Upadek legendy Arturo Vidala. Stał się ciężarem Colo-Colo po automatycznym odnowieniu kontraktu

Arturo Vidal witany był w Colo-Colo jak jakiś superbohater. Ten, który swoim CV nie pasuje do innych. Oto przyjechał ktoś z innej galaktyki, a wszystko to jest prezentem dla kibiców na stulecie. Krótka jest jednak droga od bohatera do zera. Po wypełnieniu limitu spotkań Chilijczykowi z automatu przedłużyła się umowa. Kibice najchętniej by go jednak z klubu pogonili na taczce.
Arturo Vidal przywitany jak król
To nie żaden scenariusz filmowy, choć trochę tak wyglądał. Przyjęcie Vidala w Colo-Colo potwierdziła prezentacja, która dla takiego gracza po prostu musiała być niezwykła. Na początku piłkarz przyleciał na stadion… helikopterem, po czym został ubrany w królewskie szaty. Jakby tego było mało, nagle na murawie pojawił się koń, na którego Vidal wsiadł i zrobił rundkę wokół stadionu, pozdrawiając fanów. Opiekun zwierzęcia był ubrany w rycerską zbroję, a całość wyglądała po prostu odlotowo. Na samym końcu Vidal otrzymał koronę i berło, co dodało jeszcze więcej atmosfery całemu występowi. Oto nowy król.
Takie zdjęcia obiegły światowe media. Wszyscy mówili i pisali o niesamowitym przywitaniu wybitnego środkowego pomocnika. Fani zgromadzeni na Estadio Monumental David Arellano byli zdumieni, a cała prezentacja okazała się viralem w mediach społecznościowych. Możliwe, że mieliśmy do czynienia z jedną z najlepszych w historii.
Problemem jednak okazała się jakość występów tego krnąbrnego zawodnika, który słynął też w karierze ze skandali. Dopiero później miało się okazać, że częściej wpadał w kłopoty pozaboiskowe, niż zaliczył dobrych występów dla Colo-Colo. W Copa Libertadores dostawał głównie żółte i czerwone kartki. Krytykowali go eksperci, a chilijski potentat w 2025 roku radzi sobie po prostu żenująco, żeby nie powiedzieć gorzej. Mistrz kraju ma co prawda jeden mecz rozegrany mniej, ale zajmuje fatalne 8. miejsce. To nawet nie daje szansy walki o kwalifikację do Copa Sudamericana, czyli ichniejszej „Ligi Europy”!
Przedłużona umowa nie ucieszyła fanów
Twarzą tej całej beznadziejnej sytuacji jest nie kto inny jak Arturo Vidal. Zaczęło się już w marcu, kiedy to miesiąc po transferze Vidal został oskarżony o pozostawienie syfu w mieszkaniu w Rio i… niepłacenie czynszu. Arturo rozegrał wymaganą liczbę minut, aby automatycznie przedłużyć swój kontrakt w Colo-Colo, gdzie otrzymał podwyżkę wynagrodzenia, co tylko dodatkowo rozzłościło fanów, bo pewnie nie daliby mu nawet poprzedniej sumy. 38-latek jesienią przedłużył kontrakt z opcją kolejnej prolongaty o kolejny sezon, jeśli uda mu się rozegrać 50% meczów. Z łatwością tego dokonał, bo były to proste warunki.
⚪⚫✅ Rey renovado: Arturo Vidal cumple las condiciones y seguirá hasta 2026 en Colo Colo
Lee más acá 📲 https://t.co/bxi47lHdjn pic.twitter.com/Yp2zmRRhC7
— TNT Sports Chile (@TNTSportsCL) September 16, 2025
Co wymowne, Colo-Colo akurat przegrało 0:3 z Universidad de Chile w finale Superpucharu i właśnie tu aktywowała się „Królowi” wspomniana klauzula. To dobrze podsumowuje jego czas w tym zespole. To sytuacja niekorzystna dla klubu – panuje bowiem duże niezadowolenie z gry pomocnika i wysokie są koszty jego utrzymania na Monumental Stadium. Co jest najgorsze? Ano to, że drużyna oficjalnie straciła szanse na wygranie jakichkolwiek tytułów w sezonie, w którym obchodziła stulecie swojego istnienia. Po to witano go jak króla, żeby pomógł to osiągnąć w jubileusz. Skończyło się klapą.
Vidal się nie nadaje
Vidal notorycznie irytuje swoją grą. Odkąd dołączył do zespołu, to otrzymał już… aż pięć czerwonych kartek, a wszystkich spotkań rozegrał 57. O ile jeszcze w poprzednim sezonie zdobywał bramki i pomógł trochę w wywalczeniu tytułu, tak teraz prezentuje się poniżej krytyki. Ma tyle samo czerwonych kartek, co strzelonych goli – po dwie. Oczywiście Vidal to nigdy nie był jakiś goleador, ale kiedyś ładował ligowe dwucyfrówki w Bayerze Leverkusen czy Juventusie. Tu ma na koncie dwa gole – oba z karnych. Arturo jest tak przeciętny, że w meczu o Superpuchar nawet nie wyszedł w pierwszym składzie. Jego występ ocenił jeden z dziennikarzy:
– Vidal był martwy po czterdziestu minutach drugiej połowy. Jego uderzenie lewą nogą i tak go trochę uratowało; zrobił cokolwiek dobrze, tylko trochę. Problem w tym, że kiedy ma piłkę nad głową, robi naprawdę paskudne sztuczki – podsumował Juan Cristóbal Guarello.
Jak czytamy w portalu „La Tercera”, Vidal opuścił Santa Laurę po cichu, ale w mediach społecznościowych wyraził swoje niezadowolenie, wybierając kilka piosenek. Pierwszą z nich była „Quién contra mí” zespołu Arcángel, z której zapożyczył następującą zwrotkę: – Jeśli mam w kącie tego z góry… Co mnie, do cholery, obchodzi, co oni myślą? Powiedz mi, kto jest przeciwko mnie? Kto jest przeciwko mnie?.
Następnie kontynuował swój muzyczny „wylew” – był też utwór „Agradecido” Dona Omara, który brzmiał: – Wdzięczny, bo upadłem, ale potrafiłem się podnieść. Płakałem i śmiałem się. Wdzięczny, bo mam marzenia i za nimi podążam. Moje życie ma sens. Wdzięczny, bo we wszystkim, co mówię, jest światło. Tak, wdzięczny – wspominał. Takimi rzeczami też irytuje fanów Colo-Colo. Pamiętajmy, że miało to miejsce po klęsce 0:3.
Vidal ma premie bliskie 200 000 dolarów i łącznie 1,4 miliona dolarów za sezon, co tylko umacnia jego pozycję najlepiej opłacanego zawodnika w drużynie. Samo podpisanie przedłużenia kontraktu zapewniło pomocnikowi kolejne 100 000 dolarów. Część kierownictwa nie jest zadowolona z kwot uzgodnionych w jego kontrakcie. Colo-Colo, żeby jakkolwiek uratować sezon, musi odrobić stratę do TOP 7 i dostać się przynajmniej do strefy oznaczającej awans do Copa Sudamericana. Bilans ligowy „El Cacique” wynosi wstydliwe 8-7-7.
Fot. PressFocus