Dlaczego nie ma transmisji z meczu Śląska w Pucharze Polski? Kuriozalny powód

„Piłka nożna dla kibiców”. Takie hasło można było usłyszeć na wielu polskich stadionach na przestrzeni ostatnich kilku lat – szczególnie w momencie, gdy fani jednej z drużyn nie mogli oglądać któregoś ze spotkań. W ostatnich latach to jednak tylko i wyłącznie puste słowa, o czym przekonywali się przez długi czas sympatycy Wisły, którzy nie mogli oglądać meczów swojej drużyny rozgrywanych poza Krakowem. Podobne odczucia mogą mieć kibice wielu klubów, w tym Lechii Tomaszów Mazowiecki i Śląska Wrocław, którzy nie mają możliwości oglądania swoich ulubieńców w Pucharze Polski.
Problem ciągnący się od lat
Wyłączne prawa do pokazywania meczów Pucharu Polski w latach 2014-24 miała telewizja Polsat. I to właśnie już trzy lata temu po raz pierwszy głośno mówiono o problemie braku transmisji z wielu spotkań tych rozgrywek. Jeszcze pół biedy, jakby transmitowanych starć było od groma, ale ich liczbę można było pokazać na palcach jednej ręki. Powodem nie była mała liczba kanałów, na których można było dać mecze, a… no właśnie – do końca nie wiadomo. Polsatowi się nie chciało? Było to nieopłacalne? Trudno powiedzieć – fakty są takie, iż były takie dni, że na co najmniej jednym z kanałów emitowano powtórkę jakiegoś wydarzenia, a transmisji meczu Pucharze Polski nie było.
Polsat posiada pełne prawa do transmisji meczów Pucharu Polski i ta telewizja decyduje w jaki sposób są one eksploatowane. Również dotyczy to zgody na udzielenie innym podmiotom (jak np. ŁNP) prawa do transmisji z meczów, których telewizja nie planuje realizować
— Jakub Kwiatkowski (@KwiatkowskiKuba) August 30, 2022
Sytuację ratowała sublicencja ze strony kanału „Łączy nas piłka”, który też pokazywał mecze krajowego pucharu, ale łączna liczba transmisji, szczególnie pierwszych rund Pucharu Polski, nie zadowalała kibiców. Tym bardziej fanów drużyn, które grały swoje spotkanie na wyjeździe, bo jedyną opcją, by zobaczyć gole w meczu, było pojechanie na stadion. Tu dochodzimy do kolejnego problemu – przeciętny kibic musiał przejechać kilkaset kilometrów na mecz, który nierzadko rozpoczynał się w okolicach godziny 14/15 (czasem nawet wcześniej) ze względu na brak odpowiedniego oświetlenia. I to w środku tygodnia! Bez urlopu na żądanie realizacja tego zadania była, delikatnie mówiąc, trudna.
I celowo umieściliśmy w powyższym akapicie sformułowanie „zobaczyć gole w meczu”, bo jakaś mądra głowa w PZPN-ie (a takich przecież w tym związku nie brakuje) uznała, że doskonałym pomysłem będzie, aby Polsat miał wyłączne prawa do wszystkich fragmentów spotkania Pucharu Polski – łącznie z tymi najważniejszymi, jak bramki czy groźne akcje. Zatem jeśli klub chciał zrealizować transmisję na własną rękę, spotykał się z odmową – także wtedy, gdy chciał wrzucić na swoje media społecznościowe ważne momenty ze spotkań.
38' 𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋! Wyobraźmy to sobie… Anton Fase wykorzystał błąd bramkarza w przyjęciu, przejął futbolówkę, a potem dopełnił formalności.
𝟏 #KKSŁKS 𝟏 pic.twitter.com/G1oyW9vDBG
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) September 26, 2023
Miała być poprawa
Gdy w 2024 roku prawa do Pucharu Polski przejęło TVP, wiele osób odetchnęła z ulgą. Dzięki dobrze rozwiniętej stronie internetowej i lepszej kadrze komentatorskiej wydawało się, że będzie spory „upgrade” względem ostatnich lat. Szczególnie, że już nie było durnego zapisku w umowie, że kluby nie mogą pokazywać goli z meczu. Czy jest faktycznie lepiej? Cytując Tadeusza Sznuka – „Otóż nie!”. Przekonują się o tym kibice Lechii Tomaszów Mazowiecki i Śląska Wrocław, którzy, jeśli nie pojadą na stadion, nie zobaczą tego spotkania.
Teraz powstaje pytanie – dlaczego? TVP ponoć chciało przeprowadzić transmisję z tego meczu, ale by było to możliwe, przynajmniej zdaniem telewizji, „konieczne byłoby ustawienie dodatkowych rusztowań i wieży transmisyjnej – na co klub gospodarz nie uzyskał zgody służb porządkowych ze względów bezpieczeństwa (spotkanie zostało zakwalifikowane jako mecz podwyższonego ryzyka)”, co można przeczytać w oświadczeniu drużyny z Betclic 1. Ligi.
Jutro mecz z Lechią Tomaszów Mazowiecki w STS Pucharze Polski. Informujemy, że mimo maksymalnych starań klubu, spotkanie nie będzie transmitowane. Od pierwszego dnia, odkąd dowiedzieliśmy się, że nasz mecz nie znalazł się w planie transmisji, staraliśmy się zorganizować ją… pic.twitter.com/qTr8vRF8mp
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 29, 2025
W porządku, jest to jakieś wytłumaczenie, ale przecież w minioną sobotę Lechia podejmowała u siebie ŁKS Łomża, a transmisję można było oglądać na kanale klubowym na YouTube i była ona w lepszej jakości niż transmisje zagranicznych telewizji podczas meczów polskich zespołów w europejskich pucharach. TVP jednak z pewnością chce, żeby każda relacja była na jeszcze wyższym poziomie, więc można jeszcze zrozumieć, że klub Betclic 3. Ligi nie jest w stanie spełnić oczekiwań.
Problem zaczyna się, gdy jeden z bogatszych zespołów też temu nie podołał, a do takich należy zaliczać wrocławian. Śląskowi bardzo zależało na przeprowadzeniu transmisji, ale nie sprostał wymaganiom, takim jak m.in. pokazywanie meczu z trzech kamer HD czy profesjonalny system powtórek. Skoro niedawny wicemistrz kraju nie dał rady, to kto da? Czyli de facto możliwość przeprowadzenia transmisji meczu Pucharu Polski na własną rękę przez klub to pic na wodę, ale telewizja pewnie nie ma sobie nic do zarzucenia. Bo przecież zakazu nie ma…
Spotkanie Lechii ze Śląskiem jest ostatnim w I rundzie tegorocznej edycji Pucharu Polski. Transmisji z obrazem nie ma, będzie dostępna jedynie relacja radiowa na kanale YouTube Śląsknet. Początek spotkania we wtorek 30 września o godzinie 18:00. Z kolei 1 października o 17:00 w siedzibie TVP odbędzie się losowanie kolejnej fazy rozgrywek. Mecze II rundy zaplanowano na 28-30 października.
fot. PressFocus