Jakub Kamiński w końcu odpali? Dobry prognostyk przed sezonem

Dla wielu kibiców Jakub Kamiński stał się już zawodnikiem, który swojego miejsca w Bundeslidze raczej już nie znajdzie. Tymczasem decydując się na transfer do 1. FC Koln reprezentant Polski być może podjął kapitalną, przyszłościową decyzję. Obiecujący początek sezonu w jego wykonaniu daje nadzieję, że Kamińskiego czekają udane miesiące.
Presezon „na plus”
Pozytywne sygnały Jakub Kamiński zaczął wysyłać już w trakcie będących nieoficjalnymi meczami sparingów, kiedy to pełnił ważną funkcję w zespole prowadzonym przez Niemca urodzonego w… Gliwicach – Lukasa Kwasnioka. Wychowanek Lecha Poznań w trzech meczach towarzyskich strzelił gola i zanotował dwie asysty. Do tego bramka i jedno z kluczowych podań padły w meczu z prestiżową włoską Atalantą. Tam naprawdę błyszczał na skrzydle, a jego zespół ośmieszył mocnego przeciwnika, pokonując go aż 4:0.
Łącznie we wspomnianym spotkaniu przeciwko Atalancie, ale także w rywalizacjach z Leicester i Regensburgiem, Kamiński przebywał na boisku przez 203 minuty. Taki obiecujący start był miłą odskocznią po poprzednim sezonie, w trakcie którego, grając jeszcze dla Wolfsburga, 22-krotny reprezentant Polski miewał kłopoty z regularną grą, nie mówiąc już o dokładaniu jakichkolwiek liczb. Tu ponad 200 minut w sparingach, a tam zaledwie 1200 minut w barwach VfL Wolfsburg. Grywał głównie na początku – z konieczności jako lewy obrońca. Potem było już gorzej.
Jakub Kamiński had a goal & assist in FC Köln final preseason match vs Atalanta. Kuba is finally playing more forward, in the left "10" spot in Köln's system. Where he feels most comfortable in.
A breakout season could be brewing. pic.twitter.com/tu7PUF2p4E
— Scouting Polska (@ScoutingPolska) August 9, 2025
Kamiński z dobrym występem w Bundeslidze
Wiadomo – ten prognostyk to wciąż był tylko presezon, w którym w przeszłości w Werderze doskonale radził sobie Dawid Kownacki, a jak się skończyło… pamiętamy. Na transfer Kamińskiego do FC Koln niektórzy w dalszym ciągu spoglądali niezbyt przychylnym okiem. W spotkaniu pierwszej kolejki Bundesligi przeciwko zespołowi FSV Mainz 05, były zawodnik Lecha Poznań potwierdził jednak swoją dobrą formę. Kamiński przebywał bowiem na murawie przez pełne 90 minut, w ich trakcie będąc wiodącą postacią w większości ataków prowadzonych przez „Die Geißböcke”.
Wystarczy spojrzeć na powyższą heatmapę z portalu „Whoscored”, która obrazuje kontakty Polaka z piłką. Było ich 56, a najbardziej wyróżniają się te przy lewym skrzydle. Widać, że Polak był ustawiony wyżej niż w Wolfsburgu. Taki obrazek świadczy o tym, że trener Lucas Kwasniok widzi go bardziej na lewym skrzydle czy schodzącym do środka niż na pozycji lewego obrońcy. Możemy się zatem spodziewać więcej „Kamyka” w ofensywie, co daje pozytywny sygnał. Powołując się na „SofaScore”, „Kamyk” zanotował celność podań na wysokim poziomie 86% (31/36) i wygrał dwa z pięciu pojedynków „jeden na jeden”.
Kluczowy moment z Kamińskim w roli głównej nadszedł w 60. minucie, gdy po faulu na nim sędzia główny – Tobias Stieler został zmuszony pokazać bezpośrednią czerwoną kartkę Paulowi Nebelowi. Wszystko za sprawą sytuacji, w której przedryblował on wspomnianego obrońcę, po czym znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Robinem Zentnerem. Nebel zdecydował się jednak nie dopuścić do świetnej sytuacji Polaka i pociągnął go w geście ewidentnego przewinienia.
Jakub Kamiński wychodził sam na sam z bramkarzem Mainz, ale został sfaulowany! 🛑 Czerwona kartka dla rywala, ale czy chwilę wcześniej nie powinno być rzutu karnego dla gospodarzy? 🤔⚽ Arcyciekawa sytuacja! 🔥 #BundesTAK pic.twitter.com/okqUhkRZi2
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) August 24, 2025
Od tego momentu grające z przewagą 1. FC Koln zyskiwało optyczną przewagę i w końcu, gdy zegar na Mewa Arena wskazywał 90. minutę, decydującą bramkę zdobył Marius Butler. Kamiński okazał się więc kluczową postacią w kontekście pierwszych trzech punktów swojej ekipy – czy podobnie będzie przez resztę sezonu? Oby, bo dobrze grający 23-latek jest na rękę nie tylko fanom z Koeln, ale przede wszystkim kibicom znad Wisły. Bo w końcu, kto wie – może to właśnie on okaże się elementem, wokół którego Jan Urban będzie budował ofensywę reprezentacji Polski?
fot. PressFocus