Jagiellonia Siemieńca wciąż bez wygranej na stadionie Lecha! Dwukrotnie wypuszczone prowadzenie

Choć Jagiellonia dwukrotnie prowadziła przy Bułgarskiej, Lech za każdym razem zdołał odpowiedzieć. Prowadzenia sam jednak nie objął, wobec czego starcie dwóch ostatnich mistrzów Polski zakończyło się remisem. Tym samym trener „Dumy Podlasia” – Adrian Siemieniec wciąż nie zaznał smaku wygranej na stadionie „Kolejorza”. Gdyby do niej doszło, „Jaga” pierwszy raz od ponad roku wskoczyłaby na fotel lidera PKO BP Ekstraklasy.
Inna Jagiellonia niż przed rokiem
Stadion przy Bułgarskiej w Poznaniu to teren, który nie leży trenerowi Jagiellonii – Adrianowi Siemieńcowi. Wcześniej w trzech meczach zdobył tu tylko punkt, a jego zespół „przyjął na klatę” aż 10 bramek. Połowę z nich „Duma Podlasia” straciła tylko podczas swojej ostatniej wizyty w stolicy Wielkopolski. Klęska 0:5 ówczesnego mistrza Polski z przyszłym mistrzem kraju była jednak schyłkowym momentem największego kryzysu, jaki dotknął „Jagę” za kadencji Siemieńca. Dość powiedzieć, że w pozostałych 18 meczach, które rozegrała w 2024 roku, przegrała tylko raz.
Teraz do wyjazdowej rywalizacji z Lechem Jagiellonia przystępowała w zupełnie odwrotnej sytuacji, bo nie przegrała żadnego z poprzednich 13 meczów, a aż dziewięć z nich wygrała. To druga najlepsza taka seria „Jagi” pod wodzą Siemieńca. Lepiej było tylko od września do grudnia ubiegłego roku, kiedy to nie przegrała 17 meczów z rzędu, z czego 11 wygrała. Co ciekawe, seria ta rozpoczęła się tuż po… klęsce w Poznaniu 0:5.
Los odda za środę? Tyko komu?#LPOJAG pic.twitter.com/Gsa2kFCvfw
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) September 28, 2025
Zasłużone prowadzenie gości
Jedną z stawek wyjazdu do Poznania było więc przedłużenie serii bez porażki i podtrzymanie szansy na przebicie tej z zeszłego roku. Po pierwszym kwadransie wiele mogło wskazywać, że taki scenariusz się ziści. Pierwsze 15 minut stało bowiem pod znakiem zepchnięcia Lecha pod jego pole karne. Jagiellonia po tym czasie miała na koncie trzy strzały, czyli tyle samo, co w ciągu 90 minut zremisowanego 0:0 starcia z Legią. Co prawda oddała w nim jeszcze dwa uderzenia, po których piłka wpadła do siatki, ale z powodu spalonych nie mogły one być wpisane do statystyk.
Tym razem to nie „Jaga”, a jej rywal po pierwszych 20 minutach nie miał na koncie ani jednego strzału, choć… był bliżej wyjścia na prowadzenie. Po wstrzeleniu z lewej strony pola karnego przez Joao Moutinho piłki ta odbiła się od jego dawnego kolegi z zespołu – Dusana Stojinovicia i przeleciała tuż obok słupka. Pod koniec pierwszej połowy Serb znów mógł wpisać się na listę strzelców, lecz tym razem już po prawidłowej stronie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego oddał bowiem uderzenie głową, po którym futbolówka odbiła się od poprzeczki.
Kolejorz w tarapatach#LPOJAG pic.twitter.com/14iQfDN6Uv
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) September 28, 2025
Nie była to jedyna w końcówce pierwszej połowy znakomita sytuacja Jagiellonii. Chwilę wcześniej Filip Jagiełło zbyt lekko wycofał piłkę do Bartosza Mrozka, przez co do uderzenia doszedł Jesus Imaz. Bramkarz Lecha interwencją nogami uratował jednak skórę swojemu koledze. Wychowanek „Kolejorza” nie dał już za to rady zatrzymać strzału Hiszpana „z pierwszej piłki”, który ten półtora minuty przed przerwą oddał z okolicy punktu karnego. Dzięki tej bramce Imaz stał się liderem klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy za ten sezon. „Jaga” oddała 12 strzałów do przerwy, a Lech dwa. To mówi wszystko.
