Rewelacyjny Grealish nie pomógł. Liverpool górą w derbach Merseyside

Napisane przez Maciej Piętak, 20 września 2025
Liverpool - Everton Ekitike

Derby Merseyside w poprzednim sezonie były niezwykle interesujące – na Goodison Park w 98. minucie James Tarkowski uratował remis 2:2 Evertonowi, a w kwietniowym starciu na Anfield górą był Liverpool, który wygrał po ostatnim golu w życiu Diogo Joty. Teraz ponownie lepsi okazali się „The Reds”, którzy pokonali rywala zza miedzy 2:1 po golach Ryana Gravenbercha oraz Hugo Ekitike.

Niepokonani w tym sezonie

Liverpool kapitalnie rozpoczął sezon, w którym chce zdobyć wszystkie możliwe trofea. Rok temu udało się sięgnąć „tylko” po mistrzostwo kraju, ale w tym cel jest jasny – obrona tytułu oraz kolejny triumf w Lidze Mistrzów. Po falstarcie w meczu o Tarczę Wspólnoty i porażce po rzutach karnych z Crystal Palace „The Reds” wygrali pięć spotkań z rzędu – za każdym razem strzelając gola na wagę zwycięstwa po upływie 80. minuty. Na liście pokonanych znajdują się Bournemouth, Newcastle, Arsenal, Burnley, a ostatnio Atletico Madryt, które poległo na Anfield w meczu 1. kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów.

Everton również może zaliczyć start kampanii do udanych. Podobnie jak sobotni przeciwnicy – przegrali pierwszy mecz w sezonie (0:1 z Leeds United), co mocno zaniepokoiło kibiców, szczególnie, że „The Toffees” nie stworzyli sobie zbyt wielu sytuacji. Jednak kolejne mecze były już lepsze – zwycięstwa z Brighton i Wolves, remis u siebie z Aston Villą i awans do 3. rundy Pucharu Ligi Angielskiej po wyeliminowaniu trzecioligowego Mansfield Town. Dzięki tym wynikom Everton przystępował do derbowej rywalizacji będąc na szóstym miejscu w tabeli i z zaledwie dwoma punktami straty do TOP 4.

Liverpool skuteczny do bólu

Na pierwszą okazję i pierwszego gola czekaliśmy niedługo – równo 10 minut po rozpoczęciu meczu Mohamed Salah perfekcyjnie dograł lewą nogą do wbiegającego Ryana Gravenbercha. Holender strzałem z pierwszej piłki pokonał Jordana Pickforda, który wyciągnął się jak struna, ale nie był w stanie zablokować strzału Holendra, pokazującego, że cały czas jest w świetnej formie. Udowodnił to także w 29. minucie, kiedy posłał świetne podanie prostopadłe do Hugo Ekitike, który zmieścił futbolówkę między nogami angielskiego bramkarza Evertonu. Dla napastnika sprowadzonego latem z Eintrachtu Frankfurt to trzeci gol dla „The Reds”.

I w zasadzie z ciekawszych okazji Liverpoolu w pierwszej połowie to tyle. Szanse na podwyższenie prowadzenia mieli także jeszcze jedynie Salah, ale po uderzeniu lewą nogą z narożnika pola karnego nie trafił w światło bramki, a także Cody Gakpo, który skiksował przy próbie strzału z powietrza.

Ostatni mecz, w którym „The Reds” strzelili gola na 1:0 i przegrali to starcie z Crystal Palace z kwietnia… 2017 roku. Wówczas „Orły” wygrały 2:1 po dwóch trafieniach Christiana Benteke. Ta statystyka pokazuje, w jakim ciężkim położeniu był Everton po utracie bramek w pierwszej połowie. The Toffees starali się, oczywiście, złapać kontakt – okazję miał m.in. Kiernan Dewsbury-Hall, który oddał mocny strzał z ostrego kąta, ale Alisson nie musiał nawet interweniować.

Brazylijczyk musiał się wykazać dopiero w doliczonym do pierwszej części spotkania czasie – Dewsbury-Hall znalazł się przy linii końcowej, wycofał do Idrissy Gueye’a, ale ten nieczysto trafił w piłkę i golkiper gospodarzy złapał spokojnie futbolówkę. Przy obu akcjach maczał palce Jack Grealish – wypożyczony z Manchesteru City zawodnik w pierwszych trzech kwadransach miał 100% celność podań i wykreował kolegom trzy okazje bramkowe. Jednak sam Anglik to za mało, by sforsować defensywę rywala.

Everton nie odpuścił

Najlepszy menedżer sierpnia – Arne Slot w drugiej połowie postawił na większy pragmatyzm – Liverpool się cofnął i czekał na szybkie kontry. Tych okazji na skontrowanie rywala było sporo, ale często brakowało ostatniego podania, by zagrozić bramce Jordana Pickforda. Najlepszą okazje miał Salah, ale uderzył zbyt lekko, by Pickford mógł skapitulować. Taki pomysł taktyczny nie opłacił się jednak gospodarzom – Everton z każdą kolejną sekundą czuł się coraz pewniej na Anfield, a w 58. minucie podopieczni Davida Moyesa dopięli swego.

Kolejne bardzo dobre podanie Jacka Grealisha z bocznej strefy, bardzo mądre zgranie Ilimana Ndiaye’a do Idrissy Gueye’a, któremu tym razem „futbolówka” siadła i tym samym Senegalczyk pokonał Alissona. Prowadzenie Liverpoolu tylko 2:1 sprawiało, że mieliśmy bardzo ciekawą końcówkę derbów. Może nie było dużo stuprocentowych okazji, ale była spora intensywność, dużo pojedynków, dryblingów, jednak piłkarze Liverpoolu i Evertonu nie dochodzili do strzałów.

Po 20-25 minutach dobrej gry Evertonu w drugiej połowie Liverpool odzyskał względną kontrolę nad spotkaniem i to on był bliższy zdobycia gola, który zamknąłby mecz. W 72. minucie Ibrahima Konate wyskoczył wysoko do piłki dośrodkowanej przez Dominika Szoboszlaia, ale jego strzał głową został zablokowany przez Grealisha. Anglik był dosłownie wszędzie – kreował, wywalczał stałe fragmenty gry i pomagał drużynie w defensywie. Obie ekipy miały jeszcze szanse po rzutach wolnych, ale zarówno Szoboszlai, jak i James Garner uderzali niecelnie.

247. derby dla „The Reds”

Ostatecznie Liverpool piąty raz z rzędu wygrał domowe Merseyside. Everton czeka na wygraną na Anfield od 2021 roku. „The Toffees” mieli swoje momenty w tym spotkaniu, ale całościowo to gospodarze wyglądali lepiej i zasłużenie sięgnęli po trzy punkty i umocnili się na pozycji lidera Premier League, a goście po porażce spadli na siódmą lokatę. Już we wtorek obie drużyny znowu wrócą do gry – w 3. rundzie Pucharu Ligi Angielskiej. Liverpool zagra przed własną publicznością z Southampton, a Everton zmierzy się na wyjeździe z Wolverhampton.

Fot. Screen Amazon Prime

Bonus 3 razy 100% do 200 PLN
nowa oferta powitalna BETFAN
Manchester United - Chelsea
Obie strzelą
kurs
1.49
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)