. W 22. minucie spotkania kapitalnie w polu karnym odnalazł się Tomas Bobcek, który po szybkim przyjęciu piłki oddał silny, i co najważniejsze celny strzał, wobec którego Bartosz Mrozek pozostał bezradny.

Na tym kłopoty Lecha Poznań się nie skończyły, ponieważ w trzydziestej minucie było już dwa do zera dla zespołu gdańskiej Lechii. Bramka dla drużyny gospodarzy padła po składnie wyprowadzonej akcji, którą po przerodzeniu się w sytuację „sam na sam” wykorzystał Tomas Bobcek. Tym samym Słowak mógł się już cieszyć z dubletu ustrzelonego przeciwko drużynie mistrzom Polski.

Przed przerwą Lech delikatnie „przycisnął” ekipę Lechii, jednak zagrożenie pod bramką Weiraucha płynęło przede wszystkim z rzutów rożnych, które w tym meczu (co dość zaskakujące) wykonywał Michał Gurgul. Dośrodkowania od 19-latka najczęściej były jednak niecelne, między innymi przez co „Kolejorz” zszedł na przerwę z aż dwubramkową stratą do rywala. Momentem wstydu dla zespołu Lecha w końcówce pierwszej połowy bezsprzecznie była także zmarnowana stuprocentowa sytuacja przez Leo Bengtssona. Szwed nie był wówczas w stanie oddać celnego strzału z zaledwie około czterech metrów.

Emocje do ostatniej sekundy

Po wznowieniu gry przez Bartosza Frankowskiego nastroje kibiców Lechii uległy znacznemu pogorszeniu. Wszystko to za sprawą Gisliego Thordarsona (w 31. minucie zmienił fatalnego Oumę), który oddał bardzo dobry strzał z dystansu. Półwolej Islandczyka okazał się fatalny w skutkach dla Lechii, która nie mogła być już tak pewna swojego prowadzenia, tym bardziej mając na względzie zmianę przeprowadzoną przez Nielsa Frederiksena. Wedle roszady zarządzonej przez Duńczyka kosztem Michała Gurgula na murawie Polsat Plus Areny w Gdańsku pojawił się debiutant – sprowadzony ze Spezii Calcio, a ostatnio grający w Jagiellonii Białystok Joao Moutinho.

55. minuta przyniosła kolejne, dające wyrównanie trafienie Lecha Poznań. Strzelcem gola początkowo uznano wypychanego z klubu przez wielu kibiców Filip Szymczak, który wykorzystał dobre podanie od Thordarsona. Dla reprezentanta Polski do lat 21. miało to być już drugie trafienie w tym sezonie – pierwsze było w przegranym 1:2 spotkaniu o Superpuchar Polski przeciwko Legii Warszawa. I… tak też pozostało, bowiem uznano to za trafienie samobójcze Weiraucha.

Koszmar Lechii nie został jednak przerwany tym golem! W 65. minucie padł bowiem kolejny gola dla Lecha, którego strzelcem nie był Filip Jagiełło, jak się wydawało, a Mateusz Skrzypczak. Były zawodnik włoskiej Genoi czy Brescii najlepiej odnalazł się w „bilardzie”, do którego poprzez rzut rożny doszło w polu karnym i płaskim strzałem nabił wychowanka „Kolejorza” – wyprowadzając go na jednobramkowe prowadzenie, urzeczywistniając tym samym ideę remontady. 

W 67. minucie na murawie doszło do dość absurdalnej sytuacji, ponieważ jeden z kibiców nagle pojawił się na murawie i chciał… przypiąć się do słupka. Stewardzi zdążyli jednak natychmiast zareagować i wyprowadzić delikwenta poza arenę ekstraklasowych zmagań. Na fotografiach wykonanych podczas całego zajścia można było zauważyć, że chodziło o jednego z członków grupy „Ostatnie Pokolenie”.

Wróćmy do zdarzeń boiskowych, ponieważ moment później później piękny sen Lecha nijak wydawał się kończyć. Po rzucie rożnym i fenomenalnym dośrodkowaniu Joela Pereiry czwartego gola dla „Kolejorza” w ciągu niespełna 25 minut strzelił ulubieniec fanów z Wielkopolski, czyli oczywiście Mikael Ishak. Bramka ta oznaczała już piąte trafienie dla „Niebiesko-Białych” w trwającej dopiero od niespełna dwóch tygodni kampanii 2025/26.

W końcowych fragmentach meczu można było zauważyć próby odrobienia wyniku przez Lechię, które poskutkowały bramką kontaktową na 4:3 w 87. minucie. Strzelcem gola, który podniósł na duchu zdezorientowaną publiczność w Gdańsku był po raz trzeci Tomas Bobcek. 23-latek wykorzystując dokładne dośrodkowanie Ivana Żelizki skompletował hat-tricka.

Mimo fali wznoszącej i aż pięciu doliczonych minut w końcówce, podopieczni Johna Carvera nie zdołali uskutecznić czwartego i jednocześnie najważniejszego trafienia. Tym samym Gdańsk w radosnych nastrojach opuści Lech, który skompletował pierwsze trzy punkty w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Lechia po dwóch meczach nadal ma -5 punktów w tabeli ligowej.

fot. PressFocus

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Bonus 207 zł
za wskazanie zwycięzcy meczu Korona - Legia
Korona Kielce - Legia Warszawa
Wygrana Legii
kurs
1,92
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)