𝐉𝐄𝐒𝐔𝐒 𝐈𝐌𝐀𝐙 𝐙 𝐆𝐎𝐋𝐄𝐌 𝐃𝐎 𝐒𝐙𝐀𝐓𝐍𝐈!👀
Jagiellonia wychodzi na prowadzenie w Poznaniu 🔥
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/jMW8HA7lKL
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 28, 2025
Wymiana ciosów tuż po przerwie
Długo prowadzeniem Jagiellonia się jednak nie nacieszyła, bo już 15 sekund po rozpoczęciu drugiej połowy remis gospodarzom dał Leo Bengtsson. Po dalekim zagraniu od Filipa Jagiełły Szwed przyjął piłkę prawą nogą, a następnie drugą przymierzył z powietrza ze skraju pola karnego. Gorszy od lewego skrzydłowego „Kolejorza” nie chciał być występujący na tej samej pozycji Oskar Pietuszewski, dzięki któremu „Jaga” ledwie 2,5 minuty później znów prowadziła. Dla 17-latka był to… pierwszy w życiu wyjazdowy gol dla „Dumy Podlasia”.
Ależ otwarcie drugiej połowy! 🔥
Najpierw efektownie trafia Bengtsson, a po chwili Pietuszewski odpowiada golem i Jagiellonia znów prowadzi ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/u0g4Kwer6X
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 28, 2025
Mało brakowało, a po kolejnych czterech minutach goście podwyższyliby prowadzenie, a Pululu do asysty przy trafieniu Pietuszewskiego sam dołożyłby bramkę. Po centrze z rzutu rożnego Mrozek wypuścił piłkę z rąk, ale na jego szczęście reprezentant DR Konga nie zdążył jej sięgnąć. Błąd w polu karnym miał także miejsce pięć minut później, ale tym razem po drugiej stronie. Przy rozegraniu rzutu rożnego Leon Flach powalił dawnego kolegę z szatni – Mateusza Skrzypczaka, a widzący tę sytuację jak na dłoni Bartosz Frankowski od razu wskazał na „wapno”.
Do „jedenastki” podszedł nie kto inny, jak Mikael Ishak, i pewnym strzałem pokonał Sławomira Abramowicza. Podobnie jak Imaz, kapitan Lecha także zdobył szósta bramkę w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy, lecz w klasyfikacji strzelców nie mógł wyprzedzić Hiszpana przez mniejszą liczbę asyst. Co więcej, tak jak Imaz, Szwed strzelił 102. gola dla obecnego klubu. Wyrównująca bramka Ishaka zadziałała na „Kolejorza” niczym zastrzyk energii, bo od tego momentu stworzył sobie trzy dogodne okazje, z czego jedną tzw. „setkę”.
Znów remis w Poznaniu! Mikael Ishak wyrównuje z rzutu karnego ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/82dSD4xdoq
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 28, 2025
Lider znów nie dla „Jagi”
Budka Suflera śpiewała, że „po burzy przychodzi spokój” i tak w zasadzie można oddać boiskowe wydarzenia od momentu wyrównującego trafienia Ishaka. Choć „Jaga” przedłużyła swoją serię meczów bez porażki, to z Poznania zadowolona najpewniej nie wyjedzie. Prowadzenie dawało jej bowiem fotel lidera PKO BP Ekstraklasy, gdzie ostatni raz zagościła na początku sierpnia 2024 roku. Remis zaś oznacza, że do prowadzącego w tabeli Górnika Zabrze wciąż traci punkt. Trzy punkty więcej do pierwszego miejsca traci zaś zespół Nielsa Frederiksena.
Dla obu ekip był to ostatni sprawdzian przed czwartkowymi meczami w ramach pierwszej kolejki fazy ligowej Ligi Konferencji. Zarówno jedni, jak i drudzy swój mecz rozegrają u siebie i w dodatku o tej samej porze – o 18:45. Znacznie trudniejsze starcie czeka Lecha, gdyż do niego przyjedzie lider austriackiej ekstraklasy – Rapid Wiedeń, który w tym sezonie przegrał tylko raz, a aż 10 z 16 meczów wygrał. Jagiellonia zaś zmierzy się „tylko” z Hamrun Spartans, które jako pierwszy w historii maltański klub zagra w fazie zasadniczej europejskich pucharów.
🏁 Mecz z Jagiellonią na remis.
W czwartek kolejne spotkanie przy Bułgarskiej – o 18:45 zmierzymy się z Rapidem Wiedeń w starciu 1. kolejki fazy ligowej Ligi Konferencji. Bądźcie z nami!
__
90'+5 #LPOJAG 2:2 pic.twitter.com/RmvlCKg4uk— Lech Poznań (@LechPoznan) September 28, 2025
fot. screen Canal+Sport