5 ZŁ ZA KAŻDEGO GOLA W BETFAN!
W 1. kolejce Ligi Mistrzów

Liverpool znów to zrobił – zwycięski gol po upływie 80. minuty! Kapitan bohaterem „The Reds”

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 17 września 2025

Przed meczem Liverpoolu z Atletico Madryt zakładać można było różne scenariusze, ale chyba nikt by nie przewidział, że wydarzy się niemal dokładnie to, co w 2020 roku. Podobnie, jak wtedy, „The Reds” prowadzili 2:0, ale Atletico wyrównało i to po dublecie Marcosa Llorente. Padła również bramka na 3:2 w doliczonym czasie, ale tym razem zdobyli ją Anglicy.

Premier League vs La Liga 3:0?

Liverpool – Atletico to już trzecia z aż czterech odsłon angielsko-hiszpańskich rywalizacji w pierwszej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów. Jak na razie 2:0 prowadzili przedstawiciele Premier League – Arsenal wygrał w Bilbao 2:0, z kolei Tottenham pokonał u siebie Villarreal 1:0 po absurdalnej bramce samobójczej golkipera gości. Jako kolejny okazję do pokonania ekipy z La Liga miał Liverpool, który podejmował na Anfield będące Atletico Madryt, które dopiero w ostatni weekend odniosło pierwsze zwycięstwo w tym sezonie – 2:0 nad Villarrealem.

Wcześniej „Los Colchoneros” zaliczyli najgorsze wejście w sezon w blisko 14-letniej kadencji „Cholo” Simeone. Po trzech pierwszych kolejkach La Liga Atletico miało na koncie ledwie dwa punkty. W zupełnie odmiennej sytuacji znajdują się „The Reds”, którzy jako jedyni po czterech kolejkach Premier League mają na koncie komplet punktów, choć gra mistrzów Anglii może pozostawiać wiele do życzenia. Dość powiedzieć, że w każdym z tych czterech zwycięskich meczów podopieczni Arne Slota dopiero od 83. minuty zdobywali bramki na wagę trzech punktów.

Piorunujący start Liverpoolu

Jedną z takich bramek w wygranej 1:0 na Anfield rywalizacji z Arsenalem bezpośrednio po rzucie wolnym zdobył Dominik Szoboszlai. Teraz Węgier już w 4. minucie mógł strzelić kolejnego gola z tego stałego fragmentu gry, ale za jego wykonanie zabrał się Mo Salah. Egipcjanin miał sporo szczęścia, bowiem trafił w znajdującego się obok muru Andy’ego Robertsona, a piłka wtoczyła się do siatki. Była to dopiero druga bramka szkockiego lewego obrońcy w Lidze Mistrzów. Musiał na nią czekać blisko pięć lat – od października 2019 roku.

Minęły ledwie dwie minuty, a rozgrywający jubileuszowe, 500. spotkanie dla Atletico, Jan Oblak znów musiał wyciągać futbolówkę z bramki. Tym razem gol poszedł już na konto Salaha, który po świetnym odegraniu Ryana Gravenbercha wcisnął się między kilku zawodników Atletico i klasycznym dla siebie uderzeniem lewą nogą z bliskiej odległości pokonał Słoweńca. Pierwszy raz w historii swoich występów w Pucharze Europy – a tych było blisko 260 – Liverpool już po upływie 5 minut i 32 sekund prowadził dwoma golami.

Salah szukał dubletu

Kwadrans później w symbolicznym momencie – aplauzie upamiętniającym zmarłego Diogo Jotę – Salah mógł ustrzelić pierwszy od 8 marca i zarazem pierwszy od niemal trzech lat dublet w Champions League. Niewystarczająco jednak dokręcił uderzoną z prawej strony pola karnego w kierunku dalszego słupka piłkę. Bliski zdobycia drugiej bramki Egipcjanin bliski był także w 30. minucie, gdy po odbiorze w bocznym sektorze Dominika Szoboszlaia piłka szybko została przetransportowana do skrzydłowego „The Reds”. Uderzył on jednak prosto w Oblaka.

Dodajmy, że po odbiorze Węgra to debiutujący dla Liverpoolu Alexander Isak zagrywał do Salaha, a po jego wykonaniu został staranowany przez swojego dawnego kolegę z Realu Sociedad – Robina Le Normanda. Za ten spóźniony wślizg mistrz Europy z 2024 roku obejrzał żółtą kartkę. Kilka minut później karę mógł także ponieść jego partner ze środka obrony – Clement Lenglet. Sędzia Maurizio Mariani niesłusznie podyktował rzut karny za rzekome zagranie piłki ręką w polu karnym przez Francuza. Po sygnale z wozu VAR zmienił jednak swoją decyzję.

Historia lubi się powtarzać

Mało brakowało, a już do przerwy nie byłoby czego zbierać. Isak odegrał Florianowi Wirtzowi piłkę w pole karne, a ten po minięciu Oblaka zostawił ją Jeremiemu Frimpongowi. Duet byłych zawodników Bayeru bezpośredniego udziału przy golu jednak nie zaliczył, bo Holender nie trafił nawet w piłkę. Trafił za to w doliczonym czasie pierwszej połowy Marcos Llorente, co było zaskoczeniem, gdyż do tamtego momentu Alisson miał w zasadzie wolny wieczór. Był to trzeci w karierze Llorente gol przeciwko Liverpoolowi i trzeci strzelony na Anfield.

Poprzednie dwa strzelił w pamiętnym rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z marca 2020 roku. Wówczas „The Reds” też prowadzili 2:0, ale rozgrywający swój pierwszy sezon dla „Los Colchoneros” wychowanek Realu Madryt na przestrzeni zaledwie sześciu minut ustrzelił dublet. Co więcej, w ostatnich minutach dogrywki, gdy gwóźdź do trumny Liverpoolu wbił Alvaro Morata, to Llorente zaliczył asystę przy jego trafieniu na 3:2, a na 4:2 w dwumeczu. Był to pierwszy z trzech dubletów Llorente w koszulce Atletico, ale jedyny w europejskich pucharach.

Nic dwa razy się nie zdarza? Nie tym razem

Kilka minut po upływie godziny gry Salah mógł sprawić, że powtórka z rozrywki nie nastąpi, ale mając przed sobą pustą bramkę z odległości raptem kilku metrów… trafił w słupek. Na dobrą sprawę dopiero wtedy pierwszy raz po przerwie można było podnieść się z fotela. Pierwsze 20 minut drugiej połowy bowiem nie rozpieściło. Jak nie trafienie, to chociaż Salah mógł zaliczyć asystę, ale w 72. minucie został z niej „okradziony” przez Hugo Ekitike, który przy wyskoku do główki minął się z piłką, a po jej zebraniu Wirtz dał się przepchnąć Pablo Barriosowi.

Po raz kolejny znakomita, acz niewykorzystana okazja, zemściła się na Liverpoolu. Podobnie, jak w marcu 2020 roku, Atletico z pozycji przegrywającego 0:2 doprowadziło na Anfield do remisu 2:2, a oba gole strzelił Marcos Llorente. Uderzenie Pablo Barriosa z lewej strony pola karnego zostało zablokowane przez Ibrahimę Konate, ale Llorente dopadł do zawieszonej w powietrzu piłki. Ta po jego strzale z woleja odbiła się jeszcze od Alexisa Mac Allistera, co nie pomogło Allisonowi w zatrzymaniu jej przed wpadnięciem do bramki.

Gol na 3:2 także się powtórzył

Comeback Atletico z 0:2 na 2:2 jest, dublet Llorente jest, więc brakowało jeszcze gola na 3:2 w doliczonym czasie. Dogrywki być jednak nie mogło, więc pozostało liczyć na bramkę po upływie 90. minuty. Ta rzeczywiście padła… ale dla Liverpoolu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej w polu karnym odnalazł się Virgil van Dijk, który uderzeniem głową pokonał Jana Oblaka. Tym samym rzutem na taśmę trzy punkty pozostały na Anfield, a „The Reds” piąty raz w tym sezonie strzelił zwycięskiego gola po upływie 80. minuty.

Po raz pierwszy w historii trzy angielskie kluby pokonały hiszpańskie ekipy w jednej serii gier Ligi Mistrzów. Honoru La Liga bronić będzie Barcelona, która na zakończenie pierwszej kolejki fazy ligowej zmierzy się na St. James’ Park z Newcastle. Przewagę Premier League nad hiszpańską ekstraklasą Liverpool będzie miał w fazie ligowej jeszcze raz udowodnić. W czwartej kolejce na Anfield przyjedzie Real Madryt, który przed rokiem przegrał tu 0:2. Z kolei Atletico w trzeciej serii gier czeka jeszcze jedna wizyta w Anglii – tym razem na Emirates Stadium.

fot. screen Canal+

Przede wszystkim fan uniwersum polskiej piki. Dzięki mistrzostwu Leicester stał się fanem Premier League. Rodowity poznaniak.

5 zł za każdego gola
w 1. kolejce Ligi Mistrzów
Liverpool - Atletico Madryt
Wygrana Liverpoolu
kurs
1,52
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